Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Aleksander Zniszczoł: "Odetchnąłem z ulgą"

Aleksander Zniszczoł może mówić o dużym szczęściu. Po sporych problemach na rozbieg awansował do ostatniego konkursu z ostatniego miejsca. Jutro czeka go rywalizacja ze Stefanem Kraftem.

- Można powiedzieć, że odetchnąłem z ulgą. Nie wiem czyja to była wina - moja czy bardziej organizatorów. Belka usadzona była zbyt nisko i zahaczyłem tylną częścią buta. Jednak odepchnąłem się ręką, nogą i próbowałem ustawić się do najazdu. Było mi bardzo ciężko z tego skoczyć, ocknąłem się około 10 metrów przed lądowaniem, że trzeba jeszcze lecieć. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby skok był w miarę w porządku, ale wyprowadziło mnie to z równowagi - skomentował incydent na rozbiegu Zniszczoł.

- Trener powiedział, że skok był w porządku i że z tego udało mi się odlecieć 120 metrów to zasługuję na szacunek. Wszystko działo się automatycznie. Prędkość była niższa - w porównaniu do niektórych zawodników to nawet niższa o 2 km/h a to na takim obiekcie jest bardzo dużo.

- Mógłbym użyć słów Piotrka Żyły >że trzeba mu flaszkę postawić< ale w awansie do jutrzejszego konkursu pomógł mi upadek Daiki Ito. Zakwalifikowałem się jako ostatni a on był ostatnim skoczkiem, który mógł pomóc mi w tym awansie.

- Każdy mój skok na tej skoczni był w miarę dobry - nie licząc tego ostatniego. Jutro trzeba skoczyć swoje, zapomnieć o tym wypadku i skupić się na jutrzejszych zawodach. Nie mogę myśleć o tym, co się dziś wydarzyło, ponieważ będzie tylko strach przed belką. Muszę o tym zapomnieć.

- Nie wiedziałem, że mogę się zatrzymać. Niewiele dzieliło mnie od upadku. Tutaj jest jeszcze w miarę płaski najazd, więc może udałoby mi się zatrzymać, ponieważ spaść z takiej wysokości to nic przyjemnego. Na szczęście udało mi się dostać do konkursu i jutro trzeba oddać dobry skok.

Korespondencja z Bischofshofen, Tadeusz Mieczyński