Wypowiedzi Macieja Kota i Dawida Kubackiego po niedzielnym konkursie
W nie najlepszych humorach skocznię w niedzielę opuszczali polscy skoczkowie. Zarówno Maciej Kot, jak i Dawid Kubacki starali się jednak wyciągnąć wnioski ze swoich skoków w Norwegii.
Maciej Kot po zakończeniu niedzielnej rywalizacji w Lillehammer czuł spory niedosyt.
- Nie ma kolejnych punktów niestety, zepsułem sobie prezent na Mikołajki. Plany były ambitne i ucieszyła mnie z rana wiadomość o zmianie skoczni, bo zdecydowanie wolę tę skocznię normalną. Niestety po dobrym skoku kwalifikacyjnym, ten konkursowy nie wyszedł. Znowu błąd na rozbiegu i to skutkowało krótkim lotem, dlatego jestem rozczarowany i zły na siebie, ale sądzę, że można też wiele pozytywnych wniosków wyciągnąć z tego weekendu i myślę, że tego trzeba się trzymać. Wczoraj był udany konkurs, też ten skok kwalifikacyjny był dobry, jakaś wizja skoków jest, tego się trzeba trzymać i to kontynuować.
W swoim podsumowaniu weekendu w Norwegii Maciej Kot odniósł się również do skoków treningowych oddanych wcześniej w Zakopanem.
- Te próby były podobne. Powiedziałbym, że te ze skoczni normalnej były nawet ciut lepsze niż w Zakopanem, także to cieszy, że skoki w zawodach są nawet lepsze niż na treningu. Najważniejsze jest to, że taki kolejny mały krok do przodu jest zrobiony, i jeśli to cały czas będzie szło w tę dobrą stronę, to myślę, że już niedługo będę z siebie zadowolony.
Zakopiańczyk z optymizmem oczekuje kolejnej pucharowej rywalizacji.
- Tak, oczywiście, chciałbym polecieć do Rosji. W zeszłym roku nie było tam może wyników, ale pamiętam, że skoki były już lepsze niż chociażby w Kuusamo. Skocznia mi się podobała. Wiadomo, wszystko zależy też od warunków, a w zeszłym roku była lekka loteria, ale oczywiście chcę polecieć, chcę powalczyć i kontynuować swoją dobrą wizję skakania i zrobić kolejny kroczek do przodu.
24-latek jest dość powściągliwy w swoich ocenach występu całej kadry.
- Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się na tym z czego wynika gorszy występ kadry. Myślę, że trochę lepszym dla naszej reprezentacji wyjściem byłoby skakanie na skoczni dużej, bo Kamil, Piotrek, Klimek i Dawid byliby w dużo lepszej sytuacji. Widać, że ta duża skocznia bardziej im pasuje i taki styl skakania jaki teraz reprezentują na pewno dużo lepiej spisałby się na dużej skoczni. Dzisiaj to był trochę zbieg okoliczności, że akurat wszyscy poza jednym zawodnikiem zepsuli skoki. Niewiele brakuje, ale jednak brakuje – mi, Dawidowi i Jaśkowi brakowało naprawdę niewiele. Równie dobrze mogłoby być czterech w trzydziestce, ale taki jest ten sport i myślę, że nie ma co tu szukać jakichś globalnych powodów i godzinami myśleć co się stało, bo czasami przyczyny są bardzo proste i każdy musi zrobić swój rachunek sumienia, zastanowić się co nie wyszło i w kolejnym konkursie po prostu zrobić swoje.
Także Dawid Kubacki nie mógł zaliczyć niedzielnego konkursu do udanych.
- Nie udało się dzisiaj, był też pech ze zmianą belki, zawodnicy później dostawali duże bonifikaty punktowe za samą belkę, a w prędkościach różnice były praktycznie żadne, ale taki mamy system i z tym musimy żyć. Jeżeli chodzi o same skoki, to one nie były złe tutaj. W pierwszej serii za wcześnie się odbiłem, ale technicznie był to dobry skok, także ja jestem dobrej myśli.
Zawodnik uważa, że nie jest daleki od swojej formy z minionego lata.
- Technicznie do tamtej dyspozycji niewiele mi brakuje. Troszeczkę więcej szczęścia i to by inaczej wyglądało, ale taki jest ten sport i nic nie zrobię.
Kubacki nie podejmuje się także oceny dyspozycji całej reprezentacji.
- Trzeba pytać o to trenera, mi jest ciężko cokolwiek powiedzieć, bo też nie wypatruję błędów u kolegów.
Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński.