Krystian Gryczuk – polski skoczek w czeskim klubie
Mimo bogatych tradycji narciarskich, terenów górzystych, dwóch skoczni K-85 w polskich Sudetach nie ma obecnie warunków do rozwoju skoków narciarskich. Zawodnicy z tego regionu po pewnym czasie rezygnują z treningów, przenoszą się w Beskidy, bądź jak bohater niniejszego tekstu, szukają innych rozwiązań.
Krystian Gryczuk urodził się w 1994 roku, mieszka w Kamiennej Górze. Skoki narciarskie uprawia od 2005 roku. Jest reprezentantem czeskiego klubu TJ Jiskra Harrachow.
"Zaczęło się od tego, że mój kolega trenował w Śnieżce Karpacz, postanowiłem że też spróbuję" - opowiada Krystian - "Nie udało mi się co prawda dostać do tego klubu, trener Śnieżki dał mi jednak namiary na trenera ze Szklarskiej Poręby i tak rozpocząłem tam treningi pod okiem pana Mirosława Grafa. Wziąłem w tym czasie udział w konkursach Lotos Cup w Szczyrku i Wiśle. Po pewnym czasie grupa skoczków praktycznie się rozpadła. Część z nich przestała skakać, pozostali poszli do szkoły sportowej w Szczyrku. W klubie zostało tylko dwóch starszych skoczków, którzy trenowali na większych skoczniach i trener nie miał czasu, by zająć się mną."
Krystian jednak nie zamierzał odwieszać nart na hak i mimo fatalnych warunków rozwoju tej dyscypliny w regionie, w którym mieszka szukał dalszych możliwości kontynuowania swojej przygody ze skakaniem. Dotarły do niego informacje, że klub z Harrachowa wyjeżdża na obóz treningowy. Udało mu się pojechać na niego wraz z grupą czeskich skoczków, po czym został zaproszony na treningi do TJ Jiskra Harrachov i po pewnym czasie stał się pełnoprawnym członkiem czeskiego klubu.
Za największy swój sukces skoczek z Kamiennej Góry uważa tytuł drużynowego Mistrza Czech, który zdobył skacząc w parze z Vitkiem Hackiem jesienią ubiegłego roku. Poza tym zajął drugie i trzecie miejsce w międzynarodowym konkursie skoków w Spitzkunnersdorf w lipcu ubiegłego roku, w październiku uplasował się na trzecim miejscu zawodów w Machowie. Znalazł się też na podium konkursu Caml Cup. Przed tygodniem wziął udział w tradycyjnym turnieju na igelicie rozgrywanym na skoczniach w Kottmar. Był jedynym polskim skoczkiem, zajął w swojej kategorii wiekowej 9 miejsce. Rekord życiowy Krystiana wynosi 67 metrów.
Młody skoczek nie zawsze ma możliwość uczestniczenia w treningach. Na najbliższe z nich zmuszony jest dojeżdżać ponad 70 kilometrów, absencję w wielu zajęciach treningowych stara się nadrabiać większą liczbą oddawanych skoków. Krystian nie ukrywa, że kwestia tak znacznej odległości nie jest łatwa do rozwiązania:
"Z treningami bywa różnie. Jest pewien problem z dojazdem. Dowozi mniej mój tata, lecz nie zawsze ma czas, bo często jest w pracy. Bywa, ze nieraz mam tydzień przerwy. W ostatnim czasie trenujemy najczęściej w Lomnice nad Popelkou, ponieważ na skoczni w Harrachowie są zepsute tory."
"Bawi mnie skakanie, chciałbym w tym sporcie osiągnąć kiedyś coś znaczącego" - mówi Krystian. Miejmy nadzieję, że ambitny skoczek zrealizuje swoje marzenia, mimo tak trudnych warunków, w jakich przyszło mu rozwijać swój talent...