Wolfgang Loitzl: "Najważniejsze to uwierzyć, że można wygrać"

  • 2009-08-28 01:04

Wolfganga Loitzla kibicom skoków narciarskich przedstawiać nie trzeba. Ostatni sezon należał do najlepszych w jego karierze - wywalczył złoty medal na mistrzostwach świata w Libercu, triumfował w Turnieju Czterech Skoczni oraz zajął trzecią lokatę w generalnej klasyfikacji Pucharu Świata. Z sympatycznym Austriakiem spotkałam się w sobotnie południe, aby porozmawiać o skokach narciarskich. Zapraszam do lektury zapisu naszej rozmowy.

Skijumping.pl: Jakie są Twoje plany dotyczące startów w tym letnim sezonie?

Wolfgang Loitzl: W zawodach Letniego Grand Prix wystartuję tylko w Zakopanem. Taki miałem plan, chciałem też poznać nowe zasady, które zostały wprowadzone, i troszeczkę potrenować przed zimą. Wybrałem Zakopane, ponieważ jest to skocznia letnia, na której rozgrywane są także konkursy w zimie, poza tym ta skocznia należy do moich ulubionych obiektów.

Skijumping.pl: Czyli pomimo tego, że pochodzisz z Bad Mitterndorf tamta skocznia jednak nie należy do Twoich ulubionych?

Wolfgang Loitzl: Bad Mitterndorf z pewnością nie jest moją ulubioną skocznią. Zawody odbywają się tam bardzo rzadko i dodatkowo są to loty. Nie miałem wielu okazji żeby tam wystąpić, w końcu loty nie są moją mocną stroną, dlatego nie przepadam za tą skocznią w mojej miejscowości. Mój styl skoku bardziej pasuje do skoczni normalnych niż mamucich.

Skijumping.pl: Zarówno Ty jak i Sven Hannawald zdobyliście maksymalną ilość punktów od sędziów za skok. Charakteryzujecie się wręcz idealnym style lotu, jednak nie są to takie same style…

Wolfgang Loitzl: Sven Hannawald był dość lekkim skoczkiem i dlatego lepiej wypadał na skoczniach dużych. Mój styl skoku jest bardziej dynamiczny, bardziej atletyczny, dlatego na mniejszych obiektach wypadam lepiej. Dało się to zauważyć ostatniej zimy, gdzie np. na Turnieju Czterech Skoczni czy tutaj w Zakopanem wypadłem bardzo dobrze natomiast moje występy na skoczniach mamucich nie były najlepsze, chociaż i tak było lepiej niż w latach wcześniejszych.

Skijumping.pl: Wspomniałeś o Turnieju Czterech Skoczni jak się zmieniło Twoje życie po triumfie w tych prestiżowych zawodach?

Wolfgang Loitzl: Właściwie moje życie w ciągu tego sezonu i po nim prawie w ogóle się nie zmieniło. Może tylko po tej zimie przybyło mi kilka nowych obowiązków związanych z mediami, czego wcześniej nie doświadczałem. Taką pozytywną zmianą jest może też to, że po tylu latach ciężkiej pracy przyszedł sukces i świadomość ile tak naprawdę są warte moje skoki.

Skijumping.pl: Często w wywiadach podkreślasz, że teraz Twoja pewność siebie jest ogromna, czy wcześniej nie byłeś pewny swoich umiejętności?

Wolfgang Loitzl: Ciężko powiedzieć, wcześniej miałem tylko niektóre konkursy, w których pokazywałem, na co mnie stać, ale zdarzały się też takie, w których nic nie funkcjonowało tak jak powinno. Każdemu się zdarzają okresy, w których nie skacze dobrze, wtedy zdarzają się chwilę zwątpienia. W ubiegłym sezonie już od samego początku dobrze się prezentowałem i wiedziałem, że mogę być wysoko w klasyfikacji. Najwięcej radości przeżyłem podczas Turnieju Czterech Skoczni, nie zwątpiłem wtedy w swoje umiejętności, zaufałem im. Najważniejsze to uwierzyć, że można wygrać czy osiągnąć dobrą pozycję i to mi się udało w ubiegłym sezonie.

Skijumping.pl: Dopiero ostatni sezon okazał się dla Ciebie najlepszy, dlaczego dopiero teraz odniosłeś sukces?

Wolfgang Loitzl: To nie był całkowity przypadek, że w ostatnim sezonie odniosłem taki sukces. Pod względem psychologicznym nie widzę żadnej różnicy. Ale już pierwsze zgrupowanie na śniegu w Lillehammer oraz pierwsze konkursy pokazały, że jestem mocny. Wtedy moja pewność siebie znacznie wzrosła, ponieważ wiedziałem, że jestem w dobrej formie i dobre skoki przychodziły mi bardzo łatwo. Natomiast sezon wcześniej rozpocząłem dobrze, ale potem było znacznie gorzej, szukałem drogi, aby się w jakiś sposób poprawić, szukałem błędów tam gdzie ich prawdopodobnie nie było.

Skijumping.pl: A czy miałeś w swoim sportowym życiu momenty, że chciałeś porzucić skoki narciarskie i zająć się czymś zupełnie innym?

Wolfgang Loitzl: Zawsze wierzyłem, że mam potencjał, aby dobrze skakać, że fizycznie i technicznie jestem dobrze przygotowany. Również nie brakowało mi odpowiedniego sprzętu, więc wiedziałem, że powinienem być dobry. Jednak w mojej karierze nie brakowało okresów, w których nic mi się nie udawało, i wszystko nagle traciło sens. Ale nigdy nie myślałem, aby porzucić skoki i robić coś innego, ponieważ wiedziałem, że mogę być lepszy. Chciałem zasmakować jak to jest być dobrym skoczkiem i w zeszłym sezonie odniosłem znaczący sukces.

Skijumping.pl: Do tej pory miałeś medale z konkursów drużynowych, zatem jak smakuje złoty medal z konkursu indywidualnego w Libercu?

Wolfgang Loitzl: Swój pierwszy złoty medal w drużynie wywalczyłem w Lahti w 2001 roku a w tym roku byłem w dobrej formie od początku, także podczas mistrzostw świata, jednak nigdy do końca nie można ustalić, kiedy będzie się w wyśmienitej formie. Medale z konkursów drużynowych są wspaniałe, ale nie zależą tylko do mnie i od moich umiejętności. Natomiast medal z konkursu indywidualnego jest tylko moją zasługą. Po Turnieju Czterech Skoczni, na którym odniosłem ogromny sukces jechałem na mistrzostwa bardzo spokojny i pozytywnie nastawiony na walkę o medale. Wszystko wspaniale zagrało już podczas pierwszego konkursu na małej skoczni, lepiej być nie mogło. Podczas mistrzostw byłem w bardzo dobrej formie, byłem pewny swoich umiejętności a moje zdolności jako skoczka dobrze funkcjonowały na małej skoczni, do tego jeszcze wykonałem czysty telemark. Medal z konkursu indywidualnego ma dla mnie większą wartość niż pozostałe złote medale wywalczone w konkursach drużynowych. Często pojawiały się opinie, że potrafię dobrze skakać tylko w drużynie, a teraz udowodniłem, że także indywidualnie jestem dobrym skoczkiem, co też było dla mnie bardzo ważne.

Skijumping.pl: Jakie masz wspomnienia z ostatniego Turnieju Czterech Skoczni?

Wolfgang Loitzl: Często oglądam moje skoki z Garmisch-Partenkirchen oraz z finału w Bischofshofen. Jednak muszę się przyznać, że niewiele pamiętam z tamtych dni. Byłem jakby w transie i nie dostrzegałem tego, co się wokół mnie dzieje, wszystko działo się bardzo szybko. Oczywiście, zawody w Garmisch były najważniejsze w mojej karierze, ponieważ to tam odniosłem swoje pierwsze pucharowe zwycięstwo, jedno z piękniejszych zwycięstw.

Skijumping.pl: Myślałeś może już nad tym co zamierzasz robić po zakończeniu kariery?

Wolfgang Loitzl: Nigdy się nie zastanawiałem nad tym jak długo będę jeszcze skakał. Skoki muszą sprawiać mi radość. W tym roku są igrzyska olimpijskie i jeszcze nie mam w swoim dorobku medali z tej imprezy, jeśli nie zdobędę na nich medalu czy to w drużynie czy indywidualnie to będę musiał czekać na kolejną taką imprezę cztery lata. Może się więc zdarzyć, że będę skakał jeszcze dwa lub cztery lata. A co będzie po zakończeniu kariery? Jeszcze nie jestem tego pewny. Decyzję będę musiał podjąć szybko po zakończeniu kariery, być może zostanę w sporcie jako trener lub w inny sposób będę chciał zawodowo związać się ze skokami. Jak tak długo trenujesz, to bardzo trudno jest się rozstać ze sportem. Dobrym przykładem jest Andi Goldberger, który od czasu do czasu dalej skacze na nartach. Czasami nawet w lecie można spotkać go na skoczni, ponieważ to było jego życie i to mu sprawia przyjemność. Tak samo pewnie będzie ze mną, oddam ostatni skok w Planicy i potem pewnie będę chciał jeszcze wrócić na skocznię. Nie da się tak łatwo porzucić tego, co było twoim całym życiem.

Skijumping.pl: A co sądzisz o zawodnikach, którzy ogłosili, że kończą swoją przygodę ze skokami a teraz wracają do rywalizacji? Mam tutaj na myśli Alexandra Herra oraz Janne Ahonena.

Wolfgang Loitzl: Problemem Herra w niemieckiej kadrze narodowej było to, że czuł się dyskryminowany. Decyzje trenerów nie zawsze były według niego słuszne i sprawiedliwe, czuł się niezrozumiany w drużynie. Następnie szukał sposobu, aby zmienić swoją narodowość. Niestety nic z tego nie wyszło i wtedy zakończył karierę. Jak się teraz dowiedziałem, że ponownie wraca do treningów byłem naprawdę bardzo zaskoczony. Ale to jest to, o czym wcześniej wspomniałem, że jak ktoś tak długo trenuje skoki narciarskie to nie potrafi z nich z dnia na dzień zrezygnować. Sądzę, że to było głównym powodem, że Herr na nowo rozpoczął treningi.

Natomiast Ahonen to całkowicie inny temat. Jako aktywny skoczek wygrał wszystko z wyjątkiem złotego medalu olimpijskiego. W tym sezonie mamy igrzyska, a jest on bardzo ambitnym zawodnikiem i będzie chciał całemu światu pokazać, jak zdobywa złoty medal. Myślę też, że on zbyt wcześnie rozstał się ze skokami narciarskimi. Przyszedł pewnie taki moment, że usiadł w domu i spokojnie się nad tym wszystkim zastanowił i okazało się, że skoki to jest to co potrafi robić najlepiej i co mu sprawia największą radość. Dlatego myślę, że chce powrócić do dawnej formy a jego największym celem jest teraz złoty medal w Vancouver.

Skijumping.pl: Kadra austriacka jest bardzo zróżnicowana pod względem wieku, jak wygląda Wasza współpraca na codzień?

Wolfgang Loitzl: Rzeczywiście nasza kadra jest bardzo zróżnicowana. Ja mam 29 lat, Martin Koch ma 27 lat, potem jest Andi Kofler 24 lata, Morgi ma 22 lata, Schlieri ma 19 lat i tu już jest 10 lat różnicy pomiędzy nami. Teraz jest jeszcze w kadrze Müller, który ma 17 lat. Pamiętam jak to było jak ja byłem w jego wieku i też znalazłem się w kadrze. Wtedy moimi starszymi kolegami byli – Stefan Horngacher, Martin Höllwarth czy Andreas Goldberger. Dla mnie to był zaszczyt, że mogłem skakać ze skoczkami, którzy odnieśli niesamowity sukces. A teraz ja jestem najstarszy i nie stanowi to dla mnie problemu. Tak samo chyba myślą ci młodsi. Każdy z nas na tym korzysta, dobrze to wpływa na naszą motywację. Możemy zaobserwować, że jest to także dobre dla drużyny, ponieważ ci młodsi „gonią” nas starszych i ma to też wpływ na nasze wyniki. Wywieramy na sobie pozytywną presję. Jesteśmy bardzo silną i zwartą drużyną, na treningach musimy dawać z siebie wszystko, aby zachować miejsce w drużynie.

Skijumping.pl: A czy młodsi zawodnicy proszą Cię o pomoc i radę?

Wolfgang Loitzl: Wydaje mi się, że jest to indywidualną sprawą każdego sportowca, ponieważ nie jest łatwo rozmawiać o problemach czy prosić o pomoc. Jeśli pojawiają się problemy, to każdy stara się na początku samemu je rozwiązać a dopiero potem udać się z tym do kolegi. Oczywiście zdarzają się sytuacje, że z kimś jest się bliżej związanym i naturalnym jest, że rozmawia się o problemach czy prowadzi dyskusje, wtedy wiek i doświadczenie starszego może mieć większe znaczenie dla młodszego zawodnika. Zdarzyło mi się to kilka razy, ale nie jest to częste.

Skijumping.pl: Często w materiałach prasowych pojawiają się informacje, że Twoim najlepszym kolegą z drużyny jest Morgenstern…

Wolfgang Loitzl: Moim kolegą z pokoju w zeszłym sezonie tak i jak tutaj w Zakopanem jest Markus Eggenhofer, z tego powodu, że prawie od trzech lat zawsze razem w lecie trenujemy. Razem z Morgim rok temu zmienialiśmy narty z fishera na atomica i w związku z tym mieliśmy sporo wspólnych tematów, zwłaszcza o nowym sprzęcie. Niedawno dyskutowałem z nim na temat nowego systemu, który jest testowany podczas zawodów. Właściwie to prawda, że z Morgim mam najlepszy kontakt, najwięcej nas łączy.

Skijumping.pl: W kadrze austriackiej panuje silna konkurencja, z tego względu, że każdy może wygrać, jak zatem udaje się Wam przyjaźnić?

Wolfgang Loitzl: Są sytuacje, w których każdy patrzy tylko na siebie. Podczas zawodów nie ma mowy o przyjaźni, każdy dla każdego jest konkurentem i chce być najlepszym. Natomiast przed czy po zawodach nie myśli się o konkurentach. Istnieją przyjaźnie pomiędzy skoczkami różnych narodowości. Mogę jednak powiedzieć, że jesteśmy jedną, duża rodziną. Oczywiście z jednym zawodnikiem rozumiem się lepiej z drugim gorzej, ale tak też jest w życiu.

Skijumping.pl: A czy potraficie się szczerze cieszyć z sukcesów swoich kolegów z drużyny? Przypuszczam, że Koflerowi nie było łatwo, gdy przegrał złoty medal w Turynie…

Wolfgang Loitzl: Przykład, który podałaś jest trudny. Ja też chciałem być wtedy w drużynie a byłem tylko rezerwowym. Drużyna zdobyła złoty medal, a Morgi z Koflerem złoto i srebro indywidualnie. Oczywiście cieszyłem się z tego wyniku, ponieważ od wielu lat Austria miała ponownie złoty medal na olimpiadzie, ale z drugiej strony czułem się rozczarowany, że mnie tam nie było. Ale potrafiłem się cieszyć z ich sukcesu. Tak samo było w momencie jak Morgi zdobył Kryształową Kulę, cieszyłem się razem z nim, ponieważ w tamtym czasie był najlepszy. W ubiegłym sezonie taka sama sytuacja była ze Schlieriem, który wygrał 13 konkursów. Oczywiście można być zazdrosnym o takie sukcesy kolegów z drużyny, ale ja też odniosłem sukces – wygrałem Turniej Czterech Skoczni oraz zdobyłem złoty medal na mistrzostwach a im się to nie udało. Ja jednak nie dominowałem tak jak oni w Pucharze Świata, i w pewnym momencie przestają ich sukcesy cieszyć, bo jest ich tak dużo. Ja na przykład odniosłem cztery zwycięstwa, i chyba każdy cieszył się z mojego pierwszego triumfu w Garmisch-Partenkirchen. A Schlieri odniósł tak dużo tych zwycięstw i tak często, że chyba nikogo już to nie cieszyło, że zawsze on był na podium. Chociaż ta jego seria zwycięstw z pewnością spowodowała, że wielu skoczków mogło poczuć zazdrość i rozczarowanie, że to Gregor jest najlepszy. Oczywiście sezon był dla niego wspaniały, ale dla pozostałych lekko demotywujący, że ciągle ten sam zawodnik wygrywa.

Skijumping.pl: Ostatni sezon musiał być bardzo trudny dla Morgensterna…

Wolfgang Loitzl: Jestem pewny, że ta sytuacja z zeszłego sezonu była bardzo trudna dla Morgiego. Sezon wcześniej to on był najlepszy a w ostatnim niestety już nie. Wydaje mi się, że bardziej cieszył się z moich sukcesów niż ze Schlieriego, który stał się jego wielkim konkurentem. Ja też wiele osiągnąłem w ostatnim sezonie i łatwiej było mi się cieszyć z wygranych Schlieriego niż Morgiemu. Ale tak jest chyba zawsze, jeśli sam odnosisz sukces lub jeśli jesteś zadowolony ze swoich wyników to łatwiej jest się cieszyć z sukcesów drugiej osoby. Natomiast, jeśli samemu nic nie osiągasz i nie jesteś zadowolony to jest bardzo trudno cieszyć się wraz z innymi.

Skijumping.pl: W ostatnich latach organizatorzy starają się, aby zawody Letniego Grand Prix przyciągały jak najwięcej kibiców. Czy uważasz, że może nadejść czas, że skoki letnie i zimowe to będą dwie niezależne dyscypliny, tak jak na przykład siatkówka plażowa i w hali?

Wolfgang Loitzl: Nie wydaje mi się, aby taka sytuacja miała miejsce. Skoki narciarskie są typowo zimową dyscypliną i mam nadzieję, że tak pozostanie. Zawody, które odbywają się latem są często pomijane przez media, a dla samych zawodników są tylko odskocznią i jakąś zmianą. W okresie letnim skupiamy się nad treningami, a w czasie letnich skoków możemy poczuć lekki dreszczyk emocji oraz porównać się z konkurentami. Jeśli jednak chodzi o to, które są ważniejsze to zdecydowanie zimowe. W lecie są inne ważniejsze dyscypliny, takie jak piłka nożna, tenis, golf czy formuła 1. Skokami nikt się wtedy nie interesuje. W zimie wygląda to inaczej, ponieważ są dyscypliny alpejskie, kombinacja norweska, biegi narciarskie, hokej oraz skoki i wtedy skoki są ważne. Nie sądzę, aby w następnych latach coś się zmieniło w tym kierunku, skoki będą dyscypliną głównie zimową. Oczywiście są skoczkowie, którzy lepiej skaczą latem niż zimą, ale działa to też w drugą stronę, że ci, co skaczą lepiej zimą nie są najlepsi latem. Jeszcze kilka lat temu podobnie było ze mną. W 2005 i 2006 roku byłem dwa razy drugi w Letnim Grand Prix, byłem dobrze zmotywowany przed zimą, stawiałem sobie wysokie cele ale coś nie zadziałało. Dlatego sezon letni przeznaczam tylko na trening, aby w zimie być możliwie jak najlepszym, ponieważ zima jest dla mnie znacznie ważniejsza.

Skijumping.pl: Niedawno pojawił się pomysł, aby nagrody pieniężne za konkursy były przyznawane zawodnikom z pierwszej 30-tki. Co sądzisz na ten temat?

Wolfgang Loitzl: W zasadzie nie jestem ani za ani przeciw. Dobrze, że pierwsza 20-tka lub 30-tka dostanie także nagrodę pieniężną. Każdy, kto zdobywa punkty pucharu świata powinien dostać nagrodę pieniężną. Według mnie jednak nagrody dla zawodników z czołówki powinny zostać na takim samym poziomie a dodatkowo skoczkowie z niższych pozycji powinni dostać pieniądze za swoje punkty. Z tego, co słyszałem, to teraz ci, co zajmą miejsca w czołówce dostaną znacznie mniej pieniędzy niż wcześniej. Nowy system wynagradzania może być dobry, ponieważ ci co zdobędą tylko kilka punktów także dostaną nagrodę pieniężną, chodzi jednak o to, żeby tym co zajmą miejsca w czołówce nie obniżano wartości nagród. Dla drużyn, które zdobywają tylko kilka punktów w pucharze będzie to dobrą motywacją do dalszego uprawiania tego sportu. Teraz jak byłeś 25-ty dostałeś tylko sześć punktów i nic więcej, a jak dostaniesz pieniądze za to, to wtedy będziesz, chociaż w części zadowolony, że się opłacało. W tym przypadku sądzę, że jest to dobre. Ale z drugiej strony, jeśli czołowi zawodnicy mają dostać mniej nie uważam, żeby to było w porządku. Ostatnio przeczytałem, że zwycięzca w jednym z konkursów narciarstwa alpejskiego dostał 60.000 euro i nie ma tam dyskusji czy pierwszy dostał za dużo czy za mało. Podsumowując dobrze się stanie, jeśli pierwsza 30-tka dostanie nagrodę, ale jeśli to ma spowodować, że pierwsza piątka zawodów dostanie mniej już nie jestem takim entuzjastą tego pomysłu.

Skijumping.pl: Rozumiem Twoje podejście do tej sprawy, ponieważ nie uprawiasz skoków tylko dla przyjemności, to jest także Twój sposób na zapewnienie rodzinie bytu…

Wolfgang Loitzl: Dokładnie, nie uprawiamy skoków tylko i wyłącznie dla zabawy to jest nasza praca. W wieku 30-35 lat przestajemy trenować i mamy rodziny na utrzymaniu. Każdy się stara, aby zarobić jak najwięcej podczas swojej kariery. W ciągu ostatnich lat bardzo się zmieniła wysokość nagrody w konkursie, kiedyś to było 30.000 franków szwajcarskich a teraz jest to tylko 10.000 franków. Jeśli ktoś często wgrywa lub plasuje się w czołówce ta dyskusja o podziale nagród pieniężnych ma ogromne znaczenie.

Skijumping.pl: Co jest najważniejsze w Twoim życiu?

Wolfgang Loitzl: Oczywiście najważniejsza dla mnie jest rodzina – moja żona i dwójka dzieci. Dopóki jestem jeszcze aktywnym skoczkiem, to na drugim miejscu będą skoki narciarskie, jestem głodny sukcesu i nie umiem powiedzieć sobie dość, na trzecim miejscu zdrowie, ponieważ tylko wtedy będę mógł zapewnić mojej rodzinie szczęście oraz będę mógł trenować.

Skijumping.pl: Na pewno oglądałeś konkursy Turnieju Czterech Narodów w telewizji. Co sądzisz o nowych zasadach jako kibic?

Wolfgang Loitzl: Oglądałem konkursy Letniego Grand Prix w telewizji. Chciałem zobaczyć, kto jest w wysokiej formie oraz zobaczyć jak funkcjonuje nowy system. System nie jest zły, ale dla kibiców nieprzejrzysty. Skoki nie były już tak interesujące jak je oglądałem i nie było tylu emocji. Spotkało się to z ogromną krytyką. Ostatni konkurs w Einsiedeln – Simon Ammann oddał najdłuższy skok, kibice na stadionie wiwatowali na jego cześć, on sam też się cieszył i nagle się dowiedział, że jest piąty. Jak obserwowałem jego twarz to dało się wyczytać, że jest przybity, nie mógł uwierzyć, że po takim super skoku jest dopiero piąty. Jest to ogromna trudność dla kibiców czy to zgromadzonych na stadionie czy przed telewizorem, ponieważ nie widać tam czy skoczek trafił na dobry czy na zły wiatr. To musi zostać poprawione, jeśli ma funkcjonować dalej w zimie.

Skijumping.pl: W tym sezonie do najważniejszych imprez można zaliczyć – Turniej Czterech Skoczni, Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata w lotach oraz ogólną klasyfikację Pucharu Świata. Co jest Twoim największym celem na ten sezon?

Wolfgang Loitzl: Oczywiście wszystkie są ważne. Jak już kiedyś powiedziałem triumf w Turnieju Czterech Skoczni jest ważny dla każdego zawodnika i każdy chce to przeżyć – a ja to już zdobyłem. Na początku naszej rozmowy wspomniałem, że brakuje mi medalu z igrzysk. Dla każdego austriackiego skoczka ważną imprezą jest Turniej Czterech Skoczni, więc chyba te dwa cele będą dla mnie najważniejsze w tym sezonie. A jeśli chodzi o końcową klasyfikację, to trzeba być najlepszym od pierwszego do ostatniego konkursu. Niestety nie jestem dobrym lotnikiem, więc na Mistrzostwa Świata w lotach na wiele nie liczę.

Skijumping.pl: Dziękuję bardzo za poświęcony czas i życzę spełnienia założonych celów w tym sezonie.

Wolfgang Loitzl: Dziękuję bardzo.

Zakopane, 22.08.2009


Anna Szczepankiewicz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16691) komentarze: (22)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • sledzik16 weteran

    Wiara czyni cuda :)

  • Adu_Siaa bywalec

    Wywiad suuper!
    Fajnie i przyjemnie się czyta :D
    Bravo! ;p

  • TAMM profesor

    Świetny, długi wywiad.
    Miło się czyta.

  • Kasienia początkujący

    Popieram przedmówców. Świetny wywiad - nietypowe pytania, wyczerpujące odpowiedzi. Aż miło się czyta.

  • maja88 stały bywalec

    Wywiad bardzo ciekawy!
    Z dużym zainteresowaniem przeczytałam odpowiedzi Loitzla. "Najważniejsze to uwierzyć, że można wygrać" - bardzo dobrze powiedziane!

  • materac doświadczony

    też mi się ten wywiad bardzo podobał, jakiś taki dłuższy i bardziej hmm dogłębny niż większość. i zgadzam się z tym, że jego słowa, te o wierze w zwycięstwo można by zacytować naszym zawodnikom-tego powinni się trzymać.
    a, i bez sensu porównywać Loitzla do Schlierenzauera czy Morgensterna...bez sensu totalnie

  • kibic_malysza profesor

    Loitzl widac ma poukładane troche w głowie i jest przeciwieństwem Schlierenów i Morgenów.

  • motylek_ja weteran

    jeszcze.....

    dzięki bardzo za wywiad
    bardzo mądry jest ten zawodnik
    życzę mu jak najlepiej

  • _ewa_ bywalec

    Gratuluję autorce, że przeprowadziła taki długi wywiad, mnie pewnie po piątym pytaniu zabrakłoby pomysłu na następne. Choć to nie tylko jej zasługa, widać, że trafił się jej dobry rozmówca, no i najwyraźniej miał dużo czasu :-)

  • motylek_ja weteran
    dla Pana Adasia M. :)

    tytuł tego artykułu powinien być dla Pana mottem działania, bo w końcu musi Pan uwierzyć, że może Pan wygrać i to nie jeden raz... zdaje się, że Pan o tym zapomniał.

    ps. wiem,że Mistrz wchodzi na tą stronę, może więc przeczyta i weźmie sobie te słowa do serca!

    "zwycięstwo jest przecież dla ludzi ..."

  • krwisty weteran

    Oj marne to pokolenie które tylko czytać potrafi krótkie wywiady, notatki , skróty ,ściągi itp...ludzie, to że długi wywiad to jest dobrze i jeszcze jest sensowny oraz wyczerpujący.A że ktoś czytając koniec wywiadu nie pamięta juz poczatku, to tylko o czytającym świadczy a nie o piszącym.Bardzo dobry wywiad i ciekawy przede wszystkim.Anna brawo!

  • Piotr S. weteran

    Myślę,że słowa Wolfganga Loitzla powinny być mottem dla naszych skoczków. Aby odnieść sukces muszą uwierzyć w siebie.

  • bartek_9325 bywalec

    Może długi, ale bardzo ciekawy , nie chcecie to nie czytajcie, ale polecam gorąco wszystkim.

  • anonim
    do krzyśka.

    Ja przeczytałam i zyję .Co z tego ze długi.Bardzo ciekawy i uważam że Wolfgang tak z przemysłem odpowiadał na pytania jak na dorosłego człowieka przystało :) Widac że jest rozsądny i wie po co skacze i dlaczego :)
    Duuży plus dla Ani za ten wywiad :)
    Jest świetny.

  • anonim
    Jezus Maria! ale tasiemiec!

    Ludzie! Aniu! 20 tysięcy znaków ? przecież tego się nie da przeczytać!

  • anonim

    mozecie sie smiac ze mnie, ale mi sie przysnilo ze loitzl wygra zloty medal w libercu, na poczatku nie chcialo mi sie w to wierzyc ale zatkalo mnie gdy naprawde wygral zloto

  • anonim

    Bardzo dobry wywiad.
    Z wielką uwagą go przeczytałam bo to jeden z moich ulubionych zawodników, któremu przez poprzednie lata życzyłam jak najlepiej.
    Ciekawe pytania i odpowiedzi bardzo wyczerpujące.
    Życzę mu dalszych sukcesów i powodzenia w nadchodzącym sezonie zimowym.

  • kamka weteran

    super wywiad byle jak najwięcej z różnymi skoczkami

  • manka bywalec

    wolfi jak dyplomata, ale wiele z tym utrzymaniem rodziny ma racje , bo skoki to nie tylko przyjemnosc, ale i praca, zeby utrzymac rodzine, zgadzam sie z poprzadnikami fajny i super wywiad :D

  • Anika profesor

    "Najważniejsze to uwierzyć, że można wygrać czy osiągnąć dobrą pozycję..."

    I o to chodzi. Mam wrażenie, wręcz jestem przekonana, że naszym skoczkom przez lata całe wmawiano, że "jadą po doświadczenie", że i tak nie wygrają, że nie mają się przejmować, że dobrze będzie, jak się zakwalifikują do konkursu, a świetnie, gdy dostaną się do 2. serii. Takie minimalistyczne i "na koanach" podejście do zawodów owocowało poziomem, który obserwowaliśmy przez całe lata.
    Małysz był wyjątkiem, jakoś potrafił się wyłamać z tego trendu.
    Teraz już się coś zmienia, powoli, bo powoli, ale zawsze.

    Powtarzam i będę powtarzała jak mantrę:

    "Chłopcy, skaczcie bez kompleksów i zahamowań! Stać Was na wygrywanie! ! !"

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl