Strona główna • Letnie Grand Prix

Dawid Kubacki: "Ja się nie poddam"

Dla Dawida Kubackiego początek sezonu letniego 2015 jest bezsprzecznie najlepszy w karierze. Dominacja w Letnim Pucharze Kontynentalnym, tytuł letniego mistrza Polski na dużej skoczni, a także pierwsze w karierze zwycięstwo w zawodach z cyklu Letniej Grand Prix są najlepszym tego dowodem. Jak podkreśla 25-latek, duża w tym zasługa współpracy z psychologiem oraz nową grupą szkoleniową.


- Praktycznie po rozpoczęciu sezonu zimowego, zacząłem pracę w nowej grupie szkoleniowej i jest ona troszeczkę inna. Tej pracy było dużo, a ja włożyłem wiele wysiłku w to, aby te skoki były coraz lepsze. W tej chwili to procentuje. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mogę być dzisiaj w tym miejscu. Wygrałem te zawody, mimo że walka była zacięta. Nie wiem co powiedzieć, jestem bardzo zadowolony z wyniku oraz swoich skoków. Były fajne i dały mi dużo przyjemności - oznajmił reprezentant klubu TS Wisła Zakopane.

- Skupiam się na swoich skokach. To jest dla mnie priorytet. Wynik jest wynikiem, który widzę po zakończeniu zawodów. Skupiam się na swoim zadaniu, a więc oddawaniu jak najlepszych skoków. To zadanie wykonywałem konsekwentnie, czego rezultatem jest zwycięstwo. Ta taktyka jak najbardziej się sprawdza i trzeba się jej trzymać - dodaje członek kadry B.

Przed nami zawody w Hinterzarten. Jakie są odczucia dotyczące Adlerschanze? - To jest taka fajna skocznia. Zdarzało nam się tam dobrze skakać. Myślę, że teraz będzie to już może reguła. Też na swój sposób historyczna, bo właśnie w Hinterzarten polska drużyna wygrała pierwszy konkurs Letniej Grand Prix, jeszcze z Adamem Małyszem w składzie. Ja lubię tę skocznię. Myślę, że pojedziemy z dobrym nastawieniem i radością. Będziemy dalej wykonywać swoją pracę.

Dawid Kubacki jest aktualnie liderem Letniej Grand Prix i Letniego Pucharu Kontynentalnego. Jak pogodzić te fakty i nakładające się zawody? - Myślę, że raczej będę celował w Letnią Grand Prix i starty w zawodach tej rangi. Rozmawiałem z trenerami i wybieram się do Niemiec walczyć o dalsze punkty. Ciężko będzie te wszystkie konkursy ogarnąć, aby wszędzie pozostać liderem. Ale na poważnie nie rozpatruję tego w kwestii liderowania czy przejmowania pałeczki. Jestem zadowolony z tego, że moje skoki są z treningu na trening lepsze. Udaje się poprawiać nowe elementy. To nie są skoki, które trener uznałby za idealne, ale trener zawsze musi się do czegoś przyczepić, bo w innym przypadku byłby niepotrzebny. Jest jeszcze sporo pracy przede mną. Ten sezon dopiero się zaczyna i nie można rozpatrywać przyszłości na podstawie kilku startów. Czeka mnie dużo pracy przed zimą i na tym chcę się skupić.

Czy można powiedzieć, że udało się wykluczyć największe błędy? - Nawyki, które miałem przez prawie 20 lat istnienia w skokach nie są do poprawienia w kilka miesięcy. Nie jest tak, że wszystko jest super i nic nie trzeba robić. Tutaj jest konsekwentna praca, aby ten poziom utrzymać. Przy braku koncentracji czy rozstrojeniu te stare nawyki przebijają się na wierzch. To jest blisko 20 lat i te kilka miesięcy nie do końca je przysłania. Ta praca jest ciężka, ale ja się nie poddam i będę ją konsekwentnie wykonywał.

Pojawił się stres przed rundą finałową? - Przed drugim skokiem byłem spokojny na górze. Wiedziałem jakie zadanie mam do wykonania. Po skoku Piotrka spokój wzrósł, bo wiedziałem, że dziś z pewnością wygra Polak i będzie super. Podszedłem do tego tak, jak powinienem. Skoncentrowałem się na swoim zadaniu, wykonałem je i jeszcze minąłem Piotrka.

Jak duży wpływ na aktualną dyspozycję ma współpraca z psychologiem? - Ta współpraca jest i cały czas ją kontynuuję. W moich zwycięstwach jest duża zasługa mojej pani psycholog, której należą się duże podziękowania. Pomogła mi w tym, żebym mógł prezentować się na takim poziomie, jaki widać aktualnie.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela