Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Werner Schuster: "Turniej jest naszym celem numer 1"

Już pod koniec tego miesiąca czeka nas rozpoczęcie sezonu zimowego 2014/2015 w niemieckej miejscowości Klingenthal. Reprezentację gospodarzy być może po raz ostatni poprowadzi trener Werner Schuster, którego umowa z Niemieckim Związkiem Narciarskim wygasa w przyszłym roku.


Na łamach serwisu skispringen.com Schuster udzielił przed sezonem wywiadu, w którym omówił wielkie sukcesy swoich podopiecznych z zimy i określił cele, jakie wyznaczył im w nadchodzącym sezonie.

"Chociaż po sezonie olimpijskim dało się u zawodników odczuć pewne zmęczenie, to chodziło o to, żeby przywrócić na nowo system. Udało nam się utrzymać ten sam skład sztabu trenerskiego, więc jesteśmy o krok do przodu dzięki temu, jak dobrze jesteśmy zgrani. Po tym, jak w ciągu ostatnich dwóch lat wykorzystywaliśmy Letnie Grand Prix jako platformę do budowania pewności siebie, w tym roku zastosowaliśmy inną strategię - chodziło o to, aby utrzymać ten sam rytm treningowy," - wyjaśnił Schuster.

Główny szkoleniowiec zawodników z Niemiec wyraził również swoje zadowolenie z ich letnich występów, a w szczególności z powrotu Richarda Freitaga do szczytowej formy.

"Osiągnięcia były w porządku, nawet jeśli nie udało nam się wyskakać tylu zwycięstw. Severin Freund ciągle znajdował się w obrębie pierwszej dziesiątki, Andreas Wellinger wylądował na trzecim, szóstym i piętnastym miejscu. Marinus Kraus stanął na trzecim stopniu podium, a szczególnie dobrze udało się znowu dogonić światową czołówkę Richardowi Freitagowi. Jego zwycięstwo w świetnie obsadzonym finale sezonu w Klingenthal było wyjątkowo emocjonalne, ponieważ miał już za sobą kilka prób odzyskania wysokiej formy," - ocenił Schuster.

"Po ubiegłym sezonie spadło z nas pewne obciążenie. Sam też mogłem trochę odetchnąć, ponieważ mam za sobą 6 bardzo intensywnych lat z wzlotami i upadkami, przepełnionych mnóstwem pracy. Po Soczi dociągnąłem sezon do końca, byłem na wszystkich konkursach, dopiero po nich opadło ze mnie napięcie. Zwłaszcza Richard Freitag po sezonie olimpijskim rzucił się na letnie konkursy z głodem zwycięstwa. Wykorzystał sytuację i czas na to, aby zakwestionować kilka rzeczy, i udało mu się poniekąd uformować na nowo," - kontynuował.

Po przegapionej szansie olimpijskiej z pewnością nie było łatwo wyciągnąć Freitaga z dołka. Na szczęście niemiecka kadra A jest wyjątkowo zgranym zespołem, przez co młodemu sportowcowi znacznie łatwiej było się zmotywować po tym rozczarowaniu.

"Faktycznie minęło trochę czasu, zanim się pozbierał, ale bardzo cieszył się szczęściem kolegów. Ostatnio na naszym zgrupowaniu z Hiszpanii widać było, że nasz duch zespołowy jest wyjątkowy. Nie powstał on w sposób sztuczny, tylko po prostu staramy się stwarzać odpowiednie warunki do pozytywnego nastroju. Andreas Wank i Severin Freund mają już za sobą długi czas spędzony wspólnie w kadrze C. Pozostali, którzy przybyli, są pod względem ludzkim dobrze do nich dopasowani," przyznał Schuster.

Tak wielki sukces, jak złoto olimpijskie wymaga perfekcyjnego współgrania wszystkich czynników, które decydują o jakości oddanych skoków. Dlatego oprócz dobrego przygotowania, sprawiedliwych warunków pogodowych i dyspozycji danego dnia, kluczową rolę odgrywa w dużej mierze także zastosowany materiał.

"Materiał jest zawsze istotnym tematem. Zawsze wszystko zależy od tego, na co zostanie położony największy nacisk. W ciągu ostatnich kilku lat dużo się 'majstrowało' przy wiązaniach, lecz w tej kwestii nie widzę już w żadnym kraju możliwości wykonania jakiegoś olbrzymiego skoku. Trzeba być przygotowanym na wszystkich płaszczyznach, takich jak kombinezony, buty, itp. Mamy za sobą czteroletnią współpracę z FES (Instytutem Badań i Rozwoju Sprzętu Sportowego, przyp. red.), którą zresztą chcemy kontynuować," - Schuster wytłumaczył podejście niemieckiego sztabu do kwestii związanych z materiałem. "Kurs jest nastawiony na to, aby uplasować się w pozycji lidera wśród międzynarodowej elity," - dodał.

Zapytany o nowy moduł konkursowy, który był testowany podczas tegorocznego Letniego Grand Prix, trener wyraził swoje wątpliwości co do jego atrakcyjności dla przeciętnego kibica.

"Zawsze było wiele zmian przepisów, które testowano w lecie. Ja jednak nie czułem, że ta najnowsza zmiana mogłaby dodać naszemu sportowi uroku. Uważam, że powinno się dążyć do tego, aby unikać drażnienia kibiców - ostatecznie podstawą w tym sporcie jest to, że ci najlepsi skaczą na końcu," - stwierdził.

Istnieje możliwość, że po nadchodzącym sezonie zimowym główną reprezentację Niemiec obejmie inny szkoleniowiec. Kwestia przedłużenia kontraktu Schustera została już poruszona, ale jak dotąd nie zapadła żadna wiążąca decyzja.

"Na wiosnę było spotkanie, a teraz chcemy ponownie o tym porozmawiać jesienią - jednak na razie nie ma stresu w tej kwestii. Tak nastawiłem stery, aby system funkcjonował na dłuższą metę zarówno ze mną, jak i beze mnie. Obecnie praca sprawia mi dużo radości, szanse na przedłużenie umowy nie wyglądają najgorzej," - uspokaja trener.

Zwycięstwo olimpijskie wiąże się z wieloma wystąpieniami publicznymi i nowymi obowiązkami dla sportowców. Schuster zapytany o wpływ, jaki wygrana złotego medalu miała na jego zespół, odparł: - "Ja tego tak mocno nie odczułem, obowiązki i zaproszenia trzymały się w moim przypadku w rozsądnych granicach. W wypadku zawodników więcej się działo, mieli dość dużo zobowiązań przed pierwszą fazą w lipcu. Musieliśmy trochę pokierować młodszymi sportowcami, stać u ich boku i im doradzać, ponieważ np. Marinus Kraus nigdy nie był jeszcze w takiej sytuacji. Ogólnie rzecz biorąc, nie było jednak aż tak dramatycznie. Dla drużyny ważne było to, że mamy już kredyt zaufania i codziennie możemy być najlepsi. Dla mnie osobiście też było ważne, aby uzyskać takie potwierdzenie i zobaczyć, że praca przynosi owoce. Ale chcę z tym zespołem osiągnąć jeszcze więcej - Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata, zwycięstwo w łącznej klasyfikacji Pucharu Świata - celów jest pod dostatkiem. Ta drużyna jest jeszcze młoda i ma wielki potencjał na przyszłość."

Wygląda na to, że na celowniku Niemców w przyszłym sezonie jest przede wszystkim Turniej Czterech Skoczni. Zdaniem Wernera Schustera mają w tym roku realne szanse, by zebrać na nim najwyższe laury.

"Turniej jest z pewnością jednym z celów. Sami jesteśmy powodem, dlaczego nam się to jeszcze nie udało. Mieliśmy w przeszłości kilka dobrych podejść, ale nigdy nie zdołaliśmy tego doprowadzić do końca. Turniej Czterech Skoczni ma szczególną dynamikę, która dała się zaobserwować zeszłej zimy w przypadku Thomasa Dietharta - wziął się znikąd, wskoczył do siódmego nieba, a teraz musi walczyć o to, aby do tego sukcesu nawiązać. Według naszej najlepszej wiedzy i przekonania jesteśmy przygotowani, zawodnicy są teraz o rok dojrzalsi. Severin Freund swoim zwycięstwem w Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich poraz kolejny pokazał, że jeden z nas może wygrać coś wielkiego. I jako osobisty cel obrałem sobie to, aby dobrze ukończyć zmagania w tym wielkim wydarzeniu. Szóste, siódme, czy dziesiąte miejsca nas nie interesują - chcemy już skakać o zwycięstwo. Turniej Czterech skoczni jest naszym wielkim sezonowym celem numer 1," - jasno sprecyzował swoje plany względem prestiżowych konkursów. A kto według trenera ma największe szanse na spełnienie jego śmiałych oczekiwań?

"Severin Freund ostatnio oddawał dobre skoki w Oberstdorfie, u Richarda Freitaga w ubiegłych latach forma trochę zawodziła. Jeżeli chodzi o Andreasa Wellingera, to jestem ostożny, ponieważ ma do czynienia z podwójnym obciążeniem wynikającym z konieczności pogodzenia nauki do matury ze sportem, więc dla niego sukcesem będzie, jeżeli potwierdzi swoje miejsce w reprezentacji trzeci rok z rzędu. Myślę, że na dzień dzisiejszy w grę wchodzi trzech potencjalnych zwycięzców Turnieju, przy czym nie należy też wykluczać Marinusa Krausa ani niespodzianek. Chłopcy muszą po prostu przyjechać w dobrej formie, od początku wskoczyć na dobrą falę, i dopłynąć na niej do końca," szacuje szkoleniowiec.

Po tym sezonie na międzynarodowej arenie skoków narciarskich zabraknie świetnego zawodnika - Thomasa Morgensterna. Schuster miał same słowa uznania dla jego decyzji o zakończeniu kariery po długim i uciążliwym zmaganiu się z kontuzjami po pechowych upadkach.

"Dla mnie jego decyzja była całkiem zrozumiała. Z mojej strony chapeau bas za szczerość, z jaką on porusza tę kwestię sam przed sobą. Miałem do czynienia z wieloma sportowcami, którzy nie potrafili zdobyć się na taką szczerość wobec siebie, szczególnie kiedy omawiany był również temat strachu. Wielu sportowców mogłoby się pod tym względem od niego wiele nauczyć. On podjął rozsądną decyzję, ostatecznie wygrał już wszystko, a cena, jaką mógłby zapłacić, była wysoka. W swoim młodym wieku ma teraz nieograniczone możliwości, może zająć się czymś innym. Czapki z głów przed jego decyzją," - powiedział.

Plany trenera są bardzo ambitne, a jego podopieczni na pewno będą się chcieli zaprezentować od jak najlepszej strony zwłaszcza na konkursach przed własną publicznością - pierwszą taką szansę otrzymają już za dwa tygodnie. Ale takie okoliczności mogą być motywujące lub stresujące dla zawodników, zwłaszcza, że na początku sezonu forma jeszcze może wymagać doszlifowania. Jednak Werner Schuster tej ostatniej ewentualności nie przewiduje.

"Zawody u siebie są zawsze zarówno błogosławieństwem, jak i klątwą. Mamy w Niemczech wiele konkursów - z jednej strony jest to fajne pod względem logistycznym, ale z drugiej strony nie można nigdy sobie zrobić przerwy, na każdym takim konkursie musimy być obecni. Już na początku sezonu musimy być w formie i mamy nadzieję, że wiatr i warunki pogodowe nie będą mieć zbyt dużego wpływu na zawody. Od wielu lat bardzo chętnie startujemy w Klingenthal, ale jeszcze nigdy nie zdarzył się konkurs, podczas którego by panowała cisza wietrzna. Jednak zasadniczo przyjemniej jest, na pierwszy konkurs jechać autem, niż siedzieć dziesięć godzin w samolocie. W sumie przez to jest to bardziej błogosławieństwem, móc rozpoczynać sezon u siebie," - optymistycznie zakończył.