Wielki, okaleczony wojownik. Dramatyczna kariera Janne Happonena

  • 2023-08-15 00:41

Trudno znaleźć w historii skoków drugą tak pechową, a jednocześnie tak waleczną personę. Niniejszy tekst to opowieść o wojowniku uzależnionym od skoków narciarskich, dla którego miłość do swojej dyscypliny była do pewnego czasu silniejsza niż lęk przed trwałym kalectwem.

Janne HapponenJanne Happonen
fot. Tadeusz Mieczyński
Janne HapponenJanne Happonen
fot. Tadeusz Mieczyński
Janne HapponenJanne Happonen
fot. Tadeusz Mieczyński

Talent najczystszej wody

- Miałem 6 lat, kiedy zaczynałem skakać, ale nie pamiętam zbyt wielu szczegółów z tamtego czasu. Nie potrafię nawet opisać, jak wyglądał mój pierwszy skok ani kiedy dokładnie zdecydowałem się zostać skoczkiem. Myślę jednak, że w dużym stopniu miały na to wpływ rewelacyjne występy Mattiego Nykaenena. Kiedy byłem małym chłopcem, podziwiałem jego skoki. Matti wówczas moim sportowym idolem, a ja chciałem go naśladować - opowiadał kiedyś na naszych łamach fiński skoczek.

Ogromny talent do skoków zdradzał od dziecka i potwierdzał go wynikami w swoich kategoriach wiekowych. W 2001 roku w Karpaczu zdobył swój pierwszy, drużynowy, medal mistrzostw świata juniorów. Miesiąc później w Vuokatti był najlepszy indywidualnie i zespołowo podczas olimpijskiego festiwalu młodzieży Europy, a ten sam zestaw medalowy przywiózł w 2002 roku z juniorskiego czempionatu z Schonach. Brylował w Pucharze Kontynentalnym. Jednak pierwsza reprezentacja Finlandii była wówczas naszpikowana gwiazdami, stąd nie było potrzeby by utalentowanego młodziana wrzucać na głęboką wodę i wpychać przedwcześnie na stałe do Pucharu Świata. Do świata wielkich skoków był wprowadzany umiejętnie i stopniowo, choć, gdy już otrzymał swoją szansę w zmaganiach elity, najczęściej spisywał się bardzo poprawnie. 

Przełomową zimą w życiu Happonena był sezon 2005/06. Najpierw został drużynowym medalistą olimpijskim, a 1 marca 2006 roku w Lahti wygrał swój premierowy konkurs najwyższej rangi. - Nie byłem przygotowany na tak dobry rezultat. Byłbym zadowolony z miejsca w pierwszej "10". To wspaniałe uczucie skakać w Lahti, ta skocznia bardzo mi pasuje - komentował na gorąco po zawodach. Na koniec tej zimy triumfował jeszcze raz, tym razem podczas lotów w Planicy. Dobre skakanie pokazywał też latem, w Sapporo odniósł swoje dwie jedyne wiktorie w letnich zawodach najwyższego szczebla. Kolejna zima była słabsza, ale w sezonie 2007/08 Fin wyrastał już na zawodnika absolutnie światowej klasy. Razem z kolegami wywalczył drugie już w swojej karierze srebro mistrzostw świata w lotach. Triumf na swojej skoczni w Kuopio, a także dwa drugie i dwa trzecie miejsca, dały mu ósmą lokatę w klasyfikacji końcowej tamtej zimy, po której rozbrat ze skokami po raz pierwszy ogłosił jego wielki rodak, Janne Ahonen. Żal fińskich kibiców po pożegnaniu legendy po części przykrywała nadzieja, że reprezentacja Suomi ma w swoich szeregach jego godnego następcę. No i wtedy właśnie zaczął się prześladujący go przez lata wielki pech. 

"Mogłem umrzeć"

Kilka miesięcy po bardzo udanej końcówce sezonu 2007/08 Janne doznał dramatycznej kontuzji podczas letniego zgrupowania Finów w Klingenthal. Po lądowaniu, które miało miejsce w okolicach 155 metra jego lewy but nie wytrzymał obciążenia i pękł. Skoczek doznał skomplikowanego złamania kości udowej. 20% takich urazów kończy się śmiercią w wyniku następujących po nim powikłań - Upadłem z ogromną siłą i natychmiast straciłem przytomność. Samego zdarzenia nie pamiętam zbyt dobrze, pamiętam natomiast to co usłyszałem potem od lekarzy - że grozi mi nawet śmierć - wspomina Happonen. Na szczęście szybka operacja zakończyła się powodzeniem.

Nieco ponad pół roku później wznowił treningi, a już latem błyszczał na krajowym podwórku. Zimą 2009/10 skakał w kratkę, choć zdobył swój trzeci drużynowy medal mistrzostw świata w lotach. Kilka miesięcy później wróciły koszmary. Podczas treningu w Kuopio niefortunnie wygiął kolano do wewnątrz po dalekim skoku. Rezonans magnetyczny wykazał naderwanie wiązadeł oraz inne uszkodzenia stawu kolanowego. Dzięki niezwykłemu uporowi na skocznię wrócił już w drugiej części kolejnej zimy. Powrót rozpoczął z wysokiego C. W Willingen dwukrotnie wskoczył do czołowej "10", a na mamucie w Oberstdorfe wygrał w kwalifikacje. W Vikersund skokiem na 240 metrów ustanowił obowiązujący do dziś rekord Finlandii w długości skoku. Żaden z obecnych reprezentantów Suomi nie zbliżył się nawet do tego rezultatu.- Powrót Happonena jest niesamowity - zachwycał się trener Finów Pekka Niemelae - Nie znam nikogo w tym sporcie, kto po złamaniu kości udowej i operacji kolana tak szybko wróciłby do rywalizacji. Jest twardym facetem. Nie spodziewałem się, że aż tak dobrze będzie sobie radził.

Niezmordowany

Wobec bardzo dobrej dyspozycji Fin otrzymał powołanie na mistrzostwa świata w Oslo. Przed zawodami na normalnej skoczni doznał kolejnego urazu. Pierwsze opinie lekarzy były dość optymistyczne. Dawały Happonenowi szanse nawet na występ na dużej skoczni. Szybko się jednak okazało, że fiński pechowiec musi wracać do kraju, by poddać się serii badań. Wykazały one kolejne uszkodzenie więzadła w kolanie. Wojowniczy skoczek i tym razem się nie załamał i podjął kolejną próbę powrotu do czołówki. - Po ostatnich kontuzjach, które były dużo poważniejsze od tej z poprzedniej zimy, udawało mi się wrócić na skocznię, więc dlaczego teraz miałoby mi się nie udać? – pytał retorycznie kolejnej jesieni. - Skoki są dla mnie tak ważną częścią życia, że po każdej przerwie mam ogromną motywację by wrócić do treningów. Aktualnie jestem w całkiem dobrej formie. Chcę teraz na spokojnie i ostrożnie przygotowywać się do nowego sezonu - deklarował.

Podczas inauguracji Pucharu Świata 2012/13 w Lillehammer doznał następnej kontuzji kolana. Wszystko działo się według charakterystycznego dla Happonena scenariusza - pęknięte więzadło krzyżowe, operacja, rehabilitacja i... kolejny powrót. Latem został mistrzem Finlandii, najlepszy był też podczas przedsezonowej inauguracji zimy w Rovaniemi. Ale sezon, mimo że tym razem obyło się bez kontuzji, okazał się nieudany. Pomimo fatalnych wyników został, raczej głównie za dawne zasługi, włączony do kadry na Zimowe Igrzyska Olimpijskie. W Soczi nie oglądaliśmy go jednak w żadnym konkursie. Po raz pierwszy zaczął poważnie myśleć o zakończeniu kariery. -  Wiosną muszę wszystko spokojnie przemyśleć. Sezon letni i początek sezonu zimowego były dobre, natomiast później coś spowodowało, że forma nie była najlepsza. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji - mówił fińskim mediom.

W końcu powiedział "pas"

Jesienią 2014 roku okazało się, że wielokrotnie kontuzjowane kolano po raz kolejny musi zostać zoperowane. Ale i ta, piąta ciężka kontuzja w karierze, nie przelała u niego czary goryczy. - Nie kończę ze skakaniem, po prostu nie będę startował w najbliższym sezonie. Na dalsze decyzje przyjdzie czas po rehabilitacji, zobaczymy jak będzie wówczas wyglądała sytuacja - wyjaśniał. 1 czerwca 2016 roku oficjalnie ogłosił zakończenie kariery. - Moje problemy zdrowotne są na tyle duże, iż nie jestem w stanie powrócić do szczytowej formy. Nie mam szans na podtrzymanie najwyższego poziomu. Kontuzje z pewnością mi nie pomogły - powiedział Happonen dziennikowi Iltasanomat.- Kiedy zawodnik osiąga szczyt, jest to niezwykle satysfakcjonujące. Moją karierę, jako całość, postrzegam pozytywnie - zakończył optymistycznie. 

Po zakończeniu kariery Janne skończył studia ekonomiczne. W 2018 roku Mika Kojonkoski zaprosił byłego skoczka do udziału w projekcie przygotowania chińskich skoczków do udziału w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Happonen zajmował się przygotowaniem fizycznym zawodników, z czasem został też specjalistą od szycia kombinezonów. Od jakiegoś czasu zajmuje się szkoleniem młodych skoczków w swoim rodzinnym Kuopio.

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8040) komentarze: (14)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Skokownik weteran

    Szkoda, że Happonenowi nigdy nie było dane w pełni zabłysnąć. To był szalenie utalentowany skoczek, co pokazują dobre wyniki w skokach juniorskich oraz dobre przebłyski w zawodach PŚ, np. w końcówce sezonie 2007/2008. Szkoda, że kontuzje tak powstrzymały rozwój skoczka z Kuopio - miał szansę zostać nawet dominatorem wspominanym przez lata, legendą skoków. Przed publikacją tego tekstu nie sądziłem, że Janne miał takie zasoby, by zostać wielką gwiazdą skoków. Niestety niewykorzystane w pełni. Swoje jednak osiągnął - zdobył z kolegami medale drużynowe na kilku imprezach mistrzowskich i został rekordzistą Finlandii(i wiele wskazuje, że przez czas jakiś nim jeszcze pozostanie). To jeden z największych pechowców w dziejach skoków. Prawdopodobnie częste kontuzje na tyle nadwątliły kolana Janne, że było ich coraz łatwiej doznać. Cieszę się, że mimo tego Happonen jest dziś szczęśliwym człowiekiem trenującym młodzież w Kuopio. Dziękuję za artykuł - uświadomił (pewnie nie tylko) mi, jak utalentowanym sportowcem był Janne, kojarzony przeze mnie głównie z powodu podobieństwa nazwisk przy tym samym imieniu do skaczącego w tym samym okresie Ahonena. I oczywiście z rekordu Finlandii.

  • vvorm stały bywalec

    Mnie, z początkiem upadku fińskich skoków, kojarzą się najbardziej Larinto, niepotrafiący wystrzelić z karierą Jarkko Määttä i późny Hautamäki. Happonena u schyłku kariery w zasadzie nie było widać na skoczniach i nie wiadomo było, czy skończył czy nie. Kariera zakończona ,,śmiercią naturalną", pod koniec nie skakał tak naprawdę nigdzie, więc decyzja musiała być tylko jedna. Szkoda tego zawodnika, bardzo mocno niewykorzystany potencjał. Skoro krótko po powrocie po poważnej i niepierwszej kontuzji facet skacze na 240m (co nadal jest uznawane za niezły wynik, a wtedy - za rewelacyjny), to musiał być z niego potwór. Niestety, przez te wszystkie urazy nie mieliśmy 100% szansy dowiedzieć się, jak wielki.

  • EkspertO stały bywalec

    Takiego pecha jak miała Finlandia z poyrncjalnymi następcami starej gwardii to nie miał nikt. Happonen, Larinto i niesforny Olli (tu bardziej na własne życzenie). Szkoda tych zawodników

  • kubilaj2 weteran
    @Matrixun

    W zasadzie Hlava i Hvala byli 2 razy w parze na TCS-ie

  • Arturion profesor
    @Oreo

    A jak jest wcześniej "wielki", to się nasuwa obraz niemałego przyrodzenia! ;-)

  • Oreo profesor

    "okaleczony wojownik" kojarzy się tylko z facetem który stracił przyrodzenie XD

  • Matrixun doświadczony

    Pamiętam jak w okolicach 2011 roku trochę śmiałem się z niego, że mógłby się w końcu zdecydować, a nie raz skacze, potem leczy kontuzję, potem znowu skacze, potem znowu leczy kontuzję i tak w kółko. Później dotarło do mnie jak gówniarskie było takie myślenie i do dziś mi wstyd, że Happonen był obiektem moich drwin. Choć wyraz twarzy na zdjęciu pokazywanym przy nazwisku i numerze startowym był trochę śmieszny i to akurat do dziś przywołuje uśmiech na mojej twarzy. Dopiero gdy zakończył karierę zacząłem rozumieć, że gość miał niesamowitego pecha, a jednocześnie równie niesamowitą wolę walki. Jeszcze w 2008 roku zastanawiałem się czy ma szansę być liderem Finów po zakończeniu kariery przez Ahonena. W sumie niewiele by się zmieniło, jeśli chodzi o brzmienie personaliów i to też było fajnym smaczkiem (coś jak Hvala i Hlava, którzy nawet raz byli w parze w TCS). Ostatecznie to "twarz-maska" dłużej gościł na skoczniach, a Happonenowi szczerze współczuję takiej ilości kontuzji i braku możliwości pokazania pełni talentu.

  • Arturion profesor
    @Julixx05

    Ale teraz mają Palosariego (czy jak się go poprawnie pisze). Aalto i Noussiainen też nie powiedzieli ostatniego słowa. No i ten Jarko już się odgraża. Że poprzestanę na czterech.
    Mają na czym budować. Ale, czy mają za co, to nie wiem.

  • Julixx05 weteran

    Bardzo szkoda tego zawodnika i mógł pociągnąć w kryzysie fińskie skoki gdyby nie tyle kontuzji. Fajnie było przeczytać historię tego zawodnika. Myślę, że od wielu lat nad Fińskimi skokami krąży fatum i myślę, że to jest pokłosie tego że biegacze narciarscy zostawili doping na MŚ w Lahti. Czytałam kiedyś historię o tym jak upadły fińskie skoki. Może dlatego władzę przestali się interesować fińskimi skokami i zostały one potem zaniedbane przez władzę

  • KamO doświadczony
    @Pavel

    Legendarny komentarz Szarana po rekordowym skoku Olliego w Oberstdorfie
    "Ależ mają mnóstwo talentów Finowie"

  • Pavel profesor

    Finowie mieli olbrzymiego pecha, była taki moment, że mieli trzech w miarę młodych skoczków na bardzo wysokim poziomie, którzy mogli pociągnąć fińskie skoki i przeprowadzić je przez ten kryzys utrzymując finansowanie i zainteresowanie. Niestety Happonena i Larinto pokonały kontuzje, a Olliego alkohol.

  • Raptor202 profesor

    To był bardzo dobry zawodnik. Jego, w odróżnieniu od przepitego wieśniaka z Rovaniemi, akurat bardzo lubiłem. Szkoda, że ta kariera potoczyła się w taki sposób, bo myślę, że mógłby osiągnąć bardzo wiele, gdyby nie kontuzje.

  • Arturion profesor

    Na szczęście, nie pierwszy się odezwałem. ;-)
    Nie lubiłem go nigdy, i to przyczyna. Tudzież nie widzę powodu zawiadamiania bliźnich o tej niechęci. Ale stało się ;-)

  • Janeman profesor

    Widzę, że redakcja również nie może zasnąć...
    Śledziłem karierę Happonena niemal od początku jego występów w poważnych zawodach. To był jeden z tych zawodników o których "się mówiło" - kolejne złote dziecko które miało zawojować światowe skocznie. "Następca Ahonena" - w tamtym czasie Fiński skoczek nie mógł usłyszeć większego komplementu, bo Nykanen z jednaj strony był zbyt dużą sportową świętością, by kogoś do niego porównywać, a z drugiej strony takie porównanie mogło by zabrzmieć dwuznacznie.
    Ja wierzyłem w jego talent i nawet to szumne miano następcy Ahonena mnie nie drażniło - sam tak o nim mówiłem i do pewnego czasu wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku. Szczególnie to zwycięstwo w Planicy sprawiało wrażenie, że "idzie nowe". A potem przyszło to, co jest tematem tego artykułu i Happonen stał się jednym z symboli upadku Fińskich skoków - to obok Larinto czy Olliego przedstawiciel pokolenia zmarnowanych nadziei, zawodników którzy niewątpliwie mieli duży potencjał, pokazali jego próbkę, ale z różnych względów nie osiągnęli tego co osiągnąć mogli, a potem przez lata tułali się po peryferiach Pucharu Świata jako cień dawnej potęgi.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl