Z wizytą w Tumlinie, czyli o największej polskiej skoczni na północ od Karpat i Sudetów

  • 2022-08-17 08:31

Żadna polska skocznia położona na północ od Karpat i Sudetów nie dawała takich możliwości skaczącym narciarzom jak ta na Górze Łajscowej w podkieleckiej wiosce Tumlin. Już w latach 50. latano tam pod sześćdziesiąty metr. By zobrazować wielkość tego obiektu w odniesieniu do realiów, w których funkcjonował, wypada nadmienić, że w tym samym czasie rekord królewskiej, olimpijskiej skoczni w Holmenkollen wynosił 70 metrów. W kolebce światowych skoków nie skakano zatem o wiele dalej niż w wiosce położonej w Górach Świętokrzyskich, którą niedawno przyszło nam odwiedzić.

Kołdry na skoczni

Jedyny ślad sportowej aktywności, jaki dziś można dostrzec w okolicy dawnych tumlińskich skoczni to motocrossowcy, którzy brawurowo przemierzają tamtejsze wzniesienia. Zimą na Górze Wykieńskiej (zwanej wcześniej Łajscową) funkcjonuje stok narciarski o długości 500 metrów, szerokości 43 metrów i różnicy poziomów 75-95 metrów, który trzeba pokonać, chcąc dotrzeć do pozostałości większej ze skoczni. Tumlin i narty nierozerwalnie wiążą się ze sobą od wielu dekad. Ponad 70 lat liczy sobie miejscowy klub Skała Tumlin, którego największą chlubą byli niegdyś sportowcy na dwóch deskach. Jeden z przedstawicieli tumlińskiego teamu wywalczył nawet mistrzostwo Polski juniorów w biegach narciarskich, dwaj inni trafili do narodowej kadry młodzieżowej. W skokach, które są dużo trudniejszą technicznie dyscypliną takich sukcesów tumlinianie nie odnosili, co nie znaczy, że skakanie na nartach nie cieszyło się tam popularnością. 

- W dawnych czasach, gdy była bieda i śnieg po pas dzieci z chęcią szły na zajęcia z narciarstwa, nikt nie narzekał, jak teraz - opowiadał portalowi Echo Dnia Mariusz Zapała, związany od wielu lat z tamtejszym środowiskiem narciarskim. - Biegi narciarskie i skoki były istotą tego klubu. Kiedyś w Tumlinie była skocznia, na której skakał Wojtek Fortuna. Dzieci też tak chciały. Po wsi chodzą do tej pory opowieści, że rodzice rozkładali kołdry na skoczni, aby pociechom nic się nie stało.

Rekord Wieczorka

Pierwsza tumlińska skocznia narciarska o punkcie K-25 posiadająca sztuczne oświetlenie stanęła w 1952 roku na Górze Grodowej. W inauguracyjnych zawodach triumfował Zbigniew Kozerski, który uzyskał 18 metrów w swoim zwycięskim skoku. Rekord obiektu należał do Jana Starzyńskiego, wynosił 32 metry. Rozmiary skoczni nie zaspokajały jednak potrzeb coraz bardziej rozochoconej lokalnej młodzieży. Już rok później rozpoczęto budowę drugiej, większej skoczni, a na miejsce jej lokalizacji wybrano Górę Łajscową. Było to olbrzymie przedsięwzięcie, budowa pochłonęła 270 981 ówczesnych złotych. Obiekt powstawał przez trzy lata. Był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy, przyjeżdżali tu na treningi i zawody skoczkowie z Podhala i Beskidów. Na jego otwarcie 11 marca 1956 roku przybyli niemal wszyscy mieszkańcy Tumlina i okolic. Oszacowano, że skoczków dopingował 2,5-tysięczny tłum. Inauguracyjne zawody wygrał rekordzista mniejszej skoczni Jan Starzyński, latając pod pięćdziesiąty metr. Był reprezentantem Budowlanych Kielce, miał jednak swego rodzaju handicap w stosunku do kolegów z regionu Gór Świętokrzyskich, pochodził bowiem z Zakopanego. 

"Na dużo wyższym poziomie stał konkurs rozegrany w ramach „turnieju dwóch skoczni" w Tumlinie 7 lutego 1960 r." - pisał Janusz Kędracki na łamach Gazety Wyborczej" w cyklu 'Odkrywamy Świętokrzyskie'. "Wygrał olimpijczyk i dwukrotny mistrz Polski Antoni Wieczorek z LKS Szczyrk, skacząc 51,5 i 53 m. Kolejnych pięć miejsc zajęli także skoczkowie ze Szczyrku. Walkę z nimi usiłował nawiązać kielczanin Starzyński. Nie był bez szans, ponieważ w pierwszej próbie skoczył 51,5 m. Niestety, podczas lądowania pękła mu narta i musiał wycofać się z rywalizacji. Już po zakończeniu konkursu Wieczorek oddał jeszcze kilka skoków. Zawodnik ten, który 12 lat wcześniej jako pierwszy Polak skoczył 100 m na skoczni w Planicy, w Tumlinie poszybował na odległość 56 m."

Tyle wynosił oficjalny rekord skoczni, jednak, gdy stojąc na progu, spojrzy się w dół naprawdę monumentalnie prezentującej się skoczni, nietrudno odnieść wrażenia, że ten ówczesny "gigant" pozwalał na osiąganie jeszcze bardziej okazałych odległości. I rzeczywiście tak miało być. Kędracki pisze, że od dawnych działaczy słyszał, iż miejscowi na treningach dolatywali niemal do sześćdziesiątego metra. Nikt tego jednak nie udokumentował. Niemniej na żadnej innej polskiej skoczni położonej poza południem kraju nie osiągano takich odległości.

Fortuna nie mógł ustać

Dużo bardziej znana skocznia Pierścienica w pobliskich Kielcach pozwalała na skoki do 45 metra. Najdłuższy skok na jeszcze popularniejszej "Skarpie" w Warszawie miał wynieść 48 metrów. Jak informuje portal Urzędu Gminy Miedziana Góra, zawody na wszystkich trzech wymienionych wyżej skoczniach składały się na nizinny Turniej Trzech Skoczni, który odbywał się do początku lat 60. O tej porze roku trudno jednak uchwycić na fotografii dawny obiekt sportowy w ten sposób, by wyeksponować jego faktyczne rozmiary. Miejsce to, a zwłaszcza zeskok, znajdujące się w gęstym lesie znalazło się we władaniu i szponach natury. 

Dość osobliwe wspomnienia przywiózł z Tumlina mistrz olimpijski z Sapporo, Wojciech Fortuna. -  Byłem tam dwa razy, chyba rok przed Sapporo i rok po igrzyskach w 1972 roku. Fajna skocznia tu była, ale nie mogłem ustać skoku. Ciężko było mi tak trafić, żeby skoczyć w dolinkę i ustać. Ale zawsze fajnie się kończyły te imprezy, był bankiecik. Za drugim razem nie chciałem już jechać, bo i tak podejrzewałem, że się przewrócę, ale powiedzieli: jedź, bo jest motocykl SHL za zwycięstwo. Przyjechałem, ale motocykla nie było. Pamiętam Józek Zubek, który był dwuboistą, ładnie skoczył i ustał - opowiadał Wojciech Fortuna portalowi Sportowy24.pl.

Warto dodać, że na skoczni niemal zawsze panowały sprzyjające warunki atmosferyczne, śnieg leżał tu bardzo długo, gdyż skocznia znajduje się na północnym stoku góry. Większa z tumlińskich skoczni uległa jednak z czasem zupełnej dewastacji. W latach 80 zawaliła się drewniana wieża sędziowska i część najazdu tej w dużej mierze naturalnej skoczni. Ostatnie oficjalne zawody w Tumlinie odbyły się na mniejszej ze skoczni w połowie lat 80-tych. Rozpadła się następnie sekcja narciarska klubu LZS Skała Tumlin i od tamtego czasu również i ten obiekt stopniowo popadał w ruinę. Po sukcesach Adam Małysza grupa zapalonych amatorów odbudowała arenę i rozpoczęła regularne skakanie. Inicjatorem reaktywacji skoków w Tumlinie był Marcin Dziwon, który z własnej kieszeni sfinansował część przedsięwzięcia i razem z kolegami zabrał się do odbudowy obiektu. Należało wyciąć krzaki na zeskoku, pokryć najazd deskami, wyremontować próg. To były jednak tylko doraźne działania. Dziś skocznia znów jest ruiną.


Stok narciarski znajdujący się nieopodal większej skoczni

 


Najazd większej skoczni

 


Kamienny próg skoczni na Górze Łajscowej



Szkielet konstrukcji najazdu skoczni na Górze Grodowej

 


Kamienny próg skoczni na Górze Grodowej



Widok na zeskok skoczni na Górze Grodowej


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (15172) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @Adrian D.

    Chyba najzgrabniej i najkonkretniej określono skocznię w Tumlinie na stronie skisprungschanze:

    Cytat:
    "Była to jedna z największych (...) skoczni w Polsce poza terenami typowo górskimi."

  • Arturion profesor

    Żeby nie być gołosłownym, to próg, który ciągle jest.
    http://www.skisprungschanzen.com/PL/Skocznie/POL-Polska/K-Ma%C5%82opolskie/Ojc%C3%B3w/0035/

    Edit - a jednak powstała w 1932 r. Miejscowi (żyjący) w ogóle nie kojarzą.
    Jestem poniekąd Ojcowianinem.

  • Arturion profesor
    @Adrian D.

    Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze o wielu innych nieistniejących skoczniach w Polsce. Np. o Ojcowie (tam gdzie Ojcowski Pak Narodowy). Była i tam skocznia (ale około dwóch niepełnych lat, bo potem wojna wybuchła). Do dziś pozostał próg, za to w rezerwacie ścisłym, więc wchodzić nie wolno. :-)
    Podobno w 39. skakał tam Marusarz i ok. 30 m. skoczył. Te informacje są jednak od najstarszych miejscowych (gdy byłem młody - teraz miejscowi nie chcą mi wierzyć, że w Ojcowie była skocznia). :-)

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Nie funkcjonuje, bo lokalnej społeczności nie było stać, na tę mniejszą też. Tu trzeba pomocy państwa i sponsorów. Ale lepiej tu zbudować, niż się latami szarpać o Kielce, gdzie i tak większa raczej nie ma szans powstać. Ale trzeba organizatorów, nie naszej woli.

    Tak samo mogły by powstać skocznie na Suwalszczyźnie, gdzie zresztą były. Ale tu i na innych portalach możemy sobie tylko pomarzyć. Muszą być WOLA i KASA.

    EDIT - że o Sudetach nie wspomnę.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Tatry, Beskidy i Bieszczady to Karpaty. Wydaje mi się, że tak jak jest teraz w tytule, jest najbardziej precyzyjnie i zwięźle.

  • Kolos profesor

    Ale ogólnie artykuł szalenie interesujący. Smutne, że taka ciekawa skocznia już od wielu lat nie funkcjonuje. W zasadzie nie wiadomo dlaczego. Co gorsza to jedna z bardzo wielu skoczni, która znikła z mamy polskich skoków jeszcze pod koniec PRL.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Jedna góra.
    Byłem nie precyzyjny bo definicja mówi o 1500 metrach i ogólnie dużym przewyższeniu. Generalnie jako góry wysokie w Polsce podaje się tylko Tatry bo jako jedyne przeważnie wznoszą się na ponad 1500 metrów a nie tylko jedna góra w paśmie jak Babia Góra czy Śnieżka.

    Już nie mówiąc, że generalnie rzadko używa się takiej klasyfikacji jak "Góry wysokie".

    Także w artykule chciano trochę na siłę podkreślić wyjątkowość Tumlina przy okazji tak by wyszło strasznie poważnie i naukowo. No i nie wyszło.

    Generalnie wiadomo o co chodzi, ale trudno to ująć zwięźle krótką, precyzyjną nazwą.

    Najbardziej poprawne byłoby "Największa skocznia leżąca po za terenami tradycyjnych ośrodków skoków" albo "Największą skocznia leżącą po za Tatrami, Beskidami, Sudetami i Bieszczadami".

  • Arturion profesor
    @Kolos

    I Babia Góra. A więc jednak Beskidy.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    No jest taka klasyfikacja. Jedna z kilku. Niech będzie.

  • Lataj profesor
    @.....sieanieskoczy

    Nie wiem, czy powstanie kompleks skoczni w tym regionie i jak to przedsięwzięcie się opłaci, skoro w tej części Polski na tę chwilę nie byłoby zbyt wielu chętnych do trenowania młodzieży. Na razie nie wiem, jak rozwinie się inicjatywa z małą skocznią w Kielcach. Jak będzie bardzo dużo chętnych do skakania, to może powstaną jakieś struktury w tej części, a potem chętni do podjęcia zatrudnienia w klubie koło możliwego przyszłego kompleksu.

    Najpierw radziłbym się raczej zainteresować Zagórzem. Z Karpaczem będzie nieco trudniej, ale to bardziej realne niż Tumlin.

  • Kolos profesor

    W tekście (i w tytule) jest jeden wielki błąd - mianowicie "Góry wysokie" to góry (pasma górskie) przekraczające 1500 m.n.p.m. W takim razie jedynymi górami wysokimi w Polsce są Tatry oraz Śnieżka w Sudetach. Bo nie są nimi ani Beskidy ani Bieszczady. Zatem istnieje sporo większych od Tumlina skoczni większych ulokowanych po za górami wysokimi.

  • Julixx05 weteran

    Fajna ciekawostka szczerze nie wiedziałam o tym

  • Alex 21 stały bywalec
    @Pavel

    Ale w Bieszczadach i Sudetach po jednym małym kompleskie choćby do K-75 (Zagórz może do K-90, żeby robić FIS Cupy) powinno być

  • pb88 stały bywalec

    Mała wpadka: nazwę Gór Świętokrzyskich piszemy wielkimi literami.

  • Pavel profesor
    @.....sieanieskoczy

    Same skocznie to w zasadzie nic, ale potrzeba całego zaplecza technicznego oraz trenerów. Niestety ciężko wyjść poza tradycyjne ośrodki bo wiąże się to że sporymi kosztami, które są generowane obok samych skoczni. Co więcej ciężko znaleźć wykwalifikowane kadry chętne szukać pracy "gdzieś w kieleckim" za stawki, które taki trener otrzymuje. Ogólnie jak na warunki tak niszowej dyscypliny jak skoki spokojnie starczy to co mamy byle miał kto trenować i został stworzony jakiś system szkolenia

  • .....sieanieskoczy doświadczony

    Świetne miejsce pod budowę kompleksu: od juniora po seniora.
    Nie trzeba przecież skoczni dużej, ale zbudować coś ala Rasnov/Szczyrk aż się prosi.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl