Strona główna • Artykuły

Ewolucja stylów w skokach narciarskich - cz.3

[strona=1]

Mirosław Graf - "naruszyłem pewien stereotyp..."

"Mirek, skacz normalnie, bo Twój styl jest rozpaczliwy" - tak mówili do niego koledzy z klubu, trenerzy i sędziowie, którzy niezwykle nisko oceniali jego skoki (dawali nawet po 13 - 14 punktów za skok- przyp. W.S). Mirosław Graf, bo nim mowa, urodził się 5 czerwca 1959 r. i mieszka w Szklarskiej Porębie. Uprawianie sportu narciarskiego rozpoczął ok. 1969 r. w klubie sportowym MKS "Julia" Szklarska Poręba, potem w latach 1974-75 w "Śnieżce Karpacz", pod okiem słynnego Ryszarda Witke, i w latach 1980-82 w zakopiańskim WKS Legia Zakopane, pod kierunkiem słynnego szkoleniowca Jana Furmana. - Moim pierwszym trenerem był Franciszek Szczyrbak, a w ogóle pierwsze kontakty z nartami miałem pod opieką pana Jerzego Lechowicza, który jest moim sąsiadem. On tu reaktywował klub i prowadził nas długo; potem szkolił mnie "orzeł Karkonoszy", Rysiu Witke a w Zakopanem Jan Furman22. Pamięta swoje pierwsze skoki w "nowym" stylu, zbliżonym do stylu "V": - To było już ok. 1969 r. Rozszerzałem narty w kształt litery "V". W jednym ze skoków miałem upadek i połamałem sobie żebra. Ponieważ Böklev próbował skoków w tym stylu w latach 80. to ja byłem przed nim. Nikt jednak poważnie się tym stylem nie zajął. Skakałem do 1982 r. apotem jeszcze skakałem podczas otwarcia skoczni w Szklarskiej Porębie, a następnie zostałem trenerem - wspomina. Podczas PŚ w Zakopanem w 1980 r. osiągnąłem 108 m i skakałem w jednym z pierwszych numerów - dodaje. Ciągle skakałem stylem zbliżonym do "V", a red. Mrzygłód napisał w "Przeglądzie Sportowym", że skaczę stylem rozpaczliwym - dodaje z uśmiechem. Na skoczni w Karpaczu pokonałem całą plejadę skoczków z rodziny Tajnerów, a rekord skoczni, należący do Henryka Tajnera (68 m) poprawiłem na 75,5 m, a więc aż o 7,5 m. Miałem rekordy na obiektach "orliku" w Karpaczu, w Miłkowie i Kottmar w NRD. Sędziowie nadal dawali mi bardzo niskie noty. Należałem do kadry narodowej prowadzonej przez trenera Tadeusza Kołdera, obok Bobaka, Pawlusiaka, Bachledy, Kowalskiego i innych zawodników. Zakończyłem karierę w momencie przemian strojowych w naszym kraju - wspomina. Obecnie Mirosław Graf prowadzi grupę 10 zawodników w klubie UKS Graf Ski, którego jest głównym sponsorem, a cieszy go fakt, że n nartach skacze z dobrymi wynikami (dwa piąte miejsca w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży) jego syn Adrian (reprezentuje on barwy AZS Jelenia Góra).. O sobie mówi krótko "naruszyłem pewne schematy w skokach". Po sukcesach Adama Małysza dziennikarze interesowali się tym, który pierwszy w skokach wprowadził styl "V".

Tak więc to nie Jan Boklöv jako pierwszy skakał stylem "V", a Polak, Mirosław Graf ze Szklarskiej Poręby. W 1969 roku z jego skoków śmieli się koledzy, którzy określali jego styl jako rozpaczliwy. Mówili: "Mirek, trzymałeś narty za uszami, jakbyś się nie zabił to byłoby nieźle". Dostawał on wtedy bardzo niskie noty za "złe" prowadzenie nart. Jednak wiedział, że to jest korzystne, bo jak sam mówi: "daleko leciałem". Polaka próbowano tego oduczyć. Kazano mu chodzić ze stopami do środka, a nawet montowano mu "szczęki" na wiązaniach. Graf do dziś czuje niedosyt, że to Szwed, a nie on stał się dzięki temu sławny. Kolejny psikus ze strony losu sprawił, że to nie Polak a Szwed jest nazywany odkrywcą stylu "V", mimo, że Graf skakał tym stylem ok. 15 lat wcześniej.


22Z wywiadu (przez telefon) z Mirosławem Grafem z dnia 27 maja 2006 r. Wywiad spisał Wojciech Szatkowski (Muzeum Tatrzańskie).

[strona=2]

Funaki - styl którego nie powtórzy już nikt...

Pisałem już o Tatsucie i skoczkach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jednym z największych stylistów skoków narciarskich był Kazuyoshi Funaki. Wspaniały skoczek z Japonii, charakteryzujący się przede wszystkim niemal idealnym stylem swoich skoków. Dowodem na to jest fakt, że podczas olimpijskiego konkursu skoków w Hakubie otrzymał od sędziów za swój drugi skok wszystkie noty maksymalne (po 20 punktów). Niewielu zawodników może pochwalić się takim wynikiem. W światowej czołówce pojawił się w roku 1995 i odtąd na stałe się w niej zadomowił. Najlepszym jego sezonem był 1997/98, kiedy to Funaki zdobył trzy medale olimpijskie (w tym dwa złote) na dużej skoczni olimpijskiej w Hakubie oraz w konkursie drużynowym, zwyciężył w Konkursie Czterech Skoczni i został mistrzem świata w lotach narciarskich. Przed nim i po nim takiej sztuki dokonało tylko trzech skoczków w historii. W Nagano i Hakubie okazał się najlepszym skoczkiem w przekroju igrzysk. Pierwszym z trzech rozegranych zawodów był konkurs na średnim obiekcie, który oglądało ok. 60 tysięcy sportowych kibiców. Nieoczekiwanie Funakiego pokonał fenomenalny Fin Jani Soininen. W drugiej serii pociągnął 89 m i to wystarczyło Finowi na złoto. Funaki był drugi ze skokami 88,5 i 90,5, miał notę 234,5 pkt i do zwycięskiego Fina stracił tylko 1 punkt! Natomiast na dużej skoczni okazał się nie do pokonania. Dokonał czegoś fenomenalnego. Za swój drugi skok, który śmiało można nazwać perfekcyjnym, otrzymał od sędziów pięć "dwudziestek". Ten 132,5 m skok dał mu pierwszy złoty medal olimpijski. Nie ostatni jednak. Także w konkursie drużynowym Japończycy okazali się nie do pokonania, mając takich asów jak: Funaki, Okabe, Saito, Harada. Osiągnęli oni notę 933 pkt i wyprzedzili drugi w klasyfikacji zespół niemiecki aż o 35,6 pkt! Rok później Funaki znowu pokazał klasę zdobywając złoty medal na MŚ w Ramsau (1999) na skoczni średniej i srebro w konkursie drużynowym. To były, można powiedzieć, "złote lata" skoków japońskich.

Adam Małysz - król skoków z Val di Fiemme

W mojej opowieści o stylach nie może zabraknąć tego, który rozpala Polaków do czerwoności...- Adama Małysza. Przypominam więc najlepsze stylowo skoki naszego mistrza w Val di Fiemme 2003, które dały mu tytuły mistrza świata. To były absolutne wyżyny talentu Adama. Nie wygrał w tamtym sezonie aż do Mistrzostw Świata ani jednego konkursu, a jednak wygrał to co najważniejsze - złoty medal Mistrzostw Świata na skoczni K 120! Adam Małysz został mistrzem świata w skokach narciarskich na skoczni K 120 we włoskim Val Di Fiemme. Po konkursie tłum kilkuset kibiców z Polski wiwatował na cześć polskiego mistrza wznosząc okrzyki: dziękujemy! dziękujemy!. Polak w drugim skoku pobił rekord skoczni w Val di Fiemme i ustanowił nowy - 136 metrów. Za nim uplasowali się Fin Matti Hautamaeki i Japończyk Noriaki Kasai, i cała plejada najlepszych skoczków świata.

Konkurs rozpoczął się o godzinie 18, a zainaugurował go skokiem na 97 m skoczek włoski Adami. W pierwszej serii skoków wzięło udział 4 naszych skoczków: pierwszy skakał Robert Mateja - miał 109 m, po nim Tomisław Tajner - który osiągnął dokładnie tyle samo, trzeci z kolei spośród biało-czerwonych skakał Marcin Bachleda - poleciał daleko - miał 119 m. i zakwalifikował się do drugiej serii. Pięknie i bardzo daleko skakał na włoskiej skoczni zawodnik z numerem 36, fiński skoczek Matti Hautamaeki, który "przebudził się" po okresie dosyć miernego skakania, a przypomnijmy, był to przecież trzeci skoczek w klasyfikacji Pucharu Świata w sezonie 2001/02, za Małyszem i Hannawaldem. Hautamaeki przechodzi służbę wojskową, która trochę koliduje ze skokami, ale fiński trener Nikunen świetnie przygotował go do najważniejszej imprezy w roku. Poleciał w pierwszej serii na 134 metry, o metr bijąc dotychczasowy rekord skoczni należący do kombinatora klasycznego z Niemiec, Ronnyego Ackermanna. Stosunkowo krótko skakał Hannawald, zawiedli także w Val di Fiemme, będący dotychczas w doskonałej dyspozycji skoczkowie z Austrii. Po nich Japończyk Kasai osiągnął 131 m i czekaliśmy na skok naszego skoczka. Wreszcie jest na rozbiegu. Jedzie. Piękne, wysokie wyjście z progu i daleki, bardzo daleki lot. To był ten sam Małysz, który zadziwiał nas i największych znawców narciarstwa na całym świecie w sezonie 200/2001, wygrywał wszędzie i jak chciał - Małysz triumfator. Adam Małysz skoczył tyle samo co Hautamaeki - miał 134 m., ale sędziowie ocenili jego skok trochę niżej - ach to falowanie nart! - i po pierwszej serii był drugi ze startą jednak tylko 0,5 punktu do Fina. Wiadomo jednak, że Małysz lubi atakować z drugiej pozycji w drugiej serii konkursowej, więc wszystkich kibiców, zarówno tych którzy oglądali na żywo konkurs w Predazzo, jak i miliony przed odbiornikami telewizorów, czekały ogromne emocje.

[strona=3]

W drugiej serii skakało już tylko 30 zawodników. Polak skakał przedostatni. Ruszył z progu, wybił się potężnie, jakby chciał próg skoczni zabrać z sobą w powietrze, i widać było, że poleci bardzo, bardzo daleko. Wreszcie lądowanie. Aż 136 metrów i nowy rekord skoczni!!! Trzykrotnie podniósł zadowolony z siebie, ręce do góry. Było wiadomo, że złoty medal jest prawie pewny, bo Hautamaeki musiałby skoczyć tyle samo. Fin jednak skoczył krócej, miał 133,5 m. i zajął drugie miejsce. Trzeba jednak przyklasnąć Mattiemu, że stoczył z Polakiem stojącą na bardzo wysokim poziomie sportowym walkę. Trzeci był Noriaki Kasai z Japonii. A więc mieliśmy złoto! Ziściły się marzenia kibiców i fanów skoków narciarskich - mamy złoty medal z mistrzostw świata! Wzruszony komentator zawodów, który zawsze stara się dotrzeć do kibiców oddając w doskonały sposób to co jest w sporcie najważniejsze - emocje, Włodzimierz Szaranowicz, powiedział: - Adam kochamy Cię!

Po konkursie Maciej Kurzajewski z Telewizji Polskiej pytał naszego mistrza o jego odczucia. Ten powiedział: - Dotąd mówiłem, ze wolę skocznie średnie, a złoty medal zdobyłem na dużej. Odwróciła się sytuacja z Lahti, gdzie na skoczni dużej miałem srebro. Cieszę się bardzo z mojego medalu. Adam tak był rozpromieniony, że aż trochę trudno było mu się wysłowić, ale tutaj nie trzeba było nic mówić, wystarczyło popatrzeć i oglądać jego fenomenalny skok, który wielokrotnie pokazywała telewizja polska. W podobnym tonie wypowiadał się trener Apoloniusz Tajner, dosyć ostro krytykowany za to, że nie wysłał Małysza na konkurs do Willingen. Tymczasem okazało się, że miał rację, a odpoczynek dobrze zrobił polskiemu skoczkowi, który wrócił do dawnej super dyspozycji. To były, jak się okazało, celowe i skuteczne działania. A więc brawa dla trenera Tajnera i jego "sztabu". Po zakończeniu konkursu trener Apoloniusz Tajner powiedział: - Adam wygrał w wielkim stylu, wywalczył złoto po strasznej walce z Hautamaeki. Skakał niemal poza granicą ludzkim możliwości. Byliśmy krytykowani za przerwę w startach, ale opłacało się odpuścić wyjazd do Willingen, dać Adamowi odpocząć i potem potrenować przez trzy dni w Ramsau... Brak mi słów, aby oddać moją radość. Starałem się być spokojny, nie pokazywać po sobie zdenerwowania. Ale nerwy na trybunie trenerskiej były ogromne. Toczyła się kapitalna walka do ostatniego skoku. Widziałem, że (Adam Małysz- przyp. W.S) odzyskuje ten błysk, który pozwalał mu w minionych latach wygrywać konkursy o Puchar Świata. Dzisiaj potwierdził, że ma atomowe odbicie, a do tego złapał właściwy kąt wyjścia z progu. Dobrze zrobiła mu przerwa po konkursach w Kulm. Niektórzy krytykowali nas, że nie pojechaliśmy do Willingen. To była słuszna decyzja. Adam odpoczął fizycznie, psychicznie. (art. Andrzeja Stanowskiego, "Adam odzyskał błysk", w "Dziennik Polski" z 24 lutego 2003 r.). Jeżeli chodzi o postawę pozostałych polskich reprezentantów to: 27 był Marcin Bachleda (119, 112.5 m.), 36. Robert Mateja (109 m.) i Tomisław Tajner (także 109 m.).

Adam Małysz był bardzo wzruszony i szczęśliwy. Przecież był to już piąty medal w jego kolekcji z zimowych igrzysk i mistrzostw świata i to zdobyty z rekordem skoczni w niepodważalnym dla nikogo stylu, gdyż reszta zawodników, poza Hautamaekim i Kasai, była tak naprawdę jedynie tłem tego konkursu.

Wyniki konkursu skoków - skocznia K 120 - Mistrzostwa Świata w Val di Fiemme (2003) - 22 luty 2003 r.

Imię i nazwisko zawodnika, kraj Długości skoków Noty sędziowskie Punktacja

1. Adam Małysz (Polska) 134, 136 m 1. skok: 19.5, 18.5, 19.0. 19.5, 20.0

2. skok: 19.5, 19.0. 19.0. 19.0, 19.0 289.0

2. Matti Hautamaeki (Finlandia) 134, 133,5 m 1. skok: 19.5, 19.5, 19.5, 19.5, 19.5

2. skok: 19.5, 19.5, 19.5, 19.5, 19.5 286.5

3. Noriaki Kasai (Japonia) 131, 130,5 m 1. skok: 19.0, 19.0, 19.0. 19.0, 19.0

2. skok: 19.5, 19.0, 19.0, 19.5, 19.0 273.2

4. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) 129, 131, 5 m 1. skok: 18.5, 16.5, 17,5, 18.5, 18.5

2. skok: 19.0, 19.0, 18.5, 17.5, 18.0 266.9

5. Hideharu Miyahira (Japonia) 130, 130,5 m 1. skok: 18.5, 18.0, 17.0, 18.0, 18.5

2. skok: 17.5, 18.0, 17.0, 18.0, 17.5 264.4

[strona=4]

Drugie złoto do złota dla Adama Małysza w Val di Fiemme!

Konkurs na obiekcie K 95 w Predazzo rozegrano w podobnych warunkach co zawody na skoczni dużej. Adam Małysz bronił tutaj swojego tytułu mistrza świata zdobytego w Lahti w 2001 r. W serii próbnej zawodnicy skakali z 15 belki startowej. Najdalej skoczył Fin Tami Kiru, 100,5 m, Małysz spokojnie pociągnął na 98 m. A jak było w konkursie przeczytajcie poniżej...

W konkursie, który rozpoczął się o godzinie 18.03, jury zdecydowało się na podniesienie belki startowej. Gwoli informacji historycznej warto dodać, że kierownikiem konkurencji (Race Direktor) był Walter Hofer, technicznym delegatem Branko Dolhar ze Słowenii, a wśród sędziów orzekających mieliśmy Polaka p. Pilcha, który w czasie konkursu rzetelnie wywiązywał się ze swoich obowiązków sędziowskich.

Potwierdził swoją wysoką formę Norweg Tommy Ingebrigsten, który skoczył 100, 5 metra. Noty sędziowskie nie były jednak zbyt wysokie. Tami Kiuru z Finlandii skoczył 100 metrów, ale w lepszym nieco stylu i wyprzedził Norwega. Matti Hautmaeki miał 101 metrów. Brązowy medalista ze skoczni dużej, Japończyk Noriaki Kasai osiągnął w ładnym stylu 99 metrów, a jego rodak, Miyahira 101 m. i wyszedł na prowadzenie. Teraz już wszyscy czekali na skok ostatniego z zawodników - Adama Małysza. Warunki do skoku miał takie jak lubi: bezwietrznie. Najechał na próg, znowu potężne, tak jak na skoczni dużej, atomowe odbicie, wysoki pułap lotu, ładne lądowanie telemarkiem i odległość - aż 104 metry, a co warto dodać w fantastycznym stylu - noty sędziowskie 3 sędziowie po 19 punktów i dwaj po 19.5. Oczywiście był to najdłuższy skok oddany w pierwszej serii i Polak objął zdecydowane prowadzenie w konkursie. W drugiej serii zawodnicy skakali z tej samej belki, ale robiło się coraz zimniej, a więc rozbieg był coraz szybszy i skoki w drugiej serii konkursowej były dłuższe niż w pierwszej. Pokazał to Simon Amman, który w tym sezonie nie skakał najlepiej pokazał wreszcie swoje możliwości - skoczył 102,5 m. Lindstroem, czyli "Vellu", jak nazywają go koledzy i fani ma 101 m. Konkurs na moment staje się dramatyczny, gdy upada Florian Liegl, najlepszy z Austriaków. Na toboganie opuszcza skocznię. Ponownie ładny skok oddaje Fin, Tami Kiuru - ma 102 metry. To są już skoki gwarantujące wysokie lokaty w klasyfikacji generalnej. Kasai, najlepszy z Japończyków na tych Mistrzostwach Świata, skacze w pięknym stylu aż 104 metry i natychmiast zostaje liderem. Ale na krótko, gdyż ponownie świetny skok oddaje Tommy Ingebrigtsen z Norwegii - ma 105 m. i to on zostaje liderem. Nie udaje się "przeskoczyć" Norwega Miyahirze, Hautamaekiemu i Hoellwarthowi. Uśmiechnięty Norweg czeka już tylko na skok Adama Małysza. Nadal ani drgnięcia wiatru, Adam Małysz najeżdża na próg, powtarza się ten sam scenariusz: atomowe odbicie, wysoki pułap i piękne lądowanie wykończone czyściutko telemarkiem. A odległość - aż 107,5 metra - to nowy rekord skoczni w Predazzo! To był perfekcyjny skok Adama Małysza. Włodzimierz Szaranowicz wzruszony krzyczy niemal do mikrofonu: - Jak on to zrobił. Pięknie. Na przekór naturze, rywalom. Tytuł mistrza świata z rekordem skoczni, tak wygrywają najlepsi!!!. Tymczasem Polak podjechał do kibiców, zabrał od nich biało-czerwoną z którą wjechał na zeskok i zaczął wymachiwać we wszystkich kierunkach. Widać było jak jest szczęśliwy. Jaką dał odpowiedź malkontentom i tym, którzy coraz bardziej przestawali w niego i w trenera Tajnera wierzyć. Dwa złote medale na jednej imprezie!!! Tego nikt się nie spodziewał, to też największy dotychczasowy sukces skoczka z Wisły. Obronił tytuł mistrza świata z Lahti i to w jakim stylu. To był polski dzień w Val di Fiemme. Po konkursie Adam Małysz powiedział: - Jestem niesamowicie szczęśliwy. Nie śniłem nawet, że zdobędę w Predazzo dwa złote krążki. Te mistrzostwa zapamiętam do końca życia. Oddałem dwa bardzo dobre skoki. Kiedy stanąłem w drugiej serii na belce, dotarło do mnie, że rywale skakali daleko, po 104 - 105 metrów. Wiedziałem, że muszę skoczyć daleko. Poszedłem na całość. Przed konkursem na K 120 byłem bardziej spokojny. Nie startowałem z pozycji faworyta. A ja to lubię. Dzisiaj byłem trochę podenerwowany. Ale przecież na skoczni K 90 odnosiłem do tej pory największe sukcesy, byłem mistrzem świata w Lahti. Więc to dodawało mi otuchy. (wypowiedź Adama Małysza z art. Andrzeja Stanowskiego, Zapamiętam to do końca życia, w: "Dziennik Polski" z 1 marca 2003 r.). Nasz podwójny złoty medalista mistrzostw świata powiedział też, że obecnie skacze mu się jeszcze lepiej niż przed dwoma laty, kiedy rozpoczął festyn zwycięstw na skoczniach całego świata. Natomiast trener Tajner powiedział, że czuł lekkie ... kłucie w sercu przed zawodami i był bardziej zdenerwowany niż przed konkursem na skoczni K 120. Powiedział: - Adam wygrał po wspaniałym widowisku. To było spektakularne wydarzenie, podobnie jak na skoczni K 120. Przecież rekordy nie padają na zawołanie. Zapytany, czy liczył na aż tak wielkie sukcesy w Val di Fiemme powiedział, że nie, ale dodał też, że marzenia się czasem spełniają! Byli też wielcy przegrani tego konkursu: Niemcy i Austriacy. Kompletnie pogubił się w czasie tego konkursu Niemiec Sven Hannawald, był poza pierwszą "dwudziestką". To był nokaut dla tego świetnego zawodnika, który jeszcze na dwa tygodnie przed Mistrzostwami Świata w Val di Fiemme wygrywał niemal jak chciał. Teraz był już zupełnie innym zawodnikiem. Kończył mistrzostwa na pozycji straconej. Podobnie Austriacy, bez medalu! Jeżeli chodzi o pozostałych polskich skoczków to: 36 był Marcin Bachleda - skoczył 95 m., 37 Tomisław Tajner - 94.5 m., 39 był Tomasz Pochwała - 92,5 m., a 41 Robert Mateja - 91 m. Tak więc występ pozostałych polskich reprezentantów nie wypadł dobrze. Ale miliony kibiców w Polsce cieszyły dwa złote medale Adama Małysza i jego wspaniałe skoki.

 

Wyniki konkursu skoków - skocznia K 95 - Mistrzostwa Świata w Val di Fiemme (2003) - 28 luty 2003 r.

Imię i nazwisko zawodnika, kraj Długości skoków Noty sędziowskie za styl Punktacja

1. Adam Małysz (Polska) 104, 107,5 m 1. skok: 19.5, 19.0, 19.0, 19.0, 19.5

2. skok: 19.0, 19.5, 19.5, 20.0, 19.5 279.0

2.. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) 100,5 , 105 m 1. skok: 18.5, 18.5, 18.0, 18.5, 19.0

2. skok: 18.5, 19.5, 19.0, 19.0, 18.5 263.0

3. Noriaki Kasai (Japonia) 99, 104 m 1. skok: 19.0, 18.5, 19.0, 19.0, 18.5

2. skok: 19.0, 19.0, 19.0, 19.5, 19.0 259.5

4. Hideharu Miyahira (Japonia) 101, 101 m 1. skok: 19.5, 19.5, 19.0, 19.0, 19.5

2. skok: 19.0, 18.5, 19.0, 19.5, 19.0 259.0

5. Tami Kiuru (Finlandia) 100, 102 m 1. skok: 19.0, 19.0, 19.0, 19.5, 19.5

2. skok: 19.0, 19.0, 19.0, 19.0, 19.5 258.0

[strona=5]

 

Tak się przechodzi do historii!!!

Te słowa wypowiedział po drugim skoku Małysza komentator telewizji polskiej Włodzimierz Szaranowicz. Są w pełni słuszne w stosunku do tego co mogliśmy oglądać w Val di Fiemme. Wynik naszego skoczka wymaga bowiem komentarza. Adam Małysz zdobył tam dwa złote medale i był w związku z tym najlepszym skoczkiem narciarskim tej imprezy i jednym z najlepszych narciarzy tych mistrzostw świata. Należy do wąskiego, można powiedzieć "ekskluzywnego klubu" skoczków, którzy na jednych zawodach zdobywali dwa złote medale. Pierwszym z nich jest Norweg Bjoern Wirkola, który na Mistrzostwach Świata w Oslo/Holmenkollen w roku 1966 wygrał na skoczni małej K 70 i dużej K 90. Potem był atakujący zawsze w drugiej serii Gari Napalkow z ZSRR, podwójny medalista z Mistrzostw Świata w Szczyrbskim Jeziorze z 1970 r. oraz Hans Georg-Aschenbach z NRD. Ten zawodnik zdobył dwa złote medale na Mistrzostwach Świata w Falun w roku 1974. Na Zimowych Igrzyskach w Calgary genialny Fin Matti Nykanen zdobył aż trzy złote medale, a w 1992 r. w Albertville jego następca - Toni Nieminen - dwa. Adam Małysz zapisał się więc po królewsku w historii skoków, jako jeden ze szczupłego grona zawodników, którzy zdobywali dwa złote medale na najpoważniejszych imprezach światowego narciarstwa. Wyrównał też rekord norweskiego mistrza sprzed lat - Birgera Ruuda i tak jak on ma na swoim koncie trzy złote medale w mistrzostwach świata zdobyte w konkursach indywidualnych! To kolejne wielkie osiągnięcie naszego mistrza. Próżno silić się na jakieś pochwały, ale koniecznie trzeba powiedzieć, że to co stało się w Val di Fiemme było zdecydowanie największym sukcesem polskiego sportu w 2003 roku. Sukcesem trochę nieoczekiwanym i przez to chyba też tak bardzo cieszącym sportowych kibiców w kraju. Dzięki dwóm złotym medalom Adama Małysza Polska zajęła czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej Mistrzostw Świata w Val di Fiemme. Mimo, że niektórzy zarzucają Adasiowi, ze skacze nie tak ładnie jak np. Ahonen, że faluje nartami, to jednak to co wydarzyło się we Włoszech Anno Domini 2003, to było COŚ co większość z nas pamiętać będzie przez całe życie. Wtedy nasz mistrz latał, a inni skakali. Styl piękny (patrz w tabelce noty za styl, bajeczne!!!), lądowanie też, wszystko grało. I dwa Mazurki Dąbrowskiego to coś co chcielibyśmy oglądać jak najczęściej. Warto by tu jeszcze opisać skoki innych asów jak Hannawald, Ahonen, Ammann i innych, ale drodzy Czytelnicy to raczej wszystko co ja chciałem w materii stylu w skokach powiedzieć.

[strona=6]

Co dalej?

Co będzie dalej zobaczymy. Pewne jest jednak, że jest wiele dróg by poprawić jeszcze drobne elementy stylu skoku narciarskiego. Leżą one w sprzęcie, w obiektach (na razie nie ma skoczni na której można osiągnąć skoki dłuższe niż 250 m). Jedna z koncepcji mówi,('/artykuly/images/hannawald_1.jpg',480,640,'Sven Hannawald - niemiecki stylista')"> by zawodnicy w cyklach treningowych mieli zajęcia z aerodynamiki, by lepiej zrozumieli fakt, że skok narciarski to przecież poślizg na zagęszczonym powietrzu na nartach... Pojawili się tacy którzy chcą zrezygnować z not za styl i usług sędziów na zawodach FIS. Choćby jednak nie wiem co, to i tak przyznają mi rację, że jednak dobry styl jest warunkiem dobrego skoku, zakończonego poprawnym lądowaniem. I póki co FIS nie słucha ich sugestii. Być może jednak nastaną czasy, kiedy będzie się liczyła tylko długość skoku, oczywiście ustanego. A reszta tkwi w mózgach producentów nart, kombinezonów, kasków i konstruktorach skoczni, a także nie mniej w mózgach i umiejętnościach zawodników, zarówno psychicznych jak i fizycznych i ich trenerów. I, być może, doczekamy się kiedyś skoku na nartach na odległość 300 metrów, kto wie?? Dla mnie, podobnie jak dla pana Yggesetha i wielu działaczy FIS, liczy się nie sama odległość skoku, ale styl lotu podobny tatrzańskim orłom...

 

WOJCIECH SZATKOWSKI

MUZEUM TATRZAŃSKIE

Na pewne uwagi natrafiłem na jednym z portali internetowych. Ponieważ są to uwagi dotyczące fizyki i samej zasady skoku, przytaczam je w całości, gdyż uważam za bardzo ciekawe.

1. Bardziej opisowo...

Skoki narciarskie są sportem, który w dużej mierze jest uzależniony od praw aerodynamiki... Najbardziej widoczne jest to w samej fazie lotu, ale również w momencie zjazdu z rozbiegu, czy nawet w samym rodzaju ubrania i kształcie nart.

• Aerodynamiczny styl

Styl Boklöva (nazwany tak od jego twórcy, szwedzkiego skoczka Jana Boklöva), jest teraz jedynym stosowanym stylem. Od poprzedniego, równoległego, różni się ułożeniem nart w kształt litery V.

Styl ten daje skoczkom kilka dodatkowych metrów, dzieje się tak przede wszystkim dzięki silnemu pionowemu naciskowi powietrza na górną część nart. Rezultatem tego jest szybki lot i mały nacisk powietrza na czubki nart. Tunele aerodynamiczne dowiodły, że styl ten zapewnia 28% więcej siły nośnej, niż tradycyjny.

• Aerodynamiczny skok

Podczas zjeżdżania na rozbiegu, skoczek przygotowuje się do wyjścia z progu, trzymając nisko ramiona, zgięte kolana i ciało ułożone równolegle do stoku.

Celem wyjścia z progu jest połączenie silnego wypchnięcia bioder z ruchem do przodu, bez straty prędkości.

Skoczek leci nad zeskokiem w aerodynamicznej pozycji, starając się uzyskać jak największą siłę nośną dla ciała i nart.

Tuż przed lądowaniem, przybiera bardziej wyprostowaną pozycję,

ugina kolana, wysuwa jedną nogę do przodu, żeby zminimalizować skutki uderzenia. Ta pozycja, znana jako telemark, chroni również skoczka przed upadkiem do przodu.

• Aerodynamiczne wyposażenie

Kombinezony skoczków narciarskich przylegają do ciał (a od przyszłego roku staną się jeszcze bardziej obcisłe). Ponieważ powietrze może dostać się do środka (powodując efekt balonu), kombinezon nie może być grubszy niż 5mm.

Narty są długie, mogą osiągać nawet 260cm. Maksymalna długość nart dla danego skoczka liczona jest przez pomnożenie jego wzrostu (w centymetrach) przez 1,46. Jednak od przyszłego roku przelicznik ten będzie uwzględniać również masę zawodników. Większość nart ma 5 albo 6 rowków na spodzie, żeby pomóc utrzymać skoczkowi prosty kierunek. Narty nie mogą być szersze niż 11,5 cm; produkowane są z wąskich warstw modelowanego drewna, metalu i włókna szklanego, co zapewnia im największą nośność. Przed zawodami sportowcy smarują swoje narty i ostrzą krawędzie, żeby uzyskać większą prędkość na rozbiegu.

[strona=7]

2. Bardziej fizycznie...

Wpływ poruszającego się powietrza na opływane przez nie ciało można zaobserwować wystawiając dłoń przez okno jadącego samochodu. Im większa prędkość samochodu (i jednocześnie powietrza), tym większe odczuwamy siły. Kierunek i wartość siły zmienia się również w zależności od położenia dłoni: pęd powietrza może ją ciągnąć w dół lub w górę i jednocześnie do tyłu - albo wyłącznie do tyłu. Im większe pochylenie dłoni, tym bardziej pionowo skierowana jest siła - ale po przekroczeniu pewnego kąta pionowe działanie siły gwałtownie zanika. Ogólna wartość siły będzie znacznie mniejsza, gdy zaciśniemy pięść - większa, gdy dłoń będzie rozwarta...

Zachowanie się ciała w opływającym je powietrzu zależy przede wszystkim od kształtu tego ciała. Kształty zapewniające pewne pożądane właściwości (np. mały opór, dużą siłę nośną) nazywamy kształtami aerodynamicznymi. Dla każdego ciała określa się pewne charakterystyczne parametry. Są to siły aerodynamiczne

Siły aerodynamiczne oznaczają siły i momenty spowodowane poruszaniem się ciała w powietrzu. Wartość i kierunek siły działającej na poruszające się w powietrzu ciało - tzw. wypadkowej siły aerodynamicznej - zależy od prędkości ruchu, wielkości (powierzchni) ciała, kształtu ciała i jego ustawienia względem kierunku ruchu oraz od gęstości powietrza. Dowiedziono, że wartość tej siły określa wzór:

R=1/2 ρ S v2 cR, gdzie

R - wypadkowa siła aerodynamiczna,

ρ - (ro) gęstość powietrza,

S - powierzchnia ciała,

v - prędkość ruchu,

cR - bezwymiarowy współczynnik siły aerodynamicznej.

Kierunek działania wypadkowej siły aerodynamicznej zależy m.in. od aerodynamicznej charakterystyki danego ciała i kąta natarcia. Siłę tę można jednak rozłożyć na dwie składowe: prostopadłą do kierunku ruchu pożyteczną siłę nośną Pz i niekorzystną siłę oporu Px, równoległą do kierunku ruchu, jednak skierowaną przeciwnie.

Prawo Bernoulliego mówi, że suma ciśnienia statycznego i dynamicznego wzdłuż strugi przepływającego powietrza jest stała:

p1+ρ v12/2 = p2+ρ v22/2 = const

Kiedy wyobrazimy sobie skoczka narciarskiego w fazie lotu, możemy zauważyć, że strumień powietrza opływający jego górną powierzchnię ma do pokonania drogę dłuższą niż dolny, zaś zgodnie z zasadą ciągłości ruchu oba muszą to zrobić w tym samym czasie. Wobec tego prędkość powietrza przemieszczającego się wzdłuż górnej powierzchni ciała skoczka musi być większa, niż prędkość strumienia opływającego jego dolną powierzchnię. Zgodnie z prawem Bernoulliego, większej prędkości przepływu towarzyszy mniejsze ciśnienie - i już mamy różnicę ciśnień na obu powierzchniach ciała skoczka! Różnica ciśnień daje siłę nośną, skierowaną do góry prostopadle do niezakłóconego kierunku prędkości. Korzystając z równania Bernoulliego, możemy stwierdzić, że różnica ciśnień - i siła - jest zależna od gęstości powietrza i kwadratu prędkości. Stąd można wyprowadzić wzór na siłę nośną skoczka:

Pz=1/2 ρ S v2 cz, gdzie

Pz - siła nośna,

ρ - (ro) gęstość powietrza,

S - powierzchnia skoczka,

v - prędkość ruchu,

cz - bezwymiarowy współczynnik siły nośnej, zależny od kształtu i kąta natarcia profilu.

Wspomniane na początku doświadczenie z dłonią wystawioną przez okno jadącego samochodu pokazało, że siła nośna rośnie wraz ze wzrostem kąta natarcia - spowodowane jest to rosnącą różnicą prędkości przepływów. Zauważmy, że ciało skoczka możemy również ustawić pod takim kątem, że prędkości przepływów będą równe - zaniknie różnica ciśnień i siła nośna; kąt taki zwany jest kątem zerowej siły nośnej. Przy kątach mniejszych siła nośna będzie skierowana w dół. Wracając do doświadczenia z dłonią, wzrost siły nośnej towarzyszy wzrostowi kąta natarcia tylko do pewnego kąta, po przekroczeniu którego siła nośna gwałtownie maleje. Spowodowane jest to oderwaniem strug na górnej powierzchni profilu - kąt, przy którym siła nośna ma wartość maksymalną, zwany jest kątem krytycznym.

Opływowi powietrza wokół ciała towarzyszą także opory, co również łatwo stwierdzić doświadczalnie. Nietrudno sobie uzmysłowić, że ciało o powierzchni gładkiej napotyka na opór mniejszy, niż ciało chropowate, a ciało o kształtach bardziej zwartych stwarza mniejszy opór niż ciało bardziej "rozłożyste". Mamy więc do czynienia z oporem tarcia i oporem kształtu.

Opór tarcia spowodowany jest lepkością opływającego skoczka powietrza -cząsteczki powietrza stykające się z ciałem skoczka wskutek lepkości przylegają do niego, a więc mają względem niego prędkość równą zeru; prędkość zbliżoną do prędkości przepływu niezakłóconego mają dopiero cząsteczki znacznie od skoczka oddalone. W bezpośredniej bliskości powierzchni ciała skoczka znajduje się zatem warstwa, w której prędkość powietrza rośnie od zera do prędkości przepływu - jest to tzw. warstwa przyścienna. Jej grubość jest najmniejsza na krawędzi natarcia i rośnie w stronę krawędzi spływu, dochodząc do kilku milimetrów. Ze względu na różnice prędkości, cząsteczki powietrza w warstwie przyściennej zderzają się ze sobą - tak powstaje siła skierowana zgodnie z kierunkiem prędkości przepływu, nazywana oporem tarcia.

Opór kształtu zależy od kształtu ciała, a także od jego wielkości i położenia w stosunku do opływającego powietrza. Jego główną przyczyną są zderzenia cząsteczek powietrza z czołową powierzchnią ciała oznaczające wzrost ciśnienia. Istotne jest również ukształtowanie strony "zawietrznej" - bryły opływowe dają minimalne zakłócenia przepływu, inne kształty wytwarzają za sobą zawirowania, w których cząsteczki powietrza poruszają się ze zwiększoną prędkością, a to, wiąże się ze spadkiem ciśnienia. Zwiększona w ten sposób różnica ciśnień między przednią a tylnią częścią ciała oznacza zwiększony opór.

3. Zakończenie...

Na koniec chciałabym jeszcze raz podkreślić, jak niezwykle istotne dla skoków narciarskich są zasady aerodynamiki. Współcześnie istnieją grupy specjalistów, którzy zajmują się badaniem najkorzystniejszych pozycji skoczków w czasie lotu, tworzeniem nowych, lepszych materiałów przeznaczonych do tworzenia kombinezonów i nart - a wszystko to w oparciu o prawa aerodynamiki. Sport ten w coraz mniejszym stopniu jest wyczynowy, a w coraz większym - "fizyczny"...23.


23Ze strony http://prace.sciaga.pl/14523.html, autor nieznany