Martin Schmitt: "Nowy system nie jest w stu procentach dobry"
Martina Schmitta kibicom skoków narciarskich przedstawiać nie trzeba. W sezonie 2000/2001 stoczył wyrównany pojedynek w Pucharze Świata z naszym najlepszym zawodnikiem Adamem Małyszem.
Swoje pierwsze punkty w Pucharze Świata wywalczył w 1997 roku, ma na koncie liczne medale Mistrzostw Świata, dwie Kryształowe Kule oraz 28 indywidualnych zwycięstw w Pucharze Świata.
Przed kilkoma dniami rozpoczął się Puchar Świata w skokach narciarskich – sezon 2010/2011. Czy uważasz, że Kuusamo to dobre miejsce na inaugurację?
Martin Schmitt: Wydaje mi się, że Kuusamo jest dobrym miejsce na początek sezonu. Tutaj jest przynajmniej pewny śnieg. Nasz sport jest sportem sezonowym, mamy ograniczony czas, w którym możemy go uprawiać i przeprowadzać zawody, dlatego musimy ten czas bardzo dobrze wykorzystywać albo przynajmniej powinniśmy go dobrze wykorzystywać.
Właśnie w Kuusamo pojawiły się głosy, że nowy system stosowany podczas skoków (skoki z różnych belek, dodatkowe lub ujemne punkty za siłę wiatru) nie do końca jest sprawiedliwy.
M.S.: Myślę, że nowy system nie jest w stu procentach dobry. Wcześniej nie wszystkie konkursy były sprawiedliwe, teraz mamy nowe reguły, aby skoki narciarskie były bardziej sprawiedliwe – taki środek pomocniczy. Ale tak naprawdę nie da się zrobić tak, aby warunki i zasady były dla wszystkich takie same – wtedy musielibyśmy budować hale do skoków. Sądzę, że dyskusja o nowym systemie w Kuusamo powstała dlatego, że akurat na tej skoczni jest zazwyczaj wiatr w plecy i nie da się czasami przelecieć przez bulę i można wtedy dostać punkty bonusowe a można też dolecieć do 90 metra i nie dostać nic punktów dodatkowych.
Słyszałeś zapewne o zachowaniu Harriego Olli podczas serii kwalifikacyjnej przed konkursem w Kuusamo? (Harri Olli po nieudanym skoku pokazał w kierunku jury niecenzuralny gest, przez co został odsunięty przez FIS od startu w Pucharze Świata w Kuopio – przyp.red.)
M.S.: Słyszałem, ale nie widziałem.
Jest już film dostępny na Youtube.
M.S.: To muszę obejrzeć.
Co sądzisz o takim zachowaniu?
M.S.: To jest reakcja, której nie powinno być, ale się stała. Mógł być rozczarowany po swoim skoku i dał upust swoim emocjom, powinien bardziej nad sobą panować. Nie było to poprawne zachowanie, ale się stało. Z Harrim jest też dodatkowy problem, że już miał kilka takich przypadków, ma trudny charakter i ze strony fińskiej dostał już kilka ostrzeżeń, a teraz chyba przekroczył granicę.
Podobnie zachował się Jurij Tepes dzień wcześniej czy Gregor Schlierenzauer podczas kilku konkursów w sezonie 2008/2009. Im nikt nie zabronił startować w konkursach.
M.S.: Myślę, że problem z Harrim polegał na tym, że pokazał to bezpośrednio do kamery. Poza tym FIS pewnie chciało wytyczyć granice, do których można się posunąć i powiedziało "koniec".
Zostawmy, więc Harriego Olli i pomówmy o Twoich celach na nadchodzący sezon. Na czym będziesz się koncentrował? Mistrzostwa Świata w Oslo, Turniej Czterech Skoczni czy wygrana w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata?
M.S.: Myślę, że Oslo i Turniej Czterech Skoczni, ale najpierw muszę wiedzieć, że będę w dobrej formie, takiej żeby moje skoki były najbardziej optymalne. Że będę skakał tak dobrze jak tylko mogę. I to jest na pewno cel na najbliższe tygodnie. W skokach narciarskich nie można zrobić najpierw drugiego korku a potem pierwszego, trzeba pracować w spokoju. Nie można zatrzymać się w miejscu, a wtedy skoki będą łatwiejsze i coraz lepsze. Niestety na to potrzeba cierpliwości, trzeba spokojnie podążać w wyznaczonym kierunku a wtedy forma przyjdzie. Ale ile to będzie trwało nie wiem, ale mam nadzieję, że podczas Turnieju będę w dobrej formie i będę potrafił rywalizować z czołówką.
A czy zamierzasz startować we wszystkich konkursach?
M.S.: W Pucharze Świata? We wszystkich na pewno nie, ale w większości jeszcze nie wiem, w których dokładnie.
A jak Ci się wydaje, kto może odegrać ważną rolę w tym sezonie? Przed konkursami w Kuusamo mieliśmy nadzieję, na to, że Polacy będą mocni, ale po inauguracji już nie mamy tej pewności.
M.S.: No tak Kuusamo, początek sezonu. Zawsze cieszy, jak się dobrze skacze na początku, ale nie jest to wyznacznik, że tak będzie przez cały sezon. Z pewnością Kofler i Morgenstern skakali bardzo dobrze, ale jest wielu skoczków, którzy mają potencjał, aby wygrywać w Pucharze Świata i myślę, że będzie też jakaś niespodzianka w tym sezonie – po 3-4 konkursach zobaczymy, kto się utrzymuje w czołówce.
Młodzi Polacy pokazali się z bardzo dobrej strony podczas sezonu letniego. Czy spodziewałeś się takiego wyniku?
M.S.: Było to ogromną niespodzianką, że cała drużyna była tak mocna. Często jest tak, że pojawia się 1 – 2 skoczków ale w waszym przypadku cała drużyna była silna, bardzo silna. I to było zaskoczeniem dla wszystkich. Wiem, że w Polsce jest wielu młodych i utalentowanych zawodników, i już niedługo będą skakać w Pucharze Świata, jak na przykład Kamil Stoch, który ma potencjał, aby wygrywać.
Jak Tobie przebiegły przygotowania do nowego sezonu? Skupiałeś się nad czymś konkretnym?
M.S.: W tym roku dość wcześnie rozpoczęliśmy przygotowania do nowego sezonu. W okresie przygotowawczym miałem bardzo dużo treningu fizycznego i przez to prace nad rozwojem technicznym musieliśmy trochę przesunąć, następnie pracowałem nad techniką wybicia – wprowadziłem drobne zmiany. Jedynie krótko przed rozpoczęcie Letniego Grand Prix miałem czas na testy nowego sprzętu – między innymi wiązań. Następnie były starty w sezonie letnim, niestety nie były dla mnie szczególnie dobre, ale byłem wtedy jeszcze w fazie testów nowego sprzętu i z tego powodu starty w lecie potraktowałem jako przygotowanie do zimy.
A nie wydaje Ci się, że z roku na rok jest coraz więcej techniki w skokach narciarskich?
M.S.: Nie wydaje mi się, aby było za dużo techniki w skokach narciarskich, ponieważ aby dobrze skakać w nowych wiązaniach trzeba być w dobrej formie. Myślę, że nowe wiązania mogą dawać przewagę nad rywalami, ale tylko wtedy jeśli dobrze skaczesz.
Twoi młodsi koledzy z kadry wspominali, że nowe wiązania mogą być niebezpieczne.
M.S.: Zależy to od tego, jakie to jest wiązanie. Jeżeli jest zbyt mocno podkręcone to wtedy może być niebezpiecznie.
A czy użycie tego typu wiązań przez Ammanna na Olimpiadzie w Vancouver miało jeszcze coś wspólnego z zasadą fair-play, która obowiązuje na tego typu imprezach?
M.S.: Tak, ponieważ to, czego nie zabrania regulamin nie jest zabronione. Każdy miał możliwość skakania w tego typu wiązaniach, każdy mógł mieć pomysł i go wykorzystać, ale Ammann był bardziej przebiegły niż pozostali. W przeszłości było kilka przypadków nowinek technicznych, dla których nie było odpowiednich przepisów w regulaminie, ale wtedy powstawało oficjalne stanowisko FIS – "to jest zabronione" - ale akurat w tym przypadku nic takiego nie powstało, po prostu miał szczęście.
Przed rokiem borykałeś się z syndromem wyczerpania, czy masz już te problemy za sobą?
M.S.: Tak, już wszystko w porządku, ale nie było aż tak źle, to była bardziej kwestia zmęczenia fizycznego. Nie byłem w stu procentach zdolny do wysiłku, czułem się znużony, wykończony, przez kilka tygodni bardzo mało trenowałem albo wcale.
W tym sezonie FIS ponownie zmienił przepisy dotyczące BMI (Wskaźnik Masy Ciała – przyp.red.). Obecnie minimum jest 20,5, czy to dobre posunięcie?
M.S.: Tak, można ważyć teraz o półtora kilograma więcej. Ale problem polega na tym, że są skoczkowie, dla których ta minimalna granica nie stanowi problemu. Ja na przykład jestem skoczkiem, który jest ciężki i muszę zawsze chudnąć, aby dojść do tej granicy. W ubiegłym sezonie byłem zbyt wcześnie chudy…normalnie w czasie lata ważę o 6 kilogramów więcej niż granica BMI, w ubiegłym roku ważyłem zaledwie 3 kilogramy więcej. Do tego doszedł ciężki trening i z tą masą ciała przy tego rodzaju treningu nie podołałem. Wydaje mi się, że rok temu dla mnie trening był zbyt ciężki i nastąpiło przetrenowanie organizmu, nie udało mi się szybko zregenerować i być gotowym do startów w zawodach.
Ale teraz można być lżejszym i mieć krótsze narty.
M.S.: Nie sądzę, aby to była spora przewaga, skakanie na krótszych nartach. Jest to w miarę uczciwe i zamiarem tego przepisu jest to, aby każdy miał równe szanse – i ten szczupły oraz i ten, który jest cięższy jak i wysoki czy niski. Teraz nie powinien wygrywać najlżejszy, największy czy najmniejszy skoczek, lecz ten, który jest najlepszy i to jest celem tego przepisu.
Jak sobie Martin Schmitt radzi z popularnością, w końcu jesteś ikoną skoków
M.S.: O nie, nie jestem ikoną (śmiech). Oczywiście to jest miłe słyszeć takie rzeczy, ale staram się o tym za dużo nie myśleć. Startuję teraz w zawodach Pucharu Świata i cieszę się z tego, że jestem tutaj i oczywiście chciałbym odnieść jeszcze jakiś sukces. Lubię ten sport i cieszę się, że od tak dawna mogę aktywnie w nim uczestniczyć
A czy zdarzyło Ci się już myśleć o zakończeniu kariery czy może dajesz sobie czas do Olimpiady w Soczi w 2014 roku?
M.S.: Soczi nie jest moim głównym celem. Oczywiście zastanawiam się jak długo jeszcze będę skakał, ale wygląda to tak, że chcę poskakać jeszcze w następnym roku a potem zdecyduję co dalej. Nie zakładam z góry, ale też nie chcę mówić, że „2012, 2013 to będzie koniec mojej kariery” oceniam wszystko i podejmuję decyzję z roku na rok, słucham też swojego ciała, jak ono powie "to już za dużo" wtedy będzie koniec.
Jesteśmy w kraju świętego Mikołaja, który grzecznym dzieciom przynosi prezenty. Co chciałbyś dostać od niego w prezencie?
M.S.: Oczywiście byłem grzeczny (śmiech)
Jak każde dziecko...
M.S.: Jeśli miałbym wybór to chciałbym wygrać Turniej Czterech Skoczni. Wiem, że to może być za duży prezent.
W takim razie mam nadzieję, że taki dostaniesz
M.S.: Chociaż w sumie jedno zwycięstwo w Pucharze Świata też by mnie zadowoliło (śmiech).
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia
M.S.: Również dziękuję
Kuopio, 29 listopad 2010
autor: Anna Szczepankiewicz, źródło: Dziennik Polski weź udział w dyskusji: 23