Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Łukasz Kruczek: "Rozregulował nam się kierunek odbicia"

Po nieudanym rozpoczęciu sezonu przez naszych zawodników, w niedzielny wieczór zebrał się cały sztab szkoleniowy, aby na spokojnie ocenić sytuację i podjąć decyzję co do dalszego przygotowania.

Jak wyglądał wczorajszy wieczór? Czy była "burza mózgów"?
Łukasz Kruczek:
Analizowaliśmy na spokojnie skoki zawodników, nie tylko wczorajsze, ponieważ analizowanie jednego konkursu nic nie daje. Wzięliśmy się za dłuższy okres, jak wyglądała ewolucja skoków, co mogło być powodem takich, a nie innych skoków w dniu wczorajszym.

I jakie wnioski?
Ł.K.:
Troszeczkę się nam rozregulował kierunek odbicia, to znaczy wczoraj, gdy był bardzo niski rozbieg zawodnicy skakali zbyt mało 'do kierunku' jak to mówimy. Nie mieli wystarczająco dużej prędkości w locie, żeby odlecieć. Dzisiaj przeprowadziliśmy trening motoryczny, z akcentami imitacji, gdzie korygujemy kierunek odbicia.

A co mogło spowodować to rozregulowanie?
Ł.K.:
Tu może być dużo rzeczy, ale myślę, że po prostu winne jest kładzenie nacisku na inne elementy.

Wspominałeś, że mógł mieć znaczenie nie do końca udany trening w Kuusamo. Czy to mogło zaważyć?
Ł.K.:
Mógł uśpić nieco naszą czujność, w ten sposób, że nie było adekwatnej oceny skoków. Oglądaliśmy skoki, ale nie mieliśmy przede wszystkim bezpośredniego porównania do innych ekip, tak jak w ubiegłym roku. To mogło uśpić czujność i spowodować taką spóźnioną reakcję, że nie zareagowaliśmy wcześniej, tylko dopiero teraz. To nie jest jakiś wielki problem, powinno dojść do takiego szybkiego ponownego uregulowania, ponieważ pomimo, że w metrach trochę brakuje, to w technice nie ma aż takiej dużej różnicy w stosunku do tego co było.

Generalnie mówi się, że Kuusamo to nie jest skocznia czy konkurs, po którym należy cokolwiek oceniać, ale w tym roku konkurs był chyba sprawiedliwy, chyba warunki były dosyć równe jak na te zawody?
Ł.K.:
Jak na Kuusamo równe, natomiast, znowu jest kilka niespodzianek, czołowi zawodnicy wypadają z czołówki, przykładem jest Gregor Schlierenzauer, który był zaliczany do grona faworytów, wczoraj w drugim skoku też nie odleciał, miał metry podobne do naszych. Także myślę, że skakanie zacznie się jak co roku w okolicach Lillehammer czy Engelberga. Oczywiście teraz trzeba skakać i cały czas zdobywać jak najwięcej punktów.

Jednak nie można mówić, że na skoki naszych zawodników miały wpływ warunki lub po prostu pech?
Ł.K.:
Po części, ale to bardziej w konkursie drużynowym. Wczoraj nikt z nas nie mówił, że to z powodu wiatru czy pecha coś się stało. Po prostu skoki były złe i nie pozwalały osiągać dobrych odległości, co przekładało się na rezultaty i powiedzieliśmy jasno, że byliśmy rozczarowani konkursem.

Czy, jeśli chodzi o przygotowania, to gdy raz nie uda się trening jak np. tutaj ten ostatni przed samą zimą, to może mieć to tak poważne skutki?
Ł.K.:
Ja myślę, że to nie jest jeden trening. Skoki cały czas ewoluują, zawodnik nie skacze cały czas tak samo, to są drobne korekty i cały ten trening polega na tym, że zawodnika się przesuwa jakby z jednego bieguna na drugi i musi się utrzymywać w tym środku, w optymalnym skakaniu. Jak się go troszkę wypchnie obojętnie, z której strony poza ten biegun, wówczas zawodnik skacze słabiej. Później kolejny trening, korekty treningu czy uwagi jakie on dostaje, muszą spowodować jego powrót na tę ścieżkę i trenując cały czas z tymi uwagami, po jakimś czasie będzie z kolei z drugiej strony. Po czym należy zrobić kolejną korektę i prowadzić go cały czas. Nie wiem czy inni trenerzy też tak to pokazywali, że to jest jakby taka ścieżka, która cały czas lawiruje i trzeba się cały czas trzymać bliżej środka.

Z kolei wydawało się, że mając ten pierwszy trening na śniegu na dużej skoczni w Kuusamo, macie jakąś przewagę, bo pierwszy start jest właśnie na skoczni Ruka, czy to z perspektywy czasu był dobry pomysł, czy raczej zły?

Ł.K.:
To był pomysł jedyny jaki byliśmy w stanie wykonać w tym momencie, bo kwestia wyjazdu na pierwszy śnieg z tyloma zawodnikami jest trudnym przedsięwzięciem logistycznym i myślę, że gdybyśmy mieli podejmować jeszcze raz decyzję to pewnie byłaby taka sama. Kwestia innego zaplanowania, innego trafienia w warunki, na to się wpływu nie ma. Planuje się wyjazd na śnieg w maju-czerwcu, później się koryguje jedynie datę, bo jakby tego śniegu nie było to by się nie pojechało. Natomiast to, jaką pogodę zastaniemy na miejscu, to jest już ruletka.

Czy porównując skoki z tego ostatniego weekendu z tymi z treningów w Kuusamo, widać duże różnice?
Ł.K.:
Widać ale niewielkie. Te różnice nie są jakoś specjalnie duże. Może jakby ktoś obserwował zawodników na przestrzeni dwóch-trzech miesięcy wtedy może zobaczyć różnice, natomiast są one bardzo minimalne.

Podczas tych weekendowych skoków Adam Małysz odlatywał naszym zawodnikom, a z doniesienień, jakie napływaly z waszego obozu wynikało, że np. Kamil Stoch skakał podobnie do Adama Małysza...
Ł.K.:
Adama Małysza nie było z nami na treningach w Kuusamo, a jedynie w Voukkati i tam skakali zbliżone metry.

Jakie obecnie nastroje panują w kadrze, czy zawodnicy są już w lepszych nastrojach czy nadal podłamani?
Ł.K.:
Są w bardzo dobrych nastrojach, wróciliśmy nie tak dawno z treningu na sali, wszystko jest normalnie.

Czyli nie było takiej opcji, żebyście nie startowali w Kuopio?
Ł.K.:
Nie.

Czy są jakieś planowane zmiany przed Norwegią jeśli chodzi o skład?
Ł.K.:
Na tę chwilę nie przewidujemy. Pozostała część zawodników łącznie z grupą młodzieżową udała się dzisiaj trenować do Ramsau, gdzie przygotowują się do Pucharu Kontynentalnego.

Jakie są prognozy jeśli chodzi o Kuopio, czy jest szansa na wyrównany konkurs?
Ł.K.:
Dopiero przyjechaliśmy do Kuopio, na razie nie było żadnego oficjalnego spotkania.

Jak spędziliście dzisiejszy dzień, czy był to raczej odpoczynek czy trening?
Ł.K.:
Dzień spędziliśmy głównie w autobusie, długa podróż z Kuusamo do Kuopio, później odpoczynek, regeneracja zawodników, krótki trening teraz trochę regeneracji i od jutra rana ruszamy z zajęciami.

Korespondencja z Kuopio, Tadeusz Mieczyński