Piotr Żyła: "Czułem się jakbym był grubasem"
Piotr Żyła - jeden z najlepszych polskich skoczków i ulubieniec kibiców, niemal tuż po zakończeniu minionego sezonu rozpoczął przygotowania do kolejnego. Sympatyczny zawodnik z Wisły ma za sobą tej wiosny najwięcej skoków w drużynie.
"Pierwsze dwa skoki były krótkie i z korbami. Później ze skoku na skok szło już trochę lepiej. Na początku wszyscy mieli zresztą problemy z nowymi kombinezonami, nie ma już takiego noszenia w powietrzu. Wiatr robi trochę mniejszą różnicę, bo mamy mniejsza powierzchnię nośną. Trzeba się dłużej utrzymywać nad nartą, trochę bardziej popuszczać górę, żeby nie przepadać do przodu. Dawniej odlatywało się jak na poduszce, można się było przeciągać i wykładać na narty, a teraz nie da się tak agresywnie skakać, muszę trochę wyczekać, aby się utrzymać w odpowiedniej pozycji. Trzeba było też troszkę dźwignąć belkę, bo ciężko teraz odlecieć z niskich rozbiegów" - opowiada Piotr Żyła w wywiadzie dla PZN.pl.
"Chyba nikt nie lubi obcisłych strojów, bo jest to trochę krępujące. Ale to kwestia przyzwyczajenia. Na pierwszych treningach czułem się jakbym był grubasem, wszystko cisnęło. Potem nie zwracało się już na to uwagi, tylko myślało o tym, co trzeba zrobić na treningu. Jest przecież trochę elastyczny i się naciąga podczas skoku. Na razie nie mamy porównania z innymi ekipami, ale chyba da się dobrze skakać w nowym kombinezonie. Przecież by tego nie wprowadzali jakby się nie dało (śmiech). Wiadomo, jest inaczej, ale w porządku. Zresztą zawody wszystko zweryfikują. Może to właśnie dla nas, a nie dla innych będzie to bardziej korzystna zmiana" - wyraża nadzieję 25-letni skoczek.
"Jak się patrzyło na Austriaków, to zawsze się wydawało, że mają jakieś takie duże te kombinezony. Ale dyskwalifikowani nie byli, czyli musiały być zgodne z wymogami kontroli. Jestem pewny, że sobie poradzą z nowym krojem, teraz nie czas już na protesty, tylko trzeba trenować" - przypomina Piotrek.
"Można powiedzieć, że cały czas trenuję w domu, ale praktycznie od rana do wieczora mnie nie ma. Wcześniej mogłem jednak w końcu troszkę czasu spędzić z rodziną w domu i się nią nacieszyć. Pociecha cały czas bardzo szybko rośnie, już pomału zaczyna siadać. Fajnie przyjeżdżać do domu i zastawać jeszcze jedną kochaną osobę więcej" - zakończył nasz reprezentant.
Rozmawiała Alicja Kosman
autor: Tadeusz Mieczyński, źródło: pzn.pl weź udział w dyskusji: 15