Robert Mateja – niespełniona nadzieja

  • 2007-05-01 17:36

Jest skoczkiem, o którym bardzo głośno było podczas minionego sezonu. Niestety nie za sprawą sukcesów odniesionych na skoczni, a "dzięki" wpadce podczas Mistrzostw Świata w Sapporo, kiedy to pogrzebał szanse naszej drużyny na medal w konkursie zespołowym.

Wylano wówczas na niego całe wiadro pomyj i zmieszano z błotem. Chciałbym jednak w niniejszym tekście uświadomić wszystkim, którzy odsądzili go od czci i wiary jak ważną postacią dla naszych skoków jest Robert Mateja. Proponuję przyjrzeć się dokładnie karierze skoczka z Chochołowa, by mieć szersze spojrzenie na tę kwestię i nie postrzegać Matei wyłącznie przez pryzmat tych nieszczęsnych zawodów w Japonii.

Robert MatejaRobert Mateja
fot. Tadeusz Mieczyński

Robert urodził się 5 października 1974 roku w Zakopanem. Skakać zaczął w pierwszej klasie "podstawówki". Zaczynał, jak wszyscy, od kombinacji norweskiej, którą szybko porzucił by zająć się wyłącznie skokami. Na pierwsze międzynarodowe starty przyszedł czas w 1990 r. Mateja wystąpił wtedy w kilku konkursach Pucharu Europy (poprzednik Pucharu Kontynentalnego) oraz na Mistrzostwach Świata Juniorów, jednak bez znaczących sukcesów. Debiut w Pucharze Świata zaliczył w 1992 roku w Falun.

Prawdziwy przełom w karierze Matei nastąpił w sezonie 1996/97. Trzykrotnie wówczas plasował się w czołowych "10" konkursów Pucharu Świata. 14 grudnia 1996 roku zajął 5 lokatę na dużej skoczni w Harrachovie. W marcu 1997 roku niezłą dyspozycję prezentował w Falun i Holmenkollen, w obu konkursach zajmował ósme pozycje. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata sklasyfikowany został na 30 miejscu.

Najmilsze wspomnienia z tego sezonu wiąże Robert z rozgrywanymi w Trondheim Mistrzostwami Świata. Skoczek z Chochołowa wyskakał wtedy 16 pozycję na skoczni dużej i doskonałą 5 lokatę na mniejszym obiekcie. Na K-90 zajmował 14 miejsce po pierwszej serii. W drugiej próbie oddał jeden z najlepszych skoków konkursu. Odległość 98,5 metra wywindowała go na piąte miejsce w ostatecznej klasyfikacji. Niestety lądował na dwie nogi, co kosztowało go utratę medalu. W Przypadku wykonania poprawnego telemarku mógł zostać nawet v-ce Mistrzem Świata.

Wyniki konkursu na K-90 podczas Mistrzostw Świata w Trondheim w 1997 roku.

1. Janne Ahonen (Fin) 95 i 98,5 m. (263,5 pkt.)
2. Masahiko Harada (Jap) 99 i 98 m. (258,5)
3. Andreas Goldberger (Aut) 96 i 94 m. (257)
---
5. Robert Mateja (Pol) 94,5 i 98,5 m. (254 pkt.)


W ciągu dwóch następnych sezonów Mateja stał się niekwestionowanym liderem polskiej reprezentacji. Wobec fatalnej dyspozycji Adama Małysza to on był tym, który ciągnął wózek z napisem "polskie skoki". Najlepszy rezultat w sezonie 1997/98 uzyskał na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. W jednym z konkursów dofrunął aż do 6 pozycji. Bardzo dobrą ósmą lokatę wywalczył w konkursie Pucharu Świata w lotach w norweskim Vikersund. Niezłe rezultaty odnosił też na skoczniach w Lillehammer, Trondheim czy Planicy, gdzie plasował się w drugiej "10". Na igrzyskach w Nagano zajął 20 i 21 miejsce. Dla porównania Adam Małysz sklasyfikowany został wtedy na 51 i 52 miejscu.

W sierpniu 1998 roku na Średniej Krokwi w Zakopanem wygrał swój pierwszy w karierze konkurs Pucharu Kontynentalnego. Sezon 1998/99 w Pucharze Świata był dla Roberta Matei trochę mniej udany od poprzednich, ale cały czas prezentował się na międzynarodowej arenie najlepiej spośród polskich zawodników. Godne odnotowania rezultaty uzyskał w Willingen, tam zajął 14 miejsce i w Trondheim, gdzie był 12. Drugiego dnia zawodów o Puchar Świata w Zakopanem zajmował na półmetku 1 miejsce po świetnym skoku na 126 metrów. Niestety nie po raz pierwszy i nie ostatni nie wytrzymał presji, spalił się psychicznie, oddał bardzo słaby drugi skok i ukończył zawody na 16 pozycji.

Sezon 1999/00 zaczął się dla Matei pomyślnie, bo od ósmego miejsca na inauguracji w Kuopio, potem jednak polski skoczek zupełnie się pogubił i przez cały sezon był tylko cieniem samego siebie. Pewien renesans formy przyszedł wreszcie w roku 2001. Rok ten rozpoczął Mateja od pobicia rekordu polski Piotra Fijasa w czeskim Harrachowie. Na jednym z treningów poszybował na odległość 201,5 metra i dołączył do elitarnego grona dwustumetrowców". W obu konkursach głównych uplasował się na dziewiątej pozycji. Jeszcze lepiej było dwa tygodnie później w Sapporo, gdzie doleciał aż do piątego miejsca. Następnie w Lahti na Mistrzostwach Świata postarał się o niezły wynik, uzyskując na dużej skoczni 17 miejsce. W konkursie drużynowym na średnim obiekcie zajął wraz z kolegami dobrą, piątą pozycję. W klasyfikacji końcowej Pucharu Świata ze 133 punktami znalazł się na 31 miejscu, w klasyfikacji lotów narciarskich zajął wysoką 16 pozycję.

Sezon olimpijski był dla Roberta średnio udany. Najlepszy rezultat zanotował pierwszego dnia pucharowych zmagań w Zakopanem, gdzie zajął 9 miejsce. Miał także olbrzymi wkład w historyczny sukces naszej drużyny, która podczas Pucharu Świata w Villach uplasowała się na rewelacyjnej trzeciej pozycji. Na igrzyskach wypadł poniżej oczekiwań. Mimo dobrych skoków na treningach i w kwalifikacjach konkursy indywidualne zakończył na 29 i 37 miejscu, drużynowo Polacy znaleźli się na 6 pozycji.

Sezon 2002/03 to przede wszystkim świetne występy w Pucharze Kontynentalnym. W zawodach na skoczni w Titisee-Neustadt skoczek z Chochołowa zajął 4 i 1 miejsce i zwyciężył w klasyfikacji łącznej turnieju o Puchar Schwarzwaldu. Dwa tygodnie później w Zakopanem znalazł się dwukrotnie na najniższym stopniu podium. Niestety w Pucharze Świata nie wiodło mu się tak dobrze, zdobył tylko pięć punktów podczas zawodów w Libercu. Mistrzostw Świata w Val di Fiemme także nie zaliczy do udanych.

Następny sezon był najgorszym w karierze Roberta Matei. Polski skoczek nie zdobył wówczas ani jednego punktu Pucharu Świata, a występ na MŚ w lotach zakończył się dla niego klęską. Po sezonie 2003/04 Polski Związek Narciarski zamierzał zrezygnować z jego usług. Później pojawiła się koncepcja, by znaleźć dla niego miejsce w kadrze C, ostatecznie jednak trafił do kadry B, gdzie znalazł się pod opieką trenera Stefana Horngachera. Współpraca z austriackim szkoleniowcem zaczęła szybko przynosić wymierne efekty. Mateja wygrał w znakomitym stylu Letni Puchar Kontynentalny. Stanął na najwyższym stopniu podium w Ramsau, gdzie skokiem na 99 metrów wyrównał rekord skoczni i zaliczył jeszcze trzy miejsca na "pudle" w innych konkursach. Wywalczył także trzecie miejsce wraz Adamem Małyszem, Mateuszem Rutkowskim i Wojciechem Tajnerem w drużynowym konkursie LGP w Hinterzarten.

W sezonie zimowym 2004/05 zaliczył swój najlepszy w karierze występ w Turnieju Czterech Skoczni. Austriacko - niemieckie zmagania zakończył na 17 pozycji. W pierwszej części turnieju prezentował się znakomicie, zajmując 14 i 12 miejsce, ale austriacka odsłona turnieju była w wykonaniu Roberta znacznie słabsza. Miejsca w drugiej dziesiątce zanotował także w Engelbergu i Titisee-Neustadt.

Sezon następny, olimpijski nie był udany. Najlepszy rezultat uzyskał Robert podczas Mistrzostw Świata w lotach. Został tam sklasyfikowany na 19 pozycji, był najlepszym z polskich skoczków, wyprzedził nawet Adama Małysza. Wynik ten mógł być znacznie lepszy, ale do bardzo dobrych skoków na odległość 185, 181,5 i 187 m. dołączył bardzo słaby, na 154,5 m. i pogrzebał tym samym swoje szanse na miejsce w okolicach pierwszej dziesiątki. Trzeci start na igrzyskach olimpijskich nie wypadł po myśli Matei. Mimo, iż świetnie prezentował się w skokach treningowych, indywidualne występy zakończył na miejscach 25 i 38. Znakomicie zaprezentował się za to w konkursie zespołowym w którym między innymi dzięki świetnym skokom Matei nasza drużyna zajęła 5 miejsce.

W minionym sezonie nie odnotował satysfakcjonujących wyników w Pucharze Świata, fatalnie spisał się podczas mistrzostw w Sapporo. Na skoczni mamuciej w Vikersund poprawił swój rekord życiowy, skacząc na treningu 202,5 metra, ale podczas konkursu głównego ponownie zawiódł. Także w Vikersund, ale na skoczni 90-metrowej, wygrał w marcu konkurs Pucharu Kontynentalnego. Na zakończenie sezonu w Planicy wyśrubował swój rekord życiowy do 205,5 m., ale dobre skoki treningowe i kwalifikacyjne ponownie nie miały przełożenia na konkursowe starty i cały plon wyprawy do Słowenii, a zarazem plon całego sezonu to zaledwie 4 punkty do klasyfikacji generalnej zdobyte drugiego dnia rywalizacji na mamucie.

Robert Mateja jest siedmiokrotnym Mistrzem Polski. Pięciokrotnie wygrywał zimą (1997, 2 razy w 1998, 1999 i 2006) i dwukrotnie latem (1999 i 2000). Skoro już mowa o zawodach krajowych to nie sposób nie wspomnieć konkursu o Puchar Doskonałego Mleka w czerwcu 2005, w którym to triumfował w ładnym stylu Mateja, pokonując m.in. Adama Małysza.

Mateja to zawodnik, którego z pewnością można uznać za niespełniony talent polskich skoków. Wielokrotnie w uzyskiwaniu dobrych wyników przeszkadzała mu słaba odporność psychiczna. Trema paraliżowała go, gdy tylko gra toczyła się o dużą stawkę. Niestety upływające lata i nabywane doświadczenia nie zmieniały tego stanu rzeczy. Mimo wszystko apeluję, by docenić wyniki, nierzadko bardzo dobre wyniki, które uzyskiwał nasz skoczek w swojej karierze. Wkład jaki wniósł w polskie skoki, zwłaszcza w pierwszym okresie swojej kariery, powinien zostać doceniony.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (31117) komentarze: (87)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Baleleherburudzczyzakorosciejablonpiecza stały bywalec
    Legenda

    Legenda skoków, zawsze będę mieć do niego respekt!

  • akel początkujący

    mateja to byl ktoś...
    pierwszy polak ,,dwustumetrowiec" i to na jednym z mniejszych mamutów

  • jozek_sibek profesor
    R.Mateja

    R.Mateja w PŚ - od sezonu 1999/2000:

    1999/2000 - 44 miejsce - 52 pkt - 3 Polak
    2000/2001 - 31 miejsce-133 pkt - 2 Polak
    2001/2002 - 49 miejsce - 50 pkt - 2 Polak
    2002/2003 - 76 miejsce ---5 pkt - 4 polak
    2003/2004 - bez pkt PŚ
    2004/2005 - 38 miejsce - 87 pkt - 2 Polak
    2005/2006 - 79 miejsce ---4 pkt - 6 Polak
    2006/2007 - 85 miejsce ---4 pkt - 5 Polak

  • jozek_sibek profesor
    R.Mateja

    R.Mateja w PŚ 2006/2007:

    1.Lillehammer -48 miejsce
    2.Vikersund --- 38
    3.Zakopane --- 55
    4.Oberstdorf -- 42
    5.Oberstdorf -- 50
    6.Klingenthal - 34
    7.Planica ------ 37
    8.Planica ------ 27

    8 startów - 4 pkt.

  • Błażej początkujący

    Mateja zasługuje na szacunek

  • anonim
    karolina

    karolina to był 2 dzien, bo w 3 startowała tylko czołowa 30 pś ;]

  • anonim

    przeczytałem pierwsze dwa zdania i mi się odechciało. Jakie szanse? i na jaki medal? do Japończyków straciliśmy przecież z 50 punktów. sam Mateja tego nie stracił

  • vero92 profesor

    Mateja był dobrym zawodnikiem, no ale nigdy nie bardzo dobrym.. A teraz to może po prostu nie idzie mu dobrze bo mało kto w niego wierzy, tylko Małysz i Małysz a Mateja na drugim planie..i on ma to w psychice. Ale wiem ze się stara, ma tez już sowje lata jak na skoczka.. Ale kiedyś zajmował dobre miejsca, teraz juz nie, moze to po prpstu koniec jego kariery. Ale zyczę mu powodzenia jeśli będzie nadal ją kontynuował..

  • anonim
    @Tommy Fergusson

    Żle zrozumiałeś.

    Patrycja porównała Adama Malysza do Kamila.

    Poczytaj sobie jeszcze raz.

  • anonim
    @MarcinBB

    słusznie.nic dodać nic ująć:).

  • MarcinBB redaktor
    klask, klask, klask

    Artykuł, choć bardzo osobisty, zaangażowany i pisany pod konkretną tezę, jest bardzo mądry świetnie napisany.
    Nic dodać nic ująć.

    Ceterum censeo Tepesem et Hoferem decedam esse.

  • Usia profesor
    @patrycja

    Miejmy nadzieję, że Kamil zajdzie daleko.
    To bardzo ambitny chłopak. 2 lata temu mógł stanąć na pudle MŚJ, ale chciał byc pierwszy!!! Poleciał za daleko i niestety zaliczył wywrotke i skończył chyba 10! Szkoda chłopaka, ale nie można powiedzieć, że się nie starał wygrać!

  • patrycja381 weteran

    mam nadzieje ze Stoch do nich nie dolaczy...a reszta mnie nie interesuje...szkoda mi jednak Roberta

  • olek_solec weteran

    Tonio i reszta to tez niespelnione nadzieje. Rutkowski takze i obawiam sie ze Stoch moze dolaczyc niestety do grona "niespelnionych nadziei".. oby nie

  • patrycja381 weteran

    to nie bylo mile...

  • neomis stały bywalec

    Szkoda że nie lądował na dwie ręce

  • Luk profesor

    Zawalił również w Trondheim dziesięć lat temu, mogło być podium a tu tylko piąte miejsce... podobno lądował raz na dwie nogi...

  • patrycja381 weteran
    @fanka

    nie twierdze ze to byly chude lata!! akzdemu sie zdaza ze po dobrym sezonie moze miec o wiele gorszy...podalas przyklad Adam Malysz. on bedac osiemnastolatkiem zdobywal medale a potem bylo cicho. dziwiwsz sie??nie kazdego stac na to aby w tak mlodym wieku dwa razy pod rzad byc w dobrym stanie fizycznym i wygrywac medale.nie wazne jakiego koloru...

    jesli zas chodzi o Kamila to zyze mu z calego serca jak najlepiej...on ma jeszcze kupe czasu na to aby zdobywac medale ( nawet te z najlepszego kruszcu).

  • anonim
    @Fanka

    Kamil Stoch podczas tych 3 lat startów w PŚ osiągnął więcej niż Robert Mateja w ciągu 6 lat starów w Pś do sezonu 1997/1998.Do tego sezonu sezonu nie zdbył żadnego punktu w PŚ!!!Jak myślisz,który z nich jest bardziej utalentowany?I co z tego,że Kamil nie stanął jeszcze na podium?Robert tego nie dokonał przez ponad 10 lat regularnych startów w PŚ!!!Georg Speath też odrazu nie stwał na podium.Przecież jescze w sezonach 2000/2001 i 2001/2002 skakał dość kiepsko.

  • anonim

    @autor: patrycja381

    Tak ale zalezy o jakich latach mówisz !

    Ja bym życzyła wszystkim zawodnikom takich chudych lat w skakaniu jakie miał Adam, kiedykolwiek !
    To dziś mielibysmy druzynę, która zdobywałaby medale na MŚ i pewnie Igrzyskach.

    Adam miał chude lata ? Jesli tym mozna nazwać, ze jako 18-sto latek wygrywał zawody PŚ, to nie wiem czy takie chude :)

    Kamil już 3 lata startuje w PŚ i nigdy nie wskoczył jak dotąd na pudło, ma 20 lat i narazie nic !

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl