Maciej Kot: "Jest to skocznia normalna"
Maciej Kot na skoczni w czeskim Harrachovie zajął w kwalifikacjach drugie miejsce i z optymizmem czeka na jutrzejszy konkurs.
"Myślę, że to nie jest kwestia przestawienia moich skoków tylko zmiany skoczni, ponieważ ta skocznia nie przypomina tej z Vikersund. W sumie to nie przypomina żadnego mamuta na jakim skakałem. Określenie mamuta dla tej skoczni to według mnie nie jest najlepsze. Według mnie jest to skocznia normalna, tylko powiększona dwa razy. Skacze się tak samo jak na normalnej skoczni, tylko leci się wyżej i dalej" - powiedział po kwalifikacjach Maciej Kot. "Moje skoki w Vierksund też były dobre, tylko nie na tamtą skocznię. Tutaj nie robię nic innego, nic się nie zmieniło, poza skocznią. Myślę, że to jest głównym czynnikiem tych dobrych skoków" - dodał polski skoczek.
"Myślę, że te dwa ostatnie skoki były najbardziej udane. Dwa skoki powyżej 200 metrów to na pewno cieszy. Tutaj skoki w okolicach 200 metrów cieszą i sprawiają więcej radości niż loty w Vikersund w okolicach 210 metrów. Tam 210 metrów to było wymęczone, nisko nad ziemią, a tutaj można sobie spokojnie lecieć wysoko i wylądować daleko. Tutaj już 200 metrów sprawia wrażenie już sporej odległości" - ocenił Kot.
"Wszyscy mamy nadzieję, że jutro przyjedzie tutaj sporo polskich kibiców. Dziś jest ich już sporo, nawet więcej niż czeskich. Myślę, że po takich udanych treningach i kwalifikacjach oraz po dobrych zawodach ostatnio, to przyjedzie tutaj sporo naszych kibiców, aby nas oglądać. Myślę, że takiej okazji blisko Polski oglądać skoki na mamucie to nie ma. Od granicy jest niedaleko i ci co mają teraz ferie zimowe i przyjechali gdzieś tutaj na narty mogą sobie w wolnej chwili wyskoczyć i pooglądać" - powiedział zawodnik.
"Cel trzeba stawiać sobie realny i tak myślę, że jutro pierwsza piętnastka będzie w porządku. O wyniku na skoczni nie wolno myśleć tylko o dobrych skokach" - podsumował Kot.
Korespondencja z Harrachova, Tadeusz Mieczyński