Strona główna • Letnie Grand Prix

Kamil Stoch: "Czuję, że się rozwijam"

Po przeciętnych próbach treningowych, Kamil Stoch został autorem najdłuższego skoku serii kwalifikacyjnej. Dwukrotny mistrz olimpijski w nieocenianym występie uzyskał 103,5 metra. Jak przyznaje sam zawodnik, obiekt w Hinterzarten jest dość specyficzny, ale już podczas trzeciej próby udało się wdrożyć większość założeń technicznych.


Skok kwalifikacyjny był już na pełnych obrotach? - Był dużo lepszy od treningowych. Pierwsze skoki były bardziej na wybadanie obiektu. Ta skocznia ma jeden mankament na rozbiegu. W przejściu przed progiem jest uskok, gdzie trzeba wjechać w stabilnej, a przede wszystkim luźnej pozycji dojazdowej. Ja na początku miałem z tym trochę problemu i tak naprawdę w trzeciej próbie udało mi się po części stabilną pozycję utrzymać. Przez to kierunek odbicia był lepszy.

Przydał się odpoczynek od skoków po ostatnich zawodach? - Taki plan zaaplikował nam trener Horngacher i nie ma co z tym dyskutować. To jest jego wizja i zobaczymy jaki efekt przyniesie to zimą. Ja jestem pełen optymizmu, bo tutaj potrzebował dwa skoki, aby się wdrożyć. Trzeci był już okej. W ostatnim miesiącu oddałem dużo skoków na solidnym poziomie, z czego jestem bardzo zadowolony, bo to pokazuje, jaką pracę wykonaliśmy do tej pory. Odpoczynek od skoków też się przydaje, aby odświeżyć mięśnie i wygłodzić głowę na skakanie.

Skakanie przed niemiecką publicznością to spora różnica na tle weekendu w Polsce? - Jest inaczej, bo nie ma tutaj aż tylu polskich kibiców. Pewni się zdarzają i jest nam bardzo miło z tego powodu, aczkolwiek atmosfera jest zupełnie inna. Nie ma takiej muzyki, ludzie aż tak się nie bawią i nie emocjonują się zawodami, ale po dalekich skokach słychać jakiś aplauz. Jakoś da się przeżyć.

Pojawiło się rozczarowanie po występie na obiekcie im. Adama Małysza w Wiśle? - Owszem, byłem rozczarowany. Wcześniej oddawałem dobre skoki i czułem, że coś jest nie tak podczas ostatniego weekendu w Wiśle. Stać mnie na dużo więcej, a pomimo dawania z siebie maksimum sił, nie mogłem wydobyć nic więcej z siebie. To było rozczarowanie z frustracją. W Wiśle żal mi było tego, że przed własną publicznością nie mogę pokazać się z takiej strony, z której bym chciałem. Zdaję sobie jednak sprawę, że jeszcze dużo czasu przede mną do rozpoczęcia tego, do czego się przygotowuję, a więc do sezonu zimowego. Teraz skupiam się na pracy, którą mam do wykonania. Czuję, że się rozwijam, a to jest dla mnie bardzo ważne. Współpraca z nowym trenerem układa się świetnie, a do tego uważam, że atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. To sprzyja dalszemu rozwojowi.

Korespondencja z Hinterzarten, Tadeusz Mieczyński.