Łukasz Kruczek: "Skok Kamila był bardzo mocno spóźniony"
Po pięciu zawodnikach z punktami w piątek, w drugim dniu rywalizacji w Vikersund do czołowej "30" załapało się trzech Biało-Czerwonych. Wszyscy zameldowali się w trzeciej dziesiątce. Kibiców zasmuciła jednak kolejna wpadka Kamila Stocha, który nie awansował do pierwszej serii konkursowej. Jak kwalifikacje i zawody ocenia trener kadry narodowej - Łukasz Kruczek?
- Kwalifikacje były super, poza skokiem Kamila. Super skoczył Piotrek Żyła, który zajął 3. miejsce. Pozostali skoczyli bardzo dobre skoki. Z tego jak najbardziej trzeba być zadowolonym. Niestety skok Kamila był bardzo mocno spóźniony. To spowodowało, że nie było szans odlecieć. To jest problem skakania na skoczniach do lotów. W momencie spóźnionego skoku narty są za bardzo zadarte, następuje wyhamowanie prędkości i później nic nie da się z tego zrobić.
Po kroku naprzód w przypadku Kamila Stocha, po raz kolejny nastąpił krok do tyłu? - To jest takie półtorej kroku do przodu i jeden do tyłu. Cały czas z tym walczymy i traktujemy te kwalifikacje jako swoisty wypadek przy pracy. Szkoda, że zdarzyło się to w kwalifikacjach, a nie w treningu, bo wyeliminowało go to z rywalizacji do końca dnia.
Dwukrotny mistrz olimpijski był bardzo zły po nieudanej próbie? - Złość jest rzeczą normalną, ale taka sportowa złość. Najważniejsze jest to, że wiadomo, co zawiodło.
Jak można ocenić start zawodników, którzy zdobyli punkty? - Dawid i Andrzej bardzo na plus. Andrzejowi w końcu udało się trochę przelecieć. Nadal nie jest złamana granica dwustu metrów, o której marzy. ale myślę, że jutro jest na to duża szansa. Dawida szczególnie pochwaliłbym za drugi skok konkursowy, gdzie w trudnych warunkach z niższego rozbiegu skoczył bardzo dobrze. W przypadku Maćka Kota, druga seria była kopią z dnia wczorajszego. Narty zdecydowanie za wysoko zabrane na siebie, wytracenie prędkości w locie, a bez niej na skoczni do lotów nie ma szans.
Co się stało z Piotrem Żyłą i Stefanem Hulą? - Piotrek technicznie w porządku, ale popełnił błąd podobny do piątkowego skoku treningowego, kiedy wybił się zbyt wcześnie. To uniemożliwiło odlecieć. Nie powtórzył skoku z serii kwalifikacyjnej, który dawałby fajną pozycję wyjściową. W przypadku Stefana zabrakło warunków.
Warunki były lepsze od piątkowych? - Nie był takich zmian wiatru jak wczoraj. Zawsze zdarza się, że jedni mają więcej szczęścia od innych, ale w odniesieniu do zapowiedzi pogodowych, ten konkurs był w miarę równy.
Korespondencja z Vikersund, Tadeusz Mieczyński.