Roberta D'Agostina - latająca mama
Kariera sportsmenki jest na tyle krótka, że, panie planujące macierzyństwo często okładają je na czas po zakończeniu przygody ze sportem. Inną drogę wybrała włoska skoczkini, Roberta D'Agostina, która zrobiła sobie przerwę w karierze, by urodzić dziecko, a teraz myśli o starcie na igrzyskach olimpijskich w Pjongczang.
Urodzona w 1991 roku zawodniczka z Tolmezzo wstęp do poważnego skakania miała znakomity. W 2006 roku w Kranju jako 15-latka zajęła piąte miejsce w mistrzostwach świata juniorów. Kolejne lata nie przyniosły jednak progresu formy włoskiej skoczkini. Co jakiś czas wskakiwała do trzeciej dziesiątki Pucharu Świata, startowała w mistrzostwach świata w Libercu i Predazzo, ale bez znaczących sukcesów.
W styczniu 2014 roku, kiedy jasnym stało się, że nie zakwalifikuje się do włoskiej kadry na igrzyska olimpijskie rozgrywane w Soczi postanowiła, że zrobi sobie przerwę od sportu i urodzi dziecko, które dziś ma już dwa lata. Ojcem syna D'Agostiny jest Frederic Zoz, były trener francuskich skoczkiń, który od ostatniej wiosny zasilił sztab szkoleniowy reprezentacji Turcji i jest asystentem głównego szkoleniowca Pekki Niemeli.
- Jestem zadowolona z tego, że podjęłam taką decyzję. Wartość wynikająca z posiadania dziecka jest nie do porównania z niczym, nawet ze złotym medalem olimpijskim - uważa zawodniczka - Dzięki pomocy i wsparciu, które otrzymuję od rodziców, macierzyństwo nie pochłania mnie dziś całkowicie i mogę z powrotem zajmować się sportem. Bycie matką sprawia jednak, że podchodzę do niego z dużo większą odpowiedzialnością.
D'Agostina powróciła do międzynarodowej rywalizacji pod koniec minionej zimy. Kontrolnie wzięła udział w zawodach FIS Cup w Harrachovie, gdzie zajęła 14 i 22 miejsce. Prawdziwy powrót do skakania ma nastąpić jednak w najbliższym sezonie.
- Trenowałam intensywnie przez całe lato pod okiem Roberto Cecona, który naprawdę bardzo mi pomógł. To ważne, by mieć blisko siebie tak dobrego trenera - uważa skoczkini.
Latem Włoszka rywalizowała w FIS Cup i Pucharze Kontynentalnym, najwyższe miejsce zajmując w Villach w zawodach pierwszego z tych cykli. Była tam 10. Zimę rozpocznie już startem w Pucharze Świata:
- Chcemy poszukać najpierw skoczni, na której będzie można poskakać na śniegu, a 29 listopada wyruszamy do Lillehammer na inaugurację Pucharu Świata. Głównym celem są mistrzostwa świata w Lahti, ale wiadomo też, że ważne jest regularne punktowanie w konkursach Pucharu Świata pod kątem zapewnienia sobie udziału w igrzyskach olimpijskich w 2018. Wiadomo, że w Pjongczang wystartuje tylko trzydzieści pań. W naszej drużynie jest świetna atmosfera, mamy znakomitego trenera, który ma duże doświadczenie i wiedzę. Prowadził przecież m.in. Sarę Takanaschi. Ogólnie w przyszłość można patrzeć z optymizmem.
Przypomnijmy, że Puchar Świata pań rozpocznie się zawodami w Lillehammer, które zaplanowano na 2 i 3 grudnia. Kryształowej Kuli bronić będzie wspomniana Japonka, Sara Takanashi.