Strona główna • Kobiece Skoki Narciarskie

Konflikt terminów, Polki nie wystartują w Harrachovie

Reprezentantki Polski nie wystartują w finałowych zawodach z cyklu FIS Cup pań w czeskim Harrachovie (11-12 marca). Powód? Kinga Rajda i Magdalena Pałasz - zajmujące kolejno drugie i czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, wystartują w tym samym czasie w Mistrzostwach Polski kobiet w Szczyrku (12-13 marca). O kulisach tej decyzji, a także kończącym się sezonie porozmawialiśmy z trenerem naszej żeńskiej kadry - Sławomirem Hankusem.


Skijumping.pl: W nadchodzącym tygodniu równolegle odbędą się finałowe zawody z cyklu FIS Cup, gdzie spore szanse na końcowy sukces mają Kinga Rajda i Magdalena Pałasz, a także Mistrzostwa Polski kobiet w Szczyrku. Gdzie zobaczymy nasze młode zawodniczki?

Sławomir Hankus: Pierwszym planem był start w FIS Cup, gdzie jak wspomniano - chcieliśmy powalczyć o czołową trójkę klasyfikacji generalnej dla dwóch zawodniczek. Otrzymaliśmy jednak decyzję z Polskiego Związku Narciarskiego, że mamy zostać na MP w Szczyrku i tym zakończę komentarz, bo w zasadzie nie ma czego więcej dodawać. Żal na pewno, ale podejrzewam, że gdybyśmy pojechali do Czech, to MP w Szczyrku mogłyby się nie odbyć.

Za 15-letnią Kingą Rajdą starty w dwóch ważnych imprezach juniorskich. Jak trener oceni skoki tej zawodniczki w Lillehammer i Rasnovie?

Międzynarodowe starty Kingi w tym roku, to ogromny krok naprzód. Uważam, że to tak naprawdę w tym momencie Kinga pokazała innym dziewczynom, że ciężka praca i wiara w to, co się robi, pozwala myśleć o dobrych wynikach. W Lillehammer trochę się "przypaliła", ale wina poniekąd leży po stronie wszystkich uczestników polskiego teamu na Młodzieżowych Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. Po pierwszych treningach wiele osób upatrywało medalu, a wręcz już go Kindze wręczało. Nie wytrzymała ona presji na samych zawodach, bo na miejsce w czołowej piątce stawiałem w ciemno (Rajda zajęła 7. miejsce w stawce 13 skoczkiń - przyp. red.). Dla niej była to ogromna nauka, z której wnioski wyciągnęła już na Mistrzostwach Świata w Rasnovie (Rajda zajęła 12. miejsce w stawce 42 skoczkiń - przyp. red.), gdzie jej skoki były już bardzo dobre. Zwłaszcza drugi w konkursie, gdzie osiągnęła piątą odległość. Skoki bez presji dały lepszy efekt.

Przedtem w Oberstdorfie zdobyła pierwszy punkt w zawodach Pucharu Świata. Jak duże znaczenie ma on dla rozwoju kobiecych skoków w Polsce?

Ten punkt w zawodach najwyższej rangi pokazuje, że da się tam skutecznie walczyć. Poziom Pucharu Świata jest jednak bardzo wysoki i wyrównany.

W Rasnovie startowała także Joanna Szwab, która nie awansowała nawet do drugiej serii. Jak szkoleniowiec skomentuje ten fakt?

Jeśli chodzi o Asię, jej start w Rumunii trzeba ocenić jako wielki zawód. Zarówno dla mnie, jak i dla samej zawodniczki. Skoki na treningach bezpośrednio przed wyjazdem na MŚJ pozwalały bez problemu stawiać ją na miejscach w top 25. Mimo to, nie może być dobrego wyniku, jeżeli zawodniczka jedzie na konkurs i skacze tak, aby tylko nie zepsuć skoku. Tak to wyglądało. Bez odbicia i bez wiary w sukces. To ogromny problem, bo nie po to się trenuje, żeby następnie w zawodach nie robić tego, co się potrafi. Asia miała tego stuprocentową świadomość. W tym momencie tylko jej można zadać pytanie, dlaczego tak spina się na zawodach. Warto również dodać, że na pracę z psychologiem była uczulona i takiej się nie podjęła. Dopóki sama Asia nie zrozumie, czego potrzebuje, to na siłę nic zrobić się nie da. Na pewno zrobiła spory postęp na skoczni, co pokazały skoki w Pucharze Świata. Zwłaszcza w Hinzenbach, gdzie zbliżyła się do zawodniczek czołowej trzydziestki na kilka metrów.

Odnośnie współpracy z psychologiem, bardzo takową chwali Magdalena Pałasz, która podjęła się jej w trakcie bieżącego sezonu. Jakie jest zdanie trenera na ten temat? Był to dobry ruch, który może pomóc naszej najstarszej kadrowiczce?

Jeśli chodzi o Magdę, to praca z psychologiem może jej tylko pomóc. Jest to bardzo dobry ruch z jej strony. Jednak taka praca to nie tydzień, czy miesiąc. Potrzeba czasu, żeby Magda przemogła się na skoczni, zwłaszcza z fazą lotu. To tam pojawiały się problemy, czego skutkiem były wcześniejsze upadki. To jest jej największa blokada. Pod kątem motoryki jest przygotowana bardzo dobrze. Potrzeba jej skoków i czasu. Stać ją na pewno na dobre skoki. Musi uwierzyć w to, że bardzo dużo ludzi stara się jej pomagać, a nie przeszkadzać w pracy.

Sezon 2015/2016 powoli przechodzi do historii. Co pod kątem startów naszej trójki można uznać za sukces, a w jakich aspektach odczuwacie niedosyt? Czy na kolejny sezon rozważa się poszerzenie kadry kobiet lub jej zwężenie?

Z pewnością jakimś drobnym sukcesem była możliwość wyjazdów na starty międzynarodowe. Wiem, że ktoś zaraz powie, że było ich raptem kilka, lecz jeśli przyjdzie nam policzyć koszty wyjazdów do Rosji, Japonii czy Kazachstanu - to śmiało stwierdzam, że gdzie mogliśmy, to byliśmy. Jeżeli chodzi o Ałmaty, to było już za późno na wyrobienie wiz. Proces ten trwa ponad tydzień, a możliwość wyjazdu pojawiła się w środę, a więc za późno, aby dało się coś zorganizować. W temacie grupy szkoleniowej, liczby zawodniczek - wszystkie decyzje zarządu PZN i oceny trenerskie będą podejmowane na przełomie marca i kwietnia.

Jak dużym utrudnieniem jest dla Was fatalna sytuacja infrastruktury w Zakopanem?

Brak infrastruktury w Zakopanem to duże utrudnienie w szkoleniu, zwłaszcza dla zawodniczek z tamtego rejonu. Oprócz zgrupowań, które jako grupa szkoleniowa PZN odbywaliśmy w trybie: tydzień obozu, na tydzień pracy w domu, to w czasie przerwy w zgrupowaniu nie mają praktycznie szans na trening na skoczni. Dojazdy do Szczyrku kosztują, a w Zakopanem nie ma niestety co robić skokowo.

Tegoroczny sezon to dominacja Sary Takanashi. Skąd u tak młodej i drobnej zawodniczki passa aż takich sukcesów? Czy w kolejnych latach ktokolwiek będzie w stanie zagrozić Japonce? Co było największym zaskoczeniem w tegorocznej edycji Pucharu Świata Pań?

Sara Takanashi wyglądała w tym roku tak, jak Peter Prevc wśród mężczyzn. Albo Adam Małysz w najlepszych latach. Tak w skokach jest, ze jeśli wszystko pasuje, to wygrywa się jak leci, niezależnie od miejsca zawodów i warunków panujących na obiekcie. Ogólnie zaskoczył mnie bardzo wysoki poziom. Jeśli wspomnimy, kiedy Magda zdobyła punkty, to do "30" wystarczyło skoczyć 72 metry. W tym sezonie skoki około 5-7 metrów poniżej punktu konstrukcyjnego nie gwarantowały punktowanych lokat. Skoki dające kwalifikację do konkursu, to granice 10 metrów gorsze od najlepszych. To pokazuje, jak mocno wyrównała się czołówka, a także jak dobrym trzeba być. Jeśli przykładowo Kinga skacze dobrze jak na nasze warunki, a bardzo ciężko jej punktować, to pokazuje, ile pracy czeka całą resztę dziewczyn, aby dojść do poziomu pozwalającego myśleć o kwalifikacjach do Pucharu Świata. Na koniec na pewno nie zgodzę się z tym, iż trzeba mieć doświadczenie w zawodach, żeby w nich startować. To bez cienia wątpliwości pomaga, ale w tym sezonie pojawiło się kilka dziewczyn, które temu zaprzeczają. Mowa tutaj m.in. o takich juniorkach jak Kinga, Nika Kriznar czy Lara Malsiner. Trzeba być dobrym już na treningu, żeby upominać się o wyjazd na zawody, bo sama jazda nic nie daje. I to dało się w Pucharze Świata odczuć. W tym sezonie nie było już słabych zawodniczek.

Ze Sławomirem Hankusem rozmawiał Dominik Formela.