Konferencja prasowa w Zakopanem- Martin Schmitt
Martin Schmitt o kwalifikacjach do jednego z konkursów w Zakopanem:
M.S.: Bardzo przyjemnie jest móc obserwować taki entuzjazm wśród publiczności, jak podczas dzisiejszych kwalifikacji. Tym samym skakanie sprawia mi jeszcze więcej radości. Co do oddanych dziś przeze mnie skoków jestem z obu dość zadowolony. Ze skoku na skok udaje mi się polepszać i cieszę się już na jutrzejszy konkurs.
Niemcy w drugiej serii skakali w nowych czarnych kombinezonach, czy jest to jakaś nowa tajna broń? Martin skakał właśnie w tym nowym kombinezonie. Czy różni się on czymś szczególnym od starych kombinezonów?
M.S.: Nie- jest to po prostu nowy kombinezon. Tak, jak wcześniej mieliśmy inne - niebieskie, czerwone, czy srebrne, tak teraz są one czarne. Jeśli chodzi o materiał, z którego są zrobione nie ma żadnych zmian, tak samo pod względem kroju, jest to po prostu inny kolor. Faktycznie inne kolory mają trochę inne właściwości, ale o tym, co dla niego najlepsze każdy decyduje sam. Jednemu bardziej pasuje niebieski, drugiemu lepiej skacze się w czarnym, ale to na pewno nic specjalnego.
Co jest pana zdaniem najważniejsze w uzyskaniu najwyższej formy. Czy jest to kwestia psychiki, oddanych skoków, czy czegoś jeszcze. Jak pan to ocenia?
M.S.: Podstawą jest tu dobra forma fizyczna. W moim przypadku jest to kwestia wciąż słabej siły wybicia, nad którą muszę pracować. Poza tym brakuje mi stabilnej formy, by w stu procentach wykorzystać moją technikę. To wszystko się zazębia i przez słabą formę nie mogę profitować z mojej dobrej techniki. Dlatego, aby dobrze przygotować się do Mistrzostw Świata czeka mnie jeszcze wiele treningów.
Jak się panu skacze przy sztucznym oświetleniu? Czy jest jakaś różnica w skakaniu przy świetle dziennym i sztucznym?
M.S.: Oświetlenie jest tu bardzo dobre i właściwie dla nas nie ma różnicy, czy skaczemy w dzień czy wieczorem. Po konkursach w Skandynawii jesteśmy już przyzwyczajeni. Nie sprawia nam to żadnych dodatkowych problemów o widzimy wszystko to, co widzieć powinniśmy.
Czy miał pan okazję zwiedzić Zakopane?
M.S.: Niestety jeszcze nie. Trochę jednak znam już to miasto. Często bywaliśmy tutaj wcześniej np. na Pucharze Kontynentalnym, wtedy mieliśmy trochę więcej wolnego czasu niż teraz w Pucharze Świata, dlatego mogę powiedzieć, że orientuję się w Zakopanem, ale obecnie nie pozostaje nam wiele czasu na zwiedzanie.
Już w zeszłym roku na pewno zauważył zarówno pan, jak i pańscy koledzy, niesamowite tłumy pod skocznią. Polscy kibice oszaleli na punkcie tego sportu. Jak pan odbiera taką właśnie reakcję publiczności?
M.S.: Rzeczywiście panuje w Polsce niepowtarzalny zachwyt nad wszystkim, co dotyczy skoków narciarskich. Zauważyliśmy to również w zeszłym roku, kiedy to pod skocznią zgromadziła się masa fanów. Takiej publiczności nie ma właściwie nigdzie indziej. Dla mnie osobiście zawsze bardzo przyjemnie się tu skakało, fani dopingują mnie i wspierają. To mnie oczywiście bardzo cieszy i dodatkowo motywuje. To bardzo miłe uczucie.
Janne Ahonen na pytanie, dlaczego się nie uśmiecha, nawet po udanym skoku, powiedział, że po przeleceniu stu metrów uśmiech po prostu trudno mu przychodzi. Czy panu też przeszkadza uśmiechanie się po skoku?
M.S.: Nie, mi to nie przeszkadza, oczywiście jeśli ma się powodu do śmiechu. Jasne, że gdy skok zupełnie mi się nie udał trudno jest mi się cieszyć, ale oczywiście, gdy z osiągniętej odległości jestem zadowolony mam też powód do śmiechu.
Jak Martin i Sven radzą sobie z tym, że nie tylko w Niemczech, ale wszędzie, gdzie się pojawią i skaczą są przez tłumy nastolatek traktowani nie jak sportowcy, ale jak gwiazdy boysbandów. Czy mógłby nam pan zdradzić sekret tego fenomenu?
M.S. (śmiech): Ja też tego do końca nie rozumiem. To się pojawiło w ostatnich latach, z plakatami itp. Dla nas jest oczywiście przyjemne, gdy w czasie konkursów panuje taka euforia, ale sam nie wiem jaka jest na to recepta.
Dlaczego tak trudno jest wygrać Puchar Świata trzy razy z rzędu? Do tej pory nikomu się to nie udało (dziś już wiemy, że to Adam Małysz jest pierwszym 3-krotnym zdobywcą Kryształowej Kuli- przyp. red.). Co pan sądzi na ten temat?
M.S.: Ogólnie bardzo trudno jest wygrać chociaż raz cały Puchar Świata. Trzeba wówczas w całym sezonie utrzymać stałą, wysoką formę. Nie można sobie wtedy pozwolić na żadne chwile słabości. Nie każdego roku jest się w takiej formie. Są lata, gdy każdy przeżywa jakiś kryzys i nie jest się wtedy odpowiednio stabilnym. Dlatego tak trudno jest utrzymać kondycję jeszcze na ten trzeci rok, ale dwa razy z rzędu to już niezłe osiągnięcie.
Skoki narciarskie to bardzo widowiskowy sport, ale czy dla samego skoczka każdy oddany skok to wciąż coś niesamowitego? Czy już bardziej rutyna, swoisty obowiązek? Co czuje skoczek po tylu latach uprawiania tej dyscypliny sportowej?
M.S.: Zasadniczo każdy zawodnik, który tak długo uprawia jakiś sport zawodowo czerpie z niego przyjemność i kocha ten sport. Oczywiście w sezonie, kiedy trwa walka o punkty do Pucharu Świata nie zawsze łączy się to z wielką frajdą, gdyż każdy bardziej skupia się na osiąganiu jak najlepszych wyników i utrzymaniu formy, by dotrzymać kroku czołówce. W trakcie zawodów każdy stoi pod presją i wówczas również nie ma mowy o jakiejś wielkiej przyjemności, szczególnie, gdy jest się w formie pozostawiającej wiele do życzenia. Jednak, gdy się odnosi sukcesy oczywiście radość jest dużo większa i ogólnie każdy sportowiec ma jakiś szczególny stosunek do dyscypliny, którą uprawia.
Jak pan uważa, co było w zeszłym sezonie większym sukcesem: podwójny złoty medal Simona Ammanna na Igrzyskach Olimpijskich, czy wygrana Svena Hannawalda we wszystkich konkursach Turnieju Czterech Skoczni?
M.S.: Z pewnością zwycięstwa Svena były wydarzeniem, które do tej pory nie miało miejsca w historii skoków narciarskich. Z drugiej strony medale Simona Ammanna to również nieprzeciętne osiągnięcie. Dlatego uważam, że, by nie popełnić żadnego błędu nie można tych wyników porównywać i oceniać, który był ważniejszy. Oboje osiągnęli niezwykłe zwycięstwa, z tym, że Sven był pierwszym zawodnikiem w historii, któremu udało się wygrać wszystkie cztery konkursy TCS. Podziwiam ich obu za ich niesamowite osiągnięcia ubiegłego sezonu, ale nie chciałbym ich teraz porównywać.