Okiem samozwańczego autorytetu: Skandynawskie otwarcie
Wystartował kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Nieco spóźniony, startuję i ja - bo podobnie jak w zeszłym roku, mam ochotę wylewać do Internetu swoje refleksje, spostrzeżenia i ciekawostki. Czyli – będę mędrkował, dzielił włos na czworo i ogólnie – przynudzał. Zapraszam wszystkich serdecznie do lektury, wytykania błędów, wsadzania szpili i tak dalej. Zaczynamy nasz cykl podsumowań.
Dla wielu czytelników tego tekstu Adam Małysz był trochę podobny do – zachowując wszystkie proporcje – Jana Pawła II. Był od zawsze, był najważniejszy, cieszył się niekwestionowanym autorytetem. I ciężko sobie było wyobrazić, jak to będzie, jak już go nie będzie. Nie musimy sobie wyobrażać, bo za nami już dwa weekendy pierwszego sezonu bez Orła z Wisły. I jak jest?
W sumie nie tak wiele się zmieniło. Dalej dominują Austriacy. Dalej w Skandynawii dużą rolę odgrywa wiatr. Dalej nie za dużo rozumiemy z nowego systemu oceniania. Podobnie jak przed rokiem polska ekipa ma wyraźnego lidera, liczącego się w czołówce i podobnie jak przed rokiem, czujemy wyraźny niedosyt z powodu występów biało-czerwonych.
Podobieństwa są niemal uderzające. Stoch skacze prawie jak Małysz, Żyła prawie jak Stoch a reszta rozczarowuje. Znów wygląda to trochę tak, jakby po świetnym lecie Łukasz Kruczek zgubił klucz do formy polskiej drużyny. Tyle, że po nauczce z zeszłego sezonu, balonik z oczekiwaniami nie był pompowany tak mocno, więc i rozczarowanie mniejsze.
Czym Stoch przede wszystkim różni się od Małysza? Tak, brakiem wąsów na pewno. Ale w drugim konkursie w Lillehammer pokazał, że prócz miłych niespodzianek może sprawiać nam też bardzo niemiłe. Małysz poniżej pewnego poziomu nie schodził, chyba, że zdmuchnął go tam wiatr, jak w pamiętnym konkursie na Holmenkollen. Stoch potrafi w jeden weekend stanąć na podium i przepaść w pierwszej rundzie. Z drugiej jednak strony, rozpoczął sezon w wyższej formie niż rok temu wiślanin i od samego początku dał nam posmakować emocji walki o podium.
Bardzo ładnie zaprezentował się nam Piotr Żyła. Do tej pory szczytem jego osiągnięć w PŚ były dwa dziewiętnaste miejsca. Tej zimy od takiej lokaty zaczął, by z konkursu na konkurs się poprawiać. W końcu zameldował nam się w pierwszej dziesiątce i to nie tylko konkursu, ale również klasyfikacji generalnej. To również lepszy start, niż Stocha rok temu. Niestety, obok tych dwóch zawodników, więcej powodów do optymizmu nie ma. No – możemy jeszcze triumfalnie odtrąbić pierwsze w historii punkty PŚ dla Maćka Kota. Zakopiańczyk zdobył punkty w swoim 18. występie w życiu (34. licząc kwalifikacje) i jest to zakończenie dość niechlubnej serii w historii polskich skoków narciarskich. A przecież Maciek, od chwili swojego pucharowego debiutu w 2007 roku, zdobywał medale młodzieżowych Mistrzostw Świata. Ma też na koncie świetne występy na igelicie, wliczając w to miejsce na podium Letniej Grand Prix. Miejmy nadzieję, że klątwa Pucharu Świata została przełamana i teraz będzie już z górki.
No to jedziemy z tabelkami. A właściwie na razie tylko jedną:
Klasyfikacja Generalna | |||||
Lp | zawodnik | kraj | pkt. | strata1 | strata2 |
---|---|---|---|---|---|
1 | Andreas Kofler | Austria | 300 | 0 | 0 |
2 | Gregor Schlierenzauer | Austria | 170 | 130 | 130 |
3 | Richard Freitag | Niemcy | 154 | 146 | 16 |
4 | Severin Freund | Niemcy | 123 | 177 | 31 |
5 | Thomas Morgenstern | Austria | 122 | 178 | 1 |
6 | Anders Bardal | Norwegia | 120 | 180 | 2 |
7 | Roman Koudelka | Czechy | 117 | 183 | 3 |
8 | Kamil Stoch | Polska | 110 | 190 | 7 |
9 | Piotr Żyła | Polska | 72 | 228 | 38 |
10 | Anssi Koivuranta | Finlandia | 56 | 244 | 16 |
Austriacy. Jak zawsze do znudzenia Austriacy. Oni zawsze mają kilka asów w rękawie. Podobnie jak przed rokiem, pierwszy wypalił Andreas Kofler. Różnica polega na tym, że przed rokiem szybciutko przekazał pałeczkę Thomasowi Morgensternowi a w tym sezonie na razie wygrał wszystkie trzy konkursy indywidualne. Czy w tym sezonie Kofler wyjdzie z cienia Morgensterna i Schlierenzauera? Szczególnie ten pierwszy zawsze był prześladowcą swego kolegi z Innsbrucka. Zaczęło się już w 2006 roku w Turynie, gdy Morgi wygrał złoty medal o 0,1 pkt przed Kofim. Również na tegorocznych MŚ w Oslo Kofler musiał uznać wyższość tylko swego bardziej utytułowanego kolegi. Być może obecny sezon jest szansą na choć częściowe odkucie się?
Ale w sumie na razie pierwsza dziesiątka wygląda ciekawiej, niż na zakończenie zeszłego roku. Austriacy oczywiście w czołówce, ale "tylko" trzech. Dwóch Niemców, dwóch Polaków, Norweg, Czech i Fin.
Ani w Kuusamo ani w Lillehammer większych niespodzianek nie było. Może Anssi Koivuranta. Jeden Koivuranta jednak Finów nie zbawi, kryzys trwa. Konsekwentnie swą pozycję odbudowują Niemcy, do Severina Freunda doszlusował Richard Freitag i jeśli Polacy chcą w tym sezonie znów rywalizować z zachodnimi sąsiadami jak równi w równymi, to Łukasz Kruczek musi szybko wspomnianego klucza szukać. Roman Koudelka wygląda na mocnego tej zimy i myślę, że ucieszy swoich rodaków kolejnymi miejscami na podium.
Tyle na razie można powiedzieć, po tych inaugurujących konkursach. Skandynawia za nami, już za trzy dni kolejne zawody w Harrachovie. A w Harrachovie tylko dwie rzeczy są pewne: tradycyjne kłopoty z rozegraniem wszystkich konkursów na Czortku (a zaplanowano aż trzy) i to, że pomimo tego bracia Czesi spokojnie dostaną organizację w przyszłym roku. Nashle!
autor: Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna weź udział w dyskusji: 87