Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Muszę zadbać o pozycję najazdową"

Mówi się, że skocznia pasuje, lub nie pasuje danemu skoczkowi. Maciej Kot na plus ocenia odnowioną Titlis-Schanze w Engelbergu. Mimo tego, podkreśla, że dzięki przebudowie rozbiegu, skacze się na niej łatwiej, ale nie można powiedzieć, że jest łatwo.


W piątek najlepiej tego dnia spisał się w kwalifikacjach (133 m). Natomiast na treningach sporo zabrakło do granicy 130 m (119,5 oraz 124,5 m).- Myślę, że skok w kwalifikacjach był najbliższy temu, czego byśmy oczekiwali – mówi Kot - Jednak pojawiły się pewne problemy, szczególnie z pozycją dojazdową. W każdym ze skoków starałem się ją odpowiednio ustawić i to uniemożliwiało mi optymalne wyjście z progu. W tym skoku, pozycja była według mnie dobra, ale tylko do pewnego momentu.

Zawodnik twierdzi, że przed samym odbiciem stracił równowagę i wtedy było już "po skoku". - Ale wyciągnąłem z tego, ile mogłem. Miałem jeszcze na tyle prędkości w locie, żeby powalczyć o odległość. Mimo tego, myślę, że po analizie tych skoków jesteśmy w stanie znaleźć mi odpowiednią pozycję najazdową i powalczyć o dobre miejsce w sobotnim konkursie.

Dodatkowym utrudnieniem zarówno dla naszego skoczka, jak i pozostałych zawodników, jest to, że były to ich pierwsze skoki na zmodernizowanej niedawno Titlis-Schanze. - Dla mnie ta przebudowa jest jak najbardziej na plus. W starej skoczni przede wszystkim nie pasował mi rozbieg. Został zmieniony, przez co skacze się trochę łatwiej, ale nie można powiedzieć, że jest łatwo.

Zdaniem naszego reprezentanta, na odnowionej skoczni łatwiej znaleźć punkt odbicia i płynniej, niż wcześniej, przechodzi się do fazy lotu. - Ale szczególnie w takich, jak w piątek, warunkach, kiedy wieje bardzo mocny wiatr z tyłu, żeby nabrać i wysokości i prędkości nad bulą, trzeba znaleźć odpowiedni timing i dobrze się wybić.

Jak mówi Kot, treningi naszej kadry w Engelbergu obyły się bez eksperymentów ze sprzętem. Skupili się natomiast nad poprawianiem swoich skoków. - Chcieliśmy trochę popracować nad techniką i szybkością najazdową, która trochę u nas kuleje oraz dobrze rozpracować tę nową skocznię.

25-latek dodaje też, że mimo zwiększonego zainteresowania mediów po zajęciu drugiego miejsca w Lillehammer, w spokoju przygotowywał się do startów w Engelbergu. - Jak drużyna mamy w tej kwestii spore wsparcie ze strony Adama Małysza oraz osób z Polskiego Związku Narciarskiego, także nie obawiamy się, że przez wywiady, zabraknie nam czasu na odpoczynek i regenerację – kończy.

Korespondencja z Engelbergu, Tadeusz Mieczyński