Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Od Horngachera wymagam sukcesów"

W najnowszym felietonie dla "Przeglądu Sportowego" Adam Małysz odniósł się do zmiany na stanowisku trenera reprezentacji Polski w skokach narciarskich. "Orzeł z Wisły" wspomina również własne doświadczenia ze Stefanem Horngacherem oraz zdradza swoje oczekiwania wobec nowego szkoleniowca.


– Sprawa przesądzona, nowym trenerem kadry skoczków został Austriak Stefan Horngacher. Od początku go popierałem, dla mnie był najlepszym z możliwych następców Łukasza Kruczka. Zasiadałem w czteroosobowej komisji, która otwierała koperty ze zgłoszeniami. Koperty z nazwiskami były trzy - wszystkie zagraniczne. Stefan został wybrany jednogłośnie – przyznaje czterokrotny zdobywca Pucharu Świata.

Wicemistrz olimpijski z Salt Lake City i Vancouver wspomina również swoje doświadczenia z warsztatem trenerskim Horngachera: – Znam go z czasów, kiedy sam skakałem. Pamiętam sytuację ze stycznia 2005 roku. Akurat były loty w Kulm i pierwszy trener kadry, Heinz Kuttin, pojechał z Mateuszem Rutkowskim na treningi do Ramsau. Juniorowi nie szło, Heinz chciał wyeliminować błędy techniczne i na mniejszym obiekcie poprawić mankamenty. Zostaliśmy pod opieką Stefana i Łukasza Kruczka.

– Na treningach wygrywałem, jak chciałem. Skakałem w starym, wysłużonym, ale bardzo mi pasującym czarnym kombinezonie. Na zawody założyłem lśniący od nowości czerwony i... zająłem trzecie miejsce. Przyszedł Stefan i zapytał, co mi strzeliło do głowy ze zmianą stroju? Tłumaczyłem, że wziąłem nowy kombinezon, bo czarny jest wyskakany, przepuszcza powietrze i zawsze jest lepiej startować w nowym, niewysłużonym sprzęcie. Stefan pokręcił głową i powiedział, żebym następnego dnia założył czarny. Wygrałem – wspomina Małysz i dodaje: – Niby błahostka, ale zapada w pamięci. Trener musi stać z boku, ale widzieć więcej od zawodnika, wiedzieć lepiej i potrafić przekonać do swojego pomysłu albo zyskać bezgraniczne zaufanie skoczka - jak moje Hannu Lepistoe. Jego polecenia wykonywałem bez słowa. Wtedy w Kulm nie wpadłem, że stary strój może być lepszy od nowego - to wbrew logice, ale Stefan miał rację.

– Z naszymi juniorami, m.in. Piotrkiem Żyłą oraz Kamilem Stochem, zdobył wtedy wicemistrzostwo świata juniorów. Potem odszedł do Niemiec, gdzie prowadził kadrę B oraz Martina Schmitta u schyłku jego kariery. Nie zniknął z radarów, świetnie dawał sobie radę i zbierał doświadczenie. Ciekawi i chętni współpracy są skoczkowie. Rozmawiałem z Piotrkiem Żyłą, Maćkiem Kotem - byli za nim. Kamil też potwierdził, że chętnie znowu podejmie współpracę - znają się i ma dobre wspomnienia – zaznacza czterokrotny mistrz świata.

– Po ośmiu latach rządów Łukasza Kruczka, do kadry przychodzi nowa krew. Stefan i prowadzący Austriaków Kuttin to wielcy koledzy, ale i rywale. Będą walczyli, który jest lepszy, na czym - mam nadzieję - skorzystają nasi skoczkowie. Wybór zagranicznego trenera nie jest przypadkiem. Od niego trzeba się uczyć – mówi otwarcie Adam Małysz. – Przy Horngacherze muszą pracować młodzi polscy szkoleniowcy, którzy - tak jak terminujący m.in. u Kuttina i Lepistoe Kruczek – za kilka lat zajmą jego stanowisko. Stefan przyjął polską ofertę z kilku powodów: ma ambicje pracować z seniorami, a w Niemczech Werner Schuster ma kontrakt do 2019 roku. Stefan chce się wybić, u nas wciąż jest wielki potencjał i znakomici skoczkowie. Bardzo mu się u nas podobało, był zadowolony z zaangażowania zawodników. A teraz doszły jeszcze obiekty w Wiśle i Szczyrku. Za jego czasów tych skoczni nie było, teraz mają być bazą kadry, żeby nie trzeba za dużo jeździć. Dobry szkoleniowiec nie jest tani, ale wyzwania, które stoją przed Horngacherem, są niełatwe.

"Orzeł z Wisły" stawia również cele nowemu trenerowi reprezentacji Polski: – Po pierwsze i najważniejsze, musi odrodzić nasze skoki i zjednoczyć zawodników oraz trenerów, by znowu wszyscy wykonywali jedną robotę. Dotyczy to nie tylko szkoleniowców z reprezentacji, ale również klubowych. Kolejne wyzwanie to obudzenie Kamila. Nie wyobrażam sobie, by jego asystentem został szkoleniowiec z zagranicy. Wiem, że Maciek Maciusiak był rozżalony i się nie zgłosił na konkurs, a przy okazji mistrzostw Polski w Wiśle mówił, że to bez sensu, bo jest rozstrzygnięty. Gdyby miał zostać następcą Łukasza, pewnie nastąpiłoby przekazanie pałeczki i już. Mam nadzieję, że zostanie asystentem Stefana, bo na stanowisko pierwszego trenera było za wcześnie. Jeszcze musi się wiele dowiedzieć i nauczyć.

– W kadrze A ma być ośmiu zawodników, zimą zostanie sześciu - tyle mamy miejsc w Pucharze Świata. Dwaj, którzy nie pojadą na PŚ, wystąpią w Pucharze Kontynentalnym. Wszyscy powinni trenować jak najwięcej razem. Skoczkowie mają iść tym samym cyklem, opracowanym przez Horngachera, pod względem siły, wydolności oraz dynamiki. Im więcej wspólnych zajęć, tym lepiej. Kluby też będą miały informacje, kiedy i gdzie trenuje kadra, żeby mogli przyjechać i ćwiczyć razem. Raz w miesiącu będą organizowane spotkania, podczas których trenerzy będą wymieniali się uwagami i informacjami – zapowiada Małysz.

– Od Horngachera wymagam sukcesów. Po prostu. To moja kandydatura, więc teraz nie tylko będę się przyglądał, ale i oczekiwał dobrych wyników. Przede wszystkim nie tylko Kamil ma daleko latać. Inni też muszą lądować w dziesiątce, by odciążyć lidera, a nie chować się za jego plecami. Zawsze byłem blisko polskich skoków i nic się nie zmieni, ale obowiązki nie pozwalają mi na zatrudnienie w PZN. Jeśli jednak dostanę sygnał, że jestem mile widziany, chętnie pomogę – kończy zwycięzca 49. Turnieju Czterech Skoczni.