Werner Schuster: "Turniej jest naszym celem numer 1"

  • 2014-11-09 13:11

Już pod koniec tego miesiąca czeka nas rozpoczęcie sezonu zimowego 2014/2015 w niemieckej miejscowości Klingenthal. Reprezentację gospodarzy być może po raz ostatni poprowadzi trener Werner Schuster, którego umowa z Niemieckim Związkiem Narciarskim wygasa w przyszłym roku.

Na łamach serwisu skispringen.com Schuster udzielił przed sezonem wywiadu, w którym omówił wielkie sukcesy swoich podopiecznych z zimy i określił cele, jakie wyznaczył im w nadchodzącym sezonie.

"Chociaż po sezonie olimpijskim dało się u zawodników odczuć pewne zmęczenie, to chodziło o to, żeby przywrócić na nowo system. Udało nam się utrzymać ten sam skład sztabu trenerskiego, więc jesteśmy o krok do przodu dzięki temu, jak dobrze jesteśmy zgrani. Po tym, jak w ciągu ostatnich dwóch lat wykorzystywaliśmy Letnie Grand Prix jako platformę do budowania pewności siebie, w tym roku zastosowaliśmy inną strategię - chodziło o to, aby utrzymać ten sam rytm treningowy," - wyjaśnił Schuster.

Główny szkoleniowiec zawodników z Niemiec wyraził również swoje zadowolenie z ich letnich występów, a w szczególności z powrotu Richarda Freitaga do szczytowej formy.

"Osiągnięcia były w porządku, nawet jeśli nie udało nam się wyskakać tylu zwycięstw. Severin Freund ciągle znajdował się w obrębie pierwszej dziesiątki, Andreas Wellinger wylądował na trzecim, szóstym i piętnastym miejscu. Marinus Kraus stanął na trzecim stopniu podium, a szczególnie dobrze udało się znowu dogonić światową czołówkę Richardowi Freitagowi. Jego zwycięstwo w świetnie obsadzonym finale sezonu w Klingenthal było wyjątkowo emocjonalne, ponieważ miał już za sobą kilka prób odzyskania wysokiej formy," - ocenił Schuster.

"Po ubiegłym sezonie spadło z nas pewne obciążenie. Sam też mogłem trochę odetchnąć, ponieważ mam za sobą 6 bardzo intensywnych lat z wzlotami i upadkami, przepełnionych mnóstwem pracy. Po Soczi dociągnąłem sezon do końca, byłem na wszystkich konkursach, dopiero po nich opadło ze mnie napięcie. Zwłaszcza Richard Freitag po sezonie olimpijskim rzucił się na letnie konkursy z głodem zwycięstwa. Wykorzystał sytuację i czas na to, aby zakwestionować kilka rzeczy, i udało mu się poniekąd uformować na nowo," - kontynuował.

Po przegapionej szansie olimpijskiej z pewnością nie było łatwo wyciągnąć Freitaga z dołka. Na szczęście niemiecka kadra A jest wyjątkowo zgranym zespołem, przez co młodemu sportowcowi znacznie łatwiej było się zmotywować po tym rozczarowaniu.

"Faktycznie minęło trochę czasu, zanim się pozbierał, ale bardzo cieszył się szczęściem kolegów. Ostatnio na naszym zgrupowaniu z Hiszpanii widać było, że nasz duch zespołowy jest wyjątkowy. Nie powstał on w sposób sztuczny, tylko po prostu staramy się stwarzać odpowiednie warunki do pozytywnego nastroju. Andreas Wank i Severin Freund mają już za sobą długi czas spędzony wspólnie w kadrze C. Pozostali, którzy przybyli, są pod względem ludzkim dobrze do nich dopasowani," przyznał Schuster.

Tak wielki sukces, jak złoto olimpijskie wymaga perfekcyjnego współgrania wszystkich czynników, które decydują o jakości oddanych skoków. Dlatego oprócz dobrego przygotowania, sprawiedliwych warunków pogodowych i dyspozycji danego dnia, kluczową rolę odgrywa w dużej mierze także zastosowany materiał.

"Materiał jest zawsze istotnym tematem. Zawsze wszystko zależy od tego, na co zostanie położony największy nacisk. W ciągu ostatnich kilku lat dużo się 'majstrowało' przy wiązaniach, lecz w tej kwestii nie widzę już w żadnym kraju możliwości wykonania jakiegoś olbrzymiego skoku. Trzeba być przygotowanym na wszystkich płaszczyznach, takich jak kombinezony, buty, itp. Mamy za sobą czteroletnią współpracę z FES (Instytutem Badań i Rozwoju Sprzętu Sportowego, przyp. red.), którą zresztą chcemy kontynuować," - Schuster wytłumaczył podejście niemieckiego sztabu do kwestii związanych z materiałem. "Kurs jest nastawiony na to, aby uplasować się w pozycji lidera wśród międzynarodowej elity," - dodał.

Zapytany o nowy moduł konkursowy, który był testowany podczas tegorocznego Letniego Grand Prix, trener wyraził swoje wątpliwości co do jego atrakcyjności dla przeciętnego kibica.

"Zawsze było wiele zmian przepisów, które testowano w lecie. Ja jednak nie czułem, że ta najnowsza zmiana mogłaby dodać naszemu sportowi uroku. Uważam, że powinno się dążyć do tego, aby unikać drażnienia kibiców - ostatecznie podstawą w tym sporcie jest to, że ci najlepsi skaczą na końcu," - stwierdził.

Istnieje możliwość, że po nadchodzącym sezonie zimowym główną reprezentację Niemiec obejmie inny szkoleniowiec. Kwestia przedłużenia kontraktu Schustera została już poruszona, ale jak dotąd nie zapadła żadna wiążąca decyzja.

"Na wiosnę było spotkanie, a teraz chcemy ponownie o tym porozmawiać jesienią - jednak na razie nie ma stresu w tej kwestii. Tak nastawiłem stery, aby system funkcjonował na dłuższą metę zarówno ze mną, jak i beze mnie. Obecnie praca sprawia mi dużo radości, szanse na przedłużenie umowy nie wyglądają najgorzej," - uspokaja trener.

Zwycięstwo olimpijskie wiąże się z wieloma wystąpieniami publicznymi i nowymi obowiązkami dla sportowców. Schuster zapytany o wpływ, jaki wygrana złotego medalu miała na jego zespół, odparł: - "Ja tego tak mocno nie odczułem, obowiązki i zaproszenia trzymały się w moim przypadku w rozsądnych granicach. W wypadku zawodników więcej się działo, mieli dość dużo zobowiązań przed pierwszą fazą w lipcu. Musieliśmy trochę pokierować młodszymi sportowcami, stać u ich boku i im doradzać, ponieważ np. Marinus Kraus nigdy nie był jeszcze w takiej sytuacji. Ogólnie rzecz biorąc, nie było jednak aż tak dramatycznie. Dla drużyny ważne było to, że mamy już kredyt zaufania i codziennie możemy być najlepsi. Dla mnie osobiście też było ważne, aby uzyskać takie potwierdzenie i zobaczyć, że praca przynosi owoce. Ale chcę z tym zespołem osiągnąć jeszcze więcej - Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata, zwycięstwo w łącznej klasyfikacji Pucharu Świata - celów jest pod dostatkiem. Ta drużyna jest jeszcze młoda i ma wielki potencjał na przyszłość."

Wygląda na to, że na celowniku Niemców w przyszłym sezonie jest przede wszystkim Turniej Czterech Skoczni. Zdaniem Wernera Schustera mają w tym roku realne szanse, by zebrać na nim najwyższe laury.

"Turniej jest z pewnością jednym z celów. Sami jesteśmy powodem, dlaczego nam się to jeszcze nie udało. Mieliśmy w przeszłości kilka dobrych podejść, ale nigdy nie zdołaliśmy tego doprowadzić do końca. Turniej Czterech Skoczni ma szczególną dynamikę, która dała się zaobserwować zeszłej zimy w przypadku Thomasa Dietharta - wziął się znikąd, wskoczył do siódmego nieba, a teraz musi walczyć o to, aby do tego sukcesu nawiązać. Według naszej najlepszej wiedzy i przekonania jesteśmy przygotowani, zawodnicy są teraz o rok dojrzalsi. Severin Freund swoim zwycięstwem w Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich poraz kolejny pokazał, że jeden z nas może wygrać coś wielkiego. I jako osobisty cel obrałem sobie to, aby dobrze ukończyć zmagania w tym wielkim wydarzeniu. Szóste, siódme, czy dziesiąte miejsca nas nie interesują - chcemy już skakać o zwycięstwo. Turniej Czterech skoczni jest naszym wielkim sezonowym celem numer 1," - jasno sprecyzował swoje plany względem prestiżowych konkursów. A kto według trenera ma największe szanse na spełnienie jego śmiałych oczekiwań?

"Severin Freund ostatnio oddawał dobre skoki w Oberstdorfie, u Richarda Freitaga w ubiegłych latach forma trochę zawodziła. Jeżeli chodzi o Andreasa Wellingera, to jestem ostożny, ponieważ ma do czynienia z podwójnym obciążeniem wynikającym z konieczności pogodzenia nauki do matury ze sportem, więc dla niego sukcesem będzie, jeżeli potwierdzi swoje miejsce w reprezentacji trzeci rok z rzędu. Myślę, że na dzień dzisiejszy w grę wchodzi trzech potencjalnych zwycięzców Turnieju, przy czym nie należy też wykluczać Marinusa Krausa ani niespodzianek. Chłopcy muszą po prostu przyjechać w dobrej formie, od początku wskoczyć na dobrą falę, i dopłynąć na niej do końca," szacuje szkoleniowiec.

Po tym sezonie na międzynarodowej arenie skoków narciarskich zabraknie świetnego zawodnika - Thomasa Morgensterna. Schuster miał same słowa uznania dla jego decyzji o zakończeniu kariery po długim i uciążliwym zmaganiu się z kontuzjami po pechowych upadkach.

"Dla mnie jego decyzja była całkiem zrozumiała. Z mojej strony chapeau bas za szczerość, z jaką on porusza tę kwestię sam przed sobą. Miałem do czynienia z wieloma sportowcami, którzy nie potrafili zdobyć się na taką szczerość wobec siebie, szczególnie kiedy omawiany był również temat strachu. Wielu sportowców mogłoby się pod tym względem od niego wiele nauczyć. On podjął rozsądną decyzję, ostatecznie wygrał już wszystko, a cena, jaką mógłby zapłacić, była wysoka. W swoim młodym wieku ma teraz nieograniczone możliwości, może zająć się czymś innym. Czapki z głów przed jego decyzją," - powiedział.

Plany trenera są bardzo ambitne, a jego podopieczni na pewno będą się chcieli zaprezentować od jak najlepszej strony zwłaszcza na konkursach przed własną publicznością - pierwszą taką szansę otrzymają już za dwa tygodnie. Ale takie okoliczności mogą być motywujące lub stresujące dla zawodników, zwłaszcza, że na początku sezonu forma jeszcze może wymagać doszlifowania. Jednak Werner Schuster tej ostatniej ewentualności nie przewiduje.

"Zawody u siebie są zawsze zarówno błogosławieństwem, jak i klątwą. Mamy w Niemczech wiele konkursów - z jednej strony jest to fajne pod względem logistycznym, ale z drugiej strony nie można nigdy sobie zrobić przerwy, na każdym takim konkursie musimy być obecni. Już na początku sezonu musimy być w formie i mamy nadzieję, że wiatr i warunki pogodowe nie będą mieć zbyt dużego wpływu na zawody. Od wielu lat bardzo chętnie startujemy w Klingenthal, ale jeszcze nigdy nie zdarzył się konkurs, podczas którego by panowała cisza wietrzna. Jednak zasadniczo przyjemniej jest, na pierwszy konkurs jechać autem, niż siedzieć dziesięć godzin w samolocie. W sumie przez to jest to bardziej błogosławieństwem, móc rozpoczynać sezon u siebie," - optymistycznie zakończył.


Anna Libera, źródło: skispringen.com
oglądalność: (5501) komentarze: (23)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    @Drzon Łein
    Dobra, ale pomijając fakt, że trenowal go ten czy tamten, jak jest mozliwe wypracowanie swietnej formy u zawodnika, ktora kilka dobrych lat mial slabych i po 30-tce zaczal dobrze skakac, zeby potem znowu wrocic do slabego skakania ? Pomijam Kasaiego, bo to fenomen rodzący się raz na millenium.

  • Tim doświadczony
    Emil

    Myślę, że ostatnimi czasy Polacy skaczą słabiej, bo nie mają jeszcze dopracowanej techniki. Nie sądze by to przeciążenia były problemem. Ciężką pracę robi się na obozach letnich... Przede wszystkim tory są inne, niż w lecie. Wiąże się to z trochę inną pozycją dojazdową i odbiciem, a to się przekłada na ułożenie w locie...

    Myślę, że Engelberg tak samo jak Insbruck bardziej odpowiada naszym, dlatego tam lepiej sobie radzili...A od Zakopanego de facto od 2001 roku jest zwyżka formy wcześniej Adama Małysza, a teraz Kamila Stocha... Nie narzekam, że taka jest prawidłowość. Niemcy przeważnie świetni na początku od TCS gasną i nie liczą się na MŚ i IO indywidualnie ani o KK...

    Nie można przez cały sezon mieć perfekcyjnej techniki. Tylko Schlirenzauer do poprzedniego sezonu zaprzeczał tej zasadzie.

  • Stinger profesor

    Nie wiem co myśleć o Niemcach. Pewnie znowu będą faworytami i będą mocni ale czy są w stanie indywidualnie wygrywać najważniejsze imprezy? Freund już pokazał wygrywając MŚwL że może ale na IO spalił się niesamowicie. Mają jeszcze Wellingera czy Freitaga którzy też potrafią wygrywać konkursy PŚ.

    Drużynowo znowu będą mocni. I jeśli chodzi o PN jak i o MŚ w Falun ale czy indywidualnie dadzą radę na złota MŚ, TCS lub KK? Nie wiem jeśli miałbym kogoś typować to Severina Freunda który po IO pokazał jaką ma moc i jak może na luzie wygrywać nawet wtedy kiedy inni byli w genialnej formie jak Stoch, Prevc czy Bardal.

  • anonim
    Niemcy w TCS

    Skoro dla trenera tak ważny jest TCS, to dlaczego w mało elegancki sposób (żeby nie napisać ostrzej) "załatwił" przed IO w Soczi zawodnika, który był drugim z Niemców w ostatnim Turnieju (z niewielką stratą do Andreasa Wellingera), będąc jednocześnie ostatnim Niemcem stojącym na podium w generalce (sezon 2007/2008)?

  • dervish profesor
    Janeman

    Określenie iż w obecnym millenium mamy tylko "więcej" indywidualnych SUKCESÓW (chodzi o imprezy docelowe i KK) od Niemców jest mocno nieprecyzyjne.

    Statystyki są dla Niemców miażdżące.



    Co do Freunda to jest on zdecydowanie wśród głównych faworytów. Ja jednak dodatkowo skwantyfikowałem tych najlepszych i gdybym miał postawić pieniądze na to: kto wywalczy złoto na MŚ czy też zdobędzie w tym roku KK, to wyżej oceniam szanse Stocha, Prevca, Bardala i Schliriego.

    Mimo całego szacunku dla Niemca, dla mnie nie jest on typem fightera który zgarnia najważniejsze trofea w sezonie, za to świetnie nadaje się na pozycje numeru 2 i 3.



    Gdybym miał określać prawdopodobieństwo lokowania się na podium w tych samych imprezach docelowych to u mnie stabilny i solidny Freunda miałby większe szanse niż Gregor czy Anders którzy równie dobrze potrafią zwyciężać jak i całkowicie zawalać imprezę bądź cały cykl meldując się poza strefą medalową. Moją niewiarę w możliwości Freunda zwiększają wspomniane statystyki indywidualne, które od kilkunastu lat zaciemniają niekwestionowaną jeżeli chodzi o nację faktyczną silę niemieckich skoków.



    Niewiele wskazuje na to, że to właśnie dzięki Freundowi  Niemcy przełamią trwającą od kilkunastu lat fatalną passę.

    Moim zdaniem jeszcze trochę poczekają na wielki sukces indywidualny.Komentarz zmoderowany (Moderator nr:21254) / 2014-11-09 22:51:30

  • IchBinDa weteran
    Janeman

    "Myśle ze za rok plany dla Kamila beda zmienione,w lotach ma raczej nieduze szanse wiec przygotuje szczyt na TCS, a na MŚwL naszym liderem bedzie... no moze nie wybiegajmy tak daleko."

    Myślę, że nie doceniamy Kamila. Owszem, lotnikiem-specjalistą nie jest, ale w 2013 pokazał, że na Vikersund nie ginie w tłumie - w nie najwyższej formie otarł się o podium. A nowa Kulm ma być właśnie kopią Vikersund, tylko że z (prawdopodobnie) gorszymi warunkami nośnymi, co może nieco ograniczyć zapędy klasycznych lotników. Więc kto wie, kto wie... Ale jak słusznie zauważyłeś, to zbyt dalekie wybieganie w przyszłość, do stycznia 2016 może się zdarzyć wszystko.

  • Janeman profesor
    @ Pavel

    yśle ze wyjasnieniem słabszej formy naszych w TCS są poprostu plany treningowe,jeszcze Hannu Lepistoe tak planował szczyty formy Adama,zeby dobrze zacząć sezon,a w drugiej częsci jeszcze poprawić.Siłą rzeczy "zadyszka" wypada wtedy na przełomie roku.Kruczek dużo czerpie z tych planów ,z reszta jest to całkiem słuszne rozumowanie,bo zakładamy walke w Generalce PŚ, oraz szczyt formy na MŚ lub IO. Myśle ze za rok plany dla Kamila beda zmienione,w lotach ma raczej nieduze szanse wiec przygotuje szczyt na TCS, a na MŚwL naszym liderem bedzie... no moze nie wybiegajmy tak daleko.

    @dervish

    Zgadza sie ze mamy w tym wieku wiecej indywidualnych sukcesow od niemców,ale na triumf w TCS czekamy o rok dłużej i wielu kibiców uznało by takowy za wielki sukces.
    Nie zgadzam sie tez z tym ze Freund nie nalezy do głównych faworytow na najwiekszych imprezach.Uwazam ze po tym co pokazał w koncowce ubiegłego sezonu,trzeba być ślepym zeby nie zaliczyc Go do najscislejszej światowej czołówki.Ale w sumie ja o freundzie piałem w kontekscie stania sie wielkim juz ze dwa lata temu,wiec moze jestem stronniczy.. lubie Niemca-do czego to doszło? :)

  • haze23 doświadczony
    trema?

    TCS ma swój ciężar gatunkowy. Ta impreza skupia mnóstwo dziennikarzy, kibiców, stacji TV, sponsorów. No i jest niesamowicie trudna logistycznie. Zawodnik musi się wyłączyć, nie uczestniczyć w tym cyrku, tylko skupić się na skokach. tak było z Adamem, Tajner, Żołądź i Blecharz otoczyli go kordonem, wierzyli w niego i zrobili mu cieplarniane warunki.
    Trzeba tą imprezę odczarować, bo rzeczywiście co rok nabawiamy się na niej kompleksów.

  • Pavel profesor

    Swoją droga ciekawa sprawa z tym T4S, przeważnie w Engelbergu nasi sa w znakomitej formie, które to już za jakiś tydzień jest sporo niższa i w Oberstdorfie wypadamy blado. Nie wiem, czy może szwajcarska skocznia tak naszym leży, czy nie wytrzymują presji związanej z turniejem w każdym bądź razie rok w rok zaliczają tam dołek formy.

  • EmiI profesor

    Czy taka śmiała? Nie zapominajmy że to jest praca tych ludzi i każdy za swoją pracę chce nagrodę i robi wszystko by zwiększyć dochody. Mnie zawsze zastanawiało dlaczego nasi zawodnicy, nawet z szerokiej światowej czołówki tak chętnie startują na uniwersjadzie. Na stronie ministerstwa sportu jest wyjaśnione dlaczego :)Fajnie by było gdyby choć jeden konkurs TCS padł łupem Polaka. Niby to niczego nie zmiania, bo w tym turnieju nawet generalka ma średnie znaczenie, liczy się pierwsze miejsce w całej imprezie, ale zawsze to miłe jak się wygrywa nawet pojedynczy konkurs w takiej atmosferze i o takiej tradycji. Ostatni raz to było...właśnie w 2001.

  • EmiI profesor

    Na pewno dla zawodnika ważniejszy jest medal indywidualny, natomiast o sile dyscypliny w danym kraju mówią wyniki drużynowe. Bo na tej zasadzie jakiś czas temu Zimbabwe było potęgą w pływaniu... Co do celów. U nas cele są takie by się zgadzały z tym za co ministerstwo wypłaca nagrody i stypendia. Dlatego zawsze dla naszych TCS to były zawsze "konkursy jak każde inne".

  • haze23 doświadczony
    A co na to Kruczek?

    No i mamy ekscytującą kumulację celów: najlepsi celują w TCS. Czy Kruczek powie, że najważniejsze będzie zwycięstwo w TCS? Właśnie tego Kamilowi brakuje do zdobycia korony Króla Skoków. A może najgroźniejszym rywalem Kamila będzie... kolega z drużyny?
    Na marginesie, u mnie hierarchia wygląda tak na ten sezon:
    Puchar Świata
    Mistrzostwo Świata w drużynówce
    TCS
    Mistrzostwo Świata indywidualnie

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl