Kto to są "buloklepy"?

  • 2010-03-08 16:23

Zakończone niedawno Igrzyska Olimpijskie w Vancouver były najlepszymi w historii polskich sportów zimowych. Oczywiście nie przeszkodziło to różnym dyżurnym malkontentom uprawiać w najlepsze naszego narodowego hobby - marudzenia, ględzenia, narzekania i zrzędzenia. Przed, po i w trakcie olimpiady można było przeczytać różne dramatyczne wypowiedzi na temat naszych zawodników.

Nie, nie zamierzam bronić występów zawodników, którzy zajmowali ostatnie i przedostanie miejsca. Nie zamierzam podsycać samozadowolenia działaczy którzy uważają, że do sukcesów przyczynia się zabieranie na zawody zawodnika, trenera i trzech osób towarzyszących. Nie zamierzam dołączać się do chóru osób twierdzących, że stajemy się potęgą sportów zimowych. Nie. Uważam że jak na 40 milionowy kraj w którym jakieś góry w końcu są i śnieg przez kilka miesięcy leży a lód produkować można łatwo cały rok, 6 medali to wynik wciąż poniżej potencjału. Też widzę, że godnych następców Małysza, Kowalczyk i Sikory wciąż nie ma. Też zżymam się, gdy w telewizyjnym studiu ten czy inny komentator lub gość cieszy się z 32. miejsca Stocha lub Huli i podkreśla, że „zabrakło niewiele i ważne, że ci młodzi zawodnicy kręcą się koło 30”. Ale we wszystkim należy zachować umiar, tak samo w urzędowym optymizmie jak i w krytyce.

Jak bowiem potraktować słowa dziennikarza, który pyta Adama Małysza, jak to jest ratować honor polskiej drużyny na Igrzyskach Olimpijskich? Na Igrzyskach, na których zdobywamy 40% medalowego dorobku wszechczasów? Trudne zadanie. Dlatego odniosę się do innego przypadku. Tuż przed rozpoczęciem Igrzysk w Vancouver wywiadu na temat naszych sportowców, w szczególności skoczków, udzielił polski alpejczyk, medalista MŚ i dwukrotny olimpijczyk, znakomity narciarz - Andrzej Bachleda-Curuś II.

Raczył pan Andrzej nazwać naszych skoczków (poza Adamem Małyszem - rzecz jasna) "buloklepami" i stwierdził, że się kompromitują: "Jest Małysz i nikogo poza nim. Dominuje pochwała średniactwa. Mam wrażenie, że zbyt wcześnie zakończono kwalifikacje olimpijskie dla tych młodych chłopaków. Powinni do końca walczyć, regularnie dostawać kopa w tyłek - uważa najlepszy polski alpejczyk w historii. - Poza Małyszem mamy samych buloklepów - tak ich nazywam. Klepią po tej buli i klepią, i w sumie kompromitują się, skacząc tak słabo w Pucharze Świata czy na Mistrzostwach Świata Juniorów."

Co do Pucharu Świata – zgoda. Od 10 lat wciąż czekamy na skoczka, który będzie regularnie punktował i przysporzy nam choć trochę takich emocji jak Adam Małysz. Ale Mistrzostwa Świata Juniorów?? O kim mowa? O Kamilu Stochu – dwukrotnym wicemistrzu świata juniorów w drużynie, Łukaszu Rutkowskim - dwukrotnie czwartym na tej imprezie i brązowym medaliście w drużynie, Stefanie Huli, wicemistrzu świata juniorów w drużynie. Wicemistrzem świata juniorów jest także inny polski skoczek – Maciej Kot, do tego ma dwa brązowe medale w drużynie. Faktycznie - dramatycznie słabe wyniki – jak na dłoni widać, że na tej imprezie Polacy tylko się kompromitują. No, ale bez ironii. Spróbujmy zmierzyć się z tymi śmiałymi tezami merytorycznie. Mianem buloklepów określił Bachleda-Curuś Stefana Hulę (lat 24), Kamila Stocha (lat 23) Łukasza Rutkowskiego (lat 22) i Krzysztofa Miętusa (lat 19).

Przypomnijmy najważniejsze i największe osiągnięcia alpejczyka. Ma na koncie dwa medale Mistrzostw Świata (brązowy w 1970 i srebrny w 1974). Na Igrzyskach Olimpijskich trzykrotnie zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce. Wygrał w historii jeden konkurs Pucharu Świata i w sumie sześciokrotnie stawał na podium. W swoim najlepszym sezonie zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej (w slalomie drugie, w gigancie ósme). Dodać przy tym trzeba, że „Ałuś” prócz tych wysokich miejsc ma na koncie bardzo dużo solidnych i bardzo dobrych występów – miejsc w pierwszej dziesiątce a nawet szóstce. Są to z pewnością wyniki godne pochwały i szacunku. W dodatku Bachleda-Curuś jest laureatem nagrody Fair-Play, ufundowanej przez UNESCO. W 1969 roku w zawodach w Aspen zajął czwarte miejsce, ale na własną prośbę został zdyskwalifikowany. Zawodnik wyjaśnił sędziom, w jaki sposób ominął na trasie jedną z bramek (sędzia tego nie zauważył) i powiedział, że zgodnie ze swoim sumieniem, nie zasłużył na wysoką lokatę.

Przypatrzmy się teraz z bliska karierze Andrzeja Bachledy. Urodził się w roku 1947. Swój pierwszy medal MŚ (brązowy) zdobył w 1970 roku - w wieku 23 lat. W tym samym roku pierwszy raz stanął na podium PŚ. Pierwsze i jedyne zwycięstwo przyszło w wieku 25 lat, dwa lata później był srebrny medal na MŚ w St. Moritz. Pierwsze sukcesy „Ałusia” przyszły więc w wieku, w którym są teraz Kamil Stoch i Stefan Hula. Dla porównania Kamil Stoch może się póki co pochwalić czwartym miejscem na Mistrzostwach Świata w Libercu i jednym wygranym konkursem Letniej Grand Prix (Oberhof 2007). Gdy Andrzej Bachleda był w wieku Łukasza Rutkowskiego czy Krzysztofa Miętusa późniejsze sukcesy zapewne nawet mu się nie śniły. Łukasz Rutkowski ma z kolei na koncie trzecie miejsce w Letniej Grand Prix (Zakopane 2008).

Jeśli więc w wieku Kamila Stocha miał nasz najlepszy alpejczyk porównywalne z nim osiągnięcia, to czy wypada, by nazywał go obraźliwie „buloklepem”? Jaki efekt może mieć dla młodego Łukasza Rutkowskiego tak surowa ocena z ust niewątpliwego autorytetu w sportach zimowych? Czy jest mądrym i sensownym skreślanie na samym początku światowego skakania dziewiętnastolatka Krzysztofa Miętusa? Czy skompromitowany „buloklep” ma już zakończyć karierę? Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby w wieku dziewiętnastu lat ktoś nazwał Andrzeja Bachledę-Curusia dajmy na to „łamagą”, „beztalenciem” i stwierdził, że „tylko się kompromituje”? Co by było gdyby w wieku 22 lat bez osiągnięcia znaczących sukcesów przestano dawać mu szansę? Skutecznie zniechęcono do uprawiania narciarstwa? Odpowiedź jest prosta: nie byłoby ani medali ani żadnych podium w Pucharze Świata. Warto więc może zastanowić się chwilę, zanim wyda się publicznie tak radykalne sądy?




Stefan HulaStefan Hula
fot. Karolina Osenka
Łukasz RutkowskiŁukasz Rutkowski
fot. Anna Szczepankiewicz
Krzysztof MiętusKrzysztof Miętus
fot. Anna Szczepankiewicz

Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (26402) komentarze: (272)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • skok początkujący

    i jeszcze dołożył drugie złoto olimpijskie i kryształową kulę

  • MarcinBB redaktor
    i jeszcze

    dołoży drugie złoto na dużej :-)

  • MarcinBB redaktor
    a dziś "buloklep" Kamil Stoch

    został Mistrzem Olimpijskim miażdżąc rywali, tak jak kiedyś miażdżył ich Adam Małysz - 13 punktów przewagi nad srebrnym medalistą, dwa najdłuższe skoki zawodów, dwie "20" za drugi skok. Po 42 latach mamy znów złoty medal olimpijski polskiego skoczka.
    Ciekaw jestem, czy piszące tu poniżej osoby...
    a nie.
    W sumie nie.
    Po co?
    Nie trzeba nic więcej.

  • MarcinBB redaktor
    buloklepy 4 lata później

    Łukasz Rutkowski - bez znaczniejszych sukcesów.
    Stefan Hula i Krzysztof Miętus - podobnie, jeśli nie liczyć dwukrotnego stawania na podium Pucharu Świata w Drużynie.
    Buloklep Kamil Stoch jest natomiast Mistrzem Świata i brązowym medalistą MŚ w drużynie, trzecim zawodnikiem PŚ z sezonu 2012/2013 i aktualnym liderem cyklu, zwycięzcą 11 konkursów, 23 stawał na podium.

  • anonim
    Wojtek z Hól czyli W Szatkowsk

    Panie Szatkowski: równie dobrze moglibyśmy się wrócić do nauczyciela wf Adama w podstawówce. Lubię Szturca, ale gdzie sukcesy jego innych zawodników? Jakoś nie widzę.

    Adam miał kończyć karierę , ale miał szczęście, trafił na dwoje odpowiednich ludzi: swoją żonę i trenera Mikeszkę.

    A przełamanych skoczków z błyskiem typu Stoch, Hula i inni może pan sobie dodać do bogatej kolekcji polski skoczków wiecznie młodych, wiecznie zbierających doświadczenia na dużych imprezach, wiecznie przełamujących się i szukających błysku typu: Kowal, Skupień, Kruczek itd itd.

    Brak talentu mówi to panu coś?

    To co dla naszych skoczków (i większości sportowców) jest szczytem możliwości dla innych jest rutyną.

    Przestańcie się oszukiwać: im szybciej to sobie uświadomimy, im szybciej zmienimy mentalność z lokajów "jakoś to będzie" na mentalność zwycięzców tym lepiej.

  • anonim
    Prawdomówny

    SZturc, Szturc i jeszcze raz Szturc

    Ja uważam, i pewnie nie tylko ja, że Prawdziwym ojcem sukcesów Adama Małysza (on sam też wielokrotnie to w mojej obecności powtierdził i w mediach też) jest JAN SZTURC. Pamiętajmy o tym skromnym trenerze z Wisły, który miał wielki wkład w początki skakania Małysza. Mikeska otrzymał zawodnika ukształtowanego... bez Szturca nie byłoby medali:)

  • anonim
    Kiedy "jastrzębie" zamienią się w "orły"?

    Gratuluję Barnabie celnej uwagi (3 uwag).
    Znalezienie satysfakcjonującej odpwoeidzi jest faktycznie b. trudne. Określenie "buloklepy" Ałusia jednak jest b. niesprawiedliwe choćby w kontekście wyników Stocha (medale MŚ jun, miejsca w 10-tce, wygrana w Oberhofie), czy wobec Rutkowskiego i Huli. Z drugiej strony czekamy na to kiedy oni się przebudzą, tj. uwierzą w siebie, przełamią jednak pewne bariery psychiczne i fizyczne (każdy je ma, ale 100 procentowy sportowiec powinien je łamać) i ... będą mogli polecieć dalej. Znam od lat Kamila, wiem jak ten chłopak ciężko pracuje, stara się, a jednak trudno mu się przebić na wyższy stopień zaawansowania sportowego tj. aby być w 10 tce najlepszych, na co, przecież o tym wiem (y), ciągle go stać. Jego wyniki olimpijskie nie satysfakcjonowały. Nie dziwię się. Co na to trener Kruczek? Czy aby on potrafi wykrzesać z tych chłopaków "błysk", osobiście wątpię, ale obym się mylił.
    Kiedy więc przyjdzie przemiana? Kiedy to nastąpi? Bóg jeden wie, ale wierzę, że nastąpi i to jest najważniejsze. Mam też nadzieję, że Kamil trafi na trenera, który tak nim pokieruje jak Lepistoe Adamem.

  • Olcia_C stały bywalec

    @ Barnaba - świetne posty! Super podsumowanie całej dyskusji.

  • KiQnia początkujący
    ...

    Do: HKS, wojter2
    Przepraszam bardzo czy ja Ich porównywałam?!?!Najpierw nauczcie się czytać ze zrozumieniem a potem wyrażajcie opinie... Napisałam , ŻE JAK NA RAZIE NIE WIDAĆ NASTĘPCY ADAMA MAŁYSZA! Tam jest tak dokładnie napisane...
    A to ,że wierzyłam w Kamila Stocha to jest inny kontekst zdania... :/:/

  • Łukasz stały bywalec

    Jeśli się nie mylę, to Stoch ostatnim razem spadł na bulę w Oslo 2008. Miętus ostatnim razem spadł na bulę w Oberstdorfie 2009. A Bachleda? On co drugi skok to ląduje na buli.

  • Barnaba doświadczony
    Czy znaleźliśmy satysfakcjonującą odpowiedź ? ( 1)

    Autor publikacji , ujął się za naszymi skoczkami z iście olimpijskim przesłaniem i spokojem, zupełnie słusznie, po zakończonych ZIO. Rozgorzała dyskusja na argumenty. Marcinkowi, przy okazji dostaje się po pazurkach, za zbyt śmiałe drapanie w klawiaturę przy artykułowaniu swoich racji. Nie chodzi mi o uzasadnione rozprawianie się z użyciem przez "Ałusia", uszczypliwego i krzywdzącego określenia wobec naszych skoczków z reprezentacji narodowej. Rzecz idzie o krytyczną ocenę poziomu polskich skoków narciarskich, szerzej zaś sportów zimowych, gdyż o nich była mowa w źródłowym wywiadzie Andrzeja Bachledy - Curusia.
    W rzeczonej wypowiedzi nie podobało się mi przeniesienie osobistych animozji utytułowanego narciarza-alpejczyka sprzed prawie czterech dziesięcioleci do współczesności.
    Nie ma do niej odniesienia sytuacja , kiedy to po wygraniu krajowych przedolimpijskich eliminacji , za sprawą kontuzji Józefa Przybyły i presji dziennikarzy powołany do reprezentacji olimpijskiej zawodnik, Wojtek Fortuna, zdobywa odpowiednio w kolejności: szóste miejsce na skoczni K-70 Miyanomori oraz złoty medal na skoczni K-90 Okurayama.
    Nijako odnoszą się do klepania buli przez skoczków fakty, iż Ałuś, brązowy medalista MŚ w kombinacji z 1970 roku w Val Gardena był dziewiątym (w gigancie) i dziesiątym (w slalomie) zawodnikiem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sapporo, a tydzień później wygrał slalom PŚ w Banff, natomiast w 1974 roku został srebrnym medalistą MŚ w kombinacji w St. Moritz .
    Mogę zrozumieć rozgoryczenie Ałusia z tego powodu bowiem Wojtek Fortuna zaraz po ZIO pierwszy i ostatni raz w życiu został Mistrzem Polski w skokach na Wielkiej Krokwi, a sposób odniesienia sukcesu podważali pokonani wicemistrzowie. Nie wiem jak to w rzeczywistości było. Prawdą niezaprzeczalną jest, iż mistrz olimpijski już nic więcej znaczącego w skokach narciarskich nie osiągnął.

  • Barnaba doświadczony
    Czy znaleźliśmy satysfakcjonującą odpowiedź ? ( 2.)

    Teraz moja osobista refleksja. Jest faktem, Pan Wojtek, biadoli jakoby był niedoceniony za sukces w Sapporo, a nawet rzekomo okradziony na skutek uszczuplenia dolarowej nagrody olimpijskiej przez samego wiceministra sportu, co ponoć nawet powaliło zamiar kupna działki w Zakopanem. Nie jest to utyskiwanie tak do końca zasadne. W PRL-u otrzymał Złoty Krzyż Zasługi - odznaczenie honorowe, ale ponadto wyróżniony był medalami związanymi z wysokimi gratyfikacjami: Zasłużony Mistrz Sportu i Złotym Medalem Za wybitne Osiągnięcia Sportowe. O innych obrywach nie wspominam. Nie jest winą ani bliźnich ani ówczesnego systemu wszak sam roztrwonił sławę .Dość dodać za tzw. całokształt w 1997 roku W. Fortuna został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, aktualnie pobiera też świadczenie dla medalistów olimpijskich niezależne od innych dochodów znane obiegowo emeryturą olimpijską, równe średniej miesięcznej krajowej płacy z ubiegłego roku. Tyle dygresji.
    Uważam, że przeniesienie przez Ałusia własnych odczuć i doznań z wyczynu Wojciecha Fortuny oraz skupienie negatywnych emocji bezpośrednio na Bogu ducha winnych młodych skoczkach, uprawiających tę dyscyplinę w zupełnie innym czasie i innych warunkach jest nie tylko nieporozumieniem sportowym lecz przede wszystkim wyrazem złej woli niszczącej nieodpowiedzialnie zasady dobrego obyczaju, których od niekwestionowanego laureata prestiżowej nagrody UNESCO należałoby oczekiwać.
    Mniemam, że w kontekście treści całego interesującego wywiadu traktującego o bolączkach polskich sportów zimowych, było to działanie zamierzone, takie wrzucenie nie małego kamyczka, ale wtoczenie dużej styropianowej makiety głazu do ogródka Apoloniusza Tajnera, będącego sygnałem do zastanowienia się nad kandydatami zdolnymi kierować inaczej w nowej kadencji Zarządu Głównego PZN, ważną nawą olimpijskiego sportu.

  • anonim
    Czy znaleźliśmy satysfakcjonującą odpowiedź ? ( 3.)

    Krytyka alpejczyka odnosząca się do poziomu sportowego skoczków spotkała się na naszym portalu z odpowiednią reakcją sympatyków skoków. Sądzę z należytym odparciem
    merytorycznym. CHWAŁA Marcinowi i uczestnikom dyskusji wspierających artykuł własnymi przemyśleniami uzbrojonymi w argumenty merytoryczne! Rzeczywiście, onetowcy zamilkli.
    Nie podzielam jednak metody spierania się z Ałusiem, przez atak na syna, Andrzeja III. Najmłodszy, mieszkający za granicą od szóstego roku życia dwukrotnie reprezentował Polskę na ZIO: Nagano - 5 miejsce w kombinacji alpejskiej; SLC -10 w slalomie specjalnym. Zrezygnował z kariery sportowej świadomie, ze względów organizacyjnych i osobistych. Oddalając się od startowych stresów skupił się na muzyce w aspekcie kompozycyjnym i wykonawczym oraz poświęcił się pasji malarstwa, co szczególnie bliskie jest dziedziczonym poza sportowymi także talentom i kultywowanym tradycjom artystycznym rodu Bachledów - Curusiów.
    Rezygnacja młodego jeszcze zawodnika Andrzeja Bachledy-Curusia III z kariery sportowej i odnalezienie się w nowej dziedzinie aktywności życiowej zasługuje na uznanie i pochwałę.
    Uważam też, ze irytacja dojrzałego i doświadczonego Ałusia powinna być zrozumiała, wszak jak sam mówi w innym fragmencie wywiadu: czasem nie można ukrywać własnych uczuć, bo wszystko staje się płaskie. Osobiście boleję, że ten stan emocjonalny dotknął najmniej winnych temu skoczków narciarskich.
    Dobrze się jednak stało, że Marcin w tytule wprost zapytał: Kto to są "buloklepy"? Ale czy znaleźliśmy satysfakcjonującą odpowiedź na postawione pytanie? Tak. Marcinowi gratuluję.
    Pozdrawiam.

  • anonim
    Wypowiedzi Pana Andrzeja

    Ostatnio wypowiedzi Andrzeja Bachledy są często niefortunne i nie należy się nimi przejmowac. Człowiek, który mówi na poważnie o tunelach przez Tatry i wypędzeniu kozic i świstaków, jest lekko nie tete. Cóż, dyscypliny zimowe mają też swojego Palikota. A świstaki go podobno wygwizdały tej zimy.

  • anonim
    skoki

    to zdne buloklepy to wspaniali skoczkowie niewiem kto tak mowi i pisze czy cokolwiek niejeden jak by siad na belke to by narobil w gacie i tyle

  • Piotr S. weteran

    Można, a nawet trzeba wytykać błędy, stawiać wymagania, wskazywać słabości, ale nie można przy tym nikogo obrażać. Obrażanie nie zwiększa wcale motywacji, może tylko zaszkodzić. Niestety, wiele osób często o tym zapomina. Poza tym nie będziemy mieli drugiego Adama bo on jest niezastąpiony, ale możemy mieć całkiem dobrych innych skoczków. Trzeba trochę cierpliwości bo to wszystko nie jest tak proste jak się wydaje. Zbyt łatwo przekreśla się sportowców. Na chłopakach nie zostawiono suchej nitki po konkursie drużynowym w Whistler, a jednak w Lahti do podium zabrakło naprawdę niewiele.

  • Kostka stały bywalec

    Fajny artykuł, pan Andrzej został wypunktowany, grunt że merytorycznie. Rzeczywiście określenia buloklepy czy nieloty to przesada. Tak źle to nie jest :D Ja cały czas liczę na przebudzenie Kamila, bo chłopak ma naprawdę potencjał.

  • anonim
    @MarcinBB

    A za starzenie się w latach 2001-05 Małysz, Ahonen i trochę Janda :-)

    Generalnie nie są to jakieś wybitne próbki do obliczeń statystycznych, bo przeciętnie w >20 zawodach dominuje 2-3 zawodników, którzy swoim wiekiem narzucają wynik za cały rok.

  • MarcinBB redaktor
    @Jawa125T

    Tak, tylko że za to obniżanie się wieku zwycięzców odpowiedzialni są właściwie tylko dwaj skoczkowie - najpierw Thomas Morgenstern a potem Gregor Schlierenzauer :-)

  • Kasia_K początkujący
    -

    Czemu ci zawodnicy cały czas są krytykowani przez to, że Małysz nie ma następcy? Oni nie skaczą na takim poziomie jak on i przez to nazywani są nieudacznikami. Osiągają niższe lokaty, takie, jakie są w zasięgu ich możliwości. Nie uważam, że ośmieszają one polskich zawodników. Stoch jest niezły, reszta przeciętna. Takie są ich zdolności i tyle. Nie zajmują miejsc ostatniej 3 czy 4 tylko są rozłożeni mniej więcej w całej tabeli. Gdyby byli tacy beznadziejni, jak piszą niektórzy, to w ogóle nie znaleźli by się w stawce PŚ, nieprawdaż? Ciekawa jestem również, jak ludzie ciągle ich krytykujący poradziliby sobie w starciu z nimi. Niech sami usiądą na belce i skaczą na takie odległości, o jakich marzą. Wyniki każdy głupi by przewidział. Ciekawe jak o sobie by wtedy mówili, gdyby tak słabo wypadli w starciu z np. Stochem, Hulą czy innymi. Pewnie spadliby z rozbiegu skoczni K-15

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl