Dieter Thoma: "Jestem człowiekiem zimy"
Niemiecka legenda skoków narciarskich, Dieter Thoma, podobnie jak zapaleni kibice, nie może się już doczekać rozpoczęcia nowego sezonu. Komentator sportowy stacji ARD między innymi o zbliżającej się zimie rozmawiał niedawno z portalem Sportschau.de.
Thoma jest brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w Lillehammer, mistrzem świata w lotach, triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni, drugim i dwukrotnie trzecim zawodnikiem klasyfikacji generalnych Pucharu Świata. Wraz z kolegami z drużyny zdobył też niezliczoną ilość trofeów drużynowych najważniejszych imprez. Nic więc dziwnego, że miesiące zimowe, z którymi ma tak miłe wspomnienia, dobrze mu się kojarzą.
- Jestem człowiekiem zimy. Nie mógłbym żyć w kraju, w którym zawsze jest gorąco i codziennie świeci słońce. W okresie letnim też czuję się dobrze, ale to zima jest moim prawdziwym żywiołem. A jeśli zima to musi być śnieg i biało. Fascynujące jest też oglądanie dobrze przygotowanych obiektów do sportów zimowych – opowiada w rozmowie ze Sportschau.de.
To co byłego reprezentanta Niemiec w kontekście zbliżającego się sezonu interesuje najbardziej to rzecz jasna forma jego rodaków.
- Severin Freund po operacji dopiero ponownie się "wskakuje". To bardzo trudna sytuacja, gdy nie skacze się przez pięć miesięcy. - przekonuje Thoma - Z drugiej jednak strony jest tak doświadczonym zawodnikiem, że przerwa może mu nawet pomóc. Wierzę, że szybko wróci mu czucie, właściwy czas reakcji i znów będzie zawodnikiem światowej czołówki. Odpoczynek psychiczny i fizyczny powinien zrobić swoje, a motywacja po kontuzji jest zwykle bardzo wysoka. Andreas Wellinger z bardzo dobrej strony pokazał się w Letnim Grand Prix, gdzie zajął drugie miejsce. Liczę, że zrobi kolejny krok do przodu. Może skakać tak dobrze jak Severin, Podobnie może być z Markusem Eisenbichlerem po jego bardzo udanym lecie. Widać, że dobrze mu się pracuje z nowo dobranym sztabem trenerskim. Liczę, że będzie konkurował ze światową czołówką.
Dieter Thoma decyzję o zakończeniu kariery skoczka podjął podczas trwania Letniego Grand Prix w 1999 roku. Jego oficjalne pożegnanie ze skocznią miało jednak miejsce kilka miesięcy później. Było na swój sposób niezwykłe i bardzo efektowne. Na przywitanie 2000 roku zorganizowano pod skocznią w Ga-Pa wielki festyn. Kulminacyjny punkt imprezy miał miejsce o północy. Tuż przed godziną 24.00 na belce po raz ostatni w swoim życiu usiadł Thoma. Wykonał on prawdziwy skok w dwutysięczny rok. W momencie, gdy odepchnął się od belki pozostało kilka sekund do północy, lądował przy ogłuszającym akompaniamencie fajerwerków w momencie gdy od kilku sekund trwał już 1 stycznia. Tym lotem pożegnał się ze skocznią, a swoją dyscyplinę symbolicznie wprowadził w nowe czasy. Cała impreza sygnowana była hasłem "Skok w nowe millenium". Wiadomo jednak, że nowe tysiąclecie zaczęło się rok później, a rok 2000 które nie zaczynał nowego millenium, a jedynie kończył poprzednie, był często marketingowo "nadużywany". Skok Thomy można obejrzeć >>>TUTAJ<<<
- Ten millenijny skok z 2000 roku jaki oddałem, to był ostatni skok w moim życiu. Nigdy później nie czułem już potrzeby, by skoczyć na nartach. Było to godne pożegnanie, nie wiem czy można sobie wyobrazić piękniejsze. Poza tym miałem podczas swojej kariery tak wiele urazów, że nie było już potem sensu ryzykować zdrowia.
Rzeczywiście problemy zdrowotne stały się prawdziwą zmorą Dietera Thomy. Gdyby nie one zapewne osiągnąłby w skokach jeszcze więcej. Do pewnego momentu wykazywał jednak ogromną determinację, by po kontuzjach wracać do skakania na wysokim poziomie. Historia Simona Ammanna, który w 2002 roku doznał ciężkiej kontuzji w wyniku upadku na skoczni, a potem wygrał w cuglach dużą imprezę wcale nie jest bezprecedensowa. W sezonie 1989/1990 Dieter Thoma zaliczył fatalnie wyglądający upadek na skoczni w Libercu. Doznał wstrząsu mózgu i został odwieziony do szpitala. Bezpośrednio po tym wydarzeniu nie było wiadomo czy świetny niemiecki skoczek zdoła wystartować w mistrzostwach świata w lotach w Vikersund, które były wtedy główną imprezą sezonu. Thoma stanął na starcie zawodów, oddał najdłuższe skoki w obu punktowanych seriach, z których składał się konkurs (171 i 165 m.) i zdobył złoty medal. Loty narciarskie, jak każdy inny skoczek, Thoma przeżywał wyjątkowo:
- Na skoczni mamuciej psychika skoczka musi być dużo bardziej odporna niż podczas "normalnych" skoków. Loty narciarskie odbywają się tylko w sezonie zimowym, a i tak stosunkowo rzadko. Mamucie skocznie nie są dostępne podczas treningów, zgrupowań , przygotowań. Zawodnik nie ma wielu okazji, by się ze skocznią o takich rozmiarach dobrze zaznajomić. W głowie jest ogromny strach, a to wpływa na cały organizm. Szybsze uwalnianie się hormonów powoduje, że zawodnik stale znajduje się w stanie stresu. Psychicznego wysiłku na skoczni mamuciej nie jest w stanie wyobrazić sobie nikt, kto sam tego nie doświadczył – uważa Thoma.
Były skoczek po zakończeniu kariery nadal uprawia sport, wybrał sobie jednak dyscyplinę, która nie wymaga tak wielkich pokładów adrenaliny jak loty narciarskie.
- Gram w golfa. Często ten sport jest wyśmiewany przez osoby, które nie mają o nim pojęcia, ale jest to to fantastyczna dyscyplina. Nie da się tego opisać w kilku słowach. Pole golfowe pokazuje ci, kim jesteś. To takie lustrzane odbicie własnej psychiki. Poza tym poprzez udział w turniejach charytatywnych udało mi się poznać wielu ciekawych ludzi i pomóc potrzebującym.
autor: Adrian Dworakowski, źródło: Sportschau.de/informacja własna weź udział w dyskusji: 0