Adam Małysz: "Spróbuję powalczyć z tymi, którzy mi dzisiaj dołożyli!"
A oto, co Adam Małysz miał do powiedzenia dziennikarzowi "Rzeczpospolitej" o swoim sobotnim występie:
RP: Co się stało?
- Oj, mam kłopoty z tymi okularami marki Carrera, to już druga podobna awaria. Jak siedziałem na belce i już miałem jechać na próg, wystrzeliła gumka. Trener mówi, że w takiej sytuacji nie powinienem skakać, tylko zgłosić usterkę, ale nie miałem czasu nawet o tym pomyśleć. Zobaczyłem zielone światło, a w tym czasie trener machnął chorągiewką, bo przecież nie widział z platformy, że mam jakieś kłopoty z okularami.
Czy Pan coś widział?
- Nie było źle na rozbiegu, próg jeszcze zobaczyłem, w powietrzu już było gorzej. W końcu jak jest mgła też niewiele widzimy. Zupełnie źle było przy lądowaniu, bo szukałem kontaktu z zeskokiem intuicyjnie. Ale nie narzekajmy, przecież te okulary mogły spaść mi na nos przy odbiciu na progu i wywinąłbym pewnie salto.
Patrząc z dołu na pana pierwszy skok, wydawał się on niezły technicznie?
- Trenerzy mówili mi, ale nie wiem, czy nie żartowali, że jak na skoczka, który leci z zawiązanymi oczami, był to świetny skok. Szkoda, że trochę za krótki. Drugi też nie był długi, ale ja mam swój rytm, jeśli chodzi o przygotowywanie się do skoku, i nie miałem już czasu. Ledwo wjechałem na górę, jak musiałem iść na rozbieg.
Jak wam się skacze w Trondheim?
- Trochę niepewnie, bo przez tydzień pobytu w Kuusamo oddałem tylko pięć skoków. Potem przyjechaliśmy do Trondheim i znowu nie można było trenować, bo wiał straszny wiatr. W tym czasie Niemcy i Słoweńcy trenowali sobie w Lillehammer w dobrych warunkach. To było widać podczas pierwszego konkursu. Niemcy są w wysokiej formie jak na początek sezonu, silni są Norwegowie.
Kiedy ostatnio był pan poza dziesiątką po pierwszej serii?
- Chyba na Pucharze Świata w Libercu. Ale nie rozpaczam, będzie nowy dzień, założę porządne okulary i spróbuję powalczyć z tymi, którzy mi dzisiaj dołożyli.