Sapporo – miejsce święte dla polskich skoków

  • 2012-01-25 09:30

Sapporo jest dla naszych skoków mniej więcej tym, czym Wembley dla polskiego futbolu - miejscem symbolicznym, niemal sakralnym. Wszystko to, rzecz jasna, za sprawą obrosłego legendą, złotego olimpijskiego skoku Wojciecha Fortuny z 1972 roku. Już niedługo, bo 11 lutego obchodzić będziemy 40 rocznicę tego wydarzenia, a w najbliższy weekend rozpędzona lokomotywa Waltera Hofera będzie miała swój przystanek właśnie w tym japońskim mieście. Chcieliśmy w związku tym na chwilę wrócić do wyczynu Fortuny oraz oczekując na dobre występy polskich skoczków przypomnieć największe sukcesy biało-czerwonych na Okurayamie i Miyanomori w zawodach różnej rangi. A przyznać trzeba, że to skocznie przyjazne naszym zawodnikom.

Charakterystyczną cechą polskiej mentalności jest maniakalne wręcz przywiązanie do symboli, apologia i gloryfikowanie sukcesów przeszłości. Tak, jak przy każdej możliwej okazji telewizja przypomina nam o cudownym "zwycięskim" remisie z 1973 roku, tak również lot na 111 metrów Fortuny z Sapporo często gości na naszych ekranach. Z drugiej strony czy trudno się temu dziwić? Jesteśmy bardzo zakompleksionym i niedowartościowanym narodem, który sukcesy na każdej płaszczyźnie odbiera niesłychanie euforycznie, a wobec ich braków, skłonny jest do chętnego ewokowania przeszłości. W tenże sposób Okurayama stała się dla polskiego sportu, a nawet dla naszej kultury miejscem niezwykłym i wyjątkowym.

Adam MałyszAdam Małysz
fot. Tadeusz Mieczyński

Pierwsza skocznia narciarska w Sapporo powstała w 1931 roku. Był to obiekt K-60. Został on zaprojektowany przez barona Kishichiro Ōkura, którego imię skocznia nosi do dziś. W 1969 roku Okurayama stała się skocznią 90-metrową, a jej przebudowa miała związek z przyznaniem japońskiemu miastu praw organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1972 r. Skocznia została też zmodernizowana z okazji pierwszych Narciarskich Mistrzostw Świata w Azji w 2007r., kiedy to Hill Size przeniesiono na 134 m. Przy okazji zbudowano platformę widokową na szczycie rozbiegu, z której można oglądać 1,8 milionowe miasto. Również specjalnie na igrzyska zbudowano w innej części Sapporo mniejszą skocznię, wtedy 70- dziś 90-metrową, Miyanomori, która od 1980r. do późnych lat 90 była regularnie gospodarzem konkursów z cyklu Pucharu Świata.

Pierwszym Polakiem, który odniósł znaczący sukces w Sapporo był już w latach 60-tych Ryszard Witke. Skoczek z Karpacza wygrał rywalizację w nieźle obsadzonych na zawodach na Okurayamie po skokach na 91,5 i 95 metrów. Na średniej skoczni także spisał się bardzo dobrze, stając na najniższym stopniu podium. Polskiemu skoczkowi , gratulując zwycięstwa, dłoń uścisnął sam cesarz Hirohito.

Na temat złotego skoku Wojciecha Fortuny wylano już całe litry atramentu i powiedziano wszystko, co można powiedzieć. Dlatego też nie chciałbym się rozwodzić szeroko na temat tego, co wydarzyło się na Okurayamie czterdzieści lat temu. Temu, kto chciałby powrócić na dłużej do tamtych chwil polecić mogę ten artykuł. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jednak krótko najważniejsze fakty związane z pierwszym polskim złotym medalem zimowych igrzysk. Fortuna w ostatniej chwili dzięki naciskowi dziennikarzy zostaje włączony awaryjnie do ekipy olimpijskiej , która udaje się do Sapporo na Zimowe Igrzyska Olimpijskie. 19-latek z Zakopanego jest w formie. Świetnie skacze w treningach przed konkursem na mniejszej skoczni, a w samych zawodach zajmuje szóstą pozycję, zdobywając jeden punkt olimpijski dla polskiej drużyny. To co zdarzyło się kilka dni później na Okurayamie to niesamowita kumulacja szczęścia i sportowego farta połączona z życiową formą młodego Polaka.

Fortuna pojechał po rozbiegu innymi torami niż jego poprzednicy, gdyż pierwsze tory zostały uszkodzone. Te, po których poruszał się zakopiańczyk dały mu dużo lepszą prędkość najazdową, wiatr także był sprzymierzeńcem Polaka, ale przede wszystkim w tym najbardziej odpowiednim momencie fortuna oddał skok życia. W ostatecznym rozrachunku, mimo zepsutej drugiej próby wygrywa z drugim, Walterem Steinerem najmniejszą możliwą przewagą, o 0,1 pkt. A wszystkie te wydarzenia opatrzone są nazwiskiem Fortuna (w mitologii rzymskiej Fortuna to bogini kierująca ludzkimi losami). Gdyby tych zaskakujących zbiegów okoliczności było mało trzeba jeszcze dodać, że Fortuna wywalczył setny medal dla Polskiego olimpizmu. Warto jeszcze mieć na uwadze jedną rzecz. W tamtym czasie Mistrzowi Olimpijskiemu przyznawano też tytuł Mistrza Świata. Fortuna jest więc również pierwszym polskim Mistrzem Świata w skokach narciarskich.

„Skakałem na nartach piętnaście lat” – wspominał potem w książce „Szczęście w powietrzu Fortuna”-„Oddałem na nartach ze 20 tysięcy skoków. Długich, krótkich, udanych, z upadkami. Zaledwie kilka razy skok przynosił taką radość, jaką wówczas czułem na Okurayamie. Był to skok pokazowy. Można go było używać jako szablonu, uznać za wzorzec. W tym skoku, a japońska telewizja pokazała go 67 razy! – wszystko było udane. Byłem dumny z siebie, z tego co zrobiłem (…). Jednego jestem pewien. Na ten skok na Okurayamie złożyło się dziesięć lat skakania. Praca wiosną, latem, jesienią i zimą. Kina nie było, spotkań nie było, randek nie było. Był twardy reżim treningowy u <<Gąsiora>>, kołowrót z obozami, z miejsca na miejsce, z hotelu do hotelu, noce spędzone w pociągach i samochodach”.

26 stycznia 1986 roku w silnie obsadzonym konkursie Pucharu Świata na Okurayamie bardzo dzielnie o podium walczył Piotr Fijas. Ostatecznie do trzeciego miejsca zabrakło mu zaledwie 1,5 pkt., a polskiego skoczka wyprzedziły jedynie największe sławy tamtego okresu, Nykaenen, Vettori i Parma.

Inne wielkie chwile podczas zawodów w Sapporo przeżywaliśmy w 2007 roku dzięki Adamowi Małyszowi. Do Sapporo Małysz jechał pewny siebie. Czuł, że jest mocny: „Teraz będzie dobrze. Przyjechałem do Sapporo nie po to, by oddać dwa równe, dobre skoki, tylko żeby każdy następny był lepszy. Już mówiłem, że skoki muszą mnie bawić, sprawiać frajdę, dawać radość. Męczyć się nie miałoby sensu. Jeśli mojej klasy sportowiec zajmowałby miejsce w drugiej dziesiątce, musiałby się zastanowić, co dalej. Chcę skakać tak, by zawsze walczyć o zwycięstwo". W pierwszym konkursie, na skoczni dużej tak mocno wyczekiwanego złota nie udało się Małyszowi zdobyć. Nie udało się nawet stanąć na podium. Adam zajął najgorsze w sporcie, pechowe czwarte miejsce. Co się jednak odwlekło to nie uciekło. W zawodach na Miyanomori nasz najlepszy skoczek zdeklasował rywali. Drugiego Simmona Ammanna wyprzedził aż o 21,5 pkt. Pierwszy skok Małysza, na odległość 102 metry Hannu Lepistoe uznał jako jeden z najlepszych jakie widział w swojej długiej karierze trenerskiej.
"Dzisiaj to nawet się popłakałem. Ze szczęścia. Bo mnie szybciej ze szczęścia łzy po policzkach płyną, niż wtedy gdy mi smutno. Płakałem na skoczni. To moment wielkiego wzruszenia i ogromnego szczęścia" – wyznał rozradowany wiślanin.

Zwycięstwo w Sapporo stanowiło asumpt do kolejnych triumfów, jakie Małysz odniósł w końcówce sezonu. Szaloną zwycięską pogoń za przewodzącym w klasyfikacji generalnej Andersem Jacobsenem zwieńczoną zdobyciem Pucharu Świata zakończył trzema zwycięstwami na mamucie w Planicy.

Między pierwszym a drugim konkursem odbyły się jeszcze zawody drużynowe, w których polska reprezentacja zajęła piąte miejsce. Szanse na medal zniweczyły słabe skoki Roberta Matei, który tego dnia znajdował się w wyjątkowo kiepskiej dyspozycji. Krótko przed mistrzostwami w Sapporo zwycięstwo na Miyanomori odniósł Wojciech Skupień. Zawodnik z Poronina wygrał w tamtym sezonie konkurs Pucharu Kontynentalnego. Skupień nie znalazł jednak, mimo to, uznania w oczach sztabu trenerskiego i na mistrzostwa nie pojechał. Analizując polskie zwycięstwa w japońskich konkursach, jakie miały miejsce na przestrzeni lat, można by konstatując w nieco żartobliwy sposób rzec, iż niegdyś sukces w Sapporo wymagał Fortuny, teraz wymagał Skupienia. Kto wie czy Skupień nie byłby kluczem do medalu na tych mistrzostwach, ale tego nie dowiemy się już nigdy.

Przed triumfem w 2007 roku Małysz w zawodach Pucharu Świata w Sapporo zwyciężał trzykrotnie. Po raz pierwszy triumfował tu w 1997 roku na skoczni normalnej .Dwa kolejne zwycięstwa Małysza w Sapporo miały miejsce w 2001 roku. 27 i 28 stycznia skoczek z Wisły wygrał pewnie oba konkursy, odzyskując kosztem Martina Schmitta żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata, która stała się od tej pory jego własnością przez blisko dwa lata. Należy nadmienić jeszcze, iż w drugim z tych konkursów rewelacyjnie spisał się Robert Mateja, który po skokach na 125 i 121 metrów zajął bardzo dobre piąte miejsce. Niestety kilka lat później pan Robert przywiózł z kraju kwitnącej wiśni dużo gorsze wspomnienia. W 2011 roku Małysz konkurs w Sapporo ukończył na 3 miejscu, jednak w tym przypadku mówić można o sporym niedosycie, bowiem na półmetku rywalizacji Polak przewodził stawce zawodników.

W Sapporo Polacy uzyskiwali również dobre wyniki podczas zawodów niższej rangi. 15 stycznia 2006 roku w zmaganiach na Okurayamie, rozgrywanych w ramach Pucharu Kontynentalnego zwyciężył Rafał Śliż. Polski skoczek uzyskał w swoich próbach 122 i 132 metry, pokonując w końcowym rozrachunku Manuela Fettnera o 0,7 pkt. O zwycięstwie Wojciecha Skupnia już wspomniałem, trzeba jeszcze zaznaczyć, że w styczniu 2010 roku na Miyanomori drugą pozycję zajął Maciej Kot, o jeden punkt przegrywając z Andersem Bardalem.

A teraz? Teraz czas na pucharowy sukces Kamila Stocha…


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (13587) komentarze: (67)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Do autora

    Kolego Adrianie - szacun dla wiadomości ale co do zakompleksowania i niedowartościowania naszego Narodu stanowcze NIE.Pracujesz dla GW?

  • ... doświadczony

    Na starej skoczni w sapporo , przed modernizacją kasai oddał bodajze jeden z najpiekniejszych skoków w historii skoczył 135 m i przeskoczył poprzedni rekord o 10 m.... gdyby ciagnal do konca było by 150 m,..... amazing...

  • Palacz_zwlok stały bywalec

    "Jesteśmy bardzo zakompleksionym i niedowartościowanym narodem, który sukcesy na każdej płaszczyźnie odbiera niesłychanie euforycznie, a wobec ich braków, skłonny jest do chętnego ewokowania przeszłości"
    Proponuję mówić za siebie, a nie po komunistycznemu - zdanie "ogółu" wygłaszane przez jednostkę.

  • anonim
    OjciecMarek

    Fakt trochę przesadziłem ale mi chodziło trochę wcześniej niż te konkursy w Willingen. To było trochę dawno więc zapomniałem ale tych punktów miał coś koło 300 straty

  • anonim
    fan

    No oby się odrodził Byrt i pojechał na loty ale Stefan to także jest w kadrze A i jest bardziej doświadczony i za nim wszystko przemawia. Jeżeli będą obaj w takiej samej formie czyli żadnej to pojedzie Hula.

  • fan Małysza stały bywalec
    gtfo

    Z tymi 10 czy 40 Stochami to chodziło mi o całą historię w PŚ.

    Dalej piszesz, że Austria jest krajem górzystym,a w Polsce to co nie ma gór wcale?Są Karpaty,są Sudety,są Góry Świętokrzyskie.Co mało?!

    Mówisz, że Austria jest od nas bogatsza i tu się z tobą zgadzam,ale my 10% moglibyśmy się do nich zbliżyć(jeśli chodzi o skoki) pod warunkiem, że w ministerstwie sportu nie byłoby machlojek.

  • HKS profesor

    Zrozumcie wreszcie, że nasze biegaczki dzięki Justynie mają takie stypendium o którym marzy każdy sportowiec. To Kowalczyk pośrednio im je funduje i głosy że jest im źle i że trenują w tragicznych warunkach, to czysty absurd.

  • anonim
    Autor się chyba za dużo naoglądał mainstreamu...

    "Zakompleksiały" naród reaguje tak jak każdy inny na sukcesy swoich sportowców, żeby nie sięgać daleko radzę przeszukać słoweńskie portale sportowe pod kątem całkiem niedawnych zapisów z hasłem kluczowym "Petra Majdic" czy też zajrzeć na nrk.no co weekend i spróbować wydobyć tam jakiś "poważniejszy" artykuł spod zwałów notek krzyczących wielkimi literami "Bjorgen / Northug".

    To, że kilka (dosłownie) narodów ma zdecydowanie bogatszy dorobek w sportach zimowych, nie znaczy to, że jesteśmy jacyś dziwni/zakmopleksiali etc. Dostaliśmy w prezencie od Wielkiego Brata taki a nie inny ustrój, który mocno utrudniał profesjonalne podejście do sportu, a że po ustroju owym w różnych związkach sportowych sierot nadal niemało, stąd system szkolenia rewelacyjny jakiś nie jest. Mimo to jak weźmiemy listę kryształowych kul FIS w bardziej klasycznych dyscyplinach (bez snowbowardu i n. dowolnego - nie jestem do nich przekonany, ale w razie czego mogę i taką tabelkę wystawić), to wcale nie wypadamy tak źle w ich ilości (wiem, że to Małysz i Kowalczyk, ale 12 lat temu nie było tu i ich).

    Austria 46
    Norwegia 35
    Finlandia 24
    Szwajcaria 24
    Niemcy 22
    Szwecja 18
    Stany Zjednoczone 17
    Rosja + CCCP 15
    Włochy 9
    Kanada 8
    Francja 7
    Polska 7
    Luksemburg 5
    Wielka Brytania 5
    ...

    W porównaniu np. z mającymi dostęp do Alp i dużo bogatszymi Francją i Włochami - całkiem mały powód do kompleksów, nie?

  • Lestek weteran
    -

    Skoro redaktor tak gorliwie przywołuje symbole dla "zakompleksionego i niedowartościowanego narodu", to warto przypomnieć, że Stoch pierwszy raz punkty w Pucharze Świata zdobył równo w 33. rocznicę Fortuny na Okurayamie...

  • anonim
    @Fan Małysza

    Tak 10 Stochów... 40 od razu... chyba że mówisz o całej historii PŚ to pewnie by się znalazło u nich kilkunastu skoczków na poziomie Stocha bądź lepszych. Austria jest po pierwsze krajem górzystym i dzięki temu liczba osób mogąca uprawiać skoki jest większa niż w Polsce. Po drugie to jest kraj dużo bogatszy do nas i jak mam do wyboru żeby kasa szła na skoki czy na drogi, szpitale to wybieram drogi i szpitale. Jak będzie nadmiar gotówki to można solidnie zainwestować w sport wyczynowy. Co nie zmienia faktu że Tajner jest miernym prezesem i wiele rzeczy mógł zrobić dużo lepiej.

  • gina profesor
    Karp

    Justyna kilka lat temu zrobiła tyle, by zwyciężać - tak było w Libercu. Potem okazało się, że Marit ją wyprzedziła, więc Justyna poszukałą nowych rozwiązań. Pojawili się nowi smarowacze. Ubiegły rok nie przyniósł przełomu, więc pojechała do Nowej Zelandii, trenowała z Kreczmerem.... Gdy patrzę jak poprawiła zjeżdżanie to nie mogę uwierzyć, że to ta sama zawodniczka. Ona ciągle swoje słabe punkty poprawia, jest coraz silniejsza...

  • fan Małysza stały bywalec
    meen

    To nie przypadek, że Austriacy mają kogoś takiego jak Morgenstern czy Schlierenzauer. Ten kraj od zarania dziejów był potęgą w skokach i myślę, że największą.
    W latach 70-80 XX wieku oni mieli Inauera,Neupera Feldera, Koglera i Vettoriego,a my Fijasa. Oni 5 wybitnych skoczków my 1 bardzo dobrego.
    W latach 90 XX wieku i na początku XXI wieku oni mieli:Goldbergera, Widhoeltza i Hoellwartha.My Malysza.Oni 3 zawodników wybitnych my tylko jednego.
    Od 2005 do 2011 r oni doczekali się Kocha, Koflera, Loitzla, Morgensterna i Schlierenzauera.Czyli nowa generacja 6 rewelacyjnych skoczków z czego 2 wybitnych.My woziliśmy się na Adamie.Owszem mamy Stocha ale w Austrii takich Stochów jest 10 albo i więcej.

    Stworzyli system szkolenia to mają zawodników, my systemu nie mieliśmy, nie mamy i wszystko wskazuje na to że mieć go nie będziemy,dlatego malutka Austria jest taką potęgą a niby wielka Polska jest w cieniu szarości.

  • monia stały bywalec
    gółosujmy na Adama

    http://sport.onet.pl/imprezy/sportowiec-roku-2011/sportowiec-roku-2011- lewandowski-kontra-malysz-w-o,1,5007918,wiadomosc.html

  • anonim

    sport.onet.pl/zimowe/skoki/malysz-
    odwiedzil-polskich-skoczkow,1,5008140,wiadomosc.html

    Jak to Adam "olewa" skoki dla niedowiarków.
    Jak powiedział kiedyś zawsze mogą na niego liczyć.

  • Karp profesor
    gina

    gdyby nie ta walka z Bjoergen, Justyna chyba nigdy nie była by taka mocna, one się napędzają, trudno komukolwiek dobić do ich poziomu. Może mieć Justyna pretensje, że trafiła na Marit, ale i Marit ma pecha, że trafiła na Justynę- ale to właśnie ta walka sprawiła, że są takie mocne... gdyby ktoś Justynie powiedział, że ma się ścigać z Ferrari, to by się ścigała... ona jest wielka

  • gina profesor
    marek28

    Gdy czytam Twoje wypowiedzi o trenowaniu Małysza i Kowalczyk, to mam wrażenie, że włączyłeś transmisje, gdy byli w pełni swoich sukcesów. To może przypomnę - Adam był częścią kadry. Opiekował się nimi ten sam sztab. Pewnie dzięki talentowi, pracy, determinacji osiągnął szczyt, o którym jego koledzy z tej samej kadry mogli pomarzyć. Gdy forma się załamała poszukano mu trenera, nie dla tego, że "postawiono" na niego, lecz, że osiągnął wcześniej takie takie sukcesy, miał talent itp...
    Co do Justyny - oglądam jej występy od zawsze. Wtedy gdy zajmowała miejsca w dwudziestce i potem jak pięła się w górę - co rok wyżej.... wtedy była wiele lat tylko z trenerem. Podziwiam jej samozaparcie z jakim oddaje się tej harówce. Pamiętam jak wygrywała w Libercu, potem wróciła Bjorgen.... i dwa lata zabrało jej pokonanie Norweżki. I by tego dokonać, musi mieć smarowaczy, narty itp... Widzę, że reprezentujesz socjalistyczny punkt widzenia - każdemu po równo - czyli trochę zabrać Justynie, dołożyć kasy reszcie. Tylko ,że wtedy na pewno Justyna nie wygra z Bjorgen, a czy inne nasze zawodniczki będą lepsze? Sam, choćby najlepszy trener bez ciężkiej pracy nie wystarczy.
    No i rozbawiłeś mnie mówiąc jak Norweżki współpracują na trasie... to przypomnę, jak przed biegiem w Tour de Ski łyżwą Bjorgen zapowiadała współpracę z Kowalczyk, by odjechać Johaug... Tej współpracy obecnie nie widać, dlaczego - bo każda z Norweżek jest na trochę innym poziomie biegopwym. Pamiętam jak zapowiadały, że będą współpracować, by Kowalczyk nie wygrała... i co? Justyna pojechała swoim tempem, stawka Norweżek pękła, bo są tam sprinterki, specjalistki od łyżwy, od klasyka i Bjorgen od wszystkiego...

  • anonim
    Małysz rozsławił Sapporo

    Rzeczywiście, Sapporo silnie kojarzy się z tryumfem Wojciecha Fortuny. Bądź co bądź ten złoty medal olimpijski przez lata urósł do wymiarów wręcz legendy. Tyle się o tym mówiło przy każdej okazji igrzysk olimpisjkich w jakich startował Małysz. Ale szczerze powiedziawszy, nie umniejszając nic temu wydarzeniu i pani Wojciechowi, mimo wszystko wyżej oceniam sukcesy Adama w Sapporo niż ten pojedynczy sukces Fortuny. Wygrać tam raz, a wygrać kilka razy to jednak spora różnica.

    [...]

    Powracająć do meritum sprawy. Bardzo bym chciał i życzył zarówno sobie jak i Wam, wszystkim pozostałym kibicom, aby sukcesy przeżywane w tej japońskiej miejscowości dalej były kontynuowane przez naszych repreentantów. Obecnie najbardziej liczymy na Kamila STocha i myślę, że ma realne szanse by powalczyć tam jeśli nie o wygraną to przynajmniej o podium. Szkoda, że nie będzie można śledzić tych wydarzeń bezpośrednio w TVP. Co prawda i tak nie zawsze każdy dotrwał do tak późnych godzin heh. Ale pamiętam czasy pierwszych wielkich sukcesów Małysza kiedy to siedziało się po nocy czekając na konkurs. Mimo wszystko zawsze pozostaje nam skijumping :) i mam nadzieję, ze również w tym roku Sapporo będzie dla Polaków szczęśliwe. Pozdrawiam wszystkich i życzę wielu radości z oglądania skoków

    *** Komentarz zmodyfikowany przez Moderatora(11298), 2012-01-25 13:00:03 ***

  • Karp profesor
    marek28

    będzie ciężko zrobić u nas taką drużyne biegaczek jaka mają Norwegowie... a na pewno nie jest to możliwe w przeciągu następnych 30 lat

  • meen początkujący

    Bo w polsce jest tak ze jak ktos jest dobry to w niego pompuja a reszta zajmą sie pozniej;) U Autów jest tak ze jeden ma wygrać PŚ drugi TCS inny Loty a wtym czasie niektórzy jak np Morgenstern odpoczywaja po udanym poprzednim sezonie. udaje im sie bo nie skupiaja sie na jednym zawodniku. U nas to jest tak ze Stoch wszedzie musi byc w czołówce a reszta niech szlifuje bule.
    A swoją droga to najlepiej by bylo z klonować ze 100 Malyszów i wyciągac jednego takiego swierzaka co sezon z zamrazarki a po sezonie zmumifikować i na pokaz za kase.

  • OjciecMarek profesor
    @magiczny17

    Zauważyłem, że z roku na rok przewaga, jaką miał Jacobsen nad Małyszem się powiększa. Po zawodach w Willingen, ostatnich poprzedzających Mistrzostwa Świata w Sapporo Adam miał 234 pkt. straty, trudno to określić, jako "niemal 400", jak to określiłeś.
    @Autor
    I znów gadka o polskich kompleksach...Gdzie je autor widzi? Bo ja poza serwisami informacyjnymi i publikacjami prasowymi znaleźć ich w realnym świecie nijak nie mogę. A już stwierdzenie, że wspominanie dawnych sukcesów polskiego sportu, jak Wembley, czy skok Fortuny świadczy o maniakalnym szukaniu symboliki rozbawiło mnie do łez. Kibice boksu do tej pory zachwycają się Muhammadem Ali, czy świadczy to o tym, że "maniakalnie szukają symboli"? "

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl