Stanisław Zdyb: Zdobywca tatrzańskich ścian, producent nart i fotograf...
- 2007-10-29 14:26
Kolejnym z wartych przypomnienia polskich narciarzy jest Stanisław Zdyb, towarzysz wypraw narciarskich Mariusza Zaruskiego i innych pionierów narciarstwa, ratownik TOPR, doskonały fotograf i wreszcie jeden z pierwszych producentów nart w Zakopanem, a także ceniony nauczyciel w zakopiańskiej Szkole Przemysłu Drzewnego. Był narciarzem klubu SN PTT 1907 Zakopane (wtedy ZON TT).
W "Zielonej Księdze" Silva rerum ZON znajduje się karykatura przedstawiająca wysokiego, szczupłego dryblasa, jadącego na nartach ze smoczkiem w ustach, butelką wiśniówki i aparatem fotograficznym pod pachą. To Stanisław Zdyb. Bogaty życiorys tego miłośnika Tatr nie znalazł dotąd historyka, który pokazałby go w sposób kompletny i wyczerpujący. Należał on do tego pokolenia ludzi gór, kiedy prawie każde wyjście w Tatry, a już zwłaszcza zimowe, było "pierwsze". Na koncie ma w Tatrach 27. pierwszych wejść: w tym zimowych (23) i letnich (4), kiedy nie było kolejki na Kasprowy Wierch, i szło się nań pełne trzy godziny z Kuźnic, na nartach z fokami. Na nartach jeździł świetnie o czym świadczy zjazd z Kościelca (1911 r.). Należał także do założycieli TOPR i pierwszych ratowników Pogotowia, pamiętał pionierskie wyprawy, takie jak po Aldonę Szystowską na Czerwone Wierchy, tragiczną śmierć króla przewodników tatrzańskich, Klemensa Bachledy w czasie wyprawy po Stanisława Szulakiewicza, i pierwsze zwózki ludzi na toboganie do Kotła Goryczkowego. Był także członkiem SN PTT.
Stanisław Zdyb urodził się daleko od Tatr, 20 września 1884 r., we wsi Zadole, gmina Opole Lubelskie, powiat Puławy. W 1898 r. trafił do Zakopanego i uległ, jak niejeden, magii tego miejsca. Uczył się rzeźby w zakopiańskiej CK Szkole Przemysłu Drzewnego. Już w 1906 r. razem ze Stanisławem Barabaszem był na nartach zimą na Kasprowym Wierchu, a opowieść o zjeździe ze szczytu została zamieszczona potem w Pamiętniku 30 - lecia SN PTT jest pochwałą narciarstwa, zarazem nie brakuje w niej humoru. Oto ona: Pierwszy zaczyna zjeżdżać p. K. młody i bardzo odważny, wkłada kij między nogi i zaczyna powoli zsuwać się po szreni. W pewnym momencie podskakuje do góry, opada, a jego kijek pięć cm gruby łamie się jak słomka i p. K. sunie to na boku, to na plecach w dół i zatrzymuje się dopiero w kopnym śniegu w połowie przełęczy. Po tym co zobaczyłem robi mi się na przemian to zimno to gorąco i równocześnie czuję, że mam owłosienie na głowie, ale patrzę, co będzie dalej. Z kolei zaczyna zjeżdżać następny, podpatruję co on robi a ten żegna się i zaczyna zjazd. Myślę sobie, że i to pomaga, ale gdzie tam - z początku poszło dobrze, kija nie złamał, ale tak nim kręciło, a gdy dojechał do kopnego śniegu, straszliwie się skurzyło i nieszczęśliwiec znikł pod śniegiem. Dopiero po pewnej chwili ujrzałem, że coś się rusza na białym tle śniegu, co przypominało muchę w śmietanie. Miałem tego dość, nie patrząc jak reszta będzie zjeżdżać, zdejmuję narty i ostrożnie trawersuję po szreni zbocza Pośredniego Goryczkowego gdzie dostaję się do kopnego śniegu, zakładam narty, siadam na kij i powoli zjeżdżam do kotła. W tym czasie moi towarzysze już pozjeżdżali, ale jako wprawniejsi szybko przejechali kocioł, ja się pozostałem w tyle. Gdy dojechałem do buli oddzielającej kocioł od Hali Goryczkowej, już nikogo nie widziałem...Dopiero teraz przypomniałem sobie dysputę na temat, jak lepiej zatrzymywać się przed przeszkodą. Ile padnięć zrobiłem z przysiadu lub stojąco, to trudno mi było zliczyć nim dojechałem do szałasów, dość, że wspomnę gdy wszedłem do szałasu i zobaczono moja postać wszyscy ryknęli ze śmiechu, gdyż byłem tak utytłany, że trudno było rozeznać, czy to człowiek, czy to kupa śniegu ...(Stanisław Zdyb, Moja pierwsza wyprawa narciarska w Tatry, w: 30 - lecie SN PTT).
O Zdybie pisali niesłychanie ciepło w książce W stronę Pysznej, Wanda Gentil - Tippenhauer i Stanisław Zieliński. Znajduje się tam charakterystyka jego jako człowieka: - był to chłop niezwykły, swoistego zaiste autoramentu. Łagodny dryblas z podnóża gór nie uznawał przymusu i nie ulegał czarowi grosiwa. Żył, aby przeżyć życie według swego widzimisię, trzymał się narciarskiej cyganerii, fotografował Tatry, wspinaczy i pierwszych narciarzy. Uczył rzeźby w Szkole Przemysłu Drzewnego i jako nauczyciel był niesłychanie wymagającym i dokładnym. Był także fotografem, a zdjęcia Zdyba są wspaniałym dokumentem chwili, pokazują pierwsze wspinaczki, zjazdy narciarskie, także skoki narciarskie i zawody (od 1911 r., w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego), widać, że Zdyb pracy się nie bał, bo wynosił ciężki aparat i klisze wysoko w góry. Zasłynął także jako producent nart. Wytwórnia nart "Zdyb i spółka", w latach 1912 - 1914 produkowała rocznie około 400 par nart (taką ilość podają Paryscy), co świadczyło o znacznym rozwoju "białego szaleństwa" w Zakopanem i dużej ilości zamówień. Produkował ponadto saneczki, ciupagi i czekany - wytwórnia ta była pierwszą w Zakopanem fabryką nart, a także wypożyczalnią sprzętu zimowego. Także tutaj, nie tylko na zaśnieżonych szlakach, był pionierem. Był też narciarzem i zawodnikiem ZON TT, późniejszej SN PTT, i brał udział w pierwszych zawodach narciarskich rozegranych na Hali Goryczkowej w dniu 28 marca 1910 r. i w biegu głównym zajął dobre 3 miejsce. Potem także startował, a z czasem był sędzią narciarskim. Zdyb zasłynął także jako doskonały wspinacz skalny. Zamarła Turnia, a właściwie jej południowa ściana, strzelająca z piargów Dolinki Pustej w niebo 150. metrowym śmiało skrzesanym urwiskiem, była dla ówczesnych wspinaczy symbolem czegoś niedostępnego, wyśnioną ścianą ówczesnego pokolenia taterników polskich i węgierskich. Po wielu nieudanych próbach, u stóp Zamarłej rozwinęli linę Henryk Bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria i Stanisław Zdyb, i wreszcie udało się. - Zamarła padła! 23 lipca 1910 r. ta wspaniała wiadomość dotarła do Zakopanego i rozsławiła imię czwórki wspinaczy, tym bardziej, że wycenili oni drogę na "nadzwyczaj trudną", i powszechnie była ona uznawana za najtrudniejszą w tym okresie drogę skalną. To był przełom we wspinaniu się w Tatrach.
Zdyb był także ratownikiem TOPR, a w czasie I wojny światowej walczył w Legionach. Jak wynika z jego karty wypraw, wziął udział w 27. wyprawach TOPR, w tym w wielodniowym poszukiwaniu zwłok Aldony Szystowskiej na Czerwonych Wierchach (lipiec - sierpień 1912 r.), w wyprawach na Rohacze oraz na Giewont. Najtrudniejszą jednak akcją w tym okresie były poszukiwania Szulakiewicza na północnej ścianie Małego Jaworowego (1910 r.), gdzie Zdyb wspinał się do rannego taternika na jednej linie z Mariuszem Zaruskim i Klemensem Bachledą. Musieli zawrócić (z powodu wychłodzenia nie dali rady dotrzeć do rannego taternika), a idący dalej Klimek Bachleda poniósł śmierć. Ostatnia wyprawa ratownicza Stanisława Zdyba miała miejsce 4 sierpnia 1946 roku na Kalatówki. Stanisław Zdyb zmarł 8 grudnia 1954 r. w Zakopanem, w miejscu które tak silnie wpłynęło na jego życie i w cieniu Tatr, gór, które tak mocno ukochał.
WOJCIECH SZATKOWSKI
Muzeum Tatrzańskie
W "Zielonej Księdze" Silva rerum ZON znajduje się karykatura przedstawiająca wysokiego, szczupłego dryblasa, jadącego na nartach ze smoczkiem w ustach, butelką wiśniówki i aparatem fotograficznym pod pachą. To Stanisław Zdyb. Bogaty życiorys tego miłośnika Tatr nie znalazł dotąd historyka, który pokazałby go w sposób kompletny i wyczerpujący. Należał on do tego pokolenia ludzi gór, kiedy prawie każde wyjście w Tatry, a już zwłaszcza zimowe, było "pierwsze". Na koncie ma w Tatrach 27. pierwszych wejść: w tym zimowych (23) i letnich (4), kiedy nie było kolejki na Kasprowy Wierch, i szło się nań pełne trzy godziny z Kuźnic, na nartach z fokami. Na nartach jeździł świetnie o czym świadczy zjazd z Kościelca (1911 r.). Należał także do założycieli TOPR i pierwszych ratowników Pogotowia, pamiętał pionierskie wyprawy, takie jak po Aldonę Szystowską na Czerwone Wierchy, tragiczną śmierć króla przewodników tatrzańskich, Klemensa Bachledy w czasie wyprawy po Stanisława Szulakiewicza, i pierwsze zwózki ludzi na toboganie do Kotła Goryczkowego. Był także członkiem SN PTT.
Stanisław Zdyb urodził się daleko od Tatr, 20 września 1884 r., we wsi Zadole, gmina Opole Lubelskie, powiat Puławy. W 1898 r. trafił do Zakopanego i uległ, jak niejeden, magii tego miejsca. Uczył się rzeźby w zakopiańskiej CK Szkole Przemysłu Drzewnego. Już w 1906 r. razem ze Stanisławem Barabaszem był na nartach zimą na Kasprowym Wierchu, a opowieść o zjeździe ze szczytu została zamieszczona potem w Pamiętniku 30 - lecia SN PTT jest pochwałą narciarstwa, zarazem nie brakuje w niej humoru. Oto ona: Pierwszy zaczyna zjeżdżać p. K. młody i bardzo odważny, wkłada kij między nogi i zaczyna powoli zsuwać się po szreni. W pewnym momencie podskakuje do góry, opada, a jego kijek pięć cm gruby łamie się jak słomka i p. K. sunie to na boku, to na plecach w dół i zatrzymuje się dopiero w kopnym śniegu w połowie przełęczy. Po tym co zobaczyłem robi mi się na przemian to zimno to gorąco i równocześnie czuję, że mam owłosienie na głowie, ale patrzę, co będzie dalej. Z kolei zaczyna zjeżdżać następny, podpatruję co on robi a ten żegna się i zaczyna zjazd. Myślę sobie, że i to pomaga, ale gdzie tam - z początku poszło dobrze, kija nie złamał, ale tak nim kręciło, a gdy dojechał do kopnego śniegu, straszliwie się skurzyło i nieszczęśliwiec znikł pod śniegiem. Dopiero po pewnej chwili ujrzałem, że coś się rusza na białym tle śniegu, co przypominało muchę w śmietanie. Miałem tego dość, nie patrząc jak reszta będzie zjeżdżać, zdejmuję narty i ostrożnie trawersuję po szreni zbocza Pośredniego Goryczkowego gdzie dostaję się do kopnego śniegu, zakładam narty, siadam na kij i powoli zjeżdżam do kotła. W tym czasie moi towarzysze już pozjeżdżali, ale jako wprawniejsi szybko przejechali kocioł, ja się pozostałem w tyle. Gdy dojechałem do buli oddzielającej kocioł od Hali Goryczkowej, już nikogo nie widziałem...Dopiero teraz przypomniałem sobie dysputę na temat, jak lepiej zatrzymywać się przed przeszkodą. Ile padnięć zrobiłem z przysiadu lub stojąco, to trudno mi było zliczyć nim dojechałem do szałasów, dość, że wspomnę gdy wszedłem do szałasu i zobaczono moja postać wszyscy ryknęli ze śmiechu, gdyż byłem tak utytłany, że trudno było rozeznać, czy to człowiek, czy to kupa śniegu ...(Stanisław Zdyb, Moja pierwsza wyprawa narciarska w Tatry, w: 30 - lecie SN PTT).
O Zdybie pisali niesłychanie ciepło w książce W stronę Pysznej, Wanda Gentil - Tippenhauer i Stanisław Zieliński. Znajduje się tam charakterystyka jego jako człowieka: - był to chłop niezwykły, swoistego zaiste autoramentu. Łagodny dryblas z podnóża gór nie uznawał przymusu i nie ulegał czarowi grosiwa. Żył, aby przeżyć życie według swego widzimisię, trzymał się narciarskiej cyganerii, fotografował Tatry, wspinaczy i pierwszych narciarzy. Uczył rzeźby w Szkole Przemysłu Drzewnego i jako nauczyciel był niesłychanie wymagającym i dokładnym. Był także fotografem, a zdjęcia Zdyba są wspaniałym dokumentem chwili, pokazują pierwsze wspinaczki, zjazdy narciarskie, także skoki narciarskie i zawody (od 1911 r., w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego), widać, że Zdyb pracy się nie bał, bo wynosił ciężki aparat i klisze wysoko w góry. Zasłynął także jako producent nart. Wytwórnia nart "Zdyb i spółka", w latach 1912 - 1914 produkowała rocznie około 400 par nart (taką ilość podają Paryscy), co świadczyło o znacznym rozwoju "białego szaleństwa" w Zakopanem i dużej ilości zamówień. Produkował ponadto saneczki, ciupagi i czekany - wytwórnia ta była pierwszą w Zakopanem fabryką nart, a także wypożyczalnią sprzętu zimowego. Także tutaj, nie tylko na zaśnieżonych szlakach, był pionierem. Był też narciarzem i zawodnikiem ZON TT, późniejszej SN PTT, i brał udział w pierwszych zawodach narciarskich rozegranych na Hali Goryczkowej w dniu 28 marca 1910 r. i w biegu głównym zajął dobre 3 miejsce. Potem także startował, a z czasem był sędzią narciarskim. Zdyb zasłynął także jako doskonały wspinacz skalny. Zamarła Turnia, a właściwie jej południowa ściana, strzelająca z piargów Dolinki Pustej w niebo 150. metrowym śmiało skrzesanym urwiskiem, była dla ówczesnych wspinaczy symbolem czegoś niedostępnego, wyśnioną ścianą ówczesnego pokolenia taterników polskich i węgierskich. Po wielu nieudanych próbach, u stóp Zamarłej rozwinęli linę Henryk Bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria i Stanisław Zdyb, i wreszcie udało się. - Zamarła padła! 23 lipca 1910 r. ta wspaniała wiadomość dotarła do Zakopanego i rozsławiła imię czwórki wspinaczy, tym bardziej, że wycenili oni drogę na "nadzwyczaj trudną", i powszechnie była ona uznawana za najtrudniejszą w tym okresie drogę skalną. To był przełom we wspinaniu się w Tatrach.
Zdyb był także ratownikiem TOPR, a w czasie I wojny światowej walczył w Legionach. Jak wynika z jego karty wypraw, wziął udział w 27. wyprawach TOPR, w tym w wielodniowym poszukiwaniu zwłok Aldony Szystowskiej na Czerwonych Wierchach (lipiec - sierpień 1912 r.), w wyprawach na Rohacze oraz na Giewont. Najtrudniejszą jednak akcją w tym okresie były poszukiwania Szulakiewicza na północnej ścianie Małego Jaworowego (1910 r.), gdzie Zdyb wspinał się do rannego taternika na jednej linie z Mariuszem Zaruskim i Klemensem Bachledą. Musieli zawrócić (z powodu wychłodzenia nie dali rady dotrzeć do rannego taternika), a idący dalej Klimek Bachleda poniósł śmierć. Ostatnia wyprawa ratownicza Stanisława Zdyba miała miejsce 4 sierpnia 1946 roku na Kalatówki. Stanisław Zdyb zmarł 8 grudnia 1954 r. w Zakopanem, w miejscu które tak silnie wpłynęło na jego życie i w cieniu Tatr, gór, które tak mocno ukochał.
WOJCIECH SZATKOWSKI
Muzeum Tatrzańskie
Wojciech Szatkowski,
źródło: Informacja własna
oglądalność: (15040)
komentarze: (4)
-
anonim
Tik Tak:)
Witam i dziękuję Ci za dobre słowo:) to bardzo miłe, że pamiętałaś o mnie. Czy się uda z Festiwalem, wątpię, bo przygotowuję nową wystawę i roboty dużo. Ale może...ponoć jestem trochę nieobliczalny.
Serdecznie Cię pozdrawiam. Wojtek z Hól -
TikTak początkujący
do Wojtka
podtrzymuję moją opinię, że Twoja prezentacja pasowałaby jako wystąpienie gościnne na Festiwalu Explorer.
pozdrawiam -
anonim
"Zmarł [...] w Zakopanem, w miejscu które tak silnie wpłynęło na jego życie" - pięknie napisane o ciekawej osobistości.
-
vero92 profesor
Nieźle wszechstronny był.
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl
- Zanim zadasz pytanie na forum - zobacz czy poniżej ktoś już nie dał na nie odpowiedzi.
- Redakcja serwisu Skijumping.pl zastrzega sobie prawo do usuwania oraz modyfikowania komentarzy łamiących regulamin - nie związanych z tematem newsa, zawierających obraźliwe treści, atakujących osoby publiczne (a w szczególności zawodników, trenerów, działaczy, polityków), napisanych wulgarnym językiem, spamu, powielania treści newsa itp.
- Zabrania się reklamowania innych stron, blogów itp.
- Forum to miejsce na przemyślane wypowiedzi i opinie. Do komentowania bieżących wydarzeń na skoczni oraz luźnych pogaduszek służy nasz czat. Komentarze o zerowej wartości merytorycznej typu "Ammann Słabo, Stoch - 125m, co tu tak cicho, czemu nie skaczą" - również będą usuwane.
- Komentarze powinny być rzeczowe, napisane poprawnie językowo i bez rażących błędów ortograficznych.
- Zapytania, opinie i uwagi skierowane do redaktorów serwisu Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres email. Nasi redaktorzy nie czytają wszystkich komentarzy, często mogą więc wcale nie odpowiedzieć. Zapytania, opinie i uwagi skierowane do moderatorów forum Skijumping.pl, prosimy przesyłać na nasz adres admin@skijumping.pl.
- Wszystkich użytkowników forum, prosimy o kulturalną dyskusję. Do rozwiązywania wszelkich sporów i kłótni służy email, gadu-gadu lub inne środki komunikacji.
- Aby uniknąć bałaganu i nieporozumień, zabrania się tworzenia i korzystania użytkownikom z więcej niż jednego konta/nicka oraz podszywania się pod innych użytkowników, poprzez tworzenie bardzo podobnych nazw/nicków. W przypadku wykrycia takiego działania, konta będą kasowane, a w skrajnym przypadku (nagminne tworzenie kolejnych kont), użytkownik banowany.
- Wszelkie komentarze, atakujące bezpośrednio poszczególnych użytkowników (w tym także oskarżenia o pisanie pod wieloma nickami), moderatorów lub redaktorów, będą bezzwłocznie usuwane, podobnie jak spory między użytkownikami, nie mające nic wspólnego z tematem artykułu. Konta użytkowników, którzy obrażają moderatorów, administratorów, bądź atakują Redakcję Skijumping.pl, mogą być blokowane.
- Wszelkie narzekania na to, że komentarze są "bezpodstawnie" usuwane, będą również kasowane. Jeśli ktoś uważa, że jego komentarz był zgodny z regulaminem, a mimo to został usunięty, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Jeśli uważasz, że dany użytkownik nagminne łamie regulamin, wywołuje kłótnie i utrudnia dyskusję w komentarzach, prosimy o kontakt emailowy na adres admin@skijumping.pl.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania wpisów bądź blokowania użytkowników, którzy używają niecenzuralnego języka, nagminnie wywołują konflikty, spory oraz prowokują innych uczestników forum do kłótni.
- Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania użytkowników, których nazwy (ksywki) zawierają wulgaryzmy lub brzmią podobnie do niecenzuralnych słów.
- Redakcja nie ponosi odpowiedzialności, w przypadku, gdy adres IP zablokowanej osoby, jest adresem całej sieci lokalnej. Ewentualne cofnięcie blokady może nastąpić jedynie w przypadku, gdy winny użytkownik zaprzestanie szkodliwych działań na forum.
- Redakcja nie odpowiada za treści i opinie prezentowane przez użytkowników forum. Jeśli wypowiedzi naruszają prawo, ich autorzy mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
- W przypadku "bana" użytkownika, zabronione jest tworzenie nowego konta, przez 7 dni od momentu blokady konta.
- W przypadku nagminnego łamania regulaminu forum oraz ogólnych zasad dobrego wychowania, Redakcja zastrzega sobie prawo do powiadomienia odpowiednich służb, wraz ze wszystkimi posiadanymi danymi użytkownika (adres IP, logi, dane kontaktowe).
Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu
Zaloguj się