Adam Małysz: "Nie jechałbym do Bischofshofen"
Oto wywiad, jakiego udzielił Adam Małysz dla "Dziennika Polskiego", po bardzo nieudanych dla siebie zawodach w Innsbrucku:
- Trener Tajner mówił mi przed paroma dniami, że wie, jaki błąd popełnia Małysz przy wybiciu...
- Ja też, na szczęście, wiem co należy poprawić i to jest wielki plus. Ale potrzeba mi teraz spokojnego treningu przez kilka dni. Gdzieś daleko od zgiełku wielkich zawodów. Konkursy, nawet oficjalne treningi wyzwalają emocje. A ja muszę trenować z wyrachowaniem, na zimno.
- Czy powinien Pan jechać do Bischofshofen?
- To leży w gestii trenerów...
- Ale gdyby to od Pana zależało?
- To nie jechałbym do Bischofshofen.
- Rywale skakali na Bergisel wspaniale...
- To prawda, czołówka prezentowała się świetnie, choć nawet najlepsi też mieli nierówne skoki. To z powodu wiatru, który rządził na skoczni. Mnie zwłaszcza w pierwszym skoku nie sprzyjał.
- Jak na Pana dyspozycję mogła wpłynąć wiadomość o spaleniu domu fundacji w Wiśle?
- Jakieś myśli kłębiły się po głowie, ale to nie wpłynęło na moje skoki. Do konkursu przystąpiłem jednak skoncentrowany. Jak radzić sobie ze stresami nauczył mnie dr Jan Blecharz.