Sarah Hendrickson: "Oczywiście, że jest presja"
Sarah Hendrickson to zawodniczka, która jako pierwsza w historii skoków wygrała Puchar Świata kobiet. W ubiegłym sezonie wielokrotnie udowadniała, że na skoczni nikt nie może się z nią równać i z przewagą 390 punktów nad Iraschko, wygrała klasyfikację końcową.
Rozmawiamy w czasie Igrzysk olimpijskich w Londynie, więc pomówmy o najważniejszej imprezie. Ty oraz Twoje koleżanki z drużyny dzielnie walczyłyście o to, aby zmienić zasady i wywalczyłyście prawo startu kobiet na igrzyskach. Dzięki tym wysiłkom kobiety mogą wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 roku. Możesz nam opowiedzieć o Waszej walce?
Sarah Hendrickson: Muszę powiedzieć, że starsze koleżanki z zespołu miały w tym większy udział niż ja i były dłużej zaangażowane w walkę niż ja. Byłam bardzo młoda, kiedy zaczęły walczyć o równouprawnienie, patrzyłam na wszystko z boku. Walczyły wiele lat i ostatecznie im się udało, że skoki kobiet będą na igrzyskach w Soczi w 2014 roku. Jest to ogromny zespół naszego zespołu, ale także dla wszystkich wspierających skoki narciarskie kobiet. Uważam, że wszystkie zasługujemy, aby się tam znaleźć i jesteśmy bardzo podekscytowane tym faktem.
Wspólnie ze swoimi koleżankami z drużyny wzięłyś udział w dokumencie "Ready to fly". Skąd taki pomysł? Jakie nowe doświadczenia dostarczył Wam ten dokument?
S.H.: Hendrickson: Reżyser (William A.Kerig) próbował już nas zaangażować do tego projektu 4 lata temu. Wcześniej robił film o narciarzu z USA i usłyszał naszą historie i się nią zainteresował. Towarzyszył nam przez kilka lat, obserwował jak Lindsey zdobywała tytuł Mistrzyni Świata i pomógł nam opowiedzieć naszą historię reszcie świata. Dla naszego sportu to naprawdę ważna sprawa, aby zyskać rozgłos i opowiedzieć naszą historię.
Oprócz Zao w Azji, zawody Pucharu Świata kobiet w ubiegłym sezonie były rozgrywane tylko w Europie. Czy miałyście tzw bazę gdzieś w Europie? I jak się odnalazłaś w sytuacji z dala od domu, rodziny oraz przyjaciół?
S.H.: To był pierwszy Puchar Świata, bez przerwy byłam w Europie przez dwa i pół miesiąca. Brałam także udział w Mistrzostwa Świata Juniorów, więc byłam w Europie przez całą zimę. Jak pierwszy raz o tym usłyszałam nie mogłam w to uwierzyć i nie wiedziałam jak to będzie. Mam tylko 17 lat i nie było mi łatwo przez tak długi czas być poza domem i z dala od mojej rodziny. Poza tym musiałam koncentrować się na mentalnym przygotowaniu do zawodów. W pierwszej chwili nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzę, ale moje dobre wyniki bardzo mi pomogły i później bawiłam się coraz lepiej. Jeśli chodzi o naszą bazę, to nasz trener Paolo pochodzi z Predazzo, więc wracałyśmy tam trzy razy, więc to były nasz dom poza naszym prawdziwym domem. Poza tymi momentami byłyśmy cały czas w trasie.
Który z konkursów ubiegłego sezonu był dla Ciebie najtrudniejszy?
S.H.: Zdecydowanie Mistrozstwa Świata Juniorów. Dobrze startowałam w Pucharze Świata więc czułam ogromną presję ze wszystkich stron, aby skakać dobrze. Niestety nie skakałam tam dobrze, nie tak jakbym tego chciała, i nie tak jak ode mnie oczekiwano. Ale tak się dzieje i mam nadzieję, że to przygotowuje mnie do Mistrzostw Świata, gdzie presja będzie jeszcze większa.
Jak przebiegają przygotowania do sezonu?
S.H.: Jak na razie nie mogę skakać, ponieważ na wiosnę przeszłam operację kolana. Nabawiłam się kontuzji już ponad rok temu. To była bardzo poważna sprawa, i zdecydowałam się na operację teraz. Lepiej teraz niż przed igrzyskami. Dalej jestem w trakcie rehabilitacji i mam nadzieję, że we wrześniu wrócę do treningów i pojadę na obóz do Włoch. Więc ja nie mogę rywalizować w Mistrzostwach ale pozostałe dziewczyny przygotowują się do tego wydarzenia.
W przyszłym sezonie zimowym w kalendarzu znajduje się wiele konkursów. Który z nich będzie dla Ciebie najważniejszy?
S.H.: To z pewnością będzie interesujący sezon, ze względu na kalendarz. Wydaje mi się, że wszystkie dziewczyny z roku na rok chcą osiągnąć więcej. Jednak naszym najważniejszym celem będą zawody w Soczi, ze względu na olimpijską skocznię i zastanawiam się jak nam tam pójdzie.
Będziesz broniła w tym sezonie pierwszego miejsca w Pucharze Świata. Czy denerwujesz się z tego powodu i czujesz dodatkową presję?
S.H.: Oczywiście presja jest, ale takie są właśnie skoki narciarskie. Musisz nauczyć się radzić sobie z presją, tak będzie cały czas, dopóki jestem w skokach narciarskich. Dobry skoczek narciarski, uczy się radzić sobie z presją, bez względu na konkurencję.
W tym sezonie to nie jedyne zmiany, również zmienił się wskaźnik masy ciała, teraz także kobiety obowiązuje 21. Czy ma to jakiś wpływ na Ciebie?
S.H.: Jestem dość niską zawodniczką i już w tym sezonie skakałam na krótszych nartach, więc nie sądzę, aby to miało wpływ na moje skoki.
A co sądzisz o zmianach zaproponowanych przez FIS dotyczących zmian w skokach kobiet? Na przykład jedna z zasad mówi o tym, że zawody kobiet mogą być tylko organizowane na skoczniach o maksymalnym rozmiarze HS 118. Co o tym sądzisz? Czy jest to krok wstecz czy coś nowego, o co trzeba będzie walczyć? Jakie jest Twoje zdanie na temat skoków kobiet na większych obiektach?
S.H.: Kiedy zobaczyłam skocznię na Holmenkollen byłam bardzo podekscytowana. Myślę, że wszystkie dziewczyny kochają skoki na dużym obiekcie, a jeśli o mnie chodzi, to chciałabym kiedyś spróbować lotów narciarskich. Wydaje mi się, że musimy walczyć o więcej konkursów na większych obiektach. Chyba jesteśmy już gotowe i coraz więcej dziewczyn skacze na bardzo wysokim poziomie.
W tym sezonie letnim, po raz pierwszy odbędą się mieszane konkursy. Niestety mężczyzn skaczących w USA nie można zaliczyć do światowej elity skoków. Czy wasze drużyny zamierzają wspólnie trenować?
S.H.: W weekend odbędą się mistrzostwa, wszyscy chłopcy są w mieście, więc trenowaliśmy wspólnie przez ostatni tydzień i jeszcze będziemy trenować do czasu wyjazdu do Courchevel. Skaczą już zdecydowanie lepiej niż wcześniej, więc jest to krok w dobrym kierunku. W skokach nigdy nie masz pewności, kiedy coś zaskoczy.
W przeciwieństwie do drużyny mężczyzn, drużynie kobiet udało się pozyskać wsparcie sponsora, które jest niezbędne do uprawiania sportu na wysokim poziomie. Jak to się stało, że udało się wam pozyskać tak znaczącego sponsora?
S.H.: Tak sponsoring jest bardzo ważny w naszym sporcie. Skoki narciarskie nie są popularne w USA, w innych krajach skoczkowie dostają wsparcie od rządów, u nas tak nie ma. Oczywiście potrzebujemy pieniędzy, aby móc podróżować, mieć dobry sprzęt - niestety taka jest rzeczywistość. My jako dziewczyny skaczące na nartach, miałyśmy niezłą reklamę starając się o możliwość startu na Igrzyskach w Soczi w 2014 roku, walka o nasze prawa na pewno nam pomogła. Niestety mężczyźni nie mieli tyle szczęścia.
Możesz nam opowiedzieć o fundacji non-profit, która wspiera skoki narciarskie kobiet w USA? Jakie jeszcze wsparcie otrzymujecie z innych organizacji jak np. shejumps.org?
S.H.: Kobiece skoki narciarskie powstały znacznie wcześniej niż drużyna USA i nie była tak na prawdę finansowane, i większość pieniędzy pochodziła z prywatnych darowizn. Mamy teraz sponsorów takich jak VISA i USANA (producent odżywek z Utah), którzy dali nam pieniądze, ale mamy też wiele datków, które pokrywają nasze podróże. Shejumps.org także pomogła nam w wypromowaniu naszego sportu i dzięki niej ludzie usłyszeli o nas.
Można było Cię zobaczyć na okładkach takich magazynów jak Teen Vogue czy magazyn Ralph Lauren. W jakich innych jeszcze medialnych przedsięwzięciach brałaś udział po zwycięstwie w Pucharze Świata?
S.H.: Tak, pojawiłam się w tych magazynach. Właściwie dwa tygodnie temu pojawiłam się również w dużym magazynie Sports Illustraated, jest to jeden z większych magazynów w Stanach, była to dla mnie ogromna niespodzianka. Dla nas jest ważne, żeby opowiadać naszą historię. Skoki narciarskie nie są popularne w USA, staramy się uświadomić ludziom, że można oglądać nasz sport i że mamy szansę na dobry występ w Soczi.
A czy miałaś jakieś zaproszenia do programów typu talk show w krajowej telewizji lub na sesje zdjęciowe?
S.H.: Właściwie to nie, tylko zrobiłam sesję dla Sports Illustrated i kilka mniejszych wywiadów, nic dużego.
A czy ludzie rozpoznają Cię na ulicy, czy masz w związku z tym jakieś problemy?
S.H.: Tutaj w Park City ludzie mnie czasami rozpoznają, w końcu jest to małe miasteczko i w gazetach lokalnych często o nas piszą. Na szczęście w dużych miastach nie jestem rozpoznawalna.
Czy uważasz, że zainteresowanie mediów skokami kobiet może zwrócić uwagę na wasz sport oraz zachęcić inne dziewczyny do trenowania?
S.H.: Oczywiście. Ja patrzę na to w ten sposób, że kiedy się pojawi artykuł o nas to może go przeczytać mała dziewczynka czy jej rodzina i zainteresować się tym sportem. Ponieważ potrzebujemy nowych osób, więc to może nam pomóc.
Twoją największą rywalką w ostatnim sezonie była Daniela Iraschko, która jest starsza od Ciebie o 11 lat i od kilkunastu lat skacze na wysokim poziomie. Jak myślisz, co sprawiło, że tyle razy ją pokonałaś? Wygrała klasyfikację Pucharu Kontynentalnego i zagrażała Ci w Pucharze Świata.Wydaje Ci się, że młodość i świeże podejście do skoków to klucz do tego, aby wygrać z austriacką myślą szkoleniową?
S.H.: Daniela to niesamowita zawodniczka, już od bardzo dawna rywalizuje na najwyższym poziomie, dłużej niż ja, więc nie wiem co sprawiło, że byłam od niej mocniejsza psychicznie. Ona zawsze skacze dobrze, a każdy konkurs jest inny. Dani jest zawsze groźna, ale nie tylko ona, także Sara Takanashi czy cała drużyna niemieckich zawodniczek i inne Japonki. Myślę, że wszystkie ciężko pracujemy, aby utrzymywać się na wysokim poziomie.
31.07.2012