Strona główna • Puchar Świata

Maciej Kot: "Zrobiło to porządek w Pucharze Świata"

Maciej Kot był jedynym Polakiem, który w trakcie całego weekendu w Planicy wylądował za linią wyznaczającą rozmiar skoczni, a więc za 225. metrem. Podopieczny Macieja Maciusiaka w pierwszej serii finałowego konkursu poszybował na 231. metr, a ostatecznie uplasował się na 15. miejscu, co dało mu awans na 31. miejsce w końcowej klasyfikacji generalnej tego sezonu. Czy wspomniany lot dał dużą dawkę satysfakcji?


- Taki miałem cel na dzisiaj. Oprócz dobrego wyniku i dobrych skoków, chciałem pobić stary rekord. Kolejny dzień i kolejny rekord. Naprawdę fajnie się leciało ponad rozmiar skoczni. Troszkę mnie organizator zasmucił, bo nie zagrał mi "Planicy", na co bardzo liczyłem - stwierdził Polak.

Z czego wynikały spore problemy przy lądowaniu w drugiej serii? - Chciałem ciągnąć jak najdalej, bo wydawało mi się, że uda mi się jeszcze pod czerwoną linię odlecieć, ale dostałem podmuch z boku na jedną nartę, co wytrąciło mnie z równowagi. Stąd musiałem awaryjnie lądować. Troszkę tego szkoda, ale mimo tego metry nie były złe.

Po sezonie letnim oczekiwania były spore, a zakończyło się na 31. miejscu w klasyfikacji generalnej. Jak taki stan rzeczy skomentuje sam zawodnik? - Generalnie słaby sezon. Jest sporo pozytywnych wniosków do wyciągnięcia i takie też z pewnością wyciągnę. Część mam już zapisanych. Apetyty i oczekiwania były większe, ale mimo to sezon był lepszy od poprzedniego. Jest krok do przodu i myślę, że jeśli w kolejnym sezonie zrobimy krok do przodu, to będziemy już z tego zadowoleni. Czekają nas duże zmiany i wiążę z tym ogromne nadzieje. Być może był to sezon przejściowy, który był potrzebny do tego, aby w najważniejszych sezonach z Mistrzostwami Świata i Igrzyskami Olimpijskimi odpalić z naprawdę dobrą formą.

Który moment sezonu okazał się najtrudniejszy? - Fizycznie nie miałem momentu zmęczenia i zwątpienia, żeby coś przestało funkcjonować. Byłem dobrze przygotowany fizycznie. Jeżeli chodzi o psychikę, to początek sezonu i Puchar Świata w Norwegii, czyli Oslo, Trondheim i Vikersund, gdzie coś przestało funkcjonować. Trzeba było wrócić do dobrego skakania.

Jakie momenty kończącej się zimy wywołują uśmiech na twarzy? - Myślę, że Zakopane i Planicę będę wspominał najmilej. Zakopane super wyniki i jak zawsze wspaniała atmosfera. Jedyne w tym roku podium drużynowe przed własną publicznością smakowało rewelacyjnie. Też skoki były naprawdę fajne. Tutaj w Planicy rekord życiowy i radość z tych skoków była naprawdę ogromna. Fajne wyniki i zakończenie Pucharu Świata. Te dwa przystanki będę wspominał najmilej.

Peter Prevc będzie w stanie utrzymać tak wysoką dyspozycję? - Ciężko mi powiedzieć. Ma ku temu wszelkie predyspozycje. Jego fizjologia i morfologia są szczególne. Widać, że to są geny rodzinne, bo Cene i Domen skaczą rewelacyjnie, a ich siostra też radzi sobie coraz lepiej. Rywale nie śpią i my też będziemy chcieli mu dorównać. Jest coś w tym, że w tych najważniejszych sezonach Peter był cały czas na drugim miejscu i wszyscy się z niego śmiali. To będzie dla niego wielki sprawdzian. Przyszły rok Mistrzostwa Świata, kiedy będzie głównym kandydatem do złotych medali oraz Kryształowej Kuli. Zobaczymy jak on to wszystko wytrzyma, bo po sezonie będzie ogromny szum wokół jego osoby. Myślę, że to jest takie dodatkowe utrudnienie. Teraz będzie cały czas w roli faworyta, ale większość sezonów skakał z takim brzemieniem na plecach i dobrze sobie z tym radził. Psychikę ma bardzo mocną, więc będzie kandydatem nr 1 do zwycięstw.

Przed sezonem wprowadzono pomiar kombinezonów na górze skoczni, co powodowało sporo kontrowersji. Jak z perspektywy czasu można ocenić te zmiany? - Na początku było sporo dziwnych decyzji. Nie do końca wszyscy wiedzieli jak do tego się dopasować. Lato było przeznaczone na próby, posypały się dyskwalifikacje, które pojawiły się także na początku sezonu zimowego. Chyba to było potrzebne, bo zrobiło to porządek w Pucharze Świata. Im bliżej końca sezonu, tym dyskwalifikacji było mniej. Weszło to w krew i nawyk, że na górze jest kontrola, na dole także i każdy wiedział jak ma stawać oraz układać kombinezon. Tak to bywa, że zmiany są na początku szokiem, do którego ciężko się dopasować, ale później z miesiąca na miesiąc coraz łatwiej to przychodzi.

Jak Maciej Kot podchodzi do nadchodzących Mistrzostw Polski w Wiśle? - Nie odbieram tego w kategorii przymusu lub przyjemności. To kolejny przystanek tego sezonu, planowany od dłuższego czasu, więc nie jest to coś, co nas zaskoczyło. Nie odbieram niedzieli w kategorii końca sezonu. Poniedziałek mam wolny na regenerację, jadę także do Wisły, a we wtorek i środę trzeba walczyć. Cieszę się z tego, że jest możliwość rywalizacji. Będę chciał walczyć o jak najwyższe cele.

Są już plany na wakacje posezonowe? - Na wakacje przyjdzie czas pewnie w sierpniu, więc jest jeszcze sporo czasu.

Czego nasz zawodnik życzy kibicom na Wielkanoc? - Przede wszystkim spokoju, zdrowia i odpoczynku po tym ciężkim sezonie. Z pewnością pozytywnych emocji było dużo mniej od negatywnych. Mam nadzieję, że odpoczną w rodzinnej atmosferze i w przyszłym sezonie znowu będą z nami.

Korespondencja z Planicy, Dominik Formela