Morgenstern kończy dziś 30 lat. "To czas na nowe wyzwania"
Jeden z najwybitniejszych skoczków narciarskich ostatnich lat, Austriak Thomas Morgenstern, obchodzi dziś swoje trzydzieste urodziny. Takie wydarzenie prowokuje często do refleksji nad dotychczasowym życiem oraz dokonywania swego rodzaju podsumowań i przewartościowań. Były już zawodnik spostrzeżeniami co do przebiegu swojej kariery oraz zmian jakie zaszły w jego życiu w ostatnim czasie podzielił się podczas rozmowy z portalem Tt.com.
- Nie traktuję faktu, że skończyłem trzydziestkę jako zakończenia młodości, raczej jako czas na nowe wyzwania. Będę świętował w gronie około 75 osób - zapowiedział Morgi.
Życie Morgensterna po zakończeniu kariery wyczynowego sportowca jest zupełnie inne. Zmieniły się priorytety, tempo życia, cele i wyzwania.
- Kiedyś moje życie było pełne rutyny, dziś jest bardziej elastyczne, każdy dzień może wyglądać inaczej - opowiada były skoczek - Wcześniej wszystko kręciło się wokół zawodowego sportu, dziś moja hierarchia wartości wygląda inaczej. Teraz na pierwszym planie jest moja córka, przyjaciele, rodzina i moja wielka namiętność - latanie helikopterem. Nadal zajmuje się szeroko pojętą rywalizacją sportową, ale nie jestem sportowcem wyczynowym, więc nie znajduję się w centrum uwagi. Moja rola jest zupełnie inna, jestem żądnym wiedzy uczniem. Dawniej każdego dnia musiałem sprostać nowym wyzwaniom, a poprzeczkę zawsze zawieszałem sobie wysoko. Teraz jest inaczej, też mam cele, ale długoterminowe. Na wszystko daję sobie czas. Kiedy pojawia się konkretny kierunek działań jestem znów na pełnym gazie, ale jednak na ogół wszystko toczy się spokojniej. Docelowo chciałbym zarabiać na życie jako zawodowy pilot. Czeka mnie jednak jeszcze bardzo dużo pracy.
Przed niespełna dwoma miesiącami w wypadku prowadzonego przez siebie śmigłowca zginął znajomy Morgensterna, austriacki pilot akrobata, Hannes Arch.
- Ta tragedia była dla mnie szokiem - przyznał mistrz olimpijski z Turynu - ale z biegiem czasu poukładałem sobie wszystko w głowie. Tłumaczę to sobie tak: na drodze do lotniska też może mi się coś zdarzyć, a prawdopodobieństwo, że coś takiego się stanie, jest większe niż w powietrzu. Generalnie 90 procent tego typu wypadków dzieje się z winy pilota. Staram się być zawsze mocno skoncentrowany nad tym, co robię i drobiazgowo dbam o kwestie techniczne i sprzętowe. W skokach ryzyko było większe. Sport wyczynowy zmusza Cię do tego, by docierać do granic bezpieczeństwa lub je przekraczać. A granica jest bardzo cienka. Na pewno z czasem zagrożeniem może być rutyna. Po jakimś czasie do śmigłowca wsiada się jak do samochodu. Zamierzam się jednak wystrzegać jakichkolwiek problemów podczas lotów.
Morgi przyznał, że nie żałuje decyzji o zakończeniu kariery skoczka narciarskiego, jaką podjął w 2014 roku.
- Uważam, że była to absolutnie słuszna decyzja. Latanie helikopterem zmieniło moje spojrzenie na różne kwestie. Skoki narciarskie są popularne w naszej szerokości geograficznej. To nieustanna rywalizacja - mistrzostwa świata, igrzyska olimpijskie - każdy chce być jak najlepszy. Każdy ma swoje tajemnice, by zdobyć przewagę nad pozostałymi. Sport, który obecnie uprawiam nie jest jeszcze za bardzo znany. Naszym wspólnym celem jest jego popularyzacja, wszyscy sobie nawzajem pomagamy, co czyni z nas niemal rodzinę. Tworzy się między nami więź, jakiej nie ma w innych dyscyplinach - przekonuje 30-latek.
Austriak póki co odciął się od skoków, nie wyklucza jednak, że kiedyś wróci do swojej macierzystej dyscypliny w innym charakterze.
- Chcę nabrać do tego dystansu, dlatego nie skorzystałem z możliwości komentowania skoków narciarskich. Nadszedł w moim życiu czas na coś innego. Jeśli teraz nie zaangażuję się w pełni to, co aktualnie robię, to potem może się to już nie udać. Ale nie zamykam sobie drogi do świata skoków. Komentatorem czy trenerem mogę być na przykład po czterdziestce. Kto wie, co będzie za 10 lat...
- Jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnąłem do tej pory w sporcie. Moje sukcesy pokazują, że wybrałem właściwą drogę. Co prawda nie ustrzegłem się błędów, ale one też są potrzebne. Bez nich często nie byłoby sukcesów. Jestem szczęśliwy i wdzięczny za to, co było mi dane przeżyć. I dumny - zakończył dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
autor: Adrian Dworakowski, źródło: tt.com weź udział w dyskusji: 7