Przełamanie Ammanna, horror Małysza. Tak USA pożegnały się na lata z PŚ

  • 2023-02-06 08:02

Gdy w lutym 2004 roku Puchar Świata w skokach narciarskich po raz jak dotąd ostatni zawitał do Stanów Zjednoczonych w Polsce prace kończyła komisja sejmowa powołana do zbadania afery Rywina, a w amerykańskich kinach premierę miał głośny film Mela Gibsona "Pasja". W sieci pojawił się portal Facebook, który dopiero za kilka lat stanie się hitem. A na skoczniach? Po swoją pierwszą Kryształową Kulę zmierzał Janne Ahonen, polscy kibice byli jeszcze pod wrażeniem rewelacyjnego występu Mateusza Rutkowskiego, który na juniorskich mistrzostwach świata znokautował Thomasa Morgensterna, a Robert Mateja atakował na łamach prasy Apoloniusza Tajnera za archaiczne metody treningowe. No i Małysz był pod formą. Mówiąc krótko, minęła od tego czas cała epoka. 

Na początku grudnia 1990 roku rozegrano ostatnie jak dotąd zawody Pucharu Świata w Lake Placid, które przez większą część pierwszej dekady funkcjonowania Pucharu Świata były żelaznym punktem cyklu. Kilka lat później amerykańską lukę próbowali wypełnić działacze z Iron Mountain, którzy gościli u siebie zawody w 1996 i 2000 roku. Ale ten drugi weekend miał kuriozalny przebieg i miasto w stanie Michigan wypadło poza orbitę zainteresowań FIS. Zastępstwa tym razem nie trzeba było specjalnie szukać. Z uwagi na zaplanowane na 2002 rok igrzyska olimpijskie rok wcześniej musiała odbyć się próba na skoczni w Park City. To był ten pierwszy wielki sezon Małysza, który zmiażdżył tam konkurencję. Do stanu Utah skoczkowie wrócili jeszcze raz, w 2004 roku. 

W żółtym plastronie lidera do Stanów leciał Janne Ahonen, mając w swoim dorobku 1120 punktów. O 224 więcej od Norwega Roara Ljokelsoeya i o 402 od jego rodaka Sigurda Pettersena. Zaplanowane na sobotę 28 lutego kwalifikacje wygrał wicelider klasyfikacji generalnej. Uprzedzając nieco fakty, podopieczny Miki Kojonkoskiego był wtedy na fali wznoszącej i do zgarnięcia Kryształowej Kuli zabraknie mu ostatecznie jednego konkursu. Trofeum to przegra z Ahonenem o zaledwie 10 oczek. 

Bezpośrednio po kwalifikacjach rozegrano ostatni jak na razie konkurs Pucharu Świata na amerykańskiej ziemi. Zawody wygrał niezły w tamtym sezonie Noriaki Kasai, skacząc 120,5 i 122,5 m.  O ile triumf Japończyka nie był jakąś wielką niespodzianką, o tyle zajęciu drugiego miejsca przez Simona Ammanna zdecydowanie można nadać taki status. Po bajecznym sezonie olimpijskim 2001/02 Szwajcar wpadł w duży dołek i dwa lata już czekał na pucharowe podium. Odblokował się w końcu na tej skoczni, która stała się początkiem jego wielkiej kariery. Helwet uzyskał 118 i 125 m i ostatecznie stracił ledwie punkt do Japończyka. Trzecie miejsce zajął Tommy Ingebrigtsen, a czwarte Ljokelsoey, który w drugiej serii oddał najdłuższy skok zawodów - 127,5 metra. Pierwszą próbę jednak mocno zepsuł, uzyskując w niej zaledwie 112,5 m. Nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że ta drobna wpadka pozbawi go najcenniejszego lauru w sezonie. 

Jedyni Polacy w konkursie, Wojciech Skupień i Marcin Bachleda, zajęli odpowiednio 38 i 40 miejsce. Jeszcze niżej, bo na 47. pozycji, znalazł się Sven Hannawald, który po amerykańskiej wyprawie postanowił przedwcześnie zakończyć sezon. Jak się później okaże, nigdy więcej nie pojawi się już na skoczni. Nazajutrz w Park City panowały bardzo trudne warunki. Najpierw odwołano kwalifikacje, a potem kilkukrotnie przesuwano rozpoczęcie konkursu. O godzinie 20.40 polskiego czasu zdecydowano o definitywnym odwołaniu zawodów. Ostatni amerykański Puchar Świata pozostawił więc dużą dozę niedosytu, ale polskim kibicom przyniósł ponadto sporą dawkę strachu i niepokoju. 

Podczas piątkowych treningów groźnego upadku doznał Adam Małysz. Tuż po nim przy polskim skoczku zalazł się komentator TVP - Włodzimierz Szaranowicz, który tak relacjonował to, co działo się z Małyszem. - Byłem zaraz przy nim. Tłumaczyłem jego słowa amerykańskim lekarzom. Po kilkunastosekundowej utracie świadomości Adam świadomie odpowiadał na pytania o dzień tygodnia, miejsce pobytu, o to czy coś go boli. Narzekał tylko na ból szyi, ale prawdopodobnie dlatego, że za ciasno założono mu gorset usztywniający. Po kilkunastu minutach Małysza przeniesiono na nosze i wniesiono do karetki. Przez jakiś czas samochód pozostał jeszcze przy skoczni. Wtedy znowu zaczął pytać: "Gdzie jestem?", "Dlaczego?". Znów miał chwilowe zaniki świadomości, mimo że był przytomny. Lekarka, która była w szpitalu przy Małyszu, powiedziała mi, że jest to klasyczne wstrząśnienie mózgu, czyli nie ma mowy o żadnych ćwiczeniach przez tydzień.

Nieco później Szaranowicz przekazał polskim kibicom kolejną relację: - Nasz mistrz nie pamiętał nic z piątkowego treningu. Nie był więc w stanie powiedzieć czegokolwiek o przyczynach upadku. Adam wyglądał źle. Niemal pół jego twarzy pokrywa strup. Lekarze dali mu maść na gojenie. Zranione miejsca muszą go strasznie swędzieć. Odczuwa bóle głowy. Nie może się swobodnie poruszać. Bardzo boli go też kark i plecy. Kilka razy wymiotował.

- Z pierwszej kamery wyglądało to dosyć niewinnie. Dopiero drugie ujęcie, z naprzeciwka, pokazało jak potworny był ten upadek. Adam ma szczęście, że jest taki lekki i wysportowany. Powiem bez ogródek: normalny człowiek by tego nie przeżył! - mówił z powagą żegnający się z posadą trenera reprezentacji Polski Apoloniusz Tajner. Małysz jeszcze przed końcem sezonu oddał treningowe skoki w Zakopanem, ale na udział w zawodach czekał do lata. A nam z kolei przyszło długich 19 lat czekać na Puchar Świata w Stanach Zjednoczonych.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16101) komentarze: (19)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • kubilaj2 weteran
    @Arturion

    Ale... noty rzędu 115 punktów za piękny 135 metrowy skok wyglądają... komicznie.

  • Arturion profesor
    @kubilaj2

    Skoro sędziowie mają tendencję, by punkt K brać za HS, to jednak było potrzebne. ;-)

  • KamilG2 bywalec

    "Cała epoka" temu a Kasai już miał 32 lata

  • kubilaj2 weteran
    @Arturion

    Przesunięcie punktu K na Willingen było IMHO niepotrzebne.

  • Arturion profesor
    @pawrycerz

    Kropki w nicku ma, bo nie może zmienić, a chciał i pisał do red. Co, do Willigen, to tam tylko przesunięto punkt K. I taka przebudowa. :-)

  • pawrycerz bywalec
    @.....sieanieskoczy

    Dlaczego masz kropki w nicku?

    Willingen najlepsza duża skocznia, dużo razy ją przebudowali, by można latać ponad 160 metrów :)

  • tomek20 weteran

    Pamiętny był ten weekend w Salt Lake City w 2004 roku. Upadek i przedwczesny koniec sezonu dla Adama. Przez to końcówka sezonu była jakaś smutna i inna. Na koniec rezygnacja Apoloniusza Tajnera. Koniec pewnej pięknej epoki. Na dodatek konkurs w Park City okazał się być ostatnim w karierze dla Svena Hannawalda chociaż wtedy nikt by tego nie przewidział.

  • DDjon bywalec
    @Janekx1

    Tournee po Ameryce Północnej mi się marzy 2-3 tygodnie: Whistler, Utah Park City i Lake Placid ale nie jest to realne nie stać ich tam w Ameryce na to :/ Kiedyś to było w COC takie tournee Park City, Westby i Iron Mountain :)

  • kubilaj2 weteran
    @cavalierjan19

    Kasai miał sporą szansę na pudło w słynnym TCS 00/01.

  • cavalierjan19 profesor
    @FLAFU

    A ile Kryształowych Kul, ile miejsce na podium w klasyfikacji końcowej PŚ ma Kasai? Ile razy zdobywał złoto olimpijskie? Ile Turniejów Czterech Skoczni wygrał?
    Porównanie bez sensu, nie wygaduj więcej głupot.

  • Janekx1 weteran

    Dlatego takie buble jak Wisła i Willingen powinny jak najszybciej utracić organizację PŚ. Zamiast Wisły dać Skalite w Szczyrku a zamiast Willingen np. loty na Heiniego Klopfera częściej niż co kilka lat.

  • Farad stały bywalec
    @FLAFU

    Kasai nigdy nie miał mentalności mistrza, zawsze bawił się skokami. Stoch z kolei jest wybitnym sportowcem, dla którego liczy się tylko wygrywanie, i to właśnie spowodowało jego sukcesy. Gdyby nie to, pewnie już dawno skończyłby karierę.

    P.S. Żyła, przez brak takiej mentalności, przez lata nic nie osiągnął, a talent i warunki miał może nawet lepsze od Stocha.

  • FLAFU stały bywalec

    Porównajcie sobie obraz Kasaiego z tamtych lat a obecnego Stocha. Kasai 34 lata, bawiący się skokami, sam był zaskoczony wygraną.. a jak szło gorzej to nie robił fochów i nei marudził bo wiedzial że zblizaja sie takie lata. A Stoch 36 lat na karku marudzący że nie wygrywa i strzelajacy fochy po 20 miejscu w PS. Ambicja taka była dobra ale 10 lat temu.

  • grzmiwuj doświadczony

    A propos Lake Placid, trochę nie rozumiem decyzji Polaków, żeby zostać w Willingen i tam trenować. Przecież można było polecieć do USA dzisiaj, razem ze wszystkimi i trenować tam na lepiej przygotowanej skoczni. A do tego mieć więcej czasu na aklimatyzację.

  • .....sieanieskoczy doświadczony

    Gdy czytam, że ten konkurs PŚ był 19 lat temu to czuję się starym capem, bo oglądałem go jako 13 latek.

  • .....sieanieskoczy doświadczony

    Ten słynny, zaginiony kolczyk :D

  • Kolos profesor

    Tamten upadek Adama Małysza z SLC 2004 był w pewnym sensie końcem pewnej epoki, epoki Małyszomanii. Dziwny upadek, który wcale nie wyglądał groźnie a miał poważne konsekwencje. Bywa i tak...

  • Matrixun doświadczony
    @eLman

    Również pamiętam tamte zawody. Zwłaszcza pierwsza seria była ciężka do przełknięcia. Zawodnicy strasznie się męczyli, żeby dolecieć do punktu K i mało komu to się udało. W porównaniu do konkursu olimpijskiego z tej skoczni to był koszmar. W dodatku ten upadek Adama spowodował, że jeszcze bardziej bez humoru to wszystko przeżywałem. A jak wygrał Kasai to pomyślałem "no żeby taki stary zawodnik wygrał, to już naprawdę sensacja." A tymczasem 10-15 lat później... :D

  • eLman stały bywalec

    „Nazajutrz w Lake Placid panowały bardzo trudne warunki.”
    Nie ta miejscowość.

    Pamietam tamten konkurs. Wiele dziwnych zawodów widziałem już wcześniej, ale te oglądało się ciężko, jak mało które. Dodatkowo miałem wrażenie, że realizator nie czuł tej dyscypliny.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl