O Czechu, który uciszył trybuny - Zakopane 2007

  • 2014-12-18 16:20

Minął kolejny rok i ponownie nadszedł czas rywalizacji najlepszych skoczków świata na Wielkiej Krokwi. Po dwóch latach zawody Pucharu Świata powróciły z terminu czwartego na trzeci weekend stycznia. Po raz kolejny tysiące kibiców przybyło do zimowej stolicy Polski, licząc na jak najlepsze wyniki Adama Małysza.

Hannu Lepistoe - fot. Damian PietrzakPo olimpijskim sezonie z reprezentacją Polski rozstał się Heinz Kuttin. Austriaka na stanowisku trenera zastąpił doświadczony fiński szkoleniowiec Hannu Lepistoe, który wcześniej trenował m.in. Mattiego Nykaenena, Janne Ahonena i Thomasa Morgensterna. Od początku nowego sezonu Adam Małysz miał przebłyski wysokiej formy, co pozwoliło mu na zajęcie trzeciego miejsca w konkursach w Lillehammer, Engelbergu i Oberstdorfie. Forma "Orła z Wisły" była jednak nieustabilizowana, przez co dość często oddawał w zawodach jeden słabszy skok, uniemożliwiający walkę o najwyższe lokaty. Wszyscy liczyli, że być może od weekendu na Wielkiej Krokwi forma trzykrotnego zdobywcy Pucharu Świata ustabilizuje się i powróci na właściwWielka Krokiew - fot. Tadeusz Mieczyńskie tory.

Tymczasem w całej Europie panowała łagodna zima. Większość organizatorów zawodów w skokach narciarskich borykała się z brakiem bądź niedostatkiem śniegu. Również Zakopane musiało przygotować się do panującej odwilży. W ruch poszły armatki śnieżne, które mogły pracować w nocy przy ujemnych temperaturach, a także trzymano w pogotowiu zapasy śniegu, które byłyby sprowadzone z wyższych partii gór. Dla 26 tysięcy kibiców, którzy mieli każdego dnia przyjść na trybuny Wielkiej Krokwi, przygotowano udogodnienia w postaci dwóch telebimów oraz pięciu tablic świetlnych z wynikami i notami zawodników. Głównym problemem organizatorów zawodów w Zakopanem miał być przede wszystkim halny. Wszystko za sprawą huraganu, który w owym czasie szalał nad Europą. Meteorolodzy zapowiadali na cały weekend silne podmuchy wiatru, w porywach przekraczających 20 m/s, które uniemożliwiłyby przeprowadzenie rywalizacji.

Do Zakopanego ponownie zjechali przedstawiciele światowych skoków narciarskich. Na starcie nie zabrakło największych gwiazd trwającego sezonu. Najwięcej mówiło się o dwóch młodych zawodnikach, którzy dominowali w ówczesnej edycji Pucharu Świata. Mowa o triumfatorze Turnieju Czterech Skoczni i liderze PŚ - Andersie Jacobsenie oraz mistrzu świata juniorów - Gregorze Schlierenzauerze. Nie zabrakło także innych wielkich nazwisk, chociażby Simona Ammanna, Thomasa Morgensterna, Janne Ahonena czy Mattiego Anders Jacobsen - fot. Tadeusz MieczyńskiHautamaekiego. Niemal tradycyjnie pod Tatry nie zawitali reprezentanci Japonii. Łącznie do zimowej stolicy Polski przybyło 64 zawodników z 15 państw – Austrii, Czech, Finlandii, Francji, Kanady, Kazachstanu, Niemiec, Norwegii, Rosji, Słowacji, Słowenii, Szwajcarii, Szwecji, Włoch i Polski.

Zmagania najlepszych skoczków świata na Wielkiej Krokwi miały rozpocząć się piątkowymi porannymi seriami treningowymi. Plany organizatorów pokrzyżowała jednak pogoda. Zbyt silny wiatr wywiał zawodników ze skoczni, zaś treningi zostały odwołane. Nie był to już tak gwałtowny wicher jak podczas czwartkowej nocy, kiedy to towarzyszyły mu także opady deszczu, ale wciąż był zbyt silny, aby móc dać zielone światło na oddanie skoku zawodnikom. Także popołudniowy trening nie doszedł do skutku. Huraganowy wiatr wciąż nie miał zamiaru zelżeć na tyle, aby móc przeprowadzić zawody. Również seria kwalifikacyjna została przełożona na sobotni poranek. Tu jednak zrobiono ukłon w stronę fińskiej reprezentacji, która z powodu wichur utknęła na lotnisku w Monachium.

W sobotnie przedpołudnie wiatr zdołał uspokoić się na tyle, aby móc przeprowadzić bez większych problemów serię treningową i kwalifikacyjną do wieczornej rywalizacji na Wielkiej Krokwi. Jedyny przed eliminacjami trening zakończył się wygraną Martina Hoellwartha. Doświadczony reprezentant Austrii poszybował na odległość 125 metrów – pół metra dalej od drugiego w serii Martina Schmitta. Trzeci rezultat należał do Janne Ahonena, który wylądował na 124 metrze. Z Polaków najlepiej zaprezentował się Adam Małysz, który skokiem na 118 metr zajął dwunaste miejsce. Piętnasty wynik ex-aequo odnotowali Kamil Stoch i Rafał Śliż, którzy dolecieli do 116,5 metra. Metr bliżej lądował Łukasz Rutkowski, który był siedemnasty.

Następnie rozpoczęły się kwalifikacje, które zaowocowały dominacją reprezentantów Austrii.Arthur Pauli - fot. Victoria Murawska Najlepszy okazał się Arthur Pauli. Austriacki skoczek polskiego pochodzenia wygrał eliminacje po skoku na odległość 135,5 metra. Autorem najdłuższego skoku był jednak jego kolega z reprezentacji, Martin Hoellwarth. Trzykrotny wicemistrz olimpijski z Albertville wylądował na 138,5 metrze, ale niższe noty za styl sprawiły, iż przegrał on z Paulim różnicą 0,1 punktu. Czołową trójkę zamknął Roar Ljoekelsoey. Mistrz świata w lotach narciarskich uzyskał rezultat 133 metrów. Szóste miejsce kwalifikacji zajął Adam Małysz. "Orzeł z Wisły" doleciał do 129 metra, ale skakał z o dwie belki krótszego rozbiegu niż zwycięzcy eliminacji. Wysoką, piętnastą pozycję zajął Wojciech Skupień po skoku na 126 metr. Łącznie z grona 10 reprezentantów Polski, tylko pięciu z nich otrzymało prawo startu w głównym konkursie. Oprócz Małysza i Skupienia byli to także Marcin Bachleda (120 m), Kamil Stoch (120 m) i Stefan Hula (116,5 m).

Kilka godzin później na oczach 26-tysięcznej widowni rozpoczęła się seria próbna do pierwszego zakopiańskiego konkursu. Podczas serii nie dawał o sobie zapomnieć wiatr, który osiągał w porywach prędkość 4 m/s. Pomimo to, została ona przeprowadzona bez większych problemów, zaś jej triumfatorem został Adam Małysz. Trzykrotny mistrz świata poszybował na odległość 135 metrów. Adam Małysz - fot. Taduesz MieczyńskiNastępny rezultat należał do Roberta Kranjca. Słoweniec wylądował jednak trzy metry bliżej od Polaka. Trzeci był Anders Bardal, który doleciał do 129 metra. Wysoką, siódmą pozycję zajął Kamil Stoch. Skoczek z Zębu uzyskał w swojej próbie odległość 125,5 metra.

Niestety, pierwsza seria konkursowa nie rozpoczęła się pomyślnie dla reprezentantów Polski. Żaden z czwórki pozostałych naszych zawodników nie zdołał uzyskać awansu do finału. Marcin Bachleda rozpoczął zawody od skoku na 95 metr. Dalej, bo na 109,5 metrze lądował Wojciech Skupień. Stefan Hula ratował się przed upadkiem i spadł na 68 metr. Najbardziej niezadowolony czuł się Kamil Stoch. Niespełna 20-letni skoczek LKS Poroniec w kiepskim stylu lądował na 110 metrze i przez niższe noty sędziowskie pozbawił siebie udziału w drugiej serii. Same zawody były dużą loterią pogodową. Niektórym wiatr pomagał w oddawaniu dalekich skoków, a innym przeszkadzał w uzyskaniu przyzwoitej odległości. Do grona tych pierwszych z pewnością można wliczyć Roka Urbanca. 21-letni reprezentant Słowenii wykorzystał fantastyczne warunki i pofrunął na 136 metr. Szczęście do wiatru mieli także Norwegowie. Tom Hilde wylądował na 132 metrze, a skaczący tuż po nim Roar Ljokelsoey jeszcze półtora metra dalej. Bardzo dobrze spisał się również Martin Schmitt. Szukający swojej wielkiej formy z przełomu wieków Niemiec doleciał do 129 metra i został sklasyfikowany na czwartym miejscu, za Urbancem, Ljoekelsoeyem i Hilde. Zupełnie nie poradził sobie Martin Hoellwarth. Jeden z czołowych zawodników serii treningowych na Wielkiej Krokwi zakończył swój udział w konkursie skokiem na 91,5 metra. Z udziałem w drugiej rundzie żegnali się także kolejni zawodnicy sklasyfikowani wysoko w Pucharze Świata, tacy jak Michael Uhrmann (102 m), Martin Koch (104,5 m) czy Dmitrij Wassiljew (103,5 m). O wiele lepiej spisał się Matti Hautamaeki. Zeszłoroczny triumfator zakopiańskich konkursów poszybował na odległość 131,5Rok Urbanc - fot. Damian Pietrzak metra. Dzięki tej próbie Fin znalazł się na trzecim miejscu ze stratą 8,3 punktu do liderującego Urbanca. Gorzej od swojego kolegi z reprezentacji zaprezentował się Janne Ahonen, który wylądował na 117 metrze. Wtedy nadeszła pora na skok Adama Małysza. "Orzeł z Wisły" był jednak wstrzymywany przed oddaniem swojego skoku. W końcu warunki się ustabilizowały i trzykrotny zdobywca Pucharu Świata skoczył na odległość 129,5 metra. Lider polskiej kadry znalazł się na piątym miejscu w konkursie. Do prowadzącego Urbanca Małysz tracił 11,7 punktu, zaś do trzeciego Hautamaekiego – 3,1 pkt. Kolejni zawodnicy nie byli w stanie namieszać w czołowej piątce zawodów. Nie udało się to zarówno Arttu Lappiemu (121,5 m), jak i Thomasowi Morgensternowi (123 m) czy Andreasowi Kuettelowi (117,5 m). Simonowi Ammannowi nie udało się nawet uzyskać awansu do finału po skoku na 102 metr. Wicelider Pucharu Świata Gregor Schlierenzauer doleciał do 125,5 metra i po swojej próbie był klasyfikowany na ósmej pozycji. Do zakończenia serii pozostał skok Andersa Jacobsena. Lider klasyfikacji generalnej cyklu długo czekał na możliwość oddania swojego skoku. Ostatecznie Norweg wylądował na 129 metrze, co pozwoliło mu zająć siódmą lokatę, za Urbancem, Ljoekelsoeyem, Hautamaekim, Hilde, Małyszem i Schmittem.

Druga seria, rozgrywana w coraz trudniejszych warunkach, przyniosła daleki skok Janne Ahonena. Jan Mazoch - fot. Taduesz MieczyńskiMistrz świata z Oberstdorfu, który po pierwszej rundzie był dopiero dwudziesty piąty poszybował na odległość 137,5 metra. Wszystko jednak zeszło na dalszy plan po tragedii, jaka przytrafiła się Janowi Mazochowi. Piętnasty na półmetku rywalizacji, reprezentant Czech dostał potężny podmuch wiatru pod narty krótko po wyjściu z progu, nie utrzymał równowagi w locie i runął na zeskok. Widownia zgromadzona wokół Wielkiej Krokwi zamarła. Wokół zawodnika, który stracił przytomność, zebrały się służby medyczne, które zapakowały go do toboganu i zaniosły do karetki. Mazoch w stanie krytycznym został odwieziony do pobliskiego szpitala. Jury próbowało jeszcze dokończyć finałową serię, ale po kilku kolejnych skokach została definitywnie odwołana. Tym samym, swoje pierwsze i jedyne pucharowe zwycięstwo w karierze odniósł Rok Urbanc. Jednak cała rywalizacja znalazła się w cieniu groźnie wyglądającego upadku Jana Mazocha.

Puchar Świata Zakopane 2007, Wielka Krokiew HS134, 20.01.2007:
Lp.ZawodnikKrajSkok 1Skok 2Nota
1 Rok Urbanc SLO 136.0 - 143.3
2 Roar Ljoekelsoey NOR 133.5 - 138.8
3 Matti Hautamaeki FIN 131.5 - 134.7
4 Tom Hilde NOR 132.0 - 133.6
5 Adam Małysz POL 129.5 - 131.6
6 Martin Schmitt GER 129.0 - 131.2
7 Anders Jacobsen NOR 129.5 - 130.1
8 Morten Solem NOR 127.5 - 123.5
9 Gregor Schlierenzauer AUT 125.5 - 122.4
10 Thomas Morgenstern AUT 123.0 - 119.4
33 Wojciech Skupień POL 109.5 - 90.6
36 Kamil Stoch POL 110.0 - 88.5
48 Marcin Bachleda POL 95.0 - 59.5
50 Stefan Hula POL 68.0 - 6.9
51 Piotr Żyła POL 115.5 NQ 102.9
55 Robert Mateja POL 114.5 NQ 100.6
57 Łukasz Rutkowski POL 111.0 NQ 93.3
60 Dawid Kowal POL 98.5 NQ 70.8
64 Rafał Śliż POL 84.0 NQ 36.7

Kiedy zawody się zakończyły, dramat Jana Mazocha trwał dalej. U 21-letniego Czecha stwierdzono urazy czaszki i obrzęk mózgu. Zawodnik został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a lekarze podjęli decyzję o przewiezieniu go do szpitala Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Służby medyczne wokół Jana Mazocha - fot. Tadeusz MieczyńskiGłośną sprawą stało się nieużycie śmigłowca ratunkowego do przetransportowania pacjenta. Głównym powodem był fakt, iż jedyny helikopter służby medycznej posiadający uprawnienia do latania w nocy stacjonował w Warszawie. Z tego powodu Mazoch był wożony karetką przez kilka godzin, w tym przez słynną "zakopiankę", podczas gdy podróż śmigłowcem z Zakopanego do Krakowa trwałaby pół godziny. Na szczęście, krakowskim lekarzom udało się przywrócić skoczka do zdrowia. Rozpoczęli oni stopniowe wybudzanie zawodnika, zaś sam Mazoch tydzień po wypadku mógł stawiać samodzielnie pierwsze kroki i rozmawiać. Z końcem stycznia został on wypisany z krakowskiego szpitala. Czech wrócił do swojego kraju, gdzie kontynuował rehabilitację. Latem Mazoch oddał pierwsze skoki po upadku na Wielkiej Krokwi.

Jednak w skokowym światku wciąż trwała dyskusja czy sobotnia loteryjna rywalizacja na Wielkiej Krokwi powinna dojść do skutku. – Druga seria to była głupota, nie powinna się odbyć. Wywrotkę Jana spowodował wiatr. Przecież do 80 metra leciał bez problemów, potem dorwał go podmuch. W takiej sytuacji już nie mógł nic zrobić. Ludzie z FIS powinni się trochę zastanowić nad tym, co robią – powiedział po zawodach obrońca Kryształowej Kuli Jakub Janda. Zdania Czecha nie podzielał trener norweskich skoczków Mika Kojonkoski. – Dziś mieliśmy do czynienia z wymagającymi warunkami, ale próbując przeprowadzić konkurs jury postąpiło właściwie. Może na koniec, po wypadku Mazocha, okazali się zbyt wyczuleni i przerwali. Takie błędy i kontuzje są możliwe. Upadek Czecha był konsekwencją różnych czynników. Kiedy zawodnicy skaczą we właściwy sposób, ryzyko jest minimalne – wyjaśnił szkoleniowiec.

Również Adam Małysz uważał, iż przyczyną upadku Jana Mazocha były przede wszystkim błędy popełnione przez zawoPodium konkursu - fot. Taduesz Mieczyńskidnika. – Myślę, że to był jego błąd. Wielu zawodników miało gorsze warunki, wiało im mocniej z przodu. Ewidentnie widać było, że po wyjściu z progu Mazoch za bardzo nakręcił nartę. Jak zaczął składać narty w V, nie szły one równomiernie, tylko prawa odkręciła się na bok. Złapała powietrze i pociągnęło ją w dół. Nie potrafił już jej wyciągnąć. Nawet się nie bronił, do samego końca jakby nie widział, że coś się dzieje. A potem już było za późno – powiedział "Orzeł z Wisły", który nie był w stanie jednoznacznie ocenić decyzji o odwołaniu drugiej serii. – Trudno powiedzieć. Warunki były, jakie były. Staliśmy na rozbiegu i chcieliśmy skoczyć. Jak Walter Hofer się pokazał, to nawet Austriacy krzyczeli >>Walter, Walter, dajemy! Jedziemy dalej!<< (…) Z tej grupki stojącej na górze tylko ci mający skakać jako ostatni byli zadowoleni z decyzji jury.

Najszczęśliwszym człowiekiem na skoczni był z pewnością tego dnia Rok Urbanc. – Skok, któryRok Urbanc - fot. Tadeusz Mieczyński oddałem w pierwszej serii, był moim najlepszym. Miałem szczęście i świetne warunki. Wiatr sprzyjał mi przez cały lot. Gdyby rano ktoś powiedział mi, że będę stał na najwyższym stopniu podium, nigdy bym nie uwierzył. Nastawiłem się na zdobycie punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Dalej nie dociera do mnie to, co się wydarzyło. Gdy stojąc na podium, słuchałem hymnu narodowego, czułem się wspaniale – wyznał sensacyjny triumfator konkursu. Zwycięstwo Urbanca wprawiło w euforię całą słoweńską reprezentację. Zawodnicy biegali po skoczni i przybijali sobie piątki, pomimo dość przygnębiającej atmosfery, jaka spadła na Wielką Krokiew.

Niedzielna rywalizacja pod Tatrami rozpoczęła i zarazem zakończyła się na serii kwalifikacyjnej do konkursu głównego. Jej triumfatorem okazał się Gregor Schlierenzauer. 17-letni reprezentant Austrii poszybował na odległość 136,5 metra. Drugi był lider Pucharu Świata Anders Jacobsen, który wylądował pięć metrów bliżej od zwycięzcy. Na trzecim miejscu sklasyfikowany został Mario Innauer z rezultatem 129 metrów. Z reprezentantów Polski najlepiej spisał się Robert Mateja, który po skoku na 123 metr zajął dwunastą pozycję. Adam Małysz był dwudziesty piąty z wynikiem 121 metrów. Udział w konkursie wywalczyli sobie także Kamil Stoch (118,5 m), Łukasz Rutkowski (116,5 m), Marcin Bachleda (116 m) i Wojciech Skupień (115,5 m). Na dalszą część rywalizacji nie pozwolił ponownie silnie wiejący wiatr. Po upadku Jana Mazocha jury było bardziej wyczulone i nawet nie próbowało rozpocząć zawodów. Po kilkukrotnym przesunięciu startu pierwszej serii, podjęto decyzję o odwołaniu konkursu. Po ogłoszeniu tej decyzji zawodnicy zeszli na dół skoczni, aby podziękować zakopiańskiej widowni i choć w ten sposób wynagrodzić im brak niedzielnego konkursu.

W czołówce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nie nastąpiły znaczące zmiany. Cały czas na prowadzeniu utrzymywał się Anders Jacobsen przed Gregorem Schlierenzauerem i Simonem Ammannem. Nieznaczny awans zanotował Adam Małysz, który wyprzedził Arttu Lappiego i przesunął się na szóstą pozycję. Największym beneficjentem zakopiańskich zawodów był Rok Urbanc, który zanotował skok z pięćdziesiątej czwartej na dwudziestą lokatę.

Zakopiańskie święto skoków ponownie dobiegło końca. Już kolejny raz jego atmosfera została stłumiona przez dramatyczne wydarzenia, tym razem bezpośrednio związane z samymi zawodami. Pozostawało jedynie mieć nadzieję, iż ta zła passa pucharowych zawodów pod Tatrami zostanie przełamana podczas kolejnych konkursów, zaplanowanych na 2008 rok...


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (20491) komentarze: (10)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • willsmithk początkujący
    Nice Info

    Field Service Management has a crucial role in maintaining Network Field Engineer as they are responsible for planning, installing, testing, and maintaining the equipment to run a proper communication network. Their general duties include the maintenance and repair of equipment and construction of towers to ensure optimal performance. A telecom engineer’s job involves the use of various tools such as interconnect devices, network facilities, and radios. A field engineer also works with engineers from other fields for equipment installation and then report to the upper management.


    [***]=https://www.fieldengineer.com/skills/certified-information-systems-security-professional]Certified Information Systems Security Professional[/url]

  • sheef profesor

    Mazoch dostał brawa od kibiców za to, że podjął próbę powrotu do skakania, ludzie pod skocznią chcieli w ten sposób okazać szacunek za podjętą próbę. Co z tego, że skoczkiem był słabym.

  • Kibic profesor
    @ Jerz Jerzy

    Komentarz bardzo nie na miejscu. Pamiętam tamten konkurs, radosną zabawę i nagłą ciszę na trybunach. Kiedy po powrocie do domu znajomi pytali mnie o opinię, zwłaszcza w kontekście upadku Jana Mazocha, moja odpowiedź była krótka "na skoczni wyłączono dźwięk". A potem to oczekiwanie na informacje o stanie jego zdrowia, wiem też, że w przynajmniej jednym zakopiańskim kościele odbyła się modlitwa za niego. Też uważam, że każdy zawodnik, niezależnie od tego, jaki poziom prezentuje, zasługuje, by witać go chociaż brawami na skoczni.
    Czy sądzisz, że ból zawodnika po upadku (uwzględniajac odniesione obrażenia) uzależniony jest od tego, czy jest on skoczkiem z czołówki, ze środka stawki czy może ma trudności z awansem do "50"? Uważasz zatem, że więcej współczucia należało się np. po upadkach w Kuusamo Andreasowi Wellingerowi (bo ma na koncie zwycięstwo w LGP 2013 i złoto IO) niż Anze Laniskowi (który do tej pory wygrywał tylko konkursy PK)?

  • anonim

    @ zdrawkow - Masz rację, brawa rok później dla Mazocha to życzliwy ludzki gest,cóż w tym złego? Że skoczkiem był słabym też prawda. Szkoda mi tamtych konkursów zakopiańskich, Adam już był w bardzo dobrej formie. A za rok wreszcie konkursy w miarę normalne (choć w sobotę tylko jedna seria), ale mało brakło, a znów byłby fail, bo przecież pary dni wcześniej mieliśmy katastrofę Casy.

  • Stinger profesor
    Jerz Jerzy

    Napisałeś więcej głupot niż można było napisać. O co ci tak w ogóle chodzi? Gdyby to upadł jakiś wybitny skoczek to nie miałbyś nic przeciwko gdyby o nim gadano i później kibice bili by takiemu brawo?

    Człowieku opanuj się, może Mazoch był słabym skoczkiem ale jest takim samym albo i lepszym człowiekiem (sądząc po tym co napisałeś) niż ty. Mi się to podobało, wsparcie dla Jana Mazocha było potrzebne.

    Skoro jesteś niedzielnym kibicem tzw januszem to nic dziwnego że niepotrzebny ci taki skoczek bo ciebie interesuje tylko Małysz ewentualnie Stoch.

  • Stinger profesor

    Pamiętam ten konkurs. Z jednej strony wielka loteria i zwycięstwo Urbanca a z drugiej fatalny upadek Mazocha. Mimo że Czech nigdy nie był wybitnym skoczkiem to szkoda że nie wrócił już na skocznię. Oczywiście wrócił ale tylko na chwilę, nie skakał najlepiej i zakończył karierę.

  • anonim
    no no...

    @Jerzy
    ...ostro sie zagalopowales, niepotrzebny to moze byc twoj komentarz i taki zreszta jest, a pisanie tak o zawodniku to jest jakis bohomaz merytoryczno-lingwistyczny, ktorego nie sposob strawic, Mazoch podowczas byl mlodym obiecujacym jeszcze zawodnikiem i nie wiadomo, jak by sie rozwinal, gdyby nie ten upadek, moze poszedlby w slady Jandy, Koudelki czy Matury i gdzies tam by sie krecil w poblizu czolowki.... a ze media chwycily temat i robily szopke to inna rzecz, media musza miec zawsze zywe mieso, temat do obrobki, a poniewaz merytorycznie leza, wiec wyolbrzymiaja taki temat do monstrualnych rozmiarow, potrzebuja smiechu albo placzu, radosci albo smutku, euforii lub tragedii, krwi i lez, zeby zrobic szopke czy nawet telenowele wrecz, bo takie skrajnosci lepiej sie sprzedaja...a Mazoch coz, to ze pojawil sie pozniej w Zakopanem i dostal brawa to chyba normalne i calkiem sympatyczne, ludzki odruch...

  • Martinn stały bywalec
    jakledw12

    To nie był wstyd to była po prostu mizeria w Polskich skokach. :)

  • jakledw12 weteran
    -

    Narzekata na ten sezon, a 2007r. U NAS W ZAKOPANEM do czołowej "30" awansował tylko Adam Małysz... To dopiero był wstyd.

  • anonim
    Mazoch

    Do dziś pamiętam tą irytującą sytuację z Mazochem. Współczułem chłopakowi tego fatalnego upadku, ale fakt jest taki, że skoczkiem był mizernym po prostu i choć nie mam zamiaru oceniać to zarówno słowa Małysza jak i Kojonkoskiego mnie przekonują. Irytowało mnie natomiast ciągłe gadanie o nim, nagle stał się wielką gwiazdą, bo się wywrócił, a skoczkiem był przecież C klasy, następnie jeszcze jego pojawienie się w Zakopanem rok później i brawa od widowni jakby był jakąś gwiazdą skoków brrr. Prawda jest okrutna, gdyby nie ten upadek to Mazoch byłby zupełnie anonimowym i nikomu niepotrzebnym zawodnikiem, w sensie niepotrzebnym widzowi.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl