Piotr Żyła: "Możemy rywalizować z najlepszymi"
Poza Kamilem Stochem i Maciejem Kotem, którzy w dzisiejszym konkursie w Innsbrucku wywalczyli miejsce w pierwszej dziesiątce, również dla Krzysztofa Miętusa i Piotra Żyły Bergisel okazała się szczęśliwa. Obydwaj awansowali do finałowej trzydziestki, choć wyjadą do Bischofshofen w różnych nastrojach.
Rewelacyjny skok Krzysztofa Miętusa w kwalifikacjach dał kibicom nadzieję na jego dobry występ w konkursie głównym. Dziś jednak Miętus spisywał się na Bergisel dużo słabiej. „Moje skoki były gorsze, co tu dużo gadać” – przyznał po konkursie, który zakończył na 27. pozycji. „Nie nakręcałem się na niewiadomo jaki wynik, chciałem po prostu zrobić swoje, ale trochę nie wyszło. Pierwszy skok był „niedopchany” i to głównie zaważyło na słabym rezultacie. Dziś na Bergisel skakało się trudniej, rozbieg nie jest już tak szybki jak wczoraj, ale warunki są takie same dla wszystkich” – powiedział Polak.
Krzysiek, zapytany o koncentrację przed startem w konkursie stwierdził, że konieczne jest znalezienie złotego środka między pewnością siebie a spokojem. „Wiadomo, że trzeba jakoś pozytywnie się nakręcić, ale z umiarem. Zawodnik musi znać swoje możliwości i po prostu robić swoją robotę” – stwierdził.
Polski skoczek z optymizmem myśli o ostatnim konkursie Turnieju Czterech Skoczni, który rozegrany zostanie w Bischofshofen. „Punkty są, co prawda mało, ale trzeba walczyć dalej. Pozytywnie patrzę w przyszłość” – zakończył Miętus.
W lepszym nastroju wyjedzie z Innsbrucka Piotr Żyła. W dzisiejszym konkursie udało mu się awansować do finałowej trzydziestki mimo przegranej w parze i zdobyć kolejne punkty do klasyfikacji generalnej. „Pierwszy skok był bardzo fajny, dostałem mocny wiatr pod narty i wykorzystałem to. Niestety druga próba, podobnie jak w Garmisch, była zbyt agresywna nad bulą. Jednak jestem zadowolony – ostatnio był jeden punkt, teraz trochę więcej, jakiś progres jest” – powiedział po swoim 22. miejscu Żyła.
„Warunki były standardowe, wiało raz z przodu, raz z tyłu. Ja miałem w tym przypadku 50% szczęścia – w pierwszej serii wiatr mi sprzyjał, w drugiej wiał w plecy”– analizował Piotrek. Opowiedział też o atmosferze w polskiej drużynie: „Wszyscy pozytywnie się nakręcamy i cieszymy z sukcesów. Było wesoło, kiedy Dawid i Krzysiek skakali w jednej parze, cały czas dogryzali sobie nawzajem, oczywiście wszystko w żartach. Atmosfera jest dobra, bo wyniki są coraz lepsze. Świetne skoki Maćka i podium Kamila pokazuje, że możemy rywalizować z najlepszymi, nie ma między nami żadnej przepaści” – stwierdził Polak.
„Nie jestem zmęczony tym Turniejem. W tamtym roku było gorzej, bo przesadziłem z treningiem, ale teraz startuję bardziej na luzie. To trzeci Turniej Czterech Skoczni w mojej karierze i już mogę powiedzieć, że najlepszy, bo dwa razy punktowałem. Zobaczymy jak będzie w Bischofshofen” – powiedział Piotrek.
Korespondencja z Innsbrucku, Tadeusz Mieczyński