Fotorelacja z PK w Zakopanem 2004
PK w Zakopanem został zlekceważony nie tylko przez kibiców, ale również i przez media. Przedstawicieli prasy, radia, czy telewizji można było policzyć na palcach u jednej ręki. Ilość kibiców w sobotę oscylowała w okolicach 1-2 tyś., natomiast w niedzielę zawody oglądało zaledwie 500 osób.
Potencjalnych chętnych do przybycia na sobotnie oraz niedzielne konkursy odstraszyła zapewne także i pogoda.
W piątek od rana, było wiadomo juz iż serie kwalifikacyjne, zaplanowane na godzinę 11-tą oraz 16-tą, nie odbędą się, z powodu złej pogody oraz potrzeby oszczędzania resztek śniegu na zawody. Skoczkowie ze wszystkich krajów zabijali więc nudę jak mogli. Większość z nich pracowała nad kondycją, poprzez joging po okolicznych uliczkach, niektórzy woleli zwiedzić Krupówki, inni zaś woleli oddać się hazardowi :)
Wieczorem zaś, co bardziej rozrywkowi, wybrali się troszkę pobalować w okolicznych pubach i dyskotekach, co wzbudziło w nas spore obawy, co do formy w konkursie, mającym odbyć się następnego dnia...
Gdy w sobotę, około 10 rano zjawiliśmy się na skoczni w Zakopanem - trudno było mieć nadzieję na rozegranie sobotnich zawodów. Wiał bardzo silny wiatr (zdecydowanie ponad 100 km/h), temperatura na Wielkiej Krokwi wynosila równe 10 stopni, a na samym obiekcie widoczne były już duże ubytki śniegu. Szczególnie mało białego puchu było na buli, gdzie przecież wielu naszych skoczków uwielbia lądować ;)
Organizatorzy zapewnili nas jednak, iż śnieg nie będzie problemem i konkurs odbędzie się, o ile tylko wiatr osłabnie.
"Dobre wieści" zanieśliśmy skoczkom, rozgrzewającym się przed hotelem COS, na których te zapewnienia organizatorów zrobiły spore wrażenie. W całym Zakopanem bowiem, próżno było szukać chociażby większej "łachy" śniegu - czarne chodniki, pogoda iście wiosenna.
Wszystkim pozostawało zatem jedynie czekać, do godziny 15-tej, na którą to zaplanowano serię próbną przed sobotnim konkursem.
Około 14:30 wraz z reprezentantami naszego kraju ruszyliśmy w stronę skoczni, gdzie przed bramą Grzegorza Sobczyka, Tomisława Tajnera, Tomasza Pochwałę, Wojciecha Tajnera oraz pozostałych polskich skoczków czekała niespodzianka. Ochroniarze za nic nie chcieli dać się przekonać, iż nasi skoczkowie są skoczkami i twardo nalegali, aby nasza kadra zakupiła bilety w kasie :)
Dopiero po kilku minutach "negocjacji" grupa polskich skoczków szczęśliwie przebrnęła przez sumienną ochronę i podążyła na samą skocznię.
Jednak wszyscy uczestnicy PK 2004 w Zakopanem napotkali poważną przeszkodę na drodze do szatni poszczególnych ekip. Na skutek wysokiej temperatury, opadów deszczu teren wokół skoczni zamienił się w prawdziwe błotne jezioro. Jednak i na to znalazł się sposób. Zawodnicy do swoich boksów dostawali sie poprzez...trybuny. Wszyscy zgromadzeni tego dnia pod skocznią mogli więc oglądać dość niecodzienne obrazki - skoczków przeskakujących przez płot, oddzielający trybuny od ich szatni. .
Ogólną atmosferę rozbawienia pogłębiał jeszcze wiatr, który ani myślał słabnąć, a jego podmuchy chwilami nie pozwalały ustać na trybunach, a co dopiero próbować skakać. Zgodnie z przewidywaniami - około 15:00 została podjęta decyzja, o tymczasowym odwołaniu serii próbnej oraz spotkaniu jury o 15:45. Zawodnicy powrócili więc do hotelu, by za godzinę znów przybyć na skocznię, na której, o dziwo, wiatr zdecydowanie osłabł. Wydawało się więc, iż nic już nie przeszkodzi w rozegraniu dzisiejszego konkursu. Około godziny 17:00 swe skoki oddało kilku przedskoczków, z których jeden zaliczył dość poważnie wyglądający upadek. W końcu, o godzinie 17:30 rozpoczęła się seria próbna i przebiegła w miarę bezproblemowo, jednak pod znakiem bardzo krótkich skoków w okolicach 90-100 m.
O 18:30 rozpoczęła się wreszczie pierwsza seria konkursowa, która jednak, podobnie jak i próbna, stała na bardzo słabym poziomie. Podmuchy wiatru raz po raz powodowały konieczność zdejmowania zawodników z belki startowej. Tymczasem od naszych redaktorów śledzących wyniki MŚJ otrzymaliśmy informację o wspaniałym skoku Mateusza Rutkowskiego i jego zdecydowanym prowadzeniu po 1 serii. Dobrą nowiną szybko podzieliliśmy się z działaczami, a już po chwili wiadomość została podana także przez spikera zawodów. Wśród wszystkich Polaków obecnych na skoczni zapanowała więc euforia, a wydarzenia na Wielkiej Krokwi ustąpiły miejsca wieściom płynącym z norweskiego Stryn.
Około 19:30 konkurs w Zakopanem przerwano, jednak wobec wspaniałych wiadomości z MŚJ - mało na kim zrobiło to większe wrażenie.
W niedzielę rano przywitała nas w Zakopanem piękna pogoda. W nocy spadło kilka cm śniegu, ochłodziło się, wiatr osłabł i zza chmur wyjrzało słońce. Wiadomo było więc, że niedzielnemu konkursowi nie może nic zagrozić.
Wielka Krokiew wyglądała w niedziele dalece bardziej reprezentatywnie. Sobotnie błoto wokół obiektu, pokrył śnieg oraz lód, a przebłyski słońca sprawiały iż wszystkim dopisywały dobre nastroje. Mimo to organizatorzy postanowili przyśpieszyć rozegranie zawodów. Zamiast zaplanowanej na godzinę 10:30 serii próbnej, swe skoki oddało tylko kilku przedskoczków, natomiast punktualnie o 11:00 (zamiast o 12) rozpoczęto pierwszą serię konkursową.Ponownie skoki poszczególnych zawodników stały na bardzo niskim poziomie. Startujący z Nr 1, Wojciech Pawlusiak przewrócił się, jednak nie odniósł poważniejszych obrażeń. Po około 20-tu skokach jury postanowiło podwyższyć belkę startową i rozpocząć pierwszą serię konkursu od początku.
Wreszcie zobaczyliśmy skoki przekraczające "magiczną granicę" 100m. Przyzwoite odległości w I serii zdołali uzyskać tylko Reinhard Schwarzenberger oraz Christian NAgiller, którzy mają już za sobą spore doświadczenie w konkursach PŚ. Nasi reprezentanci skoczyli w miarę przyzwoicie - Wojciech Skupień był 4-ty po skoku na 118m, Tomisław Tajner 5-ty (115m), a Wojciech Tajner 7 (114,5m).
W drugiej serii belka startowa została ponownie podniesiona, na numer 15-ty. Umożliwiło to oglądać znacznie lepsze skoki. Bardzo daleko pofrunęli Stefan Kaiser (126,5m), młody Ferdinand Bader (126m) oraz Damjan Jernej, którego lot na 129m pozwolił mu wskoczyć na podium. Dużej przewagi z pierwszej serii nie zaprzepaścili Nagiller oraz Schwarzenbeger, którzy szybując odpowiednio na 130m i 128,5m podkreślili swoją wysoką formę i ponownie udowodnili, iż są skoczkami, gotowymi do startów w PŚ.
Po zawodach wszystkie ekipy w trybie iście ekspresowym zbierały się do wyjazdu. Jeszcze przed końcem zawodów Zakopane opuścili Włosi, z który żaden nie awansował do serii finałowej. Artystyczny nieład pozostawili po sobie Norwegowie, którzy chyba powinni zacząć wreszcie krytykowac także i siebie samych :)
Podsumowując - konkurs PK w Zakopanem można uznać na pewno za bardzo udany, chociaż bardzo odmienny od tego, co mogliśmy ujrzeć tu chociażby podczas zawodów Pucharu Świata. Zabrakło może nieco emocji, gorącej atmosfery, jednak przybyłym pod skocznie kibicom rekompensował te braki nastrój "piknikowo-sielankowy". Mało bowiem kiedy, mamy okazje oglądać zawody z trybun razem ze skoczkami, a taką właśnie możliwość mieli wszyscy kibice, którzy przybyli na PK w Zakopanem. Każdy, kto tylko chciał, mógł tu zdobyć autograf, zrobić sobie zdjęcie lub też po prostu pogadać z zawodnikami, wśród których nie zabrakło przecież znanych nazwisk, jak chociażby Damjan Fras, Christian Nagiller, Reinhard Schwarzenbeger, Arttu Lappi, Kazuya Yoshioka, czy też trener Włochów - Roberto Cecon.
Organizatorom należą się słowa uznania, za utrzymanie pokrywy śniegowej na Wielkiej Krokwi, co było nie lada sztuką przy tak długotrwałej odwilży.
Wszystkim, którzy w ten weekend nie pojawili się pod Wielką Krokwią, pozostaje wyjazd do Zakopanego za rok, gdyż z pewnością także i wtedy dobrej zabawy tu nie zabraknie.
Już teraz zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z PK w Zakopanem 2004...»
którą będzie w ciągu najbliższych dwóch dni stale uzupełniać o nowe zdjęcia, których łącznie będzie około 200.