Hannawald, Hannawald, Hannawald...
Sven Hannawald oddał w obu seriach znakomite skoki (134,5 i 128m) i nie pozostawił złudzeń rywalom, którzy z niewyraźnymi minami ogłądali jego skoki, tak samo jak jeszcze niedawno oglądali skoki Adama Małysza.
Z występów innych, którzy skaczą właściwie w cieniu tej rywalizacji austriacko-niemiecko-polskiej, warto odnotować niezły występ Roberta Kranjca ze Słowenii i sygnalizującego coraz lepszą formę Rosjanina Walerego Kobieliewa.
Ocena Polaków znów niestety musi być bardzo surowa, ani Robert Mateja ani Tomasz Pochwała nie potrafili pokonać swoich (w końcu też nie rewelacyjnych przeciwników), nie wspominając już o oddaniu dobrego skoku. Ponowne rozczarowanie.
W niedzielę zakończenie Turnieju Czterech Skoczni. W Bischofshofen najprawdopodobniej nastąpi euforia niemieckich kibiców. Tylko wyjątkowy pech może odebrać zwycięstwo Svenowi Hannawaldowi w ogólnej klasyfikacji. Niemiec będzie walczył także o 4 zwycięstwo w tegorocznym Turnieju. Byłby pierwszym takim skoczkiem i na trwałe zapisałby się w annałach narciarstwa. Czy tak będzie? Czy wytrzyma psychicznie? Rywale, w tym Adam Małysz zapewne nie odpuszczą.