Turniej Czterech Skoczni od A do Z

  • 2022-01-02 06:58

Dziś przypada ostatni "pusty" dzień podczas tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni, podczas którego skoczkowie nie staną na starcie zawodów ani kwalifikacji. Na tę okoliczność przygotowaliśmy swego rodzaju minikompendium wiedzy na temat jednej z najbardziej prestiżowych imprez narciarskich. 

Ahonen Janne

Niewiele jest w dzisiejszym języku słów tak często nadużywanych jak "legenda" czy "legendarny", jednak w przypadku Janne Ahonena i odniesienia jego osoby do Turnieju Czterech Skoczni słowo "legenda" jest jak najbardziej na miejscu. Fiński skoczek jako jedyny wygrał Turniej pięć razy (1999, 2003, 2005, 2006, 2008), a aż dziesięciokrotnie stawał na podium klasyfikacji generalnej i w takim zestawieniu również jest samodzielnym liderem. Swoich dziesięć podiów zgromadził na przestrzeni 15 lat. W sezonie 1994/95 jako 17-latek zajął trzecie miejsce. W 2010 roku, po swoim pierwszym powrocie, już jako blisko 33-letni weteran wywalczył drugą pozycję. Wygrał dziewięć pojedynczych konkursów i tu ustępuje tylko o jedno zwycięstwo Bjoernowi Wirkoli i Jensowi Weissflogowi, ale już w zestawieniu najczęstszych "podiumowiczów" poszczególnych zawodów znajduje się na pierwszym miejscu ex-aequo z Niemcem. Na pudle podczas TCS stawał aż 29 razy!

Bredesen Espen

Być może najbardziej kontrowersyjny zwycięzca w historii całego TCS, którego triumf został okraszony niebywałym skandalem. Tamten Turniej od początku stanowił zaciętą rywalizację Jensa Weissfloga i Espena Bredesena. Pierwszy konkurs wygrywa Niemiec, drugi Norweg. Na półmetku przewaga w klasyfikacji generalnej cyklu wynosi zaledwie pół punktu na korzyść doświadczonego Jensa. W Innsbrucku wygrywa Andreas Goldberger dzięki petardzie jaką odpalił w pierwszej serii - 114,5 metra było nowym rekordem Bergisel. Weissflog zajął drugie miejsce, a Bredesen mający wtedy nieco słabszy dzień, ukończył zmagania na piątej pozycji. Przed decydującym konkursem na skoczni imienia Paula Ausseleitnera przewaga mistrza olimpijskiego z Sarajewa nad skoczkiem ze Skandynawii wynosiła 12,2 pkt. Wydawała się więc stosunkowo bezpieczną. Tego, co wydarzyło się w Święto Trzech Króli nikt nie mógł jednak przewidzieć. Sytuacja z finałowej serii przeszła do historii jako dosadny, sztandarowy przykład niesportowego zachowania. Norweg Lasse Ottesen przed skokiem Jensa Weissfloga tak długo siedział na belce, że w końcu, już po oddaniu skoku, został zdyskwalifikowany. Nie mając już szansy na wysokie miejsce w końcowej klasyfikacji cyklu (w Innsbrucku po fatalnym skoku zajął ostatnie miejsce w konkursie), postanowił w bardzo szemrany sposób pomóc swojemu koledze z drużyny. Jego zachowanie miało zdekoncentrować Niemca i niejako "wyczekać" dla niego gorsze warunki. Plan powiódł się perfekcyjnie. Rozkojarzony Weissflog uzyskał zaledwie 113,5 m, co przy skoku Bredesena na odległość 121,5 zabrało mu jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w konkursie i Turnieju. Norweg wygrał zawody i cały TCS, Niemiec zajął trzecie miejsce w Bischofshofen (wyprzedził go jeszcze Kasai), a całą imprezę zakończył na drugiej pozycji ze stratą ośmiu punktów.

Covid

Wirus Sars-CoV-2, a precyzyjniej rzecz ujmując, zamieszanie z nim związane napisało historię, której nie powstydziłby się scenarzysta filmowy, a i tak ów scenariusz zostałby zapewne uznany za przerysowany i oderwany od rzeczywistości. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku w Oberstdorfie wynik testu u Klemensa Murańki okazał się pozytywny. Polska ekipa została wykluczona z udziału w zawodach w Oberstdorfie, rozegrano kwalifikacje bez udziału biało-czerwonych i wszystko wskazywało na to, że dla nas impreza się skończyła zanim się jeszcze zaczęła. Heroiczne wysiłki dyplomatyczne polskiej strony włącznie z zaangażowaniem naszego rządu przyniosły efekt w postaci powtórnego badania Murańki na obecność wirusa, który dal tym razem wynik negatywny. Kwalifikacje anulowano, a Polaków dopuszczono do startu. Finalnie turniej zakończył się zwycięstwem Kamila Stocha, w czołowej szóstce znalazło się czterech Polaków. Tych Polaków, których o mały włos wykluczono z udziału w imprezie.

Diethart Thomas

Jeden z najbardziej niespodziewanych zwycięzców Turnieju przemknął trochę przez firmament skoków narciarskich jak meteor, który dość szybko spalił się w atmosferze. Niedawno po raz drugi zakończył karierę. W annałach zapisał się jednak jako jedyny zawodnik, który przekroczył łączną notę 1000 punktów, w sytuacji w której nie rozegrano wszystkich ośmiu serii. Turniej składał się z siedmiu skoków, ponieważ w Innsbrucku wiatr uniemożliwił rozegranie drugiej części zawodów. Zwyciężył wówczas Fin Anssi Koivuranta, ostatni triumfator konkursu PŚ z Kraju Tysiąca Jezior.

Ex-aequo

Osiem konkursów skoków i dokładnie taka sama łączna nota. W sezonie 2005/06 zwycięstwem musieli podzielić się Janne Ahonen i Jakub Janda. Kibice zapewne pamiętają jeszcze to długie oczekiwanie na ogłoszenie wyników i próby wyliczenia ostatecznego rezultatu przez komentującego konkurs Włodzimierza Szaranowicza. Wcześniej już raz zdarzyło się, by stopień na turniejowy podium dzieliło dwóch zawodników. W 1989 roku ex-aequo na drugiej pozycji uplasowali się Jens Weissflog i Matti Nykaenen. O tym jednak w dalszej części tekstu.

Fen (z niem. Föhn) 

Ciepły i suchy wiatr, wiejący z gór w doliny. W wyniku zmian fizycznych, następuje ogrzewanie i osuszanie spadającego powietrza oraz gwałtowne ocieplenie w obszarze jego oddziaływania (za wikipedią). Co wspólnego ma górski wiatr z Turniejem Czterech Skoczni? Wbrew pozorom sporo. W 2008 roku uczynił z prestiżowego turnieju nieodłącznie kojarzącego się z czterema ośrodkami turniej trzech skoczni. Nie pozwolił na rozegranie zawodów w Innsbrucku i koniecznością stało się przeprowadzenie dwóch konkursów w Bischofshofen. Oba wygrał Janne Ahonen, który sięgnął wówczas po Złotego Orła. 

Garmisch-Partenkirchen

Noworoczne zawody rozgrywane w tym ośrodku (wówczas były to jeszcze dwie sąsiadujące ze sobą miejscowości) wczoraj obchodziły swoją setną rocznicę. Od 1921 roku na dobrych kilka lat przed powstaniem Grosse Olympiaschanze na skoczni Hausberg zaczęto przeprowadzać zawody, które można w w jakimś stopniu uznać za protoplastę powstałego ponad dwadzieścia lat później Turnieju Czterech Skoczni. Od 1922 roku konkurs miał już charakter międzynarodowy. We wrześniu 1952 roku porozumienie w związku z organizacją imprezy w czterech ośrodkach podpisano właśnie w Garmisch-Partenkirchen.

Hellein

W całej długiej historii Turnieju zawody rozgrywano w... pięciu miastach. Wszystko za sprawą niecodziennej sytuacji, do której doszło w 1956 roku. To była bardzo ciepła zima, mimo ogromnych starań nie udało się naśnieżyć obiektu imienia Paula Ausserleitnera. Zawody awaryjnie przeniesiono do oddalonego o ponad 30 kilometrów Hellein na 70-metrową skocznię Zinkenschanze. Konkurs wygrał Jurij Skworcow ze Związku Radzieckiego. Dwa lata później włodarze skoczni imienia Paula Ausserleitnera znów mieli problem z przygotowaniem obiektu. Lokalne organizacje nie wyraziły zgody na przetransportowanie śniegu z przełęczy Radstaedter Tauernpass. Tym razem zdecydowano się więc rozegrać zawody na mniejszej ze skoczni w Bischofshofen, Laideregg-Schanze. Zawodnicy osiągali tam odległości o 20-30 metrów krótsze niż na pozostałych skoczniach tamtej edycji turnieju. 

Innowacje

Organizatorzy TCS na przestrzeni ostatnich dekad starali się wprowadzać do zawodów różnego rodzaju innowacje, by podkreślić niejako swoją historyczną odrębność od innych konkursów cyklu Pucharu Świata. W sezonie 1996/97 zaczął obowiązywać cieszący się do dziś sympatią kibiców system KO, czyli skakanie w parach, których zwycięzcy automatycznie gwarantują sobie udział w serii finałowej. W sezonie 2013/14 podświetlano ledowo belkę startową, której kolor zmieniał się w zależności światła zapalanego skoczkowi przez Mirana Tepesa. Innowacją była tez wyświetlana na zeskoku linia wskazująca orientacyjnie odległość wymaganą do objęcia prowadzenia. Realizatorzy transmisji w kolejnych edycjach starali się zwizualizować kibicom pewne kwestie niewidoczne gołym okiem związane z konkretnymi skokami. Widzowie przed telewizorami mogli przekonać się m.in. na ile poprawne było wyjście z progu u danego skoczka lub jak rozkładała się jego prędkość w poszczególnych fazach skoku.

Jubileusze

Trwa właśnie jubileuszowa 70. edycja Turnieju Czterech Skoczni. Każda z dotychczasowych okrągłych rocznic była z jakiegoś powodu szczególnie warta zapamiętania. 10. rocznica była udana dla Polaków, bowiem Antoni Wieczorek zajął znakomitą jak na tamte czasy piątą pozycję w klasyfikacji generalnej. Do czasu sukcesu Adama Małysza prawie czterdzieści lat później żaden z biało-czerwonych skoczków nie poprawił tej lokaty (choć dwukrotnie została wyrównana). 20.edycja to słynna "dezercja" Yukio Kasai, który po trzech zwycięstwach zrezygnował z występu w Bischofshofen, by wziąć w udział w japońskim turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Sapporo. Wygrał Norweg Ingolf Mork, którzy nie zwyciężył w żadnym z konkursów. Co ciekawe rok wcześniej wygrywał trzykrotnie, a mimo to w końcowej klasyfikacji przegrał z Jirim Raską z Czechosłowacji. 30. edycja została zapamiętana ze względu na pierwszą w karierze wygraną Mattiego Nykaenena w Pucharze Świata. Po zwycięstwie w Oberstdorfie później już nie szło mu jednak tak dobrze. 10 lat później doszło do kolejnego historycznego wydarzenia. TCS posiadł wówczas najmłodszego triumfatora w historii imprezy. Toni Niemienen miał ledwie 16 lat gdy wygrał czterdziestą edycją cyklu. Zwyciężył w trzech konkursach, a w Innsbrucku przegrał o zaledwie pół punktu z Andreasem Felderem. To, czego nie dokonał Fin podczas czterdziestej edycji turnieju, udało się Svenowi Hannawaldowi 10 lat później. Na obchody 50. rocznicy rozgrywania Turnieju Czterech Skoczni organizatorzy zaprosili wszystkich 34 żyjących wówczas triumfatorów imprezy, zaproszenie przyjęło 28 z nich. 60. edycja dała się zapamiętać z tego powodu, że całe podium klasyfikacji końcowej zajęli reprezentanci jednego kraju - Austrii, co do tej pory zdarzyło się tylko trzykrotnie. Wygrał Schlierenzauer przed Morgensternem i Koflerem. 

Kamienski Nikołaj

Reprezentant ZSRR jest po dziś dzień jedynym zawodnikiem, który wygrał turniej, 1955/56, nie stając nawet na podium w żadnym z czterech konkursów. By doszło do tak nadzwyczajnego rozwiązania, musiało złożyć się kilka czynników. Pierwszym z nich była kosmiczna forma kolegi Kamienskiego z reprezentacji ZSRR, Koby Cakadze. Gruzin skakał tak, jakby przybył z innej planety i to właśnie ta nieziemska dyspozycja sprawiła, że... nie wygrał imprezy. Przeskakiwał skocznie i nie był w stanie uniknąć upadków. Skakał daleko i pięknie stylowo, co jednak z tego, gdy z zeskokiem spotykał się najczęściej w pozycji leżącej. Drugą kwestią był fakt, że omawiany sezon 1955/56 był olimpijskim, toteż cała światowa czołówka na celowniku miała głównie zmagania w Cortinie d'Ampezzo. Imprezę w trakcie jej trwania opuścili Finowie i zawodnicy z NRD, którzy, gdyby pozostali do końca w grze, prawdopodobnie podzieliliby między sobą poszczególne stopnie podium. 

Laakonen Risto

Jeden z beneficjentów szalonych finałów turnieju w Bischofshofen, które na ostatniej prostej wywracały klasyfikację turnieju. Po seriach treningowych na skoczni Paula Ausserleitnera murowanym faworytem do zwycięstwa w całym cyklu 1988/89 był Matti Nykaenen, który nokautował rywali i wydawało się, że bez problemu odrobi półtora punktową stratę do Jensa Weissfloga, słabo spisującego się w seriach próbnych. W czasie zawodów zaczął jednak padać mokry śnieg, a pod koniec pierwszej serii do gry wkroczył wiatr. Główni faworyci zupełnie zawodzili, wyglądało to tak jakby nikt nie chciał wygrać całego Turnieju. Gdy Weissflog uzyskał tylko 102 metry i wydawało się, że odpadł z walki o końcowy triumf, trzeci w klasyfikacji Laakkonen również nie poradził sobie z warunkami na skoczni, a po części zapewne również z presją. Nadszedł czas na skok Nykaenena. Zdawało się, że po tym, jak "pomogli" mu najgroźniejsi rywale, nic go już nie zatrzyma. Tymczasem Fin zupełnie zepsuł swoją próbę. Zaledwie 98,5 m. dało mu dopiero 35 pozycję. Sprawa była zatem otwarta. W konkursie prowadził Mike Holland z USA przed Czechosłowakiem Martinem Svagerko. W drugiej serii Nykaenen zaatakował skokiem na 107 metrów i czekał, co zrobią rywale. Laakkonen uzyskał 105,5 m, co wystarczyło do tego, by po ośmiu skokach wyprzedzić swojego rodaka o 2,5 pkt. Weissflog uzyskał tylko 99 m i stało się jasne, że Laakkonen, mimo dopiero 14. lokaty w Bischofshofen i braku triumfu w turniejowych konkursach, wygrał całą imprezę. Na drugim stopniu podium ex-aeqo stanęli Weissflog i Nykaenen. Konkurs wygrał Holland. - Matti nie chciał przegrać z nikim, a już na pewno nie z Finem. Nie byłem zaskoczony tym, że nie przyszedł mi pogratulować - wspominał po latach Laakkonen. 

Łaciak Antoni

W poprzednich 69. edycjach Turnieju Czterech Skoczni wzięło udział łącznie 70 reprezentantów Polski. 71. w Oberstdorfie został Paweł Wąsek. Polskimi rekordzistami są Adam Małysz i Kamil Stoch, którzy 17 razy stawali na starcie niemiecko-austriackiego turnieju. Dlaczego piszemy o tym pod hasłem "Antoni Łaciak"? Cóż, trudno było znaleźć inne hasło na literę "Ł", które kojarzyłoby się z Turniejem Czterech Skoczni ;) Sam Antoni Łaciak w TCS startował cztery razy. Najwyżej, w sezonie 1962/63 uplasował się na 7. pozycji.

Małysz Adam

TCS to wyjątkowo ważna impreza dla naszego króla przestworzy z Wisły. To podczas jej 43.edycji w 1995 roku w Innsbrucku Małysz zajmując 17 miejsce, zdobył swoje pierwsze w karierze punkty Pucharu Świata. Tego, co stało się sześć lat później, specjalnie już przypominać nie trzeba. Ale przez pozostałą część kariery Turniej pozostawiał u Adama i jego kibiców spory niedosyt. Jeszcze w sezonie 2002/03 dzięki szalonemu skokowi w ostatniej serii w Bischofshofen rzutem na taśmę stanął na trzecim stopniu podium. Pomimo wielu sukcesów osiąganych w kolejnych latach nigdy już nie udało mu się znaleźć w czołowej trójce klasyfikacji generalnej TCS. 

Najstarszy zwycięzca

Pierwszy Turniej Czterech Skoczni wygrał Austriak Josef Bradl, przedwojenny mistrz świata z Zakopanego, który w Polsce nie cieszył się dużą sympatią. W naszej prasie lakonicznie relacjonowano: "Były mistrz świata w skokach narciarskich, znany SS-man z okresu wojny Josef Bradl, wygrał Turniej Czterech Skoczni. Nadmienić należy, że w austriackich związkach sportowych znajdują się ciągle jeszcze byli SS-mani i hitlerowcy, biorąc udział w zawodach sportowych". Bradl zwyciężając, liczył sobie 35 lat i 3 dni. Drugim najstarszym zwycięzcą jest Kamil Stoch (33 lata i 226 dni), a trzecim Jens Weissflog, który liczył sobie niecałe 31 i pół roku podczas swojego ostatniego triumfu.

Oberstdorf

Oberstdorf został dokooptowany do trzech wcześniej ustalonych organizatorów jako ostatni. Jego wybór nie był oczywisty. Wcześniej rozważano inne kandydatury: Fuessen, Obergamerau i Berchtesgaden. Względy finansowe spowodowały jednak, że zdecydowano się na niewielkie miasteczko leżące w powiecie Oberallgäu. Pierwsza edycja Turnieju inaugurowana była w Ga-Pa. Począwszy od drugiej, impreza miała się zaczynać w Oberstdorfie. Tyle że wspomniana druga edycja została... odwołana jeszcze przed jej rozpoczęciem z powodu braku śniegu. Dziwnym trafem wiadomość ta nie dotarła do ekipy austriackiej, która w komplecie zjawiła się w Oberstdorfie. Razem z drużyną Austrii do Oberstdorfu zawitały również niespodziewanie opady śniegu. Organizatorzy postanowili na szybko przygotować jednak skocznię i poinformować poszczególne federacje, że zawody jednak się odbędą. Dzięki pomocy linii lotniczych SAS w trybie błyskawicznym udało się ściągnąć na miejsce wszystkie zainteresowane ekipy. 31 grudnia konkursem w Oberstdorfie zainaugurowano drugą edycję Turnieju Czterech Skoczni.

Przybyła Józef

Pierwszy triumf Polaka w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni mógł mieć miejsce na kilka dekad przed wystrzałem formy Adama Małysza. W sezonie 1963/64 bardzo bliski zwycięstwa w całej imprezie był "Beskidzki Jastrząb" z Buczkowic, Józef Przybyła. Na TCS w 1963 roku jechał jako młody, niedoświadczony skoczek. Jednak już w treningach przed konkursem w Oberstdorfie postraszył rywali oddając bardzo dalekie skoki, a w samych zawodach znalazł się na szóstym miejscu. Gdyby brać pod uwagę tylko uzyskane przez skoczków odległości zająłby trzecie miejsce, jednak jego skoki zostały nisko ocenione przez sędziów. W Ga-Pa Polak zajął trzecie miejsce, choć łączną długość skoków miał taką samą jak zwycięzca, Fin Kankkonen.  W Innsbrucku także zajął trzecie miejsce, ustanawiając nowy rekord skoczni – 95,5 m. Problemem Przybyły nadal były niskie noty sędziowskie, bo i tym razem łączną długość skoków miał taką jak triumfator, którym znów był latający pięknie i daleko Kankkonen. Po trzech konkursach Polak zajmował drugie miejsce. Do prowadzącego w klasyfikacji Fina brakowało mu zaledwie 1,5 punktu, Kankkonenowi bowiem nie wyszedł pierwszy konkurs, gdzie za sprawą upadku znalazł się na 26 miejscu. Zanosiło się na sensację. W Bishofshofen w pierwszej serii Przybyła uzyskał 100 metrów i objął prowadzenie w Turnieju. Na zeskoku otrzymał specjalną odznakę "stumetrowca", gdyż jako pierwszy na tej skoczni osiągnął tę odległość. Niestety drugi skok Przybyły zakończył się upadkiem. Polak najechał na kamień na zeskoku, skutkiem czego sędziowie odjęli mu 30 punktów. Skoczek z Beskidów zajął w konkursie 41, a w klasyfikacji całej imprezy i tak świetne, siódme miejsce. Gdyby ustał skok na 90 metrów w drugiej serii znalazłby się na podium TCS, może nawet na jego najwyższym stopniu.

Quo Vadis

Powieść Henryka Sienkiewicza o tym tytule czytał Primoż Peterka podczas Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 1996/97, który padł jego łupem. "To wspaniała lektura. Mądra, można z niej przyswoić wiele rzeczy" - mówił polskim dziennikarzom.

Recknagel Helmut

Niemiec z NRD wygrał 6.,7. i 9. edycję Turnieju Czterech Skoczni. Bardzo możliwe, że byłby pierwszym i jedynym zawodnikiem, który wygrał cztery edycje z rzędu, ale ze startu w 8. edycji wykluczyły go decyzje stricte polityczne. Zantagonizowane organizacje sportowe Wschodnich i Zachodnich Niemiec miały ze sobą bardzo chłodne relacje i nie potrafiły się porozumieć w wielu kwestiach. Spór budził między innymi wygląd flagi, pod jaką startować mieli podczas zbliżających się igrzysk w Squaw Valley zawodnicy połączonej reprezentacji Niemiec. Impas trwał, konflikt przeniósł się na poziom najwyższych władz państwowych. Na świecie trwała zimna wojna, atmosfera była ciężka. W grudniu 1959 roku zapada decyzja niemająca swojego precedensu – zawodnicy z NRD zostali wycofani przez swoją federację z udziału w konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Recknagel był wówczas znakomitej formie, wydawało się, że nic nie jest w stanie zatrzymać go w drodze po trzecie z rzędu zwycięstwo w TCS.

Silvennoinen Hemmo

Zapewne wielu liczyło na to, że pod literą "S" będzie można poczytać o turniejowych wyczynach Kamila Stocha. To jednak sprawa całkiem świeża i dobrze znana kibicom, zatem przenieśmy się w dużo odleglejszą przeszłość. Hemmo Silvenoinen z Finlandii podczas TCS 1955/56 postanowił, że nie będzie respektował zarządzeń trenera kategorycznie zakazującego spożywania alkoholu w sylwestrowy wieczór. Reprezentant Suomi bawił się wyśmienicie i stracił kontrolę nad sobą. Nad ranem usłyszał od swojego szkoleniowca, że w ramach kary nie wystartuje w Garmisch-Partenkirchen. Za zwycięzcą Turnieju sprzed roku wstawili się jednak koledzy z drużyny i członkowie sztabu szkoleniowego. Trener się ugiął, a Silvenoinen odwdzięczył się zwycięstwem w noworocznych zawodach. 

Termin

Nie brak opinii, chyba w pełni uzasadnionych, że jedną ze składowych sukcesu Turnieju Czterech Skoczni jest termin jego rozgrywania. Na przełomie roku w świecie sportu nie dzieje się wiele, tym bardziej oczy kibiców skierowane są na cztery miejscowości położone w Niemczech i Austrii. W Polsce jedynym wydarzeniem sportowym jest zazwyczaj noworoczny sparing Cracovii Kraków. Tylko jedna edycja Turnieju, pierwsza, została w całości rozegrana w jednym roku kalendarzowym. Rozpoczęła się w Garmisch-Partenkirchen 1 stycznia 1953 roku, zakończyła dziesięć dni później w Bischofshofen. Począwszy od drugiej, inaugurację organizował Oberstdorf, a triumfatora wyłaniano zawsze na przełomie roku.

Uroczystość

Dieter Thoma decyzję o zakończeniu kariery skoczka podjął podczas trwania Letniego Grand Prix w 1999 roku, kiedy jasnym stało się, że czeka go  ósma operacja lewego kolana, Jego oficjalne pożegnanie ze skocznią miało jednak miejsce kilka miesięcy później. Było na swój sposób niezwykłe i bardzo efektowne. Na przywitanie 2000 roku zorganizowano pod skocznią w Ga-Pa wielki festyn. Kulminacyjny punkt imprezy miał miejsce o północy. Tuż przed godziną 24.00 na belce po raz ostatni w swoim życiu usiadł Thoma. Wykonał on prawdziwy skok w dwutysięczny rok. W momencie, gdy odepchnął się od belki pozostało kilka sekund do północy, lądował przy ogłuszającym akompaniamencie fajerwerków, gdy od kilku sekund trwał już 1 stycznia. Tym lotem pożegnał się ze skocznią, a swoją dyscyplinę symbolicznie wprowadził w nowe czasy. Cała impreza sygnowana była hasłem "Skok w nowe millenium". Wiadomo jednak, że nowe tysiąclecie zaczęło się rok później, a rok 2000  jedynie kończył poprzednie, był jednak wówczas często marketingowo "nadużywany". 

Weissflog Jens, Wirkola Bjoern

Liczący sobie zaledwie 16 lat Jens w niemiecko-austriackich zmaganiach zadebiutował w sezonie 1980/81. Nie udźwignął jednak ciężaru, jaki niesie ze sobą prestiżowy turniej. W Oberstdorfie zajął 90., a w Garmisch-Partenkirchen 76. miejsce, przegrywając między innymi z adeptami węgierskich skoków. Na austriackie konkursy już nie pojechał. Od okrytego złą sławą ministra sportu NRD, Manfreda Ewalda, usłyszał, że jest wstydem dla swojego kraju. Dwa lata po nieudanym debiucie Weissfloga w TCS Ewald piał z zachwytu nad całkiem jeszcze niedawną ofiarą swojego ataku. W 31. edycji Turnieju nikomu szerzej jeszcze nieznany młodzian z NRD zrobił prawdziwą furorę. Co prawda pierwszy konkurs zakończył na odległej 27. pozycji, trzy następne jednak kolejno na 3., 2. i 1. miejscu. W końcowej klasyfikacji uplasował się na 2. pozycji za Mattim Nykaenenem. To było jednak zaledwie preludium do wielkiego koncertu Weissfloga na skoczniach w Niemczech i Austrii. Dwie następne edycje należały już bowiem do Niemca z NRD. Dwa kolejne triumfy dorzucił już w latach 90. Zwycięstw mogło być zresztą więcej, brakowało jednak szczęścia lub postawy fair jednego z rywali, o czym wspomniano już wyżej. 

Tylko jeden skoczek wygrał dotąd trzy kolejne edycje TCS. Bjoern Wirkola z Norwegii triumfował w latach 1967-69. Za każdym razem zwyciężał z wyraźną przewagą. Podczas ostatniego z triumfów był bliski wygrania wszystkich czterech konkursów, jednak w Bischofshofen nieznacznie lepszy okazał się Jiri Raska. Jakby tego było mało, Norweg znajdował się o krok od wygranej także w sezonie 1969/70, jednak o niecałe 3 punkty przegrał z NRD-owcem Horstem Qeckiem. Zanim wskoczył na zwycięski szlak miał już wcześniej w dorobku 2. i 3. miejsce w TCS. Należy do absolutnie najwybitniejszych postaci turnieju rozgrywanego w Niemczech i Austrii. 

Złoty orzeł

Nagroda dla zwycięzcy narciarskiego "Wielkiego Szlema", obiekt pożądania wszystkich sportowców przybywających na odbywającą się na przełomie roku niemiecko-austriacką imprezę. Wręczany jest na stałe od sezonu 2012/13, choć już przed kilkoma dekadami bywał nagrodą dla najlepszego skoczka TCS. Mniej więcej rok temu głośno było na temat Manfreda Deckerta, byłego NRD-owskiego skoczka, a obecnie burmistrza miasta Auerbach, który wystawił na licytację Złotego Orła za zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni 1981/82. Kwotę pozyskaną z licytacji przeznaczył na pomoc mieszkańcom swojego miasta, dotkniętym przez pandemię Covid-19.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8582) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    Warto, by powstała monografia TCS (z uwzględnieniem polskiego punktu widzenia. :-)
    Byłaby to wielka "złota księga". :-)
    PS. Statystyki na końcu!

  • zimowy_komentator profesor
    @Matrixun

    Zerknąłem na rozstawienie par z I konkursu tamtej edycji TCS. Do dziś skaczą tylko:

    - Kamil Stoch
    - Simon Ammann
    - Daiki Ito
    - Noriaki Kasai

    Spójrzcie na te nazwiska i zastanówcie się, czy aby nie macie zbyt dużych wymagań co do Kamila :)

  • Matrixun doświadczony

    "W 2005 roku zwycięstwem musieli podzielić się Janne Ahonen i Jakub Janda." - błąd. To miało miejsce w 2006 roku.

  • nicoz weteran

    Takie sobie wybrane historyjki. Może komentarze coś poprawią, ale dobre i to na ten kiepski czas dla sportowców.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl