Wypowiedzi Stefana Huli i Macieja Kota po niedzielnym konkursie
W drugim dniu rywalizacji w Willingen, najlepiej z naszych reprezentantów spisali się Stefan Hula (18. miejsce) i Maciej Kot (26. miejsce). Obaj odczuwają zmęczenie startami, chcą trochę odpocząć, a następnie z nową energią podejść do kolejnych startów.
Najlepszy z Polaków okazał się Stefan Hula. Skokami na odległość 131,5 oraz 126,5 metra wywalczył 18. pozycję w konkursie. – Nie do końca jestem zadowolony z tego startu – mówi skoczek - Liczyłem na więcej. Dzisiaj już trochę opadłem z sił. Ale mimo tego, dawałem z siebie wszystko, żeby wykrzesać energię i na rozgrzewkę, i na skoki. Wystarczyło na miejsce w drugiej "10".
Jak zauważa, pozytywem jest to, że po raz kolejny oddał 2 równe skoki. – Szkoda tylko, że nie tak dobre, jak te w konkursie w drużynowym czy w dniu kwalifikacji. Dzisiaj w pierwszym troszkę mnie "skrzywiło’’, potem miałem problemy nad bulą. W drugim było już trochę lepiej, chociaż miałem też inne warunki. Ale ten weekend mogę zaliczyć do udanych – twierdzi. .
A jak wyglądają najbliższe plany tego zawodnika? – Teraz mam zamiar wrócić do domu i najprawdopodobniej wystartuję na mistrzostwach świata w lotach. Także na razie trochę odpoczynku, nawet bez treningu na skoczni, żeby się zregenerować i jechać dalej – komentuje.
Jak twierdzi, warunki podczas niedzielnych zawodów, były w miarę stabilne. – Cały czas wiało z dołu, pod narty, czasem mocniej, czasem lżej, ale nie sprawiało to problemów zawodnikom, ani organizatorom, tak jak w sobotę, kiedy przerwano drużynówkę. Ale, żeby daleko odlecieć, trzeba było mieć dobre warunki na całej "długości’’. Wiadomo, że najlepsi radzą sobie we wszystkich, ale nawet jak są one sprzyjające, a ktoś popełni błąd, ciężko odlecieć – zapewnia.
Drugim najlepszym z naszych skoczków był Maciej Kot, który uplasował się na 26. miejscu. W pierwszej serii poszybował na odległość 133 m, ale w finałowej skoczył 11 m krócej. – Wydaje mi się, że jednak ten drugi skok był moim najlepszym, oddanym na tej skoczni w tym roku. Zresztą oba niedzielne skoki były na takim limicie, bo pracowałem tu nad pewnymi elementami w locie, a także nad lepszym wykończeniem odbicia. Niestety, miałem problemy, szczególnie w powietrzu. I gdybym miał trochę powietrza pod nartami, zaraz za progiem, to mógłbym ten skok uratować, bo prędkość była dobra. Ale niestety, narty "złapały’’ trochę powietrza od góry i musiałem się wycofać, a w rezultacie oddałem krótki skok – tłumaczy.
Kot nie jest więc zadowolony z niedzielnego występu. – Już ostatnio oddawałem dobre skoki, a tu zadecydował jakiś szczegół, trochę pecha i znowu wylądowałem pod koniec trzeciej dziesiątki. To naprawdę denerwujące. Liczyłem na pierwszą ‘’20’’, a co najmniej na utrzymanie 19. miejsca, zajmowanego po I serii – mówi.
Przyznaje też, że odczuwa zmęczenie startami. – Bardziej psychiczne niż fizyczne. Bo pod względem formy fizycznej, w Willingen było super. Nie było dnia, żebym czuł się zmęczony i musiał jakoś specjalnie odpoczywać. Wszystko było pod kontrolą. Ale myślę, że prawdziwe zmęczenie pojawi się kiedy spłyną te wszystkie emocje, czyli kiedy dojadę w nocy do domu i rzeczywiście będę miał okazję odpocząć. Bo tak to cały czas treningi i starty, nie można sobie pozwolić na rozluźnienie. A teraz będzie czas, żeby się zregenerować, a następnie skupić się już na kolejnych konkursach – opowiada.
A co jest jego kolejnym celem startowym? - Zawody w Zakopanem. To dla mnie jeden z głównych celów na ten sezon. Podchodzę do nich bardzo poważnie, a także emocjonalnie, bo chciałbym jak najlepiej wypaść przed polską publicznością. Dlatego czekają nas teraz treningi, prawdopodobnie w Szczyrku i w Wiśle, gdzie będziemy chcieli doszlifować formę. Poza tym przed nami testy sprzętu, być może będą nawet jakieś zmiany. Zobaczymy, ale na pewno wiążę duże nadzieje z tym startem – podsumowuje.
Korespondencja z Willingen, Tadeusz Mieczyński