"Szkiełkiem, okiem i sercem": Rollercoaster pod Giewontem
Zakopane to miejsce wyjątkowe. Cały dotychczasowy sezon nie przyniósł nam tylu emocji, co te cztery dni na Wielkiej Krokwi. Nadzieja, radość, zawód, złość, strach, euforia. Rollercoaster pod Giewontem.
W czwartek zaczęło się naprawdę nieźle. Adam brylował w treningach i kwalifikacjach. Jedenastu Polaków zakwalifikowało się do konkursu. To sukces relatywny, bo na liście startowej było tylko 63 skoczków, ale na pewno warty odnotowania. W piątek – wielka radość. Adam Małysz po raz pierwszy od 3 lat i 10 miesięcy wygrywa konkurs. Pełni szczęścia nie mąci nawet fakt, że pozostali skoczkowie spisują się poniżej oczekiwań, najważniejsze jest to, że król wrócił na tron.
W sobotę jest już gorzej. Adam, który przez dwa dni wydawał się bezkonkurencyjny, zajmuje „tylko” szóste miejsce. Oczko niżej jest Kamil Stoch, ale to jedyni Polacy w finale konkursu. I w końcu przychodzi niedziela. Ta pamiętna niedziela, która przejdzie do historii polskich skoków i historii Zakopanego. Najpierw niepokój po upadku Emanuela Chedala, potem dramatycznie ciche sekundy wśród 15 tysięcy ludzi. Adam Małysz nie daje rady opanować uciekającej w śnieżny puch narty i jak szmaciana lalka sunie w dół zeskoku. Wygięte kolano, wykrzywiona grymasem bólu twarz i ten strach – czy nie stało się nic poważnego? A potem uspokajające komunikaty i wreszcie emocjonujące oczekiwanie na skok lidera po pierwszej serii – Kamila Stocha. I na koniec ta eksplozja radości wśród płatków wirującego śniegu, łamiący się ze wzruszenia głos zwycięzcy, drugi w ten weekend Mazurek Dąbrowskiego.
Było słodko-gorzko, ale pięknie. Taki właśnie jest sport.
I kto by się tego spodziewał? No owszem, byli tacy. Ale niewielu pewnie obstawiało, że doczekamy się nie tylko dwóch polskich zwycięstw, ale też dwóch polskich zwycięzców. No to nacieszmy oczy:
Poczet Zwycięzców | ||||
Lp | Zawodnik | kraj | ilość | k.g.PŚ |
---|---|---|---|---|
1. | Thomas Morgenstern | Austria | 7 | 1. |
2. | Andreas Kofler | Austria | 3 | 3. |
3. | Simon Ammann | Szwajcaria | 2 | 2. |
4. | Ville Larinto | Finlandia | 1 | 12. |
4. | Tom Hilde | Norwegia | 1 | 5. |
4. | Martin Koch | Austria | 1 | 8. |
4. | Severin Freund | Niemcy | 1 | 7. |
4. | Adam Małysz | Polska | 1 | 4. |
4. | Kamil Stoch | Polska | 1 | 11. |
A teraz nasza tradycyjna czołówka, przed Zakopanem:
KLASYFIKACJA GENERALNA | |||||
Lp | Zawodnik | kraj | pkt | strata 1 | strata 2 |
---|---|---|---|---|---|
1 | Thomas Morgenstern | Austria | 1223 | 0 | 0 |
2 | Andreas Kofler | Austria | 771 | 452 | 452 |
3 | Simon Amman | Szwajcaria | 753 | 470 | 18 |
4 | Adam Małysz | Polska | 695 | 528 | 58 |
5 | Matti Hautamaeki | Finlandia | 495 | 728 | 200 |
6 | Tom Hilde | Norwegia | 458 | 765 | 37 |
7 | Martin Koch | Austria | 378 | 845 | 80 |
8 | Severin Freund | Niemcy | 363 | 860 | 15 |
9 | Manuel Fettner | Austria | 351 | 872 | 12 |
10 | Ville Larinto | Finlandia | 342 | 881 | 9 |
i po Zakopanem:
KLASYFIKACJA GENERALNA | |||||
Lp | Zawodnik | kraj | pkt | strata 1 | strata 2 |
---|---|---|---|---|---|
1 | Thomas Morgenstern | Austria | 1384 | 0 | 0 |
3 | Simon Amman | Szwajcaria | 953 | 431 | 431 |
2 | Andreas Kofler | Austria | 915 | 469 | 38 |
4 | Adam Małysz | Polska | 835 | 549 | 80 |
5 | Tom Hilde | Norwegia | 634 | 750 | 201 |
6 | Matti Hautamaeki | Finlandia | 563 | 821 | 71 |
7 | Severin Freund | Niemcy | 479 | 905 | 84 |
8 | Martin Koch | Austria | 444 | 940 | 35 |
9 | Manuel Fettner | Austria | 395 | 989 | 49 |
10 | Wolfgang Loitzl | Austria | 370 | 1014 | 25 |
Jeśli ktoś w piątek wieczorem miał jeszcze nadzieję, że jesteśmy świadkami startu Małysza w pościg na podobieństwo tego za Jacobsenem w 2007 roku, to teraz trzeba już ją porzucić. Nawet Simon Ammann przyznał, że już powoli godzi się z tym, że Kula zapewne znów trafi w ręce Morgensterna i zamierza się skupić na walce o medale w Oslo.
Na marginesie dodam, że na jedenastym miejscu, ze stratą ośmiu punktów do Loitzla, czai się pewien ambitny młodzieniec z Zębu. Austriak był w Zakopanem 13., 16. i 19. (47 punktów) Polak – 17., 7. i 1. (150 punktów). Morgenstern wywiózł z Tatr 161 punktów, Tom Hilde 176, a Simon Ammann 200. Adam Małysz wzbogacił się o 140, byłoby dużo więcej, gdyby nie upadek.
Czy coś jeszcze z tego szalonego weekendu trwającego ponad połowę tygodnia zapamiętamy? Pewnie to, co zwykle z Zakopanego – fantastyczną atmosferę na trybunach. Trzeba tam być i to przeżyć. Bywałem i ja na zakopiańskich konkursach jako kibic z wymalowaną twarzą i wspominam tamte czasy z rozrzewnieniem. Kiedy gruchnie muzyka, kiedy dookoła widzisz morze głów i tyle czerwieni i bieli, to naprawdę jesteś w stanie uwierzyć, że dmuchaniem pod narty uniesiesz swego idola a machaniem flagi odgonisz spod skoczni nieprzyjazny wiatr...
Dosyć tego serca, czas na szkiełko i oko: Coraz bliżej impreza sezonu, coraz częściej i intensywniej będziemy się więc zastanawiać, czy mamy drużynę, która mogłaby nas godnie reprezentować. Na pewno mamy dwóch skoczków, którzy mogą walczyć o indywidualne medale. W tej chwili informacje o stanie zdrowia Adama Małysza są już bardzo krzepiące i myślę, że co najwyżej skończy się na odpuszczeniu jakichś konkursów z cyklu Team Tour. W Oslo zapewne Adam będzie już pełny mocy i świeżości. Razem z Kamilem stanowią silne podstawy drużyny.
Stefan Hula jest już dość solidnym skoczkiem. Dzięki swym występom w Harrachovie i Zakopanem (13. lokata w niedzielę) awansował już na 33 miejsce w klasyfikacji generalnej. Warto zauważyć, że to poziom, jaki przez trzy sezony (w latach 2006-2009) zajmował Kamil Stoch. Oby Stefan Hula junior nie obniżał lotów, na razie wydaje się być na fali. Niestety, brakuje tego czwartego, nie wspominając już o jakimś zmienniku. Piotr Żyła prezentował się w Zakopanem dość przyzwoicie. W niedzielę na półmetku zajmował nawet jedenastą lokatę. Nawet jak weźmiemy pod uwagę, że pierwsza seria była jednak trochę wypaczona przez wiatr, to jednak za wiślaninem przemawia kilka niezłych skoków. Ale w drugiej serii niedzielnego konkursu pokazał też, że jak skoki psuje, to już na całego. A do drużyny potrzeba kogoś, kto skoków nie psuje.
Do MŚ już tylko miesiąc i naprawdę w tej chwili otwiera się szansa, bo w większości rywale są słabsi niż zwykle. Ale szczęściu trzeba dopomóc. Niemcy nie są już tak słabi, jak na początku sezonu, trzeba będzie też uważać na Japończyków.
Ale przed Oslo będziemy jeszcze mieli niemieckie tournee i festiwal mamutów. Na samym początku będzie Willingen – też zresztą spora skocznia, bo największa na świecie z kategorii dużych. A i w Klingentahl można daleko polatać. Nawet nie wiemy, czy wystartuje Adam Małysz, więc jak zawsze, tylko dwie rzeczy są pewne: tłumy pod Große Mühlenkopfschanze nie mniejsze niż te zakopiańskie i to, że na Stocha będą teraz patrzeć z większym szacunkiem.
Będzie się działo!