Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Gregor Schlierenzauer: "Nie da się być najlepszym przez cały czas"

W lubianej przez czytelników serii wywiadów "FIS Ski Jumping Talk", publikowanej regularnie na oficjalnej stronie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, przyszedł czas na rozmowę z Gregorem Schlierenzauerem.


25-latka z Austrii nie trzeba chyba nikomu przedstawiać – to aktualny rekordzista w ilości wygranych konkursów Pucharu Świata (ma ich na koncie aż 53), multimedalista Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich, triumfator Turnieju Czterech Skoczni... Po powrocie z wakacji w USA, które minęły mu na zwiedzaniu i plażowaniu, opowiedział reporterom fis-ski.com o swoich motywacjach, planach i atmosferze w kadrze.

Schlierenzauer potwierdza, że jest w pełni zmotywowany przed najbliższym sezonem i odnosi się do doniesień o rozważanej przerwie od skoków: – To wczorajsze wiadomości, zdementowałem je już w zeszłym roku. Po Igrzyskach Olimpijskich w 2014 byłem zmęczony i myślałem o rocznej przerwie. Ale szybko mi przeszło – szczególnie za sprawą nowej ekipy trenerskiej odzyskałem motywację.

Tej zimy Austriak wygrał "tylko" jedne zawody Pucharu Świata. W większości konkursów udawało mu się jednak być w czołowej "piętnastce", przywiózł też medal z Mistrzostw Świata, najważniejszej imprezy sezonu. Jak może podsumować sezon 2014/2015? – Miewałem lepsze lata, jeśli chodzi o Puchar Świata, to prawda – śmieje się Schlierenzauer. – Ale i tak jestem zadowolony z tego sezonu. Zdobyłem dwa medale Mistrzostw Świata i zostałem jedynym skoczkiem, który zdołał wywalczyć indywidualny krążek na każdych MŚ, w których brał udział. Podczas Turnieju Czterech Skoczni niewiele zabrakło do podium. Miałem pewne problemy z techniką i ze sprzętem – zmagając się z nimi, nie da się rywalizować z najlepszymi, to odbija się na ogólnych wynikach w sezonie. Ale bądźmy realistami – wielu zawodników cieszyłoby się po takim sezonie. Oczywiście, oczekiwania wobec mnie są bardzo wysokie, ale to też mnie motywuje i sprawia, że chcę być ciągle wśród najlepszych. Czy dużo brakowało do optymalnej formy? Trudno powiedzieć. Skoki narciarskie to sport bardzo precyzyjny i indywidualny – każdy musi odnaleźć najlepszy dla siebie tryb. W moim przypadku, kiedy wszyscy ciągle mówią tylko o zwycięstwach, ten tryb nie może być po prostu dobry – musi być perfekcyjny. Jest to zadanie, przed jakim staję co roku, i do tej pory udawało mi się bardzo dobrze je wykonywać. Ale muszę wspomnieć, że bardzo wiele się zmieniło w kwestii sprzętu w ostatnich latach i jeszcze nie znalazłem idealnej konfiguracji dla siebie.

Reporter fis-ski.com zauważa, że Gregor odnosił wielkie sukcesy w bardzo młodym wieku i wygrał prawie wszystko... – Ale jeszcze nie umarłem – wtrąca ze śmiechem Schlierenzauer. Czy taki "słabszy" – jeżeli można tak powiedzieć – sezon jest dobrym motywatorem? – To normalne, że nie da się być najlepszym przez cały czas i że w pewnym momencie ma się pewną obniżkę formy – to część sportu wyczynowego. Uczysz się wiele dzięki takim – pozytywnym i negatywnym – doświadczeniom i próbujesz znaleźć nowe motywacje, stawiać sobie nowe cele.

Wydaje się, że Schlierenzauer stał się w trakcie ostatniego sezonu spokojniejszy, bardziej opanowany – z czego to wynika? Czy łatwiej mu godzić się z faktem, że nie może zawsze wygrywać? – Jestem coraz starszy i coraz bardziej doświadczony. Poza tym nie muszę już nikomu nic udowadniać – poza samym sobą. To pomaga zachować spokój. Ale to nie znaczy, że nie jestem zdeterminowany, żeby znów wygrywać konkursy Pucharu Świata. Kiedy startujesz w sporcie na najwyższym poziomie i odnosisz sukcesy, nie chcesz przegrywać, to jasne. Ale musisz się nauczyć, że porażka jest wpisana w grę. Musisz wiedzieć, jak sobie z nią poradzić. Musisz się tego nauczyć – szczególnie, kiedy jesteś bardzo młody, tak jak w moim przypadku. Może w ostatnim roku czy dwóch latach miałem więcej takich doświadczeń.

Jakie są główne cele Schlierenzauera na kolejną zimę – czy będą to rozgrywane w Austrii Mistrzostwa Świata w Lotach Narciarskich? – Tak i nie. Cieszę się, że mamy u siebie Mistrzostwa Świata, ale właściwie wolę Turniej Czterech Skoczni. Poza tym zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ma dla mnie specjalny urok... Mistrzostwa Świata w Lotach są ważne i jeśli będę startował, będę chciał pokazać, że wciąż jestem jednym z najlepszych lotników. Ale dziś powiedziałbym raczej, że najważniejszymi celami są Turniej Czterech Skoczni i Puchar Świata.

Gdyby udało mu się wygrać Turniej Czterech Skoczni, mógłby kontynuować wspaniałą passę Austriaków, którzy wygrywają te zmagania nieprzerwanie od 2009 r. – jak duże ma to znaczenie? – Tak, to naprawdę niesamowite dla Austrii. Ale każdy zawodnik skacze za siebie. To świetnie, kiedy te zwycięstwa układają się w takie austriackie pasmo sukcesów, ale jako sportowiec sam chcesz być na topie. Z pewnością jednak lepiej, kiedy wygrywa twój kolega z drużyny, a nie skoczek z innego kraju. To też spora motywacja, zachęta do treningu, kiedy twój rodak wygrywa.

Jakie szanse ma Austria na zwycięstwo w Pucharze Narodów w kolejnym sezonie zimowym? – Myślę, że będziemy bardzo mocni. Jesteśmy bardzo młodą grupą i już dojrzeliśmy jako drużyna. Atmosfera jest świetna, wszyscy dobrze się bawią i są bardzo zmotywowani. Pracujemy na bardzo wysokim poziomie. To drugi sezon z nowym sztabem szkoleniowym i myślę, że to będzie miało duży wpływ na najbliższe lata. Ale rywale też ciągle się rozwijają. "Wielka piątka": Niemcy, Słowenia, Norwegia, Polska i Austria będą walczyć – są prawie zawsze na tym samym, wysokim poziomie.

Co zmieniło się w austriackiej kadrze pod wodzą trenera Heinza Kuttina? – Trener jest elastyczny i ma otwarty umysł. Ciągle dostajemy nowe informacje. W tym roku bardzo wcześnie zaczęliśmy trening drużynowy, na przykład graliśmy w hokeja. Stawia się nam wyzwania, ale możemy też spokojnie pracować z drużyną. Ten spokój szczególnie wyróżnia Heinza.

Na zakończenie Gregor Schlierenzauer zapytany został o nagłówki dotyczące jego osoby, z jakimi się spotykał – czy jest jeszcze jakiś nagłówek, który chciałby o sobie przeczytać? – Niespecjalnie. To, co najważniejsze, to fakt, że jesteś zdrowy i dobrze się bawisz. Potem te emocje trafiają do mediów i są przez nie przekazywane. Generalnie nie jestem zwolennikiem śledzenia mediów tak uważnie, szczególnie w okresie rywalizacji. Pisane są historie, które ludzie chcą czytać – i dlatego już się tym nie przejmuję.