Daniela Iraschko-Stolz: "W drugiej serii zaatakowałam"
Spełnił się olimpijski sen Danieli Iraschko-Stolz. 30-letnia zawodniczka z Austrii zdobyła srebrny medal w skokach narciarskich.
Iraschko-Stolz swoją drogę do Soczi rozpoczęła w czasach kiedy jeszcze nikt nie słyszał o zawodach Pucharu Kontynentalnego ani tym bardziej o Pucharze Świata kobiet. W 2009 roku rozegrano pierwszy konkurs na Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Libercu. Wtedy Austriaczka musiała zadowolić się czwartym miejscem, dwa lata później w Oslo sięgnęła po upragnione złoto.
Po pierwszej serii konkursu w Soczi Iraschko-Stolz plasowała się dopiero na piątym miejscu. W finale postawiła wszystko na jedną kartę i awansowała na drugie miejsce. "W drugiej serii zaatakowałam. To był bardzo swobodny skok" - mówiła po konkursie. Zawodniczka w tej wspaniałej chwili nie zapomniała o osobach, dzięki którym znalazła się w Soczi i które wspierały ją w trudnych momentach jej kariery. "Cały sztab szkoleniowy - trenerzy, fizjoterapeuci, lekarze w kraju, moja rodzina bardzo mi pomagali. Ciężko pracowaliśmy na ten sukces ale teraz możemy się nim cieszyć" - dodała.
Po zdobyciu srebrnego medalu Iraschko-Stolz nie myśli jeszcze o zakończeniu kariery. "Jeśli teraz jest tak pięknie, to nie zamierzam przestać. Jest jeszcze coś, co mogę osiągnąć" - zdradziła Austriaczka. "Podczas kolejnych Igrzysk będziemy mieć prawdopodobnie jeszcze więcej konkursów. Dopóki będę w stanie skakać i dopóki będzie mi to sprawiało przyjemność, będzie mnie można zobaczyć na skoczni" - obiecała zawodniczka.
"W pierwszej serii Daniela zbyt bardzo chciała osiągnąć dobry wynik. To się zdarza. Pozostaliśmy jednak spokojni. Powiedziałem w przerwie do Danieli, że wie co ma robić i tego miała się trzymać. Wszyscy cieszymy się ze srebrnego medalu" - powiedział szkoleniowiec Harald Rodlauer.