Wypowiedzi Macieja Kota i Piotra Żyły po kwalifikacjach w Sapporo

  • 2017-02-10 18:14

Maciej Kot i Piotr Żyła w piątek potwierdzili, iż w tym sezonie należą do ścisłej światowej czołówki. Obaj mieli zapewniony awans do sobotniego konkursu indywidualnego w Sapporo, ale stawili się na starcie piątkowych eliminacji. Jak podopieczni Stefana Horngachera ocenili pierwszy dzień starcia z Okurayamą?

Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński

Maciej Kot:

- Samopoczucie jest bardzo dobre i to widać chyba po skokach. Dzisiaj cieszyło mnie przede wszystkim to, że wszystkie próby były równe i na poziomie czołowej "10". Zwłaszcza ten kwalifikacyjny skok, kiedy były niesprzyjające warunki wietrzne. Był to naprawdę udany pierwszy dzień w Sapporo, gdyż trudno się przyzwyczaić do zmiany strefy czasowej. Trzeba wstać rano i nie jest to proste, ale szczerze mówiąc czułem się obudzony na treningi. Nie miałem z tym kłopotu, bo udało mi się trochę pospać minionej nocy. Wszystko gra i jestem gotowy na zawody.

Czy zmieniony profil zeskoku, który pozwolił powiększyć Okurayamę jest odczuwalny dla zawodników? - Nie odczuwam tego, ale zauważyłem to po liniach. Zastanawiałem się i pytałem różnych ludzi, skąd nagle wziął się punkt konstrukcyjny na 123. metrze i rozmiar 137 metrów. Nie odczuwa się tej zmiany, więc była to chyba kosmetyka. Przy dalszych skokach będzie nieco łatwiej lądować. Odczuję to dopiero wtedy, kiedy moje skoki będą bardzo dalekie <śmiech>. Na ten moment mogą się wypowiedzieć inni chłopacy, ale na takie skoki przyjdzie jeszcze czas.

Pojawiły się momenty znużenia w trakcie piątkowych zmagań? - Udało się nie spać w ciągu dnia, co jest dość istotne. Po dniu pełnym wysiłku fizycznego, czyli siłowni i trzech seriach na skoczni zaraz przyjdzie lekkie zmęczenie, które pozwoli wyspać się w nocy i wstać rano z nową energią. Jestem zadowolony z tego, jak przebiega ta aklimatyzacja w Japonii.

Jakie są plany na wieczór z Piotrem Żyłą, z którym Maciej Kot od lat dzieli pokój na wyjazdach? - Wspólna kolacja z Piotrkiem brzmi nieco dziwnie <śmiech>, ale zjemy z pewnością coś razem z całym zespołem. Nigdy nie jemy kolacji we dwóch, poza tym to jeszcze nie 14 lutego <śmiech>. Później trzeba znaleźć sobie zajęcie na wieczór. Może obejrzymy znowu jakiś film czy serial, a może przejdziemy się do sklepu. Coś wymyślimy!

Piotr Żyła:

Jakie są pierwsze wrażenia po przylocie do Sapporo? - Jest śpiąco <śmiech>. Jest tutaj bardzo fajnie, bo mamy inny klimat i tak naprawdę świat. Znowu jest jakaś odmiana. Coś się dzieje i trzeba znaleźć więcej motywacji, aby się obudzić, bo czasem trudno z tym w Japonii.

Wielokrotnie europejskie zespoły funkcją w Azji według domowej strefy czasowej, nie przestawiając się na japońską. Jak jest tym razem? - Żyjemy według tutejszego czasu. Wstaliśmy rano na śniadanie, udało się coś zjeść i rano, podobnie jak w Europie, odbyliśmy trening. System startowy jest taki sam jak wszędzie, tylko strefa czasowa się zmieniła.

- W pierwszych dwóch próbach nie mogłem się odnaleźć, bo trudno mi było wstać. W kwalifikacjach wziąłem się w garść i skok był w porządku. Obiekt jest fajny, ale nie odczuwam żadnych zmian związanych z jej delikatnym powiększeniem. Szczególnie podczas tak bezwietrznych warunków było przyjemnie.

Od kilku dni Internet podbijają słowa i wpisy Piotra Żyły, który stwierdził, że najbardziej w Japonii lubi... specyficzne toalety. - Wygodnie się siedzi, bo jest cieplutko <śmiech>. Jest to coś innego niż u nas. Mają inny świat i inne... kible. Przez te wszystkie lata jeszcze nie rozpracowałem panelu sterującego, ale może kiedyś się odważę coś poklikać, bo nie wiem, co się stanie <śmiech>.

Korespondencja z Sapporo, Tadeusz Mieczyński


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (11332) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl