Strona główna • Mistrzostwa Świata

Polska czwartą drużyną świata!

Czwarte miejsce. Niektórzy twierdzą, że w sporcie najgorsze. Tym większy żal, że na półmetku polska drużyna zajmowała miejsce medalowe. Ale czy przed konkursem każdy nie brałby takiego wyniku w ciemno? Nasi ambitni sportowcy nie są jednak minimalistami. Choć radość była spora, w ich głosach pobrzmiewał też żal, bo medal wydawał się być dziś w granicach możliwości.

Stefan Hula był dziś najlepszym zawodnikiem w swojej grupie i dwa razy pokonał Thomasa Morgensterna - dzisiejszego złotego medalistę: "Cieszę się, po prostu się cieszę. Moje skoki były równe i dobre. Może i Morgenstern nie skakał dziś rewelacyjnie, ale jestem po prostu z siebie bardzo zadwolony. Mój pierwszy skok był mocny, że tak powiem, to chyba był mój najlepszy skok w Libercu. Nie mam żadnego żalu, że trener nie wystawił mnie w konkursie indywidualnym. Sam sobie zawaliłem sprawę, sam sobie jestem winien, bo Rafał po prostu skakał lepiej w treningach. Ta drużyna rośnie w siłę, jeśli dobrze pójdzie, to może w Vancouver będzie medal."

Kamil Stoch wydawał się dziś zmęczony i skakał poniżej oczekiwań, które sam rozbudził wśród kibiców wynikiem ze skoczni normalnej i wieloma skokami treningowymi. Ale jest pełnoprawnym autorem sukcesu drużyny: "Zabrakło jednego, porządnego skoku na 130 metrów. I trochę szczęścia. Czekaliśmy, jak to się wszystko skończy. Wydawało się już, że mamy medal. No niestety, trudno. O czym rozmwialiśmy w przerwie? O niczym, każdy się skupiał na swojej robocie. Nie czuję się pechowcem. Jestem z siebie dumny. Dwa czwarte miejsca? Jakbym komuś powiedział przed mistrzostwami, że będę tu dwa razy czwarty to by się puknął w głowę i powiedział chłopie, na co ty liczysz. O niebo lepsze niż dwa lata temu. Pomału zbliżamy się do czołówki. Może już w przyszłym roku..."

Łukasz Rutkowski był oszczędny w słowach: "Jestem bardzo zadowolony, bo jest to najlepszy wynik drużyny na MŚ. Medal był naprawdę blisko i nie powiem, że nie myślałem o nim w przerwie konkursu. Cóż - Japończycy mieli więcej szczęścia."

Adam Małysz żałował straconej szansy, gdyż jak twierdził, do medalu zabrakło drużynie jakichś pięciu metrów. "Pięć metrów to na tej skoczni jest mało. Gdyby nie Okabe i jego 135 metrów, to byłyby duże szanse na medal. Okabe trafił na dobre warunki, bo po Łukaszu Rutkowskim zaczął wiać deliktany przedni wiatr. Ale próżne żale. To się tak łatwo mówi - 'gdyby ktoś z nas dołożył kilka metrów'. Ale trudniej to zrobić. Więc z jednej strony radość, bo jest to najlepszy wynik Polski w historii konkursów drużynowych na MŚ, z drugiej pozostaje pewnien niedosyt. Ale taki rezultat daje też nadzieję na przyszłość. Na 'Medal Plaza' ( na placu im. Edvarda Beneša, czyli rynku w Libercu, gdzie odbywają się uroczystości wręczania medali - przyp. red.) będzie radość i niedosyt, zawsze jest niedosyt jak stoi się tuż obok najlepszych."

"Mój pierwszy skok był zbyt słaby. Choć ciągnąłem go tak daleko jak mogłem. Drugi już był naprawdę dobry jak na te warunki. Największe brawa należą się Stefkowi Huli, który po kilku nieudanych skokach pokazał, że trzeba się z nim liczyć. Czy jesteśmy już mocną drużyną? Jestem wielkim optymistą. To jest dobry znak przed Olimpiadą, ale spokojnie, poczekajmy" - dodał Małysz.

"W przerwie konkursu była po prostu wielka radość, że potrafimy. Nie napalaliśmy się na medal. Była myśl, że trzeba skoczyć dobrze w drugiej serii. Nie rozmawialismy ze sobą o tym, by się nie rozpraszać" - relacjonował nastroje Polaków po pierwszej serii Adam.

"Cieszę się, że sporty zimowe poszły tak do przodu. Oglądaliśmy bieg na 30 km w telewizorze na skoczni. Justyna dodała nam skrzydeł. Takie wydarzenia powodują, że jeszcze mocniej czujemy się Polakami i chcemy dać z siebie jeszcze więcej dla Polski. Dziś Justyna pokazała taką klasę, że niektóre rywalki chyba płakały gdzieś po kątach. Rozpracowała je w niesamowity sposób i odniosła wspaniały sukces. Mam nadzieję, że dzięki niej biegi będą się w Polsce tak rozwijać, jak dzięki moim sukcesom rozwijały się skoki" - podsumował dzień Małysz.

Padło tez pytanie o świętowanie sukcesu: "Świętowanie? Tak, ale w samochodzie, bo zaraz po ceremonii medalowej pakujemy się do wozów i wracamy do Polski" - zakończył Małysz.


Korespondencja z Liberca, Marcin Hetnał