Strona główna • Puchar Świata

Dawid Kubacki: "Nie do końca umiem się z tą skocznią dogadać"

Na obiekcie w Ałmatach tego weekendu wyraźnie nie darzyło się Polakom. Dawid Kubacki poradził z nią sobie w niedzielnym konkursie lepiej, niż w sobotę, poprawiając swój wynik o kilka miejsc i zajmując 25 lokatę.


- Miałem trochę problemów przy lądowaniu, trochę odczuło to moje kolano. Nie do końca umiem się z tą skocznią dogadać tu w Kazachstanie i wszystkie te skoki wychodziły raz, że troszeczkę późno – to była też przyczyna tego krótszego skoku w drugiej serii – a druga sprawa, że cały czas nie mogłem dojść do tego lądowania tak, jak powinienem i lądowałem do tyłu bardzo mocno. I to też raz, że się odbijało na notach, dwa, że się odbija na kolanie, które trochę zaczyna boleć. Ale myślę, że teraz będziemy mieli chwilę odpoczynku w domu, następnie konkurs w Wiśle, i tam myślę, że wszystko wróci do normy.

Po pierwszej próbie konkursowej Kubacki zajmował 23 miejsce, jednak ogólnie po dzisiejszym występie czuje niedosyt.

- Myślę, że ten skok z pierwszej serii był najlepszym tutaj, na całym wyjeździe do Kazachstanu. Ale oczywiście ciągle to nie jest to, czego bym od siebie oczekiwał i cały czas wiem, że jeszcze muszę nad sobą pracować. Może akurat jest tak, że tutaj ta skocznia po prostu nie do końca mi podpasowała i "nie dogadałem się z nią" – tak bym to nazwał. Ja jestem zdania, że jak wrócimy teraz do Polski, to już będzie całkiem OK.

Patrząc na punkty i odległości osiągane w dzisiejszym konkursie, w porównaniu do czołówki Polacy wypadli bardzo słabo. Czy mogła to być kwestia niesprzyjającego obiektu?

- Tutaj myślę, że punkty tracone do czołówki to głównie kwestia tych belek, które były w konkursie dość mocno zmieniane zarówno wczoraj, jak i dzisiaj. Dzisiaj też w końcówce się troszeczkę poprawiły warunki, zeszli dość mocno z belką w dół, więc tam te dodatnie punkty były bardzo duże. Z tego względu była aż taka przewaga i taka różnica punktowa pomiędzy tymi miejscami pod koniec trzydziestki, a tymi czołowymi. Ale też tak czasami bywa, pogoda się zmienia i na to nie mamy wpływu.

Przed konkursami PŚ w Wiśle Kubacki stara się zachować spokój i nie dać się zwariować medialnej nagonce.

- Podchodzę do tych zawodów tak, jak do każdego innego startu. Wiem, co chcę zrobić, co mam w założeniu do wykonania i na tym się po prostu będę skupiał. Wiem, że tutaj ze strony mediów jest zawsze takie pompowanie, bo to są zawody w Polsce, bo to, bo tamto... ale ja się raczej nie będę wplątywał w takie zagadnienia, bo jednak to jest takie trochę niepotrzebne pompowanie balonika, a trzeba się skupić na tym, co jest do zrobienia. A jak to wyjdzie, to będziemy potem oceniać, już po konkursach.

Sezon powoli zbliża się do końca, a za naszymi skoczkami dużo podróży, które nie zawsze mijają szybko i sprawnie.

- Myślę, że to się trochę daje we znaki, jednak tego podróżowania jest dość sporo. Dużo kilometrów pokonujemy, dużo jest takich nie do końca przespanych nocy. Tak, jak chociażby dzisiaj - o czwartej rano tutaj trzeba się zbierać z hotelu, o szóstej wylot, w Polsce wtedy będziemy mieli pierwszą w nocy. To jest wszystko dość mocno zakręcone i wiadomo, że człowiek ani się porządnie nie wyśpi, a takie nieprzespane noce później też ciężko jest odrobić. Nie da się czegoś takiego odespać na drugi dzień, że będzie już całkiem OK, tylko zawsze gdzieś to się odbija w takim bardziej długofalowym okresie... więc tutaj staramy się jako tako kombinować w tych podróżach, żeby jak najwięcej tego czasu poświęcić na sen - czy w samolocie, czy w aucie, czy na lotnisku, żeby ten efekt negatywny bardziej zniwelować.