Kulm - skocznia, która zakończyła karierę Thomasa Morgensterna

  • 2024-01-25 19:35

Niemal równo 10 lat temu, na skoczni w Bad Mittendrof miał miejsce jeden z najbardziej dramatycznie wyglądających upadków w historii skoków narciarskich.  Upadek, który przyczynił się do zakończenia kariery jednego z najwybitniejszych skoczków narciarskich. 

Thomas Morgenstern w Engelbergu 2007Thomas Morgenstern w Engelbergu 2007
fot. FIS/Horst Nilgen
Thomas MorgensternThomas Morgenstern
fot. Anna Szczepankiewicz
Thomas MorgensternThomas Morgenstern
fot. Tadeusz Mieczyński
Thomas Morgenstern w Kuusamo 2007Thomas Morgenstern w Kuusamo 2007
fot. Tadeusz Mieczyński
Thomas Morgenstern i Andreas KoflerThomas Morgenstern i Andreas Kofler
fot. Anna Szczepankiewicz
Thomas MorgensternThomas Morgenstern
fot. Tadeusz Mieczyński

Thomas Morgenstern był największą gwiazdą epoki trenera Alexandra Pointnera. Przyćmił go jedynie Gregor Schlierenzauer. Ale to Morgenstern ma w dorobku trofeum uznawane za najcenniejsze w karierze - złoty medal olimpijski. Wywalczył go w 2006 roku w Turynie, pokonując swojego kolegę z drużyny - Andreasa Koflera - o 0,1 punktu! To zwycięstwo  - najmniejsze z możliwych - jest dziś chyba pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi do głowy, gdy pada nazwisko "Morgenstern". U polskich fanów bardzo ciepłe wspomnienia budzi Morgenstern za sprawą historii z 2013 roku. Gdy podczas konkursu drużynowego na mistrzostwach świata w Val di Fiemme Polacy wylądowali tuż za podium, to Austriak jako pierwszy zauważył, że źle podliczono punkty norweskiej drużynie. I dzięki szybko złożonemu protestowi, to Polacy zasłużenie otrzymali brązowe medale. Z postacią Morgensterna kojarzą się też koszmarne upadki podczas zawodów Pucharu Świata. Ten ostatni  - na Kulm - ostatecznie zakończył karierę skoczka ze Spittal an der Drau.

Thomas Morgenstern - mistrzostwo olimpijskie, dwie Kryształowe Kule, wygrany Turniej Czterech Skoczni, kolekcja medali z mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach (choć drużynowych miał więcej, niż indywidualnych), mistrzostwo świata juniorów i cała masa pomniejszych trofeów. Wygrał 23 konkursy pucharu świata. I był okres, że wygrywał je w takim tempie, że niektórzy uważali, że to on może pobić rekord, należący wtedy do Mattiego Nykänena. Czyli wygrać więcej, niż 46 konkursów. Ostatecznie sztuki tej dokonał młodszy kolega i rywal - Gregor Schlierenzauer. Wszystkie te triumfy odnosił w glorii złotego chłopca austriackich skoków, a gdy był pytany o strach, rozbrajał pytanie zdaniem, które stało się jego dewizą - "No risk, no fun" czyli "Bez ryzyka nie ma zabawy". Tę dewizę odesłały w niebyt upadki. A szczególnie ten ostatni - na austriackiej skoczni do lotów.

Pierwsza fatalne wyglądająca kraksa przydarzyła mu się w Kuusamo  w 2003 roku. W oku kamery wyglądała tak poważnie, że ciężko było uwierzyć, że skończyło się na złamanym palcu. Po tej kraksie do "Morgiego" przylgnęło określenie skoczka z gumy. Młody organizm wyleczył się z siniaków w ekspresowym tempie. Drugi poważny upadek Thomas zaliczył już w swoim ostatnim sezonie. Zdarzyło się to w grudniu 2013 w Titisee-Neustadt, podczas pierwszej serii konkursowej niedzielnego. Thomas całkiem nieźle  rozpoczął wtedy zimę. Zajął trzecie miejsce w Ruce i piąte w Lillehammer. Dzień przed upadkiem wygrał pierwszy konkurs w Titisee i zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. W pierwszej serii konkursu oddał bardzo daleki skok - na 141. metr, ale upadł przy lądowaniu i uderzył głową w zeskok. (Dalej w tej serii poleciał tylko zwycięzca konkursu - Kamil Stoch). Austriaka przewieziono do szpitala. Skończyło się - jak w Kuusamo - na złamanym palcu. - Pamiętam tylko jakby Kliczko zaczął boksować. Potem zgasły światła. Poczułem ogromny ból w całym ciele, ale miałem nadzieję, że nic poważnego się nie stało. Obawiam się jednak, że nadchodzące dni mogą być naprawdę ciężkie - relacjonował później Morgenstern.

Po tym upadku odpuścił sobie weekend w Engelbergu, ale powrócił na skocznię na Turniej Czterech Skoczni. Gdzie zresztą, skacząc z wciąż nie do końca zaleczonym palcem, poradził sobie świetnie. Dwa miejsca na podium dały mu w turnieju drugie miejsce - za kolegą z drużyny i absolutną rewelacją i "meteorem" - czyli Thomasem Diethartem. Dla Dietharta był to jedyny poważny indywidualny sukces w karierze. Dla Thomasa - gorzka pigułka. Już wtedy był w cieniu Schlierenzauera, a teraz pojawiła się nowa gwiazda w drużynie. 

Prosto z Turnieju Czterech Skoczni skoczkowie światowej elity przenieśli się do Tauplitz-Bad Mittendorf, by wziąć udział w pierwszych lotach sezonu. I tu nastąpiła katastrofa. Ambitny skoczek, będący w wyśmienitej formie i należący do czołówki tego sezonu, czuł, że musi "gonić". Wymuszone przerwy spowodowały straty w klasyfikacji generalnej, pierwsze trofeum przeszło koło nosa. Zawodnik miał coś do udowodnienia.

 

10 stycznia 2014 miały miejsce treningi i kwalifikacje do zawodów pucharu świata. Thomas wygrał pierwszy trening. W drugim doszło do tragedii. Zaraz po wyjściu z progu lewa narta skoczka poszła w dół, złapała powietrze i zawodnik wymachując rozpaczliwie rekami, runął z kilku metrów na zeskok. Uderzył w ubity śnieg barkiem i głową, po czym zsunął się na sam dół skoczni, bezwładnie, jak szmaciana lalka. Ratownicy medyczni i lekarze długo udzielali mu pomocy na zeskoku. Zanieśli go do karetki dopiero wtedy, gdy odzyskał przytomność. Przewieziono go do szpitala. Był w bardzo ciężkim stanie i dopiero wieczorem dotarły do publiczności informacje, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Pierwsze badania, jakie zostały wykonane w szpitalu w Salzburgu, wykazały ciężkie obrażenia głowy i stłuczone płuca. - Pacjent znajduje się w stanie krytycznym, ale nie zagrażającym życiu. Nie można jego obrażeń porównać do tych, których doznał na stoku narciarskim były kierowca Formuły 1 Michael Schumacher (znajduje się od 12 dni w śpiączce farmakologicznej) - powiedział agencji APA Obrist cytowany przez serwis sportowy TVN-u.

 

Thomas Morgenstern 10.01.2014, podczas pierwszego skoku treningowego na Kulm - 196,5 m i najlepszy wynik. Fot. Horst Nielgen

 Po upadku Morgenstern nic nie pamiętał. Niezwykłym przeżyciem było dla niego obejrzenie wypadku na powtórkach. "To tak, jakbym oglądał w telewizji kogoś innego, kto odbija się od belki, skacze, upada; kto bez życia turla się po podłożu, leży z krwawiącą twarzą w śniegu, przekręcony, nieprzytomny, podczas gdy tylko kilka centymetrów od jego głowy w szalonym tempie przejeżdża lewa narta. Ale to przecież ja! Czy to możliwe? Żołądek mi się kurczy, patrzę w monitor niewidzącym wzrokiem" - tak opisywał tamte wrażenia w swojej autobiografii. 

Co było przyczyną upadku? Warunki wietrzne były wtedy dobre. Jak się okazało, Morgenstern popełnił wtedy drobny błąd. - Po odbiciu, kiedy zaczynam przyjmować pozycję w locie, koniec lewej narty zawsze układał mi się nad prawą nartą. Poprzez ustawienie w literę "V" w powietrzu końce nart się krzyżują. U mnie zawsze koniec lewej narty znajdował się nad końcem prawej. Zawsze - ale nie w tym skoku. Tutaj to prawa narta była nad lewą - tłumaczył potem zawodnik.

I właśnie ten drobny szczegół, przyczynił się do zakończenia kariery wybitnego skoczka w wieku zaledwie 27 lat. "To było przyczyną? Taka drobnostka? Na jakieś dziesięć tysięcy skoków zdarzyło mi się to dwa razy. Raz prawie upadłem a raz... Ta świadomość sprawia, że zaczyna we mnie rosnąć uczucie niepewności, które rośnie z minuty na minutę. Drobiazg, który pociągnął za sobą takie skutki. (...) Wiatr był idealny. Forma wybitna. Nie mogłem mieć żadnego wpływu na to, co się stało i na sposób, w jaki się stało. Upadłem przypadkowo? Z niepewności rodzi się strach. Czy uprawiając ten sport, oddaję swoje życie w ręce przypadku?"

Thomas Morgenstern i Sandro Pertile w  Planicy, 01.04.2023. Fot. Tadeusz Mieczyński

Te myśli już nigdy nie opuściły wielkiego mistrza. Fizycznie znów wykurował się w błyskawicznym tempie. 17 lutego - czyli jeden miesiąc i jeden tydzień po koszmarnym upadku, pomógł kolegom wywalczyć srebrny medal w konkursie drużynowym na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Impreza czterolecia była dla niego wystarczającą pokusą, by pokonać strach. Ale do pucharu świata już nie wrócił. Nie wziął udziału w żadnym konkursie do końca zimy. Podjął treningi latem, by przygotować się do kolejnego sezonu.

Thomas Morgenstern jako gość podczas Turnieju Czterech Skoczni, 03.01.2016. Fot. Sarah Braunias

Jego ostatni trening miał miejsce na skoczni Bergisel w Innsbrucku, 18 września 2014 roku. "Skoki są OK (...) chciałbym oddać jeszcze jeden. Wiatr się wzmaga. Działam bardziej rutynowo, niż podczas pierwszego skoku. Strach jest odrobinę mniejszy. To dobry skok. Nagle w powietrzu narty gwałtownie zbliżają się do siebie. Natychmiast zaczynam się bronić. (...) Czuję adrenalinę od końców włosów aż po palce u stóp. Wymachuję rękoma. Jakoś udaje mi się zachować równowagę i wylądować. Moje serce bije jak szalone. Odjeżdżam i siadam na ziemi, na zeskoku. W moich oczach pojawiają się łzy. Widok Bergisel staje się rozmyty. (...) Już nie mogę. Boję się i wiem, że strach będzie moim ciągłym towarzyszem. (...) Nagle jest - decyzja. W tym momencie" - opisywał tę chwilę Morgenstern w swojej autobiografii.

26 września 2014 roku mistrz olimpijski z Turynu ogłosił publicznie zakończenie sportowej kariery. 

informacja własna,
Thomas Morgenstern - Moja walka o każdy metr
skijumping.pl


Marcin Hetnał, źródło: informacja własna
oglądalność: (30014) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • pb88 stały bywalec
    Mały błąd

    W tytule zjedliście literkę "ń" w słowie "zakończyła" i napisaliście "zakoczyła".

  • Stinger profesor
    @Arturion

    Gregor Schlierenzauer moim zdaniem to bym taki typ TOO dominator. Jak już zaczął wygrywa to robił to jak chciał i gdzie chciał. W ogóle tego u Krafta nie widzę choć oczywiście w formie także wygrywa.
    Też uważam, że Kraftowi lubią pomóc podobnie jak to było z Gregorem (słynny TCS) ale sportowo dla mnie Kraft bliżej Morgensterna niż Schlierenzauera choć Kraft obu przebije to jednak uważam, że taki typ dominatora i tego czegoś największy miał Schlierenzauer, potem Morgenstern i dopiero na końcu Kraft.

  • Adrian D. redaktor
    @MarcinBB

    Tak, tak. Chodziło mi o to, że gdyby poleciał z tą formą, którą miał przed upadkiem. Źle się wyraziłem. A ten srebrny medal w drużynie miał wtedy mimo wszystko słodko-gorzki smak. Bo jednak stracić po ośmiu skokach 2,7 pkt do zwycięskich Niemców... To musiało zostawić duży niedosyt.

  • Tomek88 profesor

    Jeden z moich ulubionych zawodników. Do dzisiaj zastanawiam się co by było gdyby nie przydarzył mu się ten upadek. Na pewno byłby bardzo groźny w Soczi (gdyby był w pełni formy) i skakałby kilka lat dłużej.

  • Pavel profesor
    @MarcinBB

    On nawet w tym sezonie nie miał tak wybitnej formy, TCSa przegrał z Diethartem, a wygrał tylko jedne zawody. Stoch wtedy formę załapał dopiero w drugiej części sezonu, a co by było z Morgensternem to w zasadzie wróżenie z fusów.

  • Janekx1 weteran
    @znawca_francuskiego

    Mógłby wręcz do Pekinu pociągnąć, sam Morgi jest rok młodszy od Fettnera będącego w ścisłej czołówce PŚ.

  • MarcinBB redaktor
    @Adrian D.

    Thomas poleciał do Soczi.
    Skakał w obu konkursach indywidualnych (nieźle w kwalifikacjach, słabiej w konkursach) a w drużynówce zdobył nawet srebrny medal.
    Rozumiem, że miałeś na myśli, że gdyby nie miał upadku na Kulm i gdyby poleciał tam w pełni sił, a nie prawie że prosto ze szpitala ;-)
    Tak, zgadzam się, Kamilowi byłoby trudniej.

  • MroziuPL95 stały bywalec

    Zawsze był jednym z moich ulubieńców, wielki talent. Ogromna szkoda, że te wszystkie upadki i kontuzje nie pozwoliły mu na osiągnięcie w skokach znacznie więcej. Choć i tak oczywiście osiągnął wiele.

  • Arturion profesor
    @Janekx1

    W tych kwestiach jednak ciężko porównywać...

  • Janekx1 weteran

    Morgenstern to nic co spotkało Lukasa Muellera...

  • Arturion profesor
    @Stinger

    Dla mnie są kompletnie różni. Morgi to był skoczek kapitalny. Kraft to skoczek ciągnięty za uszy przez zbyt wiele konkursów. Takie coś w czołówce. Nie geniusz.
    A, żebym miał być szczery, to "Schliri" bardziej przypominał Krafta.
    Ale to raczej kategoria "de gustibus".

  • Stinger profesor

    Może mi się tylko tak wydaje ale uważam, że Stefan Kraft sportowo jest bardzo podobny do Morgensterna i myślę, że gdyby nie te upadki to Morgenstern miałby teraz dużo większe sukcesy niż miał, a miał je jednak niemałe.

    Stefan Kraft bardzo mi przypomina właśnie Thomasa Morgensterna z tym, że ma "farta" i się nie przewraca przez co spokojnie swoją mega dobrą i równą formą dalej odnosi duże sukcesy i praktycznie przebija starszego kolegę że skoczni.

    Wracając jeszcze do samego Morgensterna to także uważam, że gdyby wtedy wszystko układali się normalnie to Kamil Stoch w Soczi miałby dużo ciężej.

  • Arturion profesor

    Czytałem jego autobiografię... Dalej lata na śmigłowcach?

  • Adrian D. redaktor

    Morgenstern był wtedy w tak sakramenckiej formie, że gdyby poleciał do Soczi, kto wie, mógłby być dla Kamila tym, kim Simon stał się na igrzyskach dla Adama. Może i tak Kamil by wygrał, ale poprzeczka wisiałaby o wiele wyżej.

  • znawca_francuskiego weteran

    Myślę że gdyby nie ten upadek to Morgenstern ciągnąłby karierę do IO 2018 raczej nie dłużej ale to tylko moja teoria.

  • latarnik początkujący

    Wielka szkoda, że Thomas był zmuszony zakończyć karierę w tak młodym (jak na kończenie kariery sportowej) wieku. Kto wie, może gdyby nie ten koszmarny upadek na Kulm, to mógłby być jednym z najlepszych skoczków w historii... Pozostało nam tylko gdybać i jak to mówią "nie da się odkisić ogórka".I tak był on wybitnym sportowcem.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl