Maciej Kot: "Rosyjska ruletka"
Maciej Kot, to drugi obok Kamila Stoch polski skoczek, który zdobył punkty do klasyfikacji końcowej Pucharu Świata.
"Dzisiejszy konkurs to taka rosyjska ruletka, ponieważ wiatr kręcił. A patrząc na wyniki pierwszej serii, to widać, że w pierwszej dziesiątce jest sporo zawodników, których teoretycznie nie powinno tam być. Z numerami z początku, kiedy to były lepsze warunki. No cóż, trzeba było mieć dziś szczęście, aby odlecieć" - ocenił Maciej Kot.
"Moje skoki były dobre. Na pewno lepsze niż wczoraj, lepsze jak w Trondheim. Pewnie elementy poprawiłem, tylko brakło trochę szczęścia. Skok próbny był najlepszy z tych dzisiaj oddanych, ale wiele się nie różnił od tego pierwszego czy drugiego konkursowego. Może nawet nie było więcej szczęścia, ponieważ warunki były porównywalne z czołówką i czwarte miejsce. Później warunki gorsze i od razu 28. miejsce. Tak to jest w skokach z warunkami, nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć" - skomentował nasz skoczek.
"Widziałem skok Kamila w pierwszej serii. Spowodowane to było tym, że na tej skoczni jest dziura, w której wiatr się obraca i jest w plecy. Czasami ma się takie odczucie, że wiatr jest pod narty, można odlecieć i nagle ten wiatr się gubi, jest dziura i jest nagłe przyziemienie. Można nie zdążyć się złożyć tak jak Kamil w pierwszym skoku" - wyjaśnił Kot.
"Kibice robią wrażenie. Jest tak super jak w roku ubiegłym. Myślę, że 80% to polscy kibice i jest to miłe uczucie, kiedy stoi się na górze i spiker wyczytuje polskie nazwisko i jest wrzawa na trybunach jak w Zakopanem. To jest naprawdę piękne" -
"Nie decyduję o sprawach transportu, dlatego nie chcę mówić, czy to jest dobre czy złe. Stresować nas to nie stresuje, robimy swoje. Po ostatnim skoku musimy uciekać szybko do szatni i pakować się. Na pewno nie jest to przyjemne, ponieważ nie ma czasu, aby iść do hotelu, przebrać się wziąć prysznic. Takie życie sportowca, często na walizkach i w pośpiechu" - mówił polski skoczek.
"W Turnieju Skandynawskim pojawiła się nowa skocznia w Falun i trzeba było rozłożyć umiejętnie siły. Ciężko było w tym roku. Zaczęło się całkiem nieźle w Falun, potem załamanie w Lahti, odrodzenie w Kuopio w jednym skoku. Trondheim walka z warunkami i tutaj zakończenie bez jakiegoś wielkiego happy endu" - zakończył Maciej Kot.
Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński