Simon Ammann: "Pjongczang? Na razie to dla mnie melodia dalekiej przyszłości"
Czterokrotny mistrz olimpijski Simon Ammann mimo 35 lat na karku wciąż znajduje w sobie motywację, by walczyć o powrót do ścisłej światowej czołówki. Nie wywiera jednak na siebie presji, a do startów w najbliższym sezonie podchodzi w sposób ostrożny i wyważony. Szwajcarski weteran nie wyklucza, że najbliższy sezon będzie jego ostatnim, ale daje też swoim kibicom nadzieję, że zobaczą go w Korei Południowej na szóstych już w jego wykonaniu igrzyskach olimpijskich.
- Moją siłą napędową od wielu lat była adrenalina. Teraz trochę się to zmieniło – opowiada Szwajcar w rozmowie z portalem Tdg.ch - Odkąd zostałem tatą (Theodore przyszedł na świat w październiku 2014 roku) do wszystkiego podchodzę w sposób bardziej dojrzały. Dziś biorę pod uwagę dużo więcej czynników zanim ruszę z belki startowej. Mój upadek z Bischofshofen z 2015 roku dał mi dużo do myślenia, zwłaszcza w odniesieniu do mojej rodziny. Mam teraz inną wizję sportu. Chcę przede wszystkim uzyskać zadowolenie i satysfakcję z tego co robię. Chcę dobrze czuć się w swoim ciele i nie przekraczać granic ryzyka.
Od dłuższego czasu dużym problemem Ammanna jest lądowanie telemarkiem. To główny element, który utytułowany skoczek będzie chciał poprawić w najbliższym czasie.
- Nie wyznaczam sobie na razie celu na tą zimą. Nie mówię sobie: "Fajnie byłoby wygrać taki czy inny konkurs." Jest jeszcze za wcześnie. Wiadomo, że jednym z kulminacyjnych punktów sezonu jest Turniej Czterech Skoczni, którego jeszcze nie wygrałem, ale nie myślę o tym w ten sposób. Chcę przede wszystkim być dobry w tym co robię. Po moim upadku i problemach z telemarkiem cały czas muszę przekonywać siebie, że wciąż stać mnie na docieranie do granic moich możliwości i znajdować w sobie odwagę, by ruszyć z góry skoczni. Jedyny konkretny cel jaki sobie na razie wyznaczam to poprawa lądowania. Ta nadchodząca zima to będzie dla mnie sezon prawdy – wyjaśnia Ammann.
Jak długo podwójny mistrz z Salt Lake City i Vancouver będzie jeszcze skakał na nartach? Tego na razie nie wie nawet sam zainteresowany.
- Jeśli zimą wszystko pójdzie nie tak, jestem gotów zakończyć karierę - informuje - Dla mojego zdrowia i mojej rodziny to będzie wówczas najlepsze rozwiązanie. Póki co jednak liczę na to, że wciąż stać mnie na oddawanie perfekcyjnych skoków, chcę sobie udowodnić, że mogę walczyć z najlepszymi. Zobaczymy co się wydarzy w najbliższych tygodniach…. Pierwsze duże podsumowanie ze swoim sztabem zrobię po mistrzostwach świata w Lahti. Nie ukrywam również, że jeżeli wszystkie elementy zgrają się ze sobą w ciągu najbliższych kilku miesięcy, moje oczy będą spoglądać na perspektywę występu na igrzyskach w Pjongczang w 2018 roku. Jednak na tą chwilę to dla mnie jeszcze melodia dalekiej przyszłości…
Ubiegły sezon szwajcarski skoczek zakończył na 15 miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W cyklu Letniego Grand Prix uplasował się na 40 pozycji.