Kamil Stoch: "Powiedziałem sobie, że idę na całość"
Kamil Stoch mimo niesamowitego lotu na 232,5m przyznaje, że jego finałowy skok był trochę zepsuty. Nasz najlepszy skoczek zdradza również, że skracał lot, aby wylądować go telemarkiem.
"Trudno mówić, że zabrakło szczęścia, bo ono akurat było. Nie wiem tylko, czy w tym konkretnym wypadku to było dobre, czy też nie. Ja się jednak cieszę, że moje skoki były bardzo fajne, bardzo przyjemnie się latało i dużo satysfakcji z tego czerpałem" - mówił po zawodach Kamil Stoch.
"Ten mój finałowy skok trochę spóźniłem i przez to zabrakło chyba tych paru metrów. Przed tym skokiem powiedziałem sobie, że idę na całość, nie odpuszczam, uwalniam siebie całkowicie i przez tę pewność, mimo tego, że ten skok był spóźniony, i tak uleciałem tyle metrów. Starałem się wylądować dobrze telemarkiem, dlatego odpuściłem trochę samą końcówkę tego lotu. Wyszło jednak tak, że ani nie zrobiłem dobrego telemarku ani nie ustanowiłem nowego rekordu kraju" - śmieje się skoczek z Zębu.
"Owszem, niedosytu trochę jest, ale ja się cieszę ze swoich skoków. Poziom dzisiejszych zawodów był bardzo wysoki i dlatego, mimo dalekich skoków, minimalne różnice punktowe za wiatr powodowały spadek nawet o kilka lokat. Ogólnie konkurs na plus, cieszę się, że i Piotrek dziś wszedł do czołowej szóstki, będzie mi raźniej i jeszcze fajniej" - kontynuuje Stoch.
"Jako polski rekordzista (wspólnie z Piotrkiem) w długości skoku czuję się super. Nigdy nie ujmowałem sobie umiejętności, jeśli chodzi o latanie na mamutach. Może nie jestem najlepszy na takich obiektach, ale radzę sobie dobrze, potrafię oddać dalekie skoki, a dziś tak właśnie uczyniłem. Na pewno będę jutro walczył o jak najwyższe lokaty, ale też starał się zrobić to co do mnie należy, czyli skakać tak jak dziś lub jeszcze lepiej" - zakończył Kamil.
Korespondencja z Vikersund, Tadeusz Mieczyński