Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Jan Szturc o procesie szkolenia skoczka narciarskiego

Pierwszy trener Adama Małysza, opiekun wielu beskidzkich młodych talentów, Jan Szturc, udzielił bardzo ciekawego wywiadu portalowi aktywni.pl, w którym opowiedział o kulisach pracy trenera młodych skoczków narciarskich i procesie szkoleniowym adeptów tej dyscypliny. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty tej rozmowy.


O przechodzeniu młodych skoczków na większe obiekty:

Czasami jest taki pęd, żeby jak najwcześniej zacząć skakać na większych skoczniach. Ma to swoje plusy i minusy. Zbyt szybkie przejście na dużą skocznię młodego zawodnika, niekiedy zaburza technikę. Z drugiej strony, jeśli zawodnik jest dobrze wyszkolony, szkoda go trzymać na mniejszych skoczniach. Można wtedy tego młodego zawodnika zabrać na duża skocznię, mimo że wiekowo nie powinien na niej skakać, nie odbywają się na niej zawody w jego kategorii wiekowej. Trener, jeśli widzi, że zawodnik czuje się pewnie w powietrzu, czuje prędkość, czuje powietrze w locie, podejmuje decyzje o przejściu na większe obiekty. Trener decydujący się wypuścić na większą skocznię młodszego zawodnika,  musi wiedzieć, że nie wykręci on w powietrzu żadnego numeru. Zdarza się, że zawodnik nie czujący się pewnie na danej skoczni, podczas skoku rozluźnia się i wtedy kończy się to upadkiem, czasem nawet dość groźnym. Trzeba jednak przyznać, że obecna technika skakania, tzw. technika „V" jest techniką dużo bezpieczniejszą niż praktykowana wcześniej technika klasyczna.

O upadkach u młodych skoczków:

Nie ma takiego zawodnika, który nie miałby na swoim koncie upadku, szczególnie gdy zaczyna swoją karierę. Pierwsze skoki zazwyczaj kończą się upadkiem. Upadków podczas całego okresu szkoleniowego jest dosyć dużo. W trakcie trenowania zawodnicy nabywają umiejętności, jak się zachować podczas upadku na igielicie a jak na śniegu. Upadania wpisane jest w tą dyscyplinę. Zawodnik podczas upadku powinien panować nad nartami, usztywnić się, żeby go dodatkowo nie pozwijało. Czasem zawodnik musi wykonać salto w powietrzu. Dzieję się tak, gdy narta odpadnie. Bywa, że skoczek nie wytrzymuje podmuchu i traci panowanie nad nartami. Zazwyczaj upadki kończą się dobrze, bez większych kontuzji. Ale czasami upadek kończy się złamaniem obojczyka, kończyn. Są to urazy wpisane w tą dyscyplinę, zresztą w każdym sporcie zawodnicy narażeni są na różne niebezpieczeństwa.

O obecnym zainteresowaniu skokami narciarskimi wśród dzieci:

W większości przypadków dzieci wywodzą się z rodzin, w których rodzice mieli styczność ze sportem, niekoniecznie z nartami. Są wśród rodziców zawodników osoby, które trenowały biegi, narciarstwo alpejskie, piłkę nożną. Rodzice popychają swoje pociechy w stronę sportu.Po pierwszym zwycięstwie Adama Małysza w Pucharze Świata w 1996 roku do mniej więcej 2004 roku mieliśmy do czynienia ze swoistym „boom" na skoki narciarskie. Nasiliło się to w 2001 roku, kiedy Adam wygrywał konkursy Pucharu Świata, mistrzostw świata. W klubie mieliśmy nawałnicę na skoki narciarskie. Taka małyszomania trwała ok. 3-4 lat. Później zaczęło to zastygać. Teraz zainteresowanie trenowaniem skoków nie jest takie jak na początku sukcesów Adama, ale chętnych ciągle mamy. Nie ma już takiej fascynacji skokami wśród dzieci w szkołach. Mniejsze zainteresowanie widoczne jest także w innych dyscyplinach, dotyczy to osób, myślących o sporcie w kategorii wyczynowym. Każdy trenując ma w perspektywie karierę na miarę swojego idola, chce być jak Małysz w przypadku skoków, czy np. jak Ronaldo w piłce nożnej. Teraz na topie jest siatkówka, koszykówka. Za sukcesem w danej dyscyplinie sportu idzie zainteresowanie jej trenowaniem.

O znaczeniu rodziców w procesie treningowym młodych skoczków:

Każdy rodzic chciałby, żeby jego dziecko jak najlepiej startowało. Rodzice oddając dziecko pod opiekę trenerów, szkoleniowców muszą stworzyć więź zaufania. Ufać, że trenerzy robią wszystko co najlepsze dla danego zawodnika. Ambicje niektórych rodziców są wyższe od możliwości w danym momencie swoich pociech. Wtedy takie sytuacje również mają miejsce. Myślę, że jednak po dłuższej refleksji rodzice dochodzą do wniosku, że nie mogą się za bardzo angażować w sprawy szkoleniowe, startowe i odpuszczają. Współpraca z rodzicami jest bardzo ważna, poświęcają oni niejednokrotnie swój wolny czas, dowożą popołudniami dzieciaki z dość odległych miejscowości, pomagają tym najmłodszym nosić narty, które troszkę ważą. Jedna para nart w granicy 5kg. Na treningu, żeby skoczyć, trzeba kilka razy z tymi nartami podchodzić, często to właśnie rodzice wyręczają tych najmłodszych. Rodzice jeżdżą na zawody. Kiedy mamy problem z transportem dużej grupy zawodników, rodzice jadą swoim samochodem, zabierają nie tylko swoje dzieci. Ponoszą koszta, zarówno jeśli chodzi o paliwo jak i poświęcony czas. Taka forma współpracy pomaga klubowi. Jak już wspomniałem, przychodzi moment, że inwestują w sprzęt, który do tanich nie należy. Jedna para nart kosztuje 300 euro a nawet więcej. Podobnie sytuacja wygląda z wiązaniami, kosztują ok. 300 euro. Kombinezon można nabyć w Polsce. Zajmuje się tym firma Berdaxx z Poronina. Tadeusz Szostak szyje kombinezony, w których nasi kadrowicze starują we wszystkim zawodach. Są to wysokiej klasy kombinezony. Taki kombinezon kosztuje 1000 złotych. Kask w granicy 300złotych. Jak się to wszystko zsumuje nazbiera się spora sumka.

O wpływie okresu dojrzewania na rozwój młodego skoczka:

Te cudowne dzieci, tak jak Klimek Murańka, które w wieku 10, 11, 12 lat nawiązywali z seniorami równorzędną walkę, później borykają się ze spadkiem formy. W okresie dojrzewania zawodnicy zaczynają rosnąć, zmieniają się parametry, pojawiają się problemy z dojazdem, zawodnik jest słabszy, traci dynamikę na progu. To jest bardzo ważny okres. Trzeba przeczekać czasem sezon, czasem dłużej, zanim zawodnik dorośnie, jego parametry przestaną się szybko zmieniać. Wtedy skoczek wypracowuje najlepszą dla siebie pozycję dojazdową, odnajduje się na skoczni, stabilizują się cechy motoryczne. Zawodnik szybko rosnący jest słabszy, nie ma odpowiedniej dynamiki, nie ma takiej mocy. Może mieć wypracowaną technikę, a nie może daleko lecieć. Musi przejść treningi wszechstronne, ogólnorozwojowe. Od dziecka do wieku seniora pracuje się nad wyrobieniem prawidłowych nawyków ruchowych. To wszystko trzeba umieć później przenieść na skocznię. Aby to osiągnąć stosuje się różne metody- powtórzenia, imitacja skoku statyczna i dynamiczna, na wózku. Dojazd można ćwiczyć na łyżworolkach. Sięga się po różne formy, ważne by przynosiły one dobre efekty.

O sytuacji skoczni w Wiśle-Centrum:

Skocznie w Wiśle Centrum położone są na terenach parafii ewangelicko-augsburskiej w Wiśle. Chcąc cokolwiek remontować, przebudowywać, trzeba mieć uregulowane sprawy własnościowe. W tym roku Zarząd klubu podpisał stosowną umowę z parafię  umożliwiającą inwestycję na skoczniach K17,K23,K40. A tym samym możemy  sięgać po środki ministerialne, po pieniądze państwowe. My jako klub złożyliśmy w tym roku wniosek do Urzędu Marszałkowskiego jak i do Polskiego Związku Narciarskiego, który nasz wniosek poparł i to pismo złożono u ministra sportu. Na razie nie mamy sygnału, że nasz wniosek został rozpatrywany na komisji sportu przy ministerstwie. Jeśli nie w tym roku, to liczymy, że w przyszłym roku otrzymamy jakieś środki na remont skoczni w Wiśle Centrum, jak i Wiśle Łabajowie, gdzie skocznia wymaga remontu, a podczas zimowych treningów pełni bardzo ważną rolę. Tam jest odpowiednie oświetlenie, jest wciąg. Chłopcy treningi mają po szkole, jest późno, można przeprowadzać treningi przy sztucznym oświetleniu. Problem skoczni w Łabajowie to droga powiatowa, która przecina wybieg skoczni. Na czas treningów jest ona zamykana. Ci, którzy czekają, aż oddane zostaną skoki zarówno treningowe jak i podczas zawodów, denerwują się. Staramy się nie drażnić ludzi tam mieszkających, czy dojeżdżających na wyciąg na Stożek. Staramy się dbać o przepustowość drogi podczas naszej obecności na tej skoczni.

Cały wywiad dostepny jest na http://aktywni.pl/aktualnosci/skoki-narciarskie-jak-trenowac/. Więcej podobnych artykułów na skokinarciarskie.bloog.pl